„Jak umrzesz, to pójdziesz do nieba i stamtąd będziesz się mną opiekować” – usłyszałam od 6-letniego chłopca w czasie zajęć terapeutycznych. Rysował sobie akurat i najspokojniej w świecie zaczął rozmowę o życiu po śmierci w perspektywie naszej relacji.
– Jak się tam dostanę? – drążyłam temat.
– Twoje ciało zakopią na cmentarzu, a dusza pójdzie do nieba. Na pewno tam pójdzie, bo jesteś stara.
W ten sposób zostało zaplanowane moje życie wieczne. Cóż, całkiem miła perspektywa na wieczność. Rola opiekuna też mi się podoba, jest przecież moją świadomie wybraną zawodową misją.
W czasie tej rozmowy chłopiec dokładnie zdefiniował nasze relacje, choć nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy o tym. Z rozmowy z jego mamą dowiedziałam się, że niedawno zmarł pewien dalszy członek rodziny i w ten sposób chłopiec zetknął się z wiedzą o śmierci. Prawdopodobnie zaczął się zastanawiać nad tym tematem i rozglądać za starszymi ludźmi, którzy mogą podzielić los krewnego.
Chłopiec, z którym spotykaliśmy się już od dłuższego czasu, ocenił, że jestem mu potrzebna, a gdybym przypadkiem umarła, to istnieje sposób na przedłużenie naszych kontaktów. W jego rozumieniu śmierci nie było pojęcia ostateczności. Przyjął podaną przez rodziców wiedzę o umieraniu i spróbował przetworzyć ją na własne doświadczenia.
Małe dziecko czeka na ponowne spotkanie z osobą, która była mu bliska. Nastolatek już pojmuje, że śmierć jest – na ziemi – czymś nieodwracalnym. Intensywność przeżycia rozstania w każdym wieku zależy od związku emocjonalnego ze zmarłą osobą. Dzieci – i dorośli również – potrzebują rozmów na tematy ostateczne. Będą zadawać pytania, oczekując odpowiedzi, ale nie zadadzą więcej pytań niż są w stanie zrozumieć.
Wskazówki
- Nie unikajmy rozmów z dziećmi o śmierci.
- Mówmy im tyle, ile chcą usłyszeć.