×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

97 godzin na tydzień

Małgorzata Solecka
Kurier MP

„Młodzi lekarze przegrali bitwę przede wszystkim dlatego, że ich rozsądne, oparte na faktach i wygłaszane spokojnym głosem argumenty nie przebiły się przez hałaśliwy i nienawistny język, jakim posługiwali się rządzący”. Tak mogłaby się zaczynać (lub kończyć) analiza protestu rezydentów AD 2017.

Fot. pixabay.com


Jednak cytat wcale nie odnosi się do protestu polskich rezydentów, a młodych lekarzy z Wielkiej Brytanii, którzy w 2016 roku zaprotestowali przeciw reformie czasu pracy. I pochodzi z bestsellerowej książki „Będzie bolało”.

Lektury obowiązkowej dla wszystkich, nie tylko młodych lekarzy. I dla tych pacjentów, którzy chcieliby się dowiedzieć, jak wygląda praca lekarza. Bo choć Polskę i Wielką Brytanię dzielą lata świetlne, jeśli chodzi o nominalną wielkość nakładów na ochronę zdrowia, problemy są zadziwiająco podobne. I choć polscy lekarze emigrowali i emigrują nad Tamizę, skuszeni warunkami pracy, oferowanymi przez NHS, rzeczywistość w brytyjskich szpitalach nie wygląda różowo. A były (a może raczej – niepraktykujący) lekarz, Adam Kay, krok po kroku wprowadza czytelnika w dość przygnębiający, choć obficie okraszony angielskim humorem, świat stażystów, starszych stażystów i rezydentów.

Kay (w którego żyłach płynie bardzo rozcieńczona polska i żydowska krew) porzucił lekarski kitel po kilku latach pracy w zawodzie, a z lektury książki można wnioskować, że choć na decyzję miało wpływ wyjątkowo traumatyczne doświadczenie zawodowe, lekarz dojrzewał do niej przez dobrych kilka lat.

„Witaj w świecie 97-godzinnych tygodni pracy. W świecie decyzji, od których zależy życie. W świecie nieustannego tsunami płynów ustrojowych. W świecie, w którym dziennie zarabiasz mniej niż szpitalny parkometr. Pożegnaj się więc z bliskimi i przyjaciółmi... i witaj w świecie lekarza stażysty!” – zachęca okładka. I nie ma w tym opisie cienia przesady. Zapiski młodego lekarza (któremu nie brak talentu literackiego, sam o sobie pisze, że w tej chwili pracuje przy scenariuszach seriali telewizyjnych) nie pozostawiają wątpliwości: przynajmniej w pierwszych latach (raczej dziesięciu lub kilkunastu niż kilku) lekarz, pracujący w publicznej służbie zdrowia, praktycznie żegna się z życiem. Nieunormowany czas pracy przekreśla życie prywatne, rujnuje związki i przyjaźnie.

„25 grudnia 2005, niedziela.
Dobra wiadomość i zła wiadomość.
Dobra wiadomość: jest świąteczny poranek.
Zła wiadomość: muszę iść do pracy.
Gorsza wiadomość: dzwoni telefon, to rezydent z mojego oddziału. Zapomniałem nastawić budzik i teraz wszyscy w szpitalu zastanawiają się, gdzie, do cholery, jestem.
Jeszcze gorsza wiadomość: okazuje się, że spałem w samochodzie. Kiedy się budzę, musi minąć trochę czasu, zanim przypomnę sobie, gdzie jestem i dlaczego jestem tu, gdzie jestem.
Dobra wiadomość: zasnąłem w samochodzie po nocnej zmianie, właściwie jestem już w pracy (a mówiąc ściślej, na szpitalnym parkingu).
Wyskakuję z samochodu, biorę szybki prysznic i mogę zaczynać. Spóźniłem się zaledwie dziesięć minut. Mam osiem nieodebranych połączeń od H. i jeden SMS od niego. „Wesołych świąt”. Kropka. Bez całusa.
W tym roku będziemy obchodzić Boże Narodzenie dopiero kiedy będę miał wolne, czyli 6 stycznia. „Pomyśl tylko, o ile tańsze będą wtedy czekoladowe Mikołaje!” – to jedyna zaleta tej sytuacji, jaką potrafię znaleźć”.

Odwołane święta, weekendy, śluby przyjaciół, chrzciny ich dzieci, pogrzeby ich rodziców. Dramatyczna rozmowa z najlepszym kumplem, przyjacielem, który nie może uwierzyć, że lekarz może nie mieć czasu AŻ TAK BARDZO. Skasowane kilkudniowe wakacje na Mauritiusie (to chyba jedyna fundamentalna różnica między brytyjskimi a polskimi rezydentami, nawet najkrótsze wakacje na Mauritius znajdują się raczej poza zasięgiem tych ostatnich). Administracyjne naciski na oszczędności – i na (jeszcze) większą wydajność pracowników, w tym lekarzy. Przejawiające się m.in. w zabraniu łóżek z lekarskich dyżurek, bo lekarze mają pracować, nie odpoczywać.

I pacjenci. Różni. Jedni roszczeniowi, inni współpracujący i życzliwi. Tacy, od których lekarz dostaje kartki z podziękowaniami i tacy, którzy nieomal dzielą się z lekarzem wirusem HIV. Pacjenci, którzy nie chcą być leczeni i tacy, którym lekarz mimo najszczerszych chęci nie może zaoferować niczego, poza profesjonalnym (choć nie tylko) współczuciem i towarzyszącą obecnością.

Adam Kay wymienia i opisuje chyba wszystkie przywary brytyjskiego systemu ochrony zdrowia, ale broni jego fundamentów przed zakusami tych polityków, którzy głośno mówią o daleko idących reformach NHS. „Zawsze czułem się niesamowicie dumny z tego, że pracuję dla NHS – kto nie kocha NHS? Chyba tylko Ministerstwo Zdrowia. NHS to coś zupełnie innego niż nasze pozostałe dobra narodowe. (...) Pracując dla NHS, miałem poczucie, że jestem częścią czegoś dobrego, ważnego, niezastąpionego, więc zawsze robiłem, co do mnie należało. (...) NHS to jednak niezwykła instytucja i każda próba wprowadzenia innego systemu opieki zdrowotnej źle by się skończyła”.

Również pierwsi recenzenci książki „Będzie bolało” zwracają uwagę, że NHS znajduje się na zakręcie. „Jeśli rozmontują nam publiczną służbę zdrowia, dzienniki Adama Kaya staną się historycznym świadectwem potwierdzającym istnienie tej niezwykłej, napędzanej empatią maszynerii. Najzabawniejsza i zarazem najsmutniejsza książka, jaką ostatnio przeczytałem” – napisał dziennikarz i pisarz David Whitehouse.

Książka jest nie tylko świadectwem, ale wyrazem wściekłości. „Wciąż odczuwam bardzo silną więź z profesją lekarską (...). Dlatego w 2016 roku, kiedy rząd wypowiedział lekarzom wojnę – zmuszając ich do pracy jeszcze cięższej niż przedtem, w dodatku za mniejsze niż poprzednio pieniądze – poczułem solidarność z moimi byłymi kolegami po fachu. A kiedy ten sam rząd zaczął powtarzać kłamliwe tezy o chciwości lekarzy, którzy mieliby kierować się w swojej pracy chęcią zarobienia jak największych pieniędzy – a także innymi niskimi pobudkami, tylko nie troską o pacjentów – ogarnęła mnie wściekłość. Bo wiedziałem, że to nieprawda”.

Adam Kay ma też radę uniwersalną, z której mogliby (powinni) skorzystać również pracownicy polskiego systemu ochrony zdrowia. „Uświadomiłem sobie wtedy (w 2016 roku, gdy brytyjscy rezydenci przegrali z rządem – red.), że każdy pracownik służby zdrowia – każdy lekarz, pielęgniarka, położna, farmaceuta, fizjoterapeuta i ratownik medyczny – musi przez cały czas głośno mówić o tym, jak naprawdę wygląda jego praca. Żeby następnym razem, gdy minister zdrowia zacznie powtarzać swoje oszczerstwa o tym, że lekarze pracują wyłącznie dla forsy, opinia publiczna zdawała sobie sprawę z niedorzeczności tych zarzutów”.

17.07.2018
Zobacz także
  • "Lekarz powinien pracować na jednym etacie"
  • Praca ponad 48 godzin tygodniowo jest sprzeczna z KEL
  • OZZL: Stop śmierci lekarzy z przepracowania!
  • Dał nam przykład maszynista?
  • Śmierć na dyżurze
  • W Polsce brakuje ok. 70 tys. lekarzy
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta