Poznajmy nasze potomstwo z własnym wewnętrznym dzieckiem. Tym, które tkwi w nas od zawsze, które otrzymaliśmy w prezencie genetycznym. Miało swój czas w okresie dzieciństwa, a teraz przyczajone czeka na sposobną chwilę.
Kiedy się pojawia, czujemy się radośnie – świat należy do nas i wszystko jest w naszej mocy. My, dorośli, trzymamy nasze wewnętrzne dziecko pod kluczem, a nawet kiedy je czasem wypuszczamy, to trzymamy je na smyczy kontroli.
Bo wypada, czy nie wypada zachować się spontanicznie? Ta chęć, np. zatańczenia przed kapelą grającą na ulicy, pohuśtania się wysoko na placu zabaw, zagrania w piłkę plażową, zabawy w teatr, wspólnego śpiewania i wielu innych czynności przynoszących przyjemność samą w sobie, bywa nieodparta. Wkładamy w te czynności energię bez kalkulacji, co z tego będziemy mieli; jesteśmy tylko w teraźniejszości, ciesząc się aktualną chwilą.
Po tym spotkaniu z własnym wewnętrznym dzieckiem odkrywamy siłę do codzienności i znajdujemy więcej optymizmu w pracy. Pielęgnujmy to, co dostaliśmy od natury i podzielmy się tym z synem, córką, a może z wnukami. Zabawa dwójki dzieci to zwielokrotniona radość.
Proponuję, abyśmy 1 czerwca doprowadzili do spotkania tych dzieci. To moje życzenia dla nas wszystkich w Dniu Dziecka.