×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (52)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Jeśli mamy mówić o wpływie wojny w Ukrainie na polski system opieki zdrowotnej, przydałoby się znać pełny obraz sytuacji, a nie tylko jego fragment.


Minister zdrowia Adam Niedzielski. Fot. Krzysztof Ćwik /Agencja Wyborcza.pl

  • Czy płatnik i MZ wiedzą, ilu uchodźców z Ukrainy korzysta z polskiego systemu ochrony zdrowia nie na podstawie specustawy, ale dlatego, że płacą składki zdrowotne z tytułu zatrudnienia?
  • Ilu obywateli Ukrainy figuruje na aktywnych listach lekarzy POZ?
  • Największą przeszkodą w korzystaniu z systemu opieki zdrowotnej przez uchodźców jest bariera informacyjna
  • Ukraina chce iść w kierunku systemu polskiego, z centralnym płatnikiem i kontraktowaniem usług – mówi minister zdrowia. Dlaczego kraj dotknięty wojną miałby sprowadzać sobie na głowę kolejne nieszczęście?
  • Minister zdrowia chce wymazania „potknięcia parlamentarnego” i wyprowadzenia projektu ustawy o jakości na ścieżkę prowadzącą do uchwalenia, kierownictwo PiS ustawy nie skreśla, ale determinacji trudno się dopatrzeć

Największe wyzwanie. Zdrowie uchodźców. W ciągu dziesięciu miesięcy 2022 roku w polskim systemie opieki zdrowotnej znalazło pomoc ok. 320 tysięcy uchodźców wojennych, lwia część w ambulatoryjnej opiece zdrowotnej, przede wszystkim w POZ. Świadczenia im udzielone kosztowały ok. pół miliarda złotych. Te informacje przekazał mediom Narodowy Fundusz Zdrowia, powtórzył je minister zdrowia Adam Niedzielski w wywiadzie dla portalu Interia.pl.

Niezwykle to komfortowa sytuacja, gdy minister nie musi się zderzać z pytaniami dodatkowymi. Na przykład takimi, jak te liczby mają się do jego własnych szacunków, że opieka zdrowotna nad uchodźcami będzie kosztować 300 mln zł miesięcznie na każdy milion. Ani choćby z takimi, czy płatnik i resort wiedzą, ilu uchodźców z Ukrainy korzysta z polskiego systemu ochrony zdrowia nie na podstawie specustawy, ale dlatego, że płacą składki zdrowotne z tytułu zatrudnienia. Bo jeśli mamy mówić o wpływie wojny w Ukrainie na polski system opieki zdrowotnej, przydałoby się znać pełny obraz sytuacji, a nie tylko jego fragment.

Niezwykle ważną informacją, o którą również minister nie został zapytany, byłaby odpowiedź, ilu obywateli Ukrainy, którzy przebywają w Polsce ze względu na toczącą się wojnę (choćby przyjechali przed 24 lutego), figuruje na aktywnych listach lekarzy POZ. Dlaczego? To praktycznie jedyna okoliczność, która umożliwia jakąkolwiek kontrolę nad statusem zaszczepienia dzieci.

Nikt i nic nie zaburza też komfortu ministra, gdy w wywiadzie mówi: „Co do szczepień obowiązkowych dzieci to obowiązuje zasada, że jeśli dziecko jest urodzone w Polsce, a mamy ich już blisko 4 tysiące, to musi być szczepione zgodnie z kalendarzem szczepień tak, jak każde polskie dziecko”. Tu też przydałby się pytający przerywnik, co oznacza słowo „musi” – czy zdarzają się przypadki odmów szczepień (wiadomo, że się zdarzają, nawet w szpitalach w stosunku do szczepień podawanych w pierwszych dobach po urodzeniu) i ile spraw wszczęła inspekcja sanitarna w ciągu minionego roku.

A gdy minister mówi, że „dzieci z Ukrainy, które przyjechały do Polski, po trzech miesiącach pobytu, niezależnie od wieku wchodzą w obowiązek szczepienny. Na poziomach podstawowej opieki zdrowotnej te szczepienia są realizowane” – nie dowiadujemy się, ile – konkretnie – tych szczepień zostało wykonanych w ciągu roku. Gdy pod koniec grudnia 2022 roku zadaliśmy to pytanie Ministerstwu Zdrowia, otrzymaliśmy odpowiedź, że od 24 lutego wykonano u uchodźców do 17. roku życia nieco ponad 11 tysięcy szczepień (bez szczepień przeciw COVID-19). Nie jest to liczba dzieci objętych szczepieniami, ale liczba wykonanych szczepień!

Eksperci z zakresu zdrowia publicznego od miesięcy powtarzają, że szczepienia uchodźców w ramach PSO są nie tylko porażką, ale wręcz klęską i poważnym, potencjalnym zagrożeniem, a polski system jest „ślepy” i nie widzi niezaszczepionych ukraińskich dzieci. Nie widzi, bo – dodając dwa do dwóch – uchodźcy z Ukrainy, wbrew doskonałej samoocenie ministra, nie zostali w większości tym systemem objęci.

Największą przeszkodą w korzystaniu z systemu opieki zdrowotnej przez uchodźców, jak wynika z badania przeprowadzonego przez WHO, jest bariera informacyjna, której częścią są problemy językowe. To nie jest zaskoczenie. Światowa Organizacja Zdrowia w swoich raportach dotyczących sytuacji ludności w samej Ukrainie wskazuje zresztą, że nawet uchodźcy wewnętrzni (na przykład ci, którzy uciekli z regionów objętych działaniami wojennymi do zachodniej Ukrainy) znacząco rzadziej korzystają z opieki zdrowotnej. Poza sytuacjami nagłego pogorszenia stanu zdrowia sprawy zdrowotne (w tym profilaktyka) nie są na liście priorytetów osób, które uciekają przed wojną.

Jest możliwe, że spora część uchodźców świadomie nie wchodzi do systemu – obawiając się, przede wszystkim, wywierania presji w sprawie szczepień ochronnych. Negowanie bezpieczeństwa szczepień było w Ukrainie jedną z broni hybrydowych, wytoczonych przez Kreml na długo przed rozpoczęciem działań wojennych, broni niezwykle skutecznych. Na to też pozostajemy „ślepi”, ignorując konieczność zmierzenia się z wyzwaniem skutecznego dotarcia do osób, które pozostają poza systemem opieki zdrowotnej, a często również poza systemem edukacji (do polskich przedszkoli i szkół uczęszcza mniejszość niepełnoletnich uchodźców).

W rozmowie z weekendową „Gazetą Wyborczą” prof. Maciej Duszczyk, ekspert ds. migracji (Ośrodek Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego) ocenia, że Ukraińców, którzy przebywają w Polsce, jest około 2 mln, przy czym tylko połowa z nich to osoby, które przyjechały do naszego kraju po 24 lutego, drugi milion to ci, którzy przyjechali wcześniej i w związku z wojną pozostali. Największym wyzwaniem są ci, którzy (a raczej które, bo to niemal wyłącznie kobiety z dziećmi) przybyli do Polski po 24 lutego i „nie miały tu nikogo; rodziny, znajomych ani przyjaciół, i trzeba było im zorganizować wszystko od podstaw – począwszy od mieszkania, na pożywieniu skończywszy”. Prof. Duszczyk przywołuje wskaźniki zatrudnienia – o ile w grupie Ukraińców „przedwojennych” wynosi on 90 proc., w grupie tych, którzy przyjechali do Polski po 24 lutego „w ciemno” – bez możliwości dołączenia do wcześniej przybyłych krewnych – tylko 20 proc. – To, jak mówiłem, głównie kobiety z dziećmi. I jeśli w Ukrainie żyły w rozbitych związkach i nie mają już do czego wracać, jeśli zostaną z nami dłużej, to musimy zrobić wszystko, żeby nie wykluczyć ich społecznie – mówi ekspert. I trudno nie zauważyć, że wykluczenie zdrowotne jest jednym z poważniejszych problemów, którego dobre samopoczucie nie pomaga rozwiązać.

Największy znak zapytania. Wybór Ukrainy. – Wiemy, że Ukraina chce iść w kierunku systemu polskiego, z centralnym płatnikiem i kontraktowaniem usług. Staramy się pokazać, jak to działa w wymiarze finansowym. Jesteśmy też bardzo dobrym przykładem na informatyzację opieki zdrowotnej i z tych doświadczeń nasi sąsiedzi też chcą korzystać – mówił w przywołanym już wywiadzie minister zdrowia.

Dlaczego kraj dotknięty klęską wojny miałby sprowadzać sobie na głowę kolejne nieszczęście w postaci systemu, który nie tylko szoruje po dnie we wszystkich międzynarodowych rankingach i raportach, ale przede wszystkim nie zaspokaja potrzeb obywateli? Być może to kwestia kindersztuby i minister zdrowia Ukrainy nie chciał sprawiać swojemu koledze, reprezentującemu kraj najbardziej wspierający walczącą Ukrainę, przykrości? Bo na przykład, jeśli chodzi o e-zdrowie, w tym samym wywiadzie Adam Niedzielski zapowiada, że być może w ciągu kilku miesięcy Ukraina będzie mogła przekazać polskiej stronie elektroniczną dokumentację medyczną przebywających w Polsce osób. Taka transgraniczna operacja, wymagająca dostosowania systemów z obu stron (a zapewne też zmian w przepisach, również po obu stronach) sugeruje jednak, że sama strona ukraińska już EDM dysponuje, co rzuca trochę inne światło na potrzebę korzystania z polskich doświadczeń, w tym akurat zakresie.

Największy brak zaskoczenia. Projekt ustawy o jakości. Nie ma go w porządku obrad marcowego Sejmu, ale jest możliwe, że się w nim znajdzie, bo sprawozdanie Komisji Zdrowia znalazło się na długiej liście punktów, o które porządek obrad może być uzupełniony.

Czyli uzgodnienia trwają, czyli – nie dzieje się nic, czego nie można było przewidzieć. Minister zdrowia chce wymazania „potknięcia parlamentarnego” i wyprowadzenia projektu na ścieżkę prowadzącą do uchwalenia ustawy, kierownictwo PiS ustawy nie skreśla z góry, ale determinacji też trudno się dopatrzeć, skoro w porządku obrad znalazło się miejsce na punkt: „Sprawozdanie Komisji Finansów Publicznych oraz Komisji Spraw Zagranicznych o rządowym projekcie ustawy o ratyfikacji Umowy między Rzecząpospolitą Polską a Federacyjną Republiką Brazylii w sprawie eliminowania podwójnego opodatkowania w zakresie podatków od dochodu oraz zapobiegania uchylaniu się i unikaniu opodatkowania oraz Protokołu do tej Umowy, podpisanych w Nowym Jorku dnia 20 września 2022 r.”, a flagowy projekt resortu zdrowia antyszambruje.

27.02.2023
Zobacz także
  • Studium kryzysu (51)
  • Studium kryzysu (50)
  • Studium kryzysu (49)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta