W ubiegłym roku po raz pierwszy w historii polskiej transplantologii przekroczono liczbę 100 przeszczepień serca – poinformowało Ministerstwo Zdrowia. Wczytując się w opublikowany pod koniec tygodnia komunikat trudno oprzeć się wrażeniu, że według resortu zdrowia historia polskiej transplantologii sięga co najwyżej 2014 roku. Wszystko zaś, co było wcześniej, ginie w mrokach prehistorii.
Małgorzata Solecka. Fot. arch. wł.
Optymizmu nigdy dość, bo optymiści – jak wiadomo – żyją dłużej, a na pewno szczęśliwiej. Optymistyczne przekazy Ministerstwa Zdrowia wpisują się tym samym w Narodowy Program Zdrowia Publicznego, w dodatku niewiele kosztują.
„Liczba przeszczepionych serc w Polsce systematycznie wzrasta (2014 r. – 76 przeszczepień, 2015 r. – 99 przeszczepień, 2016 – 101 przeszczepień). W ubiegłym roku po raz pierwszy w historii polskiej transplantologii przekroczono liczbę 100 przeszczepień serca” – mogliśmy więc przeczytać w opublikowanym w czwartek komunikacie. Komunikat dotyczył wprawdzie materii mało optymistycznej, bo odnosił się do skarg pacjentów po przeszczepach, których leki znacząco zdrożały, ale dziś nie o tym, a o historii. I o tym, że jest – a w każdym razie powinna być ona – nauczycielką życia. I jeszcze o tym, że naprawdę warto czytać statystyki. I pamiętać, że przed 2015 rokiem, kiedy nastał rząd PiS, naprawdę istniało życie. Nie tylko przez „ostatnich osiem lat”, ale i wcześniej.
Sięgnijmy więc do statystyk Poltransplantu. Rok 2000 – 129 przeszczepień serc. Rok później – 128. W roku 2002 – 109, zaś w kolejnym – 121. W roku 2004 przeprowadzono 104 przeszczepy. Lata 2005-2006 to spadek poniżej setki przeszczepień, ale prawdziwe tąpnięcie następuje w roku 2007, kiedy przeszczepiono zaledwie 64 serca. Rok 2008 – kolejny spadek – 61 serc. W kolejnym roku dziesięć serc więcej, potem mozolny wzrost liczby przeszczepień serca…
Co takiego wydarzyło się w roku 2007? Jakie wydarzenie (a raczej ciąg wydarzeń) doprowadziły do załamania w polskiej transplantologii, która podnosi się – powoli! – do poziomu, na którym była kilkanaście lat temu (jeśli chodzi o przeszczepy serca)?
Można oczywiście powiedzieć: - Ciszej nad tymi przeszczepami! Nie mówmy o tym, co było, wybierzmy przyszłość!
Aby jednak rzeczywistość polskiej transplantologii nadążała za optymizmem komunikatów resortu zdrowia należałoby przynajmniej zapewnić minimum poczucia bezpieczeństwa tym, od których zależą pobrania narządów i tym, którzy przeszczepów dokonują. I tu rodzi się kolejne pytanie: - Czy aby na pewno to minimum poczucia bezpieczeństwa wszyscy zainteresowani mogą mieć?