×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Nie mógł, nie chciał, nie potrafił

Katarzyna Kubisiowska

Były pokazy filmowe, rauty, wywiady. Zjechali się najważniejsi. Ubrani z szykiem, uśmiech do twarzy przyklejony. Jeszcze tylko obrady jury, gala i do domu. 40. fetę kina polskiego w Gdyni nie zamknęło jednak rozdanie nagród, ale śmierć Marcina Wrony. Reżyser konkursowego „Demona”, przez krytykę przyjętego bez achów i ochów, popełnił samobójstwo. W hotelowym apartamencie znalazła ciało męża poślubiona kilka miesięcy wcześniej żona. Nawet nie próbuję sobie wyobrażać przed jaką ścianą psychicznego cierpienia ta kobieta musiała stanąć i pewnie stać będzie latami. I nie umiem pojąć w jaką czarna dziurę istnienia musiał wskoczyć 42-letni Marcin, absolwent krakowskiego filmoznawstwa, którego pamiętam ze studiów jako tego, który górował nad nami wszystkimi głową z czubem czerwonych włosów.

Umarł facet w sile wieku, na oko król życia, kręcący film za filmem, z pomysłami na przyszłość. Miał u stóp świat, wszystko mogło się zdarzyć. Środowisko kręciło głową z niedowierzenia. Doszukiwano się znaków – jak wyglądał na ostatnim zdjęciu, co mówił w ostatnim wywiadzie, z kim pił na ostatnim bankiecie? Kto ostatni go widział, gdzie ostatnio zatrzymał się, w co ostatnio był ubrany? I kluczowe: dlaczego to zrobił? Dlaczego, my, znajomi dalsi i bliżsi, nie widzieliśmy jego smutku, a może depresji? Dlaczego byliśmy ślepi, głusi i nieczuli? Dlaczego, dlaczego, dlaczego…?

Nie zmienią lodowatego jak otchłań krypty faktu śmierci Marcina dociekania, czy tę decyzję podjął on w trzeźwości umysłu czy w mrokach alkoholowo-narkotycznych. Nie obróci biegu zdarzeń łączenie samobójstwa artysty z głównym wątkiem „Demona” – zaczerpniętą z mistycyzmu żydowskiego figurą dybuka - ducha zmarłego władającego ciałem żywego człowiek. Nadużyciem jest szerzenie treści, że dybuk wniknął w jestestwo Marcina z pomocą sił nadprzyrodzonych. Idealnie wpisałoby się to w legendę artysty, ale to łatwy, by nie powiedzieć trącący sztucznością, pokarm dla głodnych sensacyjnych „objawień”.

Ból egzystencjalny był silniejszy niż Marcina instynkt życia - tego jednego można być pewnym. W samobójstwie tkwi tajemnica, której nikt z nas nigdy nie dotknie nawet opuszkiem serdecznego palca. Nie ma co wysilać się na marną retorykę, że samobójca nie miał znikąd pomocy. Samobójstwo jest krainą, której rubieże kryją się w cieniu niedostępnym dla naszej logiki.

Odmowa dalszego życia zdarza się wcale nie rzadko wśród ludzi starszych lub chorych. Uruchamia lawinę protestów, gdy stary człowiek nie chce przyjmować pokarmu lub odmawia leczenia. Znałam kobietę, znakomitą krytyczkę filmową, która nie zdecydowała się na żadną z proponowanych jej terapii onkologicznych. Ci, co wiedzieli o jej stanie zdrowia, z tego powodu załamywali ręce, ona zaś dokąd się dało żyła na pełnych obrotach i zmarła we własnym łóżku. Proszę dobrze mnie zrozumieć: nie propaguję odmowy życia. Przeciwnie - całym sercem zachęcam chorych, by się leczyli, a zdesperowanym życzę, by dostrzegli w ciemnościach strumień światła. I jednocześnie mam w sobie szacunek dla rozpaczliwego, podszytego oceanem beznadziei, ale suwerennego wyboru tych, którzy odeszli na własne życzenie.

20.10.2015
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta