×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (49)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Pacjent musi być w centrum systemu – grzmi od miesięcy minister zdrowia, a prezes NFZ wtóruje, podkreślając, że Fundusz premiować będzie jakość opieki, nie samo wykonywanie procedur.


Minister zdrowia Adam Niedzielski, premier Mateusz Morawiecki. Fot. MZ/ Twitter

  • Dzieci nie znają się na meandrach systemu refundacji, a ich organizmy mogą zachowywać się inaczej, niż przewidziano w ChPL
  • Płatnik ma wszystkie narzędzia w ręku, by namierzyć tych, którzy zwietrzyli szansę na zarobek
  • Gotowość do przepracowywania projektów ustaw ponad partyjnymi podziałami kończy się tam, gdzie przedstawiciele rządu mówią „pas”
  • Z punktu widzenia personelu medycznego projekt ustawy o jakości w ochronie zdrowia jest porażką, ponieważ nie wprowadza systemu no fault
  • Proces legislacyjny sprowadzono w ostatnich latach do farsy

Największy znak zapytania. „Afera” „mlekowa”. Kto jest odpowiedzialny, a kto odpowie za takie nagromadzenie absurdów, którego finałem (oby nie, ale na dziś tak) są pisma z NFZ, kierowane do lekarzy, którzy wiele lat temu lub całkiem niedawno wystawiali recepty refundowane na „nienależny” preparat mlekozastępczy dzieciom po ukończeniu 12. miesiąca życia?

Tylko absurdalne przepisy mogły doprowadzić do takiej sytuacji. Takie, które nie widzą chorego dziecka, a może po prostu – dziecka. Urzędnicy i decydenci wypowiadają się tak, jakby amputowano im pamięć z własnych doświadczeń rodzicielskich – nawet jeśli nie wszyscy je mają, większość zapewne tak. Nawet zdrowe dziecko, bez żadnych obciążeń alergicznych i dysfunkcji przewodu pokarmowego, niekiedy trudno przestawić na pokarm, którego nie zna – u jednych dzieci trwa to dni, u innych tygodnie, u jeszcze innych – miesiące. Każdy rodzic (i każdy lekarz, „specjalista dziecięcy”) wie, że to proces, zupełnie naturalny i niepodlegający przyspieszeniu. W przypadku dzieci, które nie cieszą się pełnym zdrowiem, jest on jeszcze bardziej skomplikowany i te komplikacje mogą trwać o wiele dłużej. Dzieci, co może urzędników zaskakiwać, nie znają się na meandrach systemu refundacji, a ich organizmy mogą zachowywać się inaczej, niż przewidziano w Charakterystyce Produktu Leczniczego.

Oczywiście, lekarze mogą (?) – a być może nawet, wczytując się w stanowisko Narodowego Funduszu Zdrowia – powinni ignorować te okoliczności, gdy przychodzi do wystawiania recept na preparat przeznaczony dla niemowląt, gdy dziecko już niemowlęciem nie jest. I wypisywać recepty ze stuprocentową odpłatnością, wiedząc, że jedna puszka to wydatek 150 zł, a starsze dzieci zużywają tych puszek zwykle więcej. Nie jest obowiązkiem lekarza uwzględniać możliwości finansowe rodziny… I niektórzy lekarze ich nie uwzględniają, wystawiając recepty pełnopłatne – co sprawia, że jest popyt (a co za tym idzie i podaż) na preparaty mlekozastępcze „z drugiej ręki”. Zapłacić za puszkę 50-60 zł, a w tej chwili nawet 170 zł, to potężna różnica. Jest też jasne, że cała konstrukcja refundacji tego preparatu jest wadliwa. Jeśli coś dostępne jest praktycznie za darmo (ryczałt 3,2 zł), rodzi się pokusa, by wykorzystywać cały dostępny limit – z myślą o odsprzedaży. Kto się oprze dwudziestokrotnemu „przebiciu”?

Płatnik – który zapewnia, że czuwa nad pieniędzmi ubezpieczonych – ma przy tym wszystkie narzędzia w ręku, by namierzyć tych, którzy zwietrzyli szansę na zarobek. Płatnik (nie lekarze!) dysponuje wiedzą, ile recept na konkretnego pacjenta wystawiono i zrealizowano. Po nitce do kłębka można byłoby dotrzeć do osób, które rzeczywiście nadużyły przywilejów i źle wykorzystały prawo do refundacji, zostawiając tych, którym – patrząc z logicznego, ale też medycznego punktu widzenia – takie prawo przysługiwać powinno, nawet jeśli przekroczyli granicę wieku. Można byłoby, ale wydaje się, że tutaj opacznie rozumiany „pacjentocentryzm” wiąże urzędnikom (?) ręce.

Łatwiej jest zasugerować – w niezbyt udanie zakamuflowany sposób – że lada moment konieczność zwrotu do kasy Funduszu kwot nienależnej refundacji będzie najmniejszym problemem lekarzy, którzy alarmują opinię publiczną. Czemuż innemu miała służyć informacyjna wrzutka dotycząca zatrzymań – sprzed blisko roku, bo z kwietnia – przez CBA podejrzanych o wyłudzenia z tytułu refundacji preparatu mlekozastępczego?

Prawdziwą wisienką na torcie stanowiska NFZ jest jednak stwierdzenie, że „w wyniku przeprowadzonych postępowań kontrolnych stwierdzono niezgodne z zasadami refundacji wydatkowanie środków publicznych w wysokości blisko 7,5 mln zł. Środki te są pieniędzmi ubezpieczonych, dlatego wracają do budżetu NFZ i są wykorzystywane m.in. na refundację leków”. Gdybyż Fundusz wykazał się identyczną stanowczością, gdy rząd i Sejm dokonywały w ubiegłym roku zamachu na 13 mld zł pieniędzy ubezpieczonych… Obowiązująca wówczas narracja sprowadzała się jednak do stwierdzenia, że nawet jeśli rzeczywiście Fundusz straci, cóż to jest wobec budżetu przekraczającego 160 mld zł.

Największy brak zaskoczenia. Jakość w opiece zdrowotnej. Gotowość do przepracowywania projektów ustaw ponad partyjnymi podziałami kończy się tam, gdzie przedstawiciele rządu mówią „pas”. W piątek specjalna podkomisja przyjęła sprawozdanie i już w poniedziałek przedstawi Komisji Zdrowia rekomendacje dotyczące kształtu projektu ustawy o jakości w ochronie zdrowia, jaki trafi – najprawdopodobniej – do drugiego czytania. W tym tygodniu Sejm, według planów Ministerstwa Zdrowia, ma przyjąć ustawę o jakości i bezpieczeństwie pacjenta i zapewne nie obędzie się bez okolicznościowych owacji, a może i bukietów kwiatów, jakie wzruszeni parlamentarzyści wręczą ministrowi i Rzecznikowi Praw Pacjenta. W pełni zasłużyli, to ich dzieło.

Warto będzie o tym pamiętać, gdy ustawa zacznie działać, gdy świadczeniodawcy, pracownicy ochrony zdrowia i przede wszystkim pacjenci zaczną odczuwać skutki przyjętych rozwiązań. Również wtedy, gdy ze zdumieniem stwierdzą – ci ostatni przede wszystkim, że jakość opieki zdrowotnej i bezpieczeństwo pacjenta są takiej samej, nomen omen, jakości, jak przepisy, które je regulują.

Z punktu widzenia lekarzy i szerzej – personelu medycznego – projekt, a należy się spodziewać, że w ciągu kilku tygodni już obowiązująca ustawa – jest porażką, ponieważ nie wprowadza systemu no fault. Co więcej, jest spora szansa, że przepisy de facto zablokują budowę systemu zgłaszania zdarzeń niepożądanych. Nie musimy nawet myśleć w kategoriach „szansy” (czy też zagrożenia) – doświadczenia innych krajów pokazują, że nawet nałożenie obowiązku imiennego zgłaszania zdarzeń (nie mówiąc o skutkach w postaci postępowania karnego) zmniejsza gotowość do rejestrowania zdarzeń. Wyważanie otwartych drzwi jest co prawda polską specjalnością i na pewno nie jesteśmy mistrzami w uczeniu się na cudzych błędach (tak samo, jak na własnych), ale forsowanie rozwiązań, które tak ewidentnie się nie sprawdziły i dobudowywanie do nich legendy („najlepsze na świecie”), wydaje się przesadą.

Największa porażka. Podatek od zbiórek publicznych. Fakt, że premier „już wydał polecenie” Ministerstwu Finansów, by odkręcić to, co uchwalił w styczniu Sejm, nie zamyka tematu. Przeciwnie.

Co dokładnie wydarzyło się w Sejmie, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że podczas prac nad śmieciową ustawą „deregulacyjną” (objęła tak bliskie sobie tematy jak kwestia uczestnictwa dzieci w polowaniach oraz regulacje podatkowe), posłowie PiS zgłosili poprawkę, która zmienia reguły gry w opodatkowywaniu darowizn. W przypadku crowfundingu, czyli popularnych zbiórek internetowych, nie obowiązywałby powszechny limit, pozwalający każdemu obywatelowi w ciągu pięciu lat uzyskać darowiznę od dowolnej osoby w wysokości kilku tysięcy złotych bez konieczności odprowadzania podatku. Podatek nałożony miałby być – czy też raczej ma być, bo przecież ustawa w tej formie wyszła do Senatu – na beneficjentów zbiórek internetowych po przekroczeniu limitu ok. 54 tys. zł.

Opozycja po raz kolejny pogubiła się w pracach nad przepisami, nie wyłapała na czas sensu wprowadzanych zmian – i nie podniosła stosownego larum jeszcze podczas posiedzenia Sejmu. W takich sytuacjach trudno powstrzymać gorzkie refleksje na temat pracy posłów opozycji, nawet jeśli jej przedstawiciele (słusznie) przywołują okoliczności łagodzące, czyli fatalny przebieg całego procesu legislacyjnego, o którego jakości decyduje obóz rządzący.

Mleko się rozlało, gdy dziennikarze nagłośnili prawdopodobne skutki wprowadzonych zmian. Najdotkliwiej zostaliby nimi dotknięci beneficjenci liczonych w setkach tysięcy, nierzadko milionach, złotych zbiórek na niedostępne w Polsce lub nierefundowane leczenie. Nie będzie wielką przesadą stwierdzenie, że posłowie PiS zbyt intensywnie wsłuchiwali się w powtarzane przez posłów opozycji ironiczne twierdzenie, że Polska to państwo „zrzutka.pl”, w którym na leczenie dzieci zbiera się pieniądze w internecie: skoro państwo, muszą być i podatki. Logiczne.

Nawet jeśli „logiczne”, to na pewno w roku wyborczym politycznie ryzykowne, stąd przed upływem doby reakcja premiera i zapowiedź „uściślania” przepisów. Skojarzenia z Polskim Ładem – absolutnie nieprzypadkowe, a lekkość dokonywania zmian w sprawach podatkowych, dotyczących z jednej strony finansów państwa, z drugiej – finansów obywateli, coraz bardziej nieznośna.

Proces legislacyjny sprowadzono w ostatnich latach do farsy. Jakość tak uchwalanych przepisów nie tylko nie gwarantuje obywatelom bezpieczeństwa, ale wręcz może stanowić dla nich realne zagrożenie.

06.02.2023
Zobacz także
  • Studium kryzysu (48)
  • Studium kryzysu (47)
  • Studium kryzysu (46)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta