×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Opowieści wigilijne

Katarzyna Kubisiowska

Katarzyna Kubisiowska. Fot. Jakub Ociepa/ Agencja Gazeta

Wstydzę się tego do dziś. Miałam 15 lat mniej i o człowieku tyle mniej wiedzy. Widywałam ją dzień w dzień. Rano z kawalerki na piątym piętrze schodziła pod drzwi wejściowe do klatki. Cały dzień pieliła jedną skromną grządkę, przycinała krzak róży, mamrotała coś pod nosem. Raz na dwie, a może trzy godziny opierała się o ścianę, by zaciągnąć się papierosem. Parę razy spotkałyśmy się wzrokiem. Tchórzliwie wtedy przyspieszałam, jakbym się bała. Raczej swojego sumienia niż Nowakowej. Wiedziałam, że jest samotna. Że syn odsiaduje wyrok. Że mąż poszedł w siną dal. Że psychicznie nie wytrzymała nawału zdarzeń bez taryfy ulgowej fundowanych jej przez los. Że teraz może wyłącznie pielęgnować rośliny - bo one od niej nic nie będą chciały i jej na pewno skrzywdzą. Sąsiedzi mówili: „Nowakowa zwariowała”. Ja w duchu dodawałam: „Kto by nie zwariował”.

Wigilię w roku 2000 spędzałam w domu rodziców. Z mężem i półrocznym synkiem jechaliśmy na drugi koniec Krakowa. Do samochodu wpakowaliśmy fotelik, prezenty w kolorowych papierach, kutię w słoju wielkości podróżnej walizki. W pewnym momencie kątem oka zobaczyłam Nowakową. Zwyczajowo stała z papierosem - pielęgnowany latem cieniutki pasek grządki, a krzak róży otulał śnieżny szal. Zawahałam się…. Lecz odwagi w sobie nie znalazłam, nie podeszłam, na Wigilię nie zaprosiłam, nawet życzeń nie złożyłam. Pojechaliśmy.

Wszyscy jeszcze wtedy żyli, był opłatek, kutię wychwalano pod niebiosa, karp miał ości mniej niż zazwyczaj, kolędy śpiewaliśmy z mocą chóru anielskiego. A mnie prześladował obraz Nowakowej i świadomość, że kiedy wszyscy pójdą na pasterkę ona w mrozie stać tam będzie jak pewna dziewczynka, której brakło zapałek.

Na święta w roku 2011 nie zdążył. A uwielbiał je: choinkę ubierał na początku grudnia, rozbierał pod koniec lutego. W domu miał kolekcję światełek - osiem, w tym sześć nie działało. Zazwyczaj w gorącej wodzie kąpany (byle szybko, szybko), tu wykazywał się świętą cierpliwością – przez kolejne kwadranse rozpłatywał łańcuchy splątane w gargantuicznego jeża. Bańki niezgrabnymi palcami wyciągał z pudełek jak wielkanocne wydmuszki. Modlił się szybko, biesiadował długo. W marcu odebrał wynik. Nie tracił nadziei i my razem z nim, że jeszcze usiądziemy razem przy wigilijnym stole.

Najtrudniejszy był pierwszy raz - puste po nim krzesło. Pierwsze bez niego życzenia. Pierwsze szeptane „Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie…”. Pierwsza maleńka choinka, którą 24 grudnia zaniosłam na jego grób, a wcześniejszymi latami razem zanosiliśmy ją na grób jego rodziców, a moich dziadków. Potem Wigilia druga, trzecia, w tym roku będzie czwarta. Wraca coraz więcej obrazów, zapachów, słów - człowiek nie żyje od lat, a wspomnienia o nim coraz intensywniejsze.

Puenty tu nie będzie. Będą życzenia, by ci którzy nie mają odwagi spojrzeć w oczy samotnym, znaleźli w sobie do tego siłę - to nasza humanistyczna powinność. A tym, co tęsknią za kimś, kogo już między nimi nie ma, życzę, by ich pamięć rozkwitała jak latem krzak róży Nowakowej. W najmniejszym płatku wspomnienia tli się całe czyjeś życie.

05.01.2016
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta