Dobrze, że tzw. viagra dla kobiet została zarejestrowana, na razie jedynie w Stanach Zjednoczonych, jednak panie po tym leku nie powinny oczekiwać zbyt wiele – powiedział konsultant krajowy w dziedzinie seksuologii, prof. Zbigniew Lew-Starowicz.

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz podczas spotkania z uczestnikami Przystanku Woodstock, Kostrzyn nad Odrą, sierpień 2013 r. / fot. Przemysław Jendroska/Agencja Gazeta
Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) zatwierdziła do sprzedaży w USA pierwszy lek zwiększający u kobiet pożądanie seksualne. Zawiera on substancję czynną o nazwie flibanseryna i przeznaczony jest dla kobiet przed menopauzą, które skarżą się na tzw. zespół obniżonego popędu seksualnego (HSDD), nazywany potocznie oziębłością płciową. Cierpiące z tego powodu kobiety nie mają myśli i fantazji seksualnych, słabo też reagują na bodźce erotyczne i trudno je rozbudzić.
„Jest to lek psychotropowy działający na mózg, daje efekt terapeutyczny dopiero po kilku tygodniach codziennego zażywania – podkreśla prof. Zbigniew Lew-Starowicz. – Nie można go jednak nazywać „viagrą dla kobiet”, to nieporozumienie. Viagra przeznaczona jest dla mężczyzn z zaburzeniami erekcji i ma zupełnie inne działanie”.
Zwraca na to uwagę również prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej dr Andrzej Depko. „Viagra zadziała tylko wtedy, gdy mężczyzna jest podniecony seksualnie, a kobieta mu się podoba” – powiedział. Lek ten wystarczy zażyć przed planowanym kontaktem seksualnym, nie musi być stosowany codziennie, tak jak flibanseryna.
„Flibanseryna może zwiększać ochotę na seks u kobiet z zaburzonym libido lub jego brakiem” – podkreśla dr Depko. Prof. Lew-Starowicz ostrzega jednak, że lek ten daje poprawę, jedynie u części kobiet z zaburzeniem popędu seksualnego. „Jego działanie nie jest zatem rewelacyjne” – dodaje.
Według dra Depko, może być taka sytuacja, że niektóre kobiety będą stosować tabletki antykoncepcyjne i odczuwać w związku z tym obniżenie popędu seksualnego, a jednocześnie będą chciały sięgać po flibanserynę, żeby go zwiększyć. „Trzeba jednak pamiętać, że u kobiet istotny wpływ na libido ma zarówno biologia jak i stan psychiczny” – dodaje. Bardzo ważne są na przykład relacje z partnerem.
„Nie wróżę temu lekowi zbyt dużego sukcesu rynkowego” - podkreśla dr Depko.
Jaki zatem sens ma zatwierdzenie do użycia flibanseryny?
Prof. Lew-Starowicz uważa, że lek może być pomocny i nieco poszerzy opcje terapeutyczne dla zaburzeń popędu seksualnego u kobiet. „U niektórych z nich będzie działał na zasadzie placebo, dzięki temu mogą być bardziej zainteresowane seksem i łatwiej osiągną orgazm” - stwierdza.
Podobne wątpliwości budzi wprowadzenie flibanseryny wśród amerykańskich specjalistów. Najbardziej przeciwna „różowej viagrze”, jak nazywa się lek w USA, jest psychiatra z New York University School of Medicine, prof. Leonore Tiefer. W wypowiedzi dla tygodnika „Time” powiedziała, że zarejestrowanie flibanseryny jest nieszczęściem, ponieważ ten lek nie działa, a powoduje poważne skutki uboczne.
FDA ostrzega, że lek może powodować nudności, zawroty głowy, zmęczenie i omdlenia. Dlatego Agencja zobowiązała lekarzy do tego, żeby informowali o tym pacjentki, zanim przepiszą im lek. W aptece farmaceuci muszą ostrzegać, że w trakcie jego zażywania nie wolno spożywać alkoholu.
Prof. Tiefer uważa, że żaden lek nie rozwiąże kłopotów seksualnych kobiet, bo na ich zadowolenie z seksu składa się zbyt dużo przyczyn. Zdecydowana większość kobiet nie potrzebuje leków, a jedynie ustabilizowania sytuacji życiowej i większej czułości ze strony partnera.
Inni eksperci przyznają, że choć lek nie jest dokonały, to jednak jest pewną opcją terapeutyczną dla kobiet cierpiących z powodu obniżonego libido lub jego braku. „Zainteresowane są nim zarówno pacjentki, jak i lekarze” – stwierdza dyrektor oddziału ginekologii i położnictwa Brigham and Women’s Hospital, dr Bob Barbieri.
Sprzedaż flibanseryny rozpocznie się w Stanach Zjednoczonych w połowie października.
Prof. Lew-Starowicz uważa, że lek ten powinien być zarejestrowany również w Unii Europejskiej. „Jako lekarze bylibyśmy z tego zadowoleni, bo wiemy jak działa, czego można po nim oczekiwać i jakie są działania niepożądane.
Flibanserynę już w 1999 r. próbowała wprowadzić na rynek amerykański niemiecka firma farmaceutyczna Boehringer Ingelheim. Po dwóch nieudanych próbach zrezygnowała ona z dalszych starań o zarejestrowanie leku i w 2011 r. sprzedała prawa do niego amerykańskiej firmie Sprout Pharmaceuticals. Dopiero ona po wieloletnich staraniach doprowadziła do zatwierdzenia tego leku.