×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

"Wiele nie trzeba: spojrzenie, uśmiech, empatia"

Katarzyna Pelc
Kurier MP

Jesteśmy specyficzną grupą osób z niepełnosprawnościami – fizycznie w pełni sprawni, ale mamy problem z komunikowaniem z innymi ludźmi. Najbardziej jest to dotkliwe w placówkach administracji samorządowej czy placówkach ochrony zdrowia – mówi Adam Stromidło, prezes Oddziału Małopolskiego Polskiego Związku Głuchych w Krakowie. – Personel medyczny nie zna polskiego języka migowego – dodaje Aleksandra Włodarczak, tłumaczka i wykładowczyni polskiego języka migowego, Sekretarz Zarządu Towarzystwa Tłumaczy i Wykładowców Języka Migowego „GEST”.

Fot. Adobe Stock

Katarzyna Pelc: Jaki jest największy problem osób głuchych w kontaktach z ochroną zdrowia?

Adam Stromidło (A.S.): To nie jest problem nowy, borykamy się z nim od wielu lat. Do tego doszła trudna sytuacja spowodowana pandemią COVID-19 – konieczność zakładania maski na twarz uniemożliwia praktycznie normalną komunikację. Wiele miesięcy borykaliśmy się ze zdalnym dostępem do lekarzy, który był możliwy jedynie przez telefon. To dla osób głuchych oznaczało całkowite wykluczenie z tej usługi. Polski Związek Głuchych dołożył wszelkich starań, by te osoby nie zostały bez możliwości teleporady – tłumacze języka migowego wykorzystywali nowe technologie, czyli wideorozmowy. Tłumacz dzwonił do lekarza i do osoby niesłyszącej, ale oczywiście występowały jeszcze kłopoty natury technicznej. Wszystko to powodowało, że kontakt ten był bardzo utrudniony.

Aleksandra Włodarczak (A.W.): Personel medyczny nie zna polskiego języka migowego. Oczywiście są wyjątki, można znaleźć pojedyncze osoby, które posługują się nim, ale system opieki zdrowotnej nie jest przygotowany do udzielania świadczeń zdrowotnych pacjentom głuchym.

Na jakim etapie korzystania z ochrony zdrowia pojawia się największy problem?

A.W.: Jeżeli mówimy o podstawowej opiece zdrowotnej, problem pojawia się już na etapie umówienia wizyty. W przypadkach nagłych, kiedy jest bezpośrednie zagrożenie zdrowia czy życia, sytuacja jest bardzo krytyczna, ponieważ komunikacja powinna być natychmiastowa, a jej też nie ma. Personel medyczny nie komunikuje się z pacjentem, nie ma zatem możliwości zebrania prawidłowo wywiadu medycznego, ani też podjęcia konkretnych działań czy na przykład uzyskania zgód na świadczenia zdrowotne.

Jakie jest potencjalne rozwiązanie tego problemu?

A.W.: Sytuacja zmienia się z roku na rok, można powiedzieć, że jest coraz lepsza. Pojawiają się coraz to nowsze dokumenty i akty prawne związane z dostępnością. Nie oznacza to, że jest dobrze, nadal sytuacja pacjentów głuchych jest trudna, ale zaczyna się powoli zmieniać. W sytuacjach nagłych pomocnym może być tłumacz on-line. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to idealne rozwiązanie, bo tłumacz „wyświetlany” np. na tablecie nie jest w stanie zapewnić takiego wsparcia komunikacyjnego jak tłumacz obecny na miejscu.

A.S.: Nikt i nic nie zastąpi wizyty osobistej pacjenta u lekarza – kontakt bezpośredni, badanie, pełna diagnoza – tego nie zastąpi żaden sprzęt. To jest tradycyjne rozwiązanie, ale najlepsze.

Polski Związek Głuchych czyni wielkie starania, by zapewnić pacjentom głuchym dostęp do tłumaczy języka migowego. Oczywiście nie zawsze, nie w każdej sytuacji ten dostęp jest możliwy, tłumaczy jest zdecydowanie za mało.

Sprawę ułatwiłoby rozporządzenie, które wprowadzałoby możliwość przyjmowania pacjenta głuchego wraz z tłumaczem poza kolejnością. Występowaliśmy do Ministerstwa Zdrowia, do prezesa NFZ z prośbą o takie rozporządzenie, rozmawiałem z dyrektor Małopolskiego Oddziału NFZ. Wiem, że do wszystkich małopolskich placówek ochrony zdrowia zostały wysłane pisma z sugestiami dla zarządzających, by podeszli do problemu w sposób ludzki. W efekcie niektóre miejsca współpracują z nami, są jednak i takie placówki, w których ten dostęp jest bardzo utrudniony.

A czy są jeszcze jakieś inne rozwiązania, które mogłyby wdrożyć szpitale lub poradnie, aby pomóc pacjentom czy personelowi? Czy potrzebny jest dodatkowo sprzęt, akcesoria?

A.W.: Patrząc na środowisko osób z uszkodzonym słuchem możemy mówić zarówno o osobach słabo słyszących, jak i głuchych. W zależności od tego, na jakim poziomie jest uszkodzenie słuchu i kiedy ono wystąpiło, potrzeby są różne. Osoba słabo słysząca, posługująca się aparatem słuchowym może skorzystać z pętli indukcyjnej, która zapewnia jej lepsze słyszenie. Są poza tym różne urządzenia przetwarzające mowę na tekst. Dla rozwiązania podstawowego problemu, czyli umówienia wizyty można na przykład uruchomić dodatkowy numer SMS czy adres e-mail. Wiele placówek podobno już taką drogę uruchomiło, ale niestety wiadomości przesyłane tą drogą nie są odbierane. Potencjalna możliwość nadal pozostaje tylko możliwością, a nie faktycznym rozwiązaniem.

A co lekarze, pielęgniarki czy inny personel medyczny mogliby zrobić, aby pomóc osobom głuchym i słabo słyszącym?

A.W.: Najważniejsze jest poznanie specyfiki pracy z pacjentem głuchym. W tym przypadku bardzo ważny jest kontakt wzrokowy, nawet w obecności tłumacza. Dlatego potrzebne są szkolenia personelu w tym zakresie. Do niedawna temat nauki języka migowego na uczelniach medycznych był bardzo egzotyczny, teraz coraz częściej pojawia się na różnych kierunkach, traktowany nadal nieco egzotycznie, ale już z większą świadomością tego, jaki ma wpływ na późniejsze udzielanie świadczeń zdrowotnych. Trzeba pamiętać, że zwiększa to komfort i bezpieczeństwo pacjenta, ale także personelu.

A.S.: Wiele nie trzeba: spojrzenie, uśmiech, empatia – to są takie zachowania oczekiwane, i to nie tylko skierowane w stronę pacjenta niesłyszącego, ale każdego z nas. Bariera jest jednak po obu stronach. Osoby słyszące boją się osób niesłyszących, niepokoją się bowiem, jak wypadną w tej komunikacji. Muszą sobie jednak zdawać sprawę, że osoba głucha też jest na tym samym poziomie stresu.

Jakie są najczęstsze błędy w czasie komunikacji lekarzy z osobami głuchymi?

A.W.: To oczywiście nieświadomość specyfiki pracy z pacjentem głuchym. Najczęstszym błędem jest telefoniczne informowanie pacjenta na przykład o zmianie terminu wizyty. Przecież pacjent telefonu nie słyszy, bo jest głuchy. Często też lekarz, nie mając świadomości, że w poczekalni może być pacjent niesłyszący, woła: „Następny, proszę!”. Problemy też pojawiają się na etapie zbierania informacji od pacjenta i wydawania zaleceń lekarskich. Tu może dojść do znaczących nieścisłości. Niestety ciężar tych błędów jest przerzucany na pacjenta.

Ale pacjenci słabo słyszący i głusi są na tyle zdeterminowani, że jak tylko dowiedzą się o lekarzu władającym językiem migowym, gotowi są pokonać duże odległości tylko po to, by mieć komfort kontaktu z takim lekarzem. Nikt nie oczekuje biegłej znajomości języka migowego, a jedynie pewnych ważnych podstaw, które spowodują większe zaufanie w relacji pacjent – personel medyczny. Niektórzy lekarze wiedząc, że będą mieli do czynienia z głuchym pacjentem zamawiają tłumacza, ale tu pojawia się kolejny problem – kto za taka usługę zapłaci. Bardzo często placówki medyczne odmawiają sfinansowania, tłumacząc to brakiem środków na tego typu czynności.

A.S.: To przede wszystkim niepatrzenie się na pacjenta, zasłanianie ust, mówienie zza pleców, a jeżeli podczas wizyty jest tłumacz, patrzenie się na niego, a nie na pacjenta. Zdarzają się też takie sytuacje patologiczne, jak komisje ZUS – mówię to z pełną odpowiedzialnością – gdzie lekarz orzecznik wyprasza tłumacza języka migowego, mówiąc, że sobie poradzi i oczekując, że pacjent nagle cudownie odzyska słuch.

Jak wygląda sytuacja z tłumaczami języka migowego – ilu ich jest w Polsce? Czy ich usługi są płatne?

A.S.: Wszyscy członkowie Polskiego Związku Głuchych mają usługę tłumacza języka migowego bezpłatnie. Pozyskujemy granty, dofinansowania, a przede wszystkim dzięki środkom PFRON jesteśmy w stanie utrzymać tłumaczy na etacie. Jeżeli ktoś nie jest członkiem PZG, nie jest beneficjentem konkretnego programu, wtedy może skorzystać z takiej usługi odpłatnie. Wystawiamy rachunek, fakturę. Taką usługę nie tylko my, jako PZG udostępniamy – po 2012 roku, kiedy weszła ustawa o języku migowym w różnych formach komunikowania się, powstało bardzo dużo różnych lokalnych stowarzyszeń, fundacji, a także firm komercyjnych, które taką usługę prowadzą.

W Polsce osób posługujących się językiem migowym jest ok. 60 tys., certyfikowanych tłumaczy języka migowego ok. 300. To bardzo mało, to jeden z niższych wskaźników w Europie. W Małopolsce PZG zatrudnia 7 tłumaczy, współpracuje też z tłumaczami niezależnymi na umowę zlecenie. Wszystkich jest ok. 15. Najlepsi tłumacze wywodzą się z rodzin osób głuchych, bo od najmłodszych lat są dwujęzyczni.

A.W.: Stawka różni się od tłumacza, od miasta, w którym pracuje. Przyjmuje się, że tłumaczenie medyczne jest tłumaczeniem specjalistycznym i mieści się w granicach od 100 do 150 złotych. Trzeba podkreślić, że każdy tłumacz, zgodnie z etyką tłumacza, zobowiązany jest do zachowania tajemnicy, nie ma więc obawy, że dane wrażliwe są narażone.

Jaki procent kadry medycznej w Polsce włada językiem migowym? Może należy rozważyć naukę języka migowego na uczelniach medycznych?

A.S.: Na studiach medycznych od 2012 roku jest przedmiot – język migowy, więc podstawy tego języka powinni znać wszyscy absolwenci. To są podstawy, ale najważniejsze jest przełamanie bariery językowej. Byłem mile zaskoczony, kiedy podczas plenerowego wydarzenia w Krakowie, do grupy osób głuchych, w której jedna z nich zasłabła, podszedł ratownik medyczny i w sprawny sposób komunikował w języku migowym. W niektórych krajach wysokorozwiniętych wszystkie służby interwencyjno-medyczne obowiązkowo muszą znać alfabet i podstawy języka migowego. To jest obowiązek moim zdaniem.

A.W.: Niestety nie ma egzaminu dla tłumaczy, to się musi zmienić. Sytuacją patologiczną jest to, że można się zgłosić do rejestru tłumaczy języka migowego przy wojewodzie – na oświadczenie. Po dwóch tygodniach otrzymuje się potwierdzenie podbite pieczątką, że jest się tłumaczem i zostaje się wpisanym na listę tłumaczy. Sposób kształcenia musi ulec zmianie, na szczęście coraz więcej materiałów edukacyjnych jest dostępnych. Na Uniwersytecie Warszawskim jest otwarty kierunek – filologia polskiego języka migowego – to dwuletnie studia magisterskie. Aktualnie języka migowego można się nauczyć na kursach organizowanych przez różne firmy, stowarzyszenia i fundacje. Pojawiają się też lektoraty na uczelniach, czasami w ramach przedmiotów obowiązkowych lub fakultatywnych. Ważne jest, by to był polski język migowy.

Rozmawiała Katarzyna Pelc

18.02.2022
Zobacz także
  • Chcieć rozmawiać
  • Słuch - jakie są wskazania do zaprotezowania, a jakie do leczenia operacyjnego?
  • Epidemia utraty słuchu wśród młodych ludzi
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta