×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Heroizm wyceniany na drobne

Jerzy Dziekoński
Kurier MP

Dociążenie obowiązkami niespełna dwustu pracujących w Polsce kardiologów dziecięcych jest tak dramatycznie duże, że wygospodarowanie czasu na wyszkolenie kolejnych specjalistów graniczy z cudem. I koło się zamyka: trudno wyszkolić nowych kardiologów dziecięcych, bo… brakuje kardiologów dziecięcych, którzy mogliby ich wyszkolić.


Fot. Przemysław Kozłowski / Agencja Gazeta

Zgodnie z danymi Naczelnej Izby Lekarskiej w Polsce pracuje 175 specjalistów tej specjalizacji. Kardiologów dla dorosłych jest około 5000. Oczywiście, dysproporcje uzasadnia znacznie częstsze występowanie chorób sercowo-naczyniowych w dorosłej populacji, nie oznacza to jednak, że populacja pediatryczna pozostaje zabezpieczona w tym względzie w zadowalającym stopniu.

W wywiadzie udzielonym w ubiegłym roku Medycynie Praktycznej Pediatrii dr n. med. Maria Miszczak-Knecht, konsultant krajowa w dziedzinie kardiologii dziecięcej, mówiła, że ze względu na bardzo wysoki poziom trudności wykonywanych procedur, specjalistów zajmujących się tym obszarem medycyny jest bardzo mało.

Już wówczas dr Miszczak-Knecht wskazywała, że wiele problemów zdrowotnych, z którymi mierzą się kardiolodzy dziecięcy w tzw. rejonie, może zostać rozwiązanych na poziomie POZ. I tu właśnie należałoby szukać pomysłów na rozwiązanie problemu kolejek. Kłopot w tym, że lekarze POZ już dzisiaj są na tyle dociążeni obowiązkami, że narzucanie im kolejnych spotkałoby się zapewne ze zrozumiałym oporem.

Z drugiej strony, ogromnym problemem jest nierównomierny na mapie kraju dostęp do świadczeń wysoko specjalistycznych.

– Niestety mamy w tej materii wiele do nadrobienia – mówiła dr Maria Miszczak-Knecht. – Nie jest to droga ani krótka, ani łatwa. Potrzebne są szeroko zakrojone działania programowe. Mamy obszary, w których funkcjonują ośrodki kardiologiczno-kardiochirurgiczne zajmujące się kardiologią dziecięcą na najwyższym poziomie, ale mamy też białe plamy na mapie. Brakuje równomiernego dostępu do najbardziej wymagających świadczeń specjalistycznych. Natomiast te ośrodki, które istnieją są przeciążone pracą.

Trzy razy więcej niż Hiszpanie i Niemcy

Prof. Waldemar Bobkowski, konsultant wielkopolski w dziedzinie kardiologii dziecięcej oraz członek zarządu Sekcji Kardiologii Dziecięcej Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego przekonuje, że rozmowę na temat niedoborów kadrowych w kardiologii dziecięcej należy zacząć właśnie od ośrodków wysokospecjalistycznych.

– Rzadko używam takich słów, ale z punktu widzenia zabezpieczenia pacjentów kardiologii dziecięcej na poziomie ośrodków wysokospecjalistycznych, bez wahania możemy powiedzieć, że rozgrywa się kadrowy dramat. Dotyczy to najlepszych szpitali w Polsce – mówi prof. Bobkowski. – Do tych ośrodków przyjmowane są najtrudniejsze dzieci kardiologiczne, jakie możemy sobie wyobrazić. Są to dzieci z najbardziej złożonymi wadami serca, wymagające leczenia interwencyjnego, zabiegowego.

Jak mówi prof. Bobkowski, średnio przeciętny kardiolog dziecięcy w polskiej klinice pracuje trzy razy tyle, co kardiolog w Hiszpanii, Francji, czy Niemczech. Mimo to niedobory kadrowe rzutują na wydłużanie się kolejek, a to oznacza, że dzieci czekają na zabiegi, które są dla nich bezwzględnie konieczne. Zbyt długie oczekiwanie oznacza zaś późniejsze powikłania.

Chęć nie wystarczy

Okazuje się jednak, że nawet w tak deficytowej dziedzinie jak kardiologia dziecięca, na drodze do wykształcenia nowych specjalistów leży cała masa przeszkód. Po pierwsze Ministerstwo Zdrowia nie jest zbyt rozrzutne, jeśli chodzi o rezydenckie jak i pozarezydenckie miejsca szkoleniowe. Sprawdzamy statystki. Podczas postępowania kwalifikacyjnego wiosną 2021 roku przyznano 5 miejsc. W postępowaniu jesiennym już 8. Rok wcześniej analogicznie – 6 i 7 miejsc. Ale to i tak dużo. Bo jeśli chodzi o miejsca pozarezydenckie – np. w postępowaniu wiosennym w 2021 roku – nie przyznano ich wcale.

Oznacza to tyle, że nawet jeśli lekarze chcą kształcić się w tej trudnej dziedzinie, możliwości są raczej niewielkie.

Do Redakcji Pediatrii MP napisała lekarka, która już od jakiegoś czasu zabiega o rozpoczęcie szkolenia z kardiologii dziecięcej:

– Piszę do Państwa z bezsilności. Jestem lekarzem pediatrą, pracuję w WSW w Gorzowie Wielkopolskim. W naszym szpitalu nie ma kardiologa dziecięcego. Od wielu lat wykonuję USG serca u noworodków (mamy Oddział Intensywnej Opieki na Noworodkiem), chciałabym poszerzyć swoją wiedzę i zrobić specjalizację z kardiologii dziecięcej. Jest ogromna potrzeba, by taki lekarz pracował w naszym szpitalu – mamy oddział dziecięcy i oddział chirurgii dziecięcej. W wielu przypadkach dzieci muszą być przekazywane do szpitali w Poznaniu i Szczecinie. Niestety MZ kolejny raz nie przyznaje miejsc pozarezydenckich dla województwa wielkopolskiego (chciałabym realizować szkolenie w Poznaniu, w woj. lubuskim nie ma akredytowanych ośrodków). Mam zapewnienie kierownika Kliniki Kardiologii Dziecięcej, że miejsce szkoleniowe jest, że interweniował w tej sprawie w CMKP i u konsultanta krajowego. Niestety bezskutecznie. Dodam, że w naszym mieście (ok. 120 tys. mieszkańców) w poradniach przyjmują dwie emerytowane panie kardiolog (jedna po 70. roku życia). Nie rozumiem, dlaczego w tym kraju nie można stworzyć warunków do nauki lekarzowi, który chce to zrobić dla dobra dzieci – czytamy w przesłanej wiadomości.

– Jeżeli spojrzymy na województwo lubuskie, pracuje tam trzech kardiologów dziecięcych. Znam ich z imienia i nazwiska – komentuje sytuację prof. Bobkowski. – Podobnie jest w województwie wielkopolskim. Również wszystkich znam z imienia i nazwiska. Bardzo często jest tak, że poradni mogłoby być więcej, mogłyby być otwarte w szerszym zakresie i przez to bardziej dostępne. Dzisiaj ten dostęp jest dramatycznie utrudniony.

Podobnie jest również w drugim przylegającym do województwa lubuskiego regionie – w województwie zachodniopomorskim. Agnieszka Szpiek, konsultant zachodniopomorska w dziedzinie kardiologii dziecięcej przyznaje, że patrząc na statystyki dotyczące pacjentów spoza granic regionu, najczęściej do szpitali w Szczecinie trafiają dzieci z lubuskiego.

Tymczasem jeśli chodzi o zasoby kadrowe w dziedzinie kardiologii dziecięcej w województwie zachodniopomorskim, podobnie jak w innych województwach są niewystarczające.

– Aktualnie szkoli się 2 lekarzy. W przypadku ambulatoryjnej opieki specjalistyczne (AOS) w dziedzinie kardiologii dziecięcej, na terenie województwa zachodniopomorskiego funkcjonują 3 poradnie. Średni czas oczekiwania na planową wizytę wynosi około pół roku – mówi Agnieszka Szpiek.

Długotrwałe szkolenie, ogromna odpowiedzialność i niskie zarobki

– Proces szkolenia kardiologa dziecięcego, podobnie jak w przypadku innych podspecjalizacji, jest długotrwały – wyjaśnia A. Szpiek. – Podstawą jest oczywiście specjalizacja w dziedzinie pediatrii. Po czym rozpoczyna się szkolenie w dziedzinie kardiologii dziecięcej. W warunkach województwa zachodniopomorskiego szkolenie to wiąże się również z wielotygodniowymi wyjazdami szkoleniowymi do ośrodków klinicznych np. w Poznaniu, Gdańsku lub Warszawie.

– Wyszkolenie samodzielnego kardiologa dziecięcego to około 10 lat – mówi prof. Bobkowski. – Specjalizacja, która trwa pięć lat to zbyt krótki okres, aby później samodzielnie pracować w wysokospecjalistycznym ośrodku. W związku z tym lekarze ze względu na brak jakiejkolwiek motywacji finansowej, po zrobieniu specjalizacji nie zostają w wysokospecjalistycznych ośrodkach, lecz rozpoczynają pracę w rejonie, ponieważ tam zarobią znacznie więcej – dodaje ekspert i wylicza, że „znacznie więcej” oznacza często nawet trzykrotność pensji, na jaką mogą liczyć wysoko wykwalifikowani kardiolodzy dziecięcy pracujący w najlepszych ośrodkach uniwersyteckich.

Profesor poinformował nas również, że już wiele miesięcy temu wystąpił do Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego o zwiększenie liczby miejsc specjalizacyjnych w kierowanej przez niego klinice. Jak dotąd nie otrzymał odpowiedzi.

– Mogę szkolącym się w kierowanym przeze mnie ośrodku ludziom zapewnić najwyższy standard wykształcenia. Lekarze, którzy kształcą się tutaj, otrzymują bardzo wysokie oceny na egzaminach specjalizacyjnych. To moja odpowiedzialność, żeby stworzyć odpowiedni poziom szkolenia. Nie mam jednak wpływu na liczbę miejsc, jest to poza moimi kompetencjami – rozkłada ręce prof. Bobkowski.

Najważniejsze bezpieczeństwo

Eksperci, z którymi rozmawiamy przyznają, że dostępność świadczeń kardiologii dziecięcej jest fatalna z wyżej wymienionych względów – zarówno w poradniach, jak i w oddziałach. Rodzice zaś często uważają, że jeśli nie uda się szybko przeprowadzić diagnostyki w trybie ambulatoryjnym, uda się to zrobić w szpitalu. Nic bardziej mylnego.

– Dostęp do oddziałów jest tragiczny ze względu na dzieci, które musimy przyjmować dla ratowania życia – wyjaśnia prof. Bobkowski. – Musimy poprzez wspólne zabezpieczenie leczenia trudnego, szpitalnego i opieki ambulatoryjnej poprawić bezpieczeństwo ciężko chorych dzieci. Siłą rzeczy, jeśli jedno z ogniw opieki zawodzi, ryzyko powikłań jest większe. Najważniejsze jest bezpieczeństwo.

Dlatego w walce o nowe kadry niezbędne jest zachowanie najwyższego poziomu kształcenia.

– Mamy coraz więcej trudnych pacjentów i będą oni musieli być prowadzeni w opiece ambulatoryjnej – mówi prof. Bobkowski. – Ważne jest nie tylko zwiększanie liczby miejsc specjalizacyjnych, ale także stwarzanie warunków, aby lekarze mogli być kształceni na najwyższym poziomie. Kluczem jest zabezpieczenie kadry w ośrodkach, które to szkolenie prowadzą. Jeżeli pozostaną tak głębokie niedobory jak dzisiaj, to szkolenie można sobie wyobrazić jako heroizm. Bo skoro lekarze nie mają czasu na nic, dokładanie im zadań związanych ze szkoleniem kadr oznacza obciążanie ich ponad możliwości. Jeżeli chcemy szkolić lekarzy na odpowiednim poziomie, musimy zadbać o oddziały wysoko specjalistyczne, gdzie szkolenie jest prowadzone. I nie chodzi tylko o liczbę. Bo jeśli nawet jakiś ośrodek dostanie 10 dodatkowych miejsc specjalizacyjnych, wciąż pozostaje pytanie o to, kto wykształci tych kardiologów. Przecież sami się nie nauczą.

A jak się o to dzisiaj dba?

– Zatrudnieni w naszym ośrodku lekarze, którzy wykonują najtrudniejsze zabiegi kardiologiczne, takich osób w kraju jest kilkanaście, zarabiają znacznie gorzej niż lekarz rodzinny – wskazuje prof. Bobkowski i pyta: – Jaka jest motywacja, żeby ludzie chcieli się kształcić i później pracować w tym bardzo trudnym zawodzie? Jeśli gdziekolwiek zarobią dwa czy nawet trzy razy tyle, to dlaczego mają wybierać oddziały kardiologii dziecięcej?

01.04.2022
Zobacz także
  • Brakuje równomiernego dostępu do świadczeń
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta