Ssaki tak mają. I dlatego my, ludzie, przychodzimy na ten świat zupełnie bezradni i zależni od dorosłych osobników naszego gatunku. Jak każdy porządny ssak jesteśmy gotowi do pobierania paliwa dla naszego rozwoju i od razu wiemy, co mamy robić. Z zapamiętaniem i godną podziwu wytrwałością ssiemy sutki naszych matek i w ten sposób rozpoczynamy podróż do samodzielności.
Ta podróż odbywa się szybko i zmienia nas samych w sensie fizycznym, psychicznym i poznawczym. Od totalnej zależności od innych osób w przemieszczaniu się oraz chwytaniu i manipulowaniu przedmiotami do umiejętności robienia tego samemu, od niedużych możliwości spostrzegania, rozróżniania dźwięków, używania głosu do osiągnięcia tych umiejętności w stopniu umożliwiającym komunikację. I pomyśleć, że wystarczy na to 12 miesięcy. I czy nie przypomina to podróży rakietą?
W pierwszych tygodniach życia jedynie głowa wie, jak ma się obrócić, żeby trafić na pierś. Nasze mięśnie trzymają blisko siebie kończyny, palce u rąk są zaciśnięte. Przypominamy pąk kwiatu gotowy, aby się rozchylić. Stopniowo nasze ruchy mają coraz większy zakres, kończyny wyprostowują się, dłonie otwierają się i swobodnie zamykają. Zaczynamy kontrolować głowę, to znaczy trzymać ją prosto, podnosić do góry, podpierając się na przedramionach.
W wieku 3-4 miesięcy możemy się obracać z boku na plecy i z pleców na bok. Wyciągamy rękę po interesujący nas przedmiot, próbujemy go chwytać, następnie poruszać nim, oglądać.
I tak mamy 6 miesięcy życia za sobą: obracamy się wokół własnej osi, pełzamy do zabawki, posadzeni z podparciem siedzimy kilka minut, choć zdarza się, że już umiemy sami usiąść. Siedzenie prowokuje nas do rozglądania się wokół i wzmaga potrzebę sięgania po rzeczy pozostające w zasięgu wzroku. Tak odkrywamy, że jesteśmy w stanie do nich dotrzeć na własnych kolanach i rękach. Raczkujemy, każdego dnia coraz sprawniej i coraz szybciej, jesteśmy gotowi nawet stawać do zawodów, kto szybciej będzie na mecie. Nasze dłonie poradzą sobie z zabawą obie jednocześnie, bo każda z nich weźmie swoją zabawkę, a jak tych zabawek będzie więcej, to można jedną z nich wypuścić z uchwytu, aby zamienić ją zaraz na inną. Świat przed nami!
W wieku 8-9 miesięcy dotrzemy już tam, gdzie chcemy. Okazuje się jeszcze, że można odkryć to, co jest ponad nami – wspinając się. Powoli wstajemy. Na początku szukamy protezy – krzesła, kanapy czy czyjejś dłoni, by za chwilę nie potrzebować żadnych podpór. A jak się stoi, to można się obrócić i podziwiać, co znajduje się przede mną, a co za mną. I znowu rodzi się ta chęć dotknięcia nieznanego lub znanego, ale oddalonego obiektu. Gdy tylko pojawi się możliwość asekuracji chwiejnych nóg i niepewnej równowagi, nasze kończyny już wiedzą, jak poruszać się naprzemiennie, by osiągnąć cel. Hurra!
Chodzimy! Po 12-14 miesiącach jesteśmy niezależni w przemieszczaniu się i chwytaniu tego, co chcemy. Możemy wysiąść z rakiety i wsiąść do ekspresu, i tak dojechać do szkoły. A tam zacznie się następna historia.
Od leżenia do chodzenia
- 0–3. miesiąca życia – leżenie, bez możliwości samodzielnej zmiany pozycji
- 4.–7. miesiąca życia – podparcie na przedramionach, potem ramionach, próby siadania
- 8.–11. miesiąca życia – samodzielne siadanie, pełzanie, potem raczkowanie, wstawanie
- 12.–14. miesiąca życia – samodzielne chodzenie