Mimo starań buntujących się lekarzy, w żadnym szpitalu w Polsce nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia pacjentów – stwierdził w rozmowie z RMF FM minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. – Cieszy nas to, że pacjenci są bezpieczni. Celem akcji nie jest narażanie pacjentów – ripostuje Damian Patecki z PR OZZL.
Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Minister zdrowia już nie raz rzucał pod adresem protestujących lekarzy – zarówno rezydentów, jak i wspierającego ich samorządu lekarskiego – ciężkie oskarżenia. Jednak wtorkowe słowa brzmią wyjątkowo, bo minister wprost stwierdził, że lekarze świadomie starają się doprowadzić do sytuacji, która zagroziłaby bezpieczeństwu chorych.
Pewnym „pocieszeniem” może być fakt, że według Konstantego Radziwiłła te starania są bezowocne, bo tak naprawdę żadnej sytuacji wyjątkowej w ochronie zdrowia nie ma. – Co najwyżej tu i ówdzie została zaburzona organizacja, co jest wyzwaniem dla pracującego tam personelu – stwierdził Konstanty Radziwiłł, wyjaśniając sens zmian rozporządzeń, które mają umożliwić dyrektorom wprowadzanie tzw. elastycznych grafików dyżurów (czyli obsadzania jednego lekarza na dyżurach w więcej niż jednym oddziale). – Minister zdrowia nie uważa tej sytuacji za normalną, natomiast musi reagować, żeby w jakiś sposób umożliwić poradzenie sobie z tą trudną sytuacją, która może się pojawić w niektórych szpitalach. Te regulacje, które wprowadzamy oznaczają przyznanie prawa do decyzji, jaką będzie obsada dyżurowa dyrektorom szpitali. Oni znają obłożenie szpitali, intensywność pracy. To jest przeniesienie decyzji o tym, jak to powinno być zorganizowane z poziomu ministra zdrowia na poziom dyrektora szpitala – sądzi Radziwiłł.
Minister radzi pacjentom, by napotykając na problemy w wybranym szpitalu (zamknięta poradnia NPL, duże oblężenie SOR, zamknięcie oddziału, zawieszenie planowych przyjęć) szukali pomocy w innych placówkach. Jego zdaniem dotychczasowy przebieg protestu lekarzy nie wywraca systemu do góry nogami. – Mam nadzieję, że lekarze zrobią rachunek sumienia i zakończą protest zanim sytuacja będzie poważna – dodaje Radziwiłł.
Damian Patecki, lider Porozumienia Rezydentów OZZL podkreśla jednak, że konsekwencje dotychczas wypowiedzianych przez lekarzy klauzul opt-out nie są jeszcze w pełni widoczne. – Ujawnią się w ciągu kilku tygodni – mówi MP.PL Patecki. Część dyrektorów zabezpieczyła grafiki dyżurów na kilkanaście pierwszych dni stycznia, licząc na przełom między rezydentami a ministerstwem (na który się nie zanosi). Inni korzystają z tego, że czas pracy lekarzy w ich placówkach jest rozliczany kwartalnie i w styczniu wykorzystali niemal wszystkie (albo wszystkie) dyżury, jakie lekarze mogą obstawić w ciągu kwartału mieszcząc się w kodeksowym wymiarze czasu pracy.
Protest rezydentów, jak relacjonują media krajowe i lokalne, jest już widoczny w tych placówkach, w których lekarze wypowiedzieli klauzule do końca listopada. Sami rezydenci podkreślają, że kolejne wypowiedzenia są w toku.
Zgodnie z tym, co „MP” prognozowała od kilku miesięcy, szpitale mają ogromne problemy z obsadą dyżurów poradni NPL. Powód? Brakuje chętnych do tej pracy. Bojąc się kar nakładanych przez NFZ (zarówno finansowych, jak i kary ostatecznej, którą jest wykluczenie z sieci szpitali) placówki oferują lekarzom wysokie stawki godzinowe. Jak twierdzą sami lekarze – niejednokrotnie wyższe niż w szpitalnym oddziale ratunkowym.
W środę sytuacją w szpitalach i działaniami ministerstwa zajmą się posłowie Komisji Zdrowia. Posiedzenie zwołano na wniosek opozycji.
