×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Zagrożone oddziały pediatryczne

Jerzy Dziekoński
Kurier MP

Dotychczas lekarze, którzy pracowali w swoich macierzystych placówkach na etatach, często wspomagali inne szpitale na dyżurach albo prowadząc specjalistyczne konsultacje. Teraz wielu lekarzy wypowiedziało dodatkową pracę – powiedziała w rozmowie z MP.pl prof. Teresa Jackowska, konsultant krajowy w dziedzinie pediatrii.

Prof. Teresa Jackowska. Fot. MP

Jerzy Dziekoński: Podczas zorganizowanej przez NIK debaty dotyczącej opieki zdrowotnej nad dziećmi i młodzieżą poruszyła Pani problem, który wynika z porozumienia lutowego – po tym jak pracujący w szpitalach pediatrzy podpisali zobowiązania do pracy na etacie w jednym podmiocie, nasiliły się problemy kadrowe. Czy mogłaby Pani powiedzieć coś więcej na ten temat?

Prof. Teresa Jackowska: Dotychczas lekarze, którzy pracowali w swoim macierzystych placówkach na etatach, często wspomagali inne szpitale na dyżurach albo prowadząc specjalistyczne konsultacje. Dzięki temu także szpitale powiatowe miały szansę na specjalistyczne konsultacje. Wiem, że teraz wielu lekarzy wypowiedziało już dodatkową pracę, aby w swoich macierzystych szpitalach uzyskać podwyżkę zgodnie z ustawą.

Z rozmowy z doradcą ministra zdrowia dowiedziałam się, że lekarze, którzy dotychczas konsultowali w szpitalach, zostaną podciągnięci pod ambulatoryjną opiekę specjalistyczną i będą mogli robić to nadal, nawet po podpisaniu oświadczenia o niewykonywaniu świadczeń „konkurencyjnych”. Obecnie na moim oddziale nie mam konsultanta neurologa i kardiologa.

Druga sprawa dotyczy dyżurów. W większości małych szpitali liczba lekarzy na etacie nie jest w stanie zapewnić opieki całodobowej. Na oddziałach pediatrycznych w szpitalach powiatowych często pracuje na stałe tylko dwóch lekarzy. Dyżury zapewniają lekarze z innych placówek, poradni. Wiem, że dyrektorzy szpitali występują do NFZ o zgodę na pracę lekarzy z innych placówek i zapewne ją dostaną. Spełniony musi być jeden warunek – brak wystarczającej obsady lekarskiej, żeby zapewnić ciągłość 24-godzinnych dyżurów. Z tego co się dowiedziałam od swojej dyrektor, NFZ może nie wyrazić na to zgody w sytuacji, kiedy w placówce zatrudnionych jest wielu lekarzy, którzy jednak nie chcą lub nie mogą dyżurować.

Ta sytuacja dotyczy tylko lekarzy pracujących na etatach. Ci, którzy mają umowy kontraktowe, pracują na innych zasadach. Co ciekawe, rezydentów zapis ten nie dotyczy. Bardzo często w trakcie rezydentury pracują w prywatnych korporacjach, dyżurują na Izbach Przyjęć, w Nocnej Pomocy Lekarskiej, a nie podpisują opt-out, aby wesprzeć oddział, na którym się szkolą. Z punktu widzenia opieki nad pacjentem być może jest to pozytywne. Tylko jak mają się czuć lekarze ze szpitali, gdzie wyższe pensje uzależniane są od pracy tylko w jednym miejscu. Proszę mi wierzyć, że 6750 zł nie powala lekarzy w szpitalu, ponieważ gdyby zdecydowali się na pracę w POZ już zarabialiby znacznie więcej bez dyżurów i konieczności pracy w weekendy, nawet nie mając specjalizacji. Lekarze pracujący w szpitalu często mają kilka specjalizacji i są zdziwieni takimi warunkami.

W jaki sposób ten problem rozwiązać?

Jeżeli nie będzie odpowiedzialności samorządów za organizację opieki nad dziećmi w POZ i w szpitalach, to może się to zakończyć ograniczeniem dostępu do świadczeń pediatrycznych w szpitalach. Samorząd powinien policzyć, ilu pediatrów pracuje w POZ i ilu w szpitalu i obiema grupami zapewnić dyżury, czyli pracę całodobową. Znam takie miejsca i z korzyścią dla dzieci działa to sprawnie, bowiem lekarze pracujący w szpitalu, przyjmując dzieci w poradni poszerzają swoją wiedzę o profilaktykę, a pracujący w poradni, dyżurując w szpitalu uczestniczą w procesie diagnostyczno-leczniczym w szerszym zakresie niż to ma miejsce w poradni.

Wrócę jeszcze do rezydentów. Rezydenci nie podpisują klauzuli opt-out i w czasie, kiedy mogliby dyżurować w placówce, która ich kształci, pracują w innych, często prywatnych ośrodkach, gdzie opt-out już ich nie dotyczy. Musimy zadać sobie pytanie, czy w takiej sytuacji okres szkolenia służy rzeczywiście szkoleniu? W swoim szpitalu lekarz odmawia dyżurów, bez opieki kierownika specjalizacji, ale już w innym to mu nie przeszkadza. To działa frustrująco na kierowników specjalizacji, ordynatorów, dyrektorów szpitali.

W pediatrii mamy dość często do czynienia z taką sytuacją i konsultanci wojewódzcy wystąpili z prośbą o zmianę zapisów w programie specjalizacji.

Takie sytuacje sprzyjają także pogłębianiu problemów szpitali z kadrą medyczną. Są szpitale, gdzie dyrektorzy zostali „postawieni pod ścianą” i aby oddział pediatryczny nie został zamknięty, aby zapewnić ciągłość pracy podnieśli pensje, co niejednokrotnie powodowało odpływ pediatrów z innych, sąsiednich szpitali – i problemy w szpitalu, z którego lekarze odeszli.

Nakreślone kilka lat temu mapy potrzeb zdrowotnych wskazały, że liczba łóżek pediatrycznych powinna zostać zredukowana. Może nie potrzebujemy oddziału dziecięcego w każdym lokalnym szpitalu?

Nie ma norm określających przy jakiej liczbie hospitalizowanych dzieci odział pediatryczny jest opłacalny dla szpitala. Postawiliśmy granicę 700 przyjęć w ciągu roku. Poniżej tej granicy działalność szpitala w tym zakresie może się nie opłacać. O zamknięciu oddziału nie powinien jednak decydować ani prezes NFZ, ani dyrektor szpitala, tylko konsultant wojewódzki w dziedzinie pediatrii, bo wszystko zależy od tego, jak daleko znajduje się drugi szpital, w którym działa oddział dziecięcy. Jeśli obok siebie mamy dwa szpitale przyjmujące rocznie po 500–600 dzieci, to oczywiście, lepiej będzie wzmocnić jeden z nich, żeby przyjmował więcej dzieci, miał lepszy sprzęt, lepszą diagnostykę, a w drugim zrobić np. diagnostykę jednodniową, udzielać porad w trybie nagłym z możliwością opieki całodobową, bez dłuższej hospitalizacji. Może to mieć miejsce w przypadku, kiedy dziecko wymaga dożylnego nawodnienia i podania leków. Warto się zastanowić, który szpital powinien mieć działalność stałą ograniczoną do hospitalizacji 24-godzinnych.

Łóżek pediatrycznych jest za dużo?

Mapy potrzeb zdrowotnych wyraźnie pokazały, że w pediatrii bardzo dużą rolę odgrywa sezonowość. Od października do kwietnia oddziały są zatłoczone, dzieci leżą na korytarzu, a w lipcu i sierpniu świecą pustkami.

Nie można w pediatrii liczyć średniej rocznej. Gdyby opieka była skoordynowana na poziomie szpitali i POZ, to lipiec i sierpień można by wykorzystać na bilanse i inne działania profilaktyczne. W okresie zimowym, kiedy dzieci leżą nawet na korytarzach, to POZ powinien mocniej wspierać opiekę szpitalną, np. dyżurami. Tej współpracy niestety nie ma. Tylko opieka skoordynowana – poradnia, szpital ogólnopediatryczny, szpital specjalistyczny – może poprawić trudną sytuację w pediatrii – zarówno dla pacjentów, jaki i lekarzy.

Rozmawiał Jerzy Dziekoński

18.09.2018
Zobacz także
  • Jakie młodzieży chowanie...
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta