×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Inny sposób myślenia

Skupiłyśmy się na dziewczynkach, ponieważ uznałyśmy, że dziewczynkom w okresie dojrzewania jest jednak trudniej niż chłopcom zarówno z powodów biologicznych, jak i wymagań społecznych. I jest jeszcze aspekt psychiatryczny, bardzo istotny. Wiele objawów i trudności u dziewcząt objawia się inaczej niż u chłopców, bardziej subtelnie i z tego powodu są one później zauważane – mówi dr Marta Niedźwiedzka, współautorka książki „Nastolatki na krawędzi. Czego nie wiecie o problemach swoich córek”.

Ewa Stanek-Misiąg: „Nastolatki…” to zbiór rozmów na temat relacji, problemów, zaburzeń, chorób. Odwołują się panie do swoich doświadczeń, cytują pacjentki, a jeszcze częściej ich rodziców, dają dużo praktycznych porad…

dr Marta Niedźwiedzka: Ale to nie są rady behawioralne w rodzaju – jeśli dziecko zrobi to, to ty zrób tamto.

Podpowiadają panie na co zwracać uwagę, kiedy szukać pomocy i u kogo. To są bardzo cenne wskazówki.

Zależało nam na tym, żeby nie tyle dawać jakieś porady, co podpowiedzieć, jak rozumieć nastolatki. Wyjaśniamy, co się dzieje z dziewczynami w okresie adolescencji, skąd się biorą pewne problemy, jak się nimi zająć, żeby pomóc. Myślę, że z tej książki mogą skorzystać rodzice, a także wychowawcy, którzy mają na co dzień kontakt z nastolatkami. Rodzice młodszych dziewczynek będą mogli się przygotować na rzeczy, które ich czekają. Może uda im się uniknąć niektórych błędów. Ale ta książka może być – moim zdaniem – bardzo ważna dla rodziców starszych nastolatek, ponieważ pozwoli im je lepiej zrozumieć, zbudować relację z dzieckiem. W wieku 40 lat nie bardzo pamiętamy, co czuliśmy, jak przeżywaliśmy świat, kiedy mieliśmy naście lat. Ta książka stara się to przypomnieć, uświadomić, że był to zupełnie inny sposób myślenia. Rodzic, aby mógł naprawdę wesprzeć dziecko, musi się starać przede wszystkim je zrozumieć. Patrzenie na dziecko przez pryzmat swoich emocji, oczekiwań i wymagań to najprostsza droga do konfliktu.

Rzeczywistość bardzo różni się od świata, w którym dorastali rodzice dzisiejszych nastolatek. Jak sobie z tym poradzić?

Na pewno rzeczywistość jest inna. Jednak podstawowe problemy dojrzewania – budowanie tożsamości, lęk przed dorosłością, przeciwstawianie się rodzicom – pozostają takie same.

Jaka jest rola rodziców nastoletnich dzieci?

W wymiarze emocjonalnym? Rodzice mają stanowić bezpieczną bazę dla dziecka. Są po to, by w tym całym zamęcie, okresie niepokoju, „wariactwa”, które dzieje się w głowach nastolatków, dawać im poczucie bezpieczeństwa. Nastolatki, których rodziców nie przeraża ich huragan emocji i impulsywność, radzą sobie dużo lepiej niż dzieci, których rodzice nie są w stanie w rozsądny sposób tych nastoletnich emocji ogarnąć. W sensie emocjonalnym rodzice są potrzebni nastolatkom do tego samego, do czego są potrzebni małym dzieciom, które przechodzą bunt 2-latka.

O buncie 2-latka zwykle rozmawia się z uśmiechem, o nastolatkach raczej ze zbolałą miną.

No tak. Często popełniamy ten błąd. Patrzymy na nastolatka, szczególnie starszego, który np. kończy szkołę podstawową, z którym można porozmawiać o polityce, który ma swoje zdanie na różne tematy, całkiem mądrze mówi, patrzymy i wydaje nam się, że jest to już właściwie dorosły człowiek. Nic bardziej mylnego! To z tego bierze się potem zdziwienie, kiedy ów rozsądny nastolatek w jakiejś sytuacji zachowa się jak dziecko i to dużo młodsze niż wskazywałby jego wiek. Dzieci dojrzewają dziś później niż kiedyś. W naszych czasach 16-latki, czy nawet 18-latki nie są jeszcze osobami, które miałyby możliwość myślenia, jak dorosły. Myślenia i kontrolowania swoich emocji.

Jedną z bardziej niepokojących rozmów w książce jest ta zatytułowana „Jak dobrze być wariatką”. Tutaj spokój rodziców chyba nie wystarczy?

Tak jak są dorośli, którzy chorują po coś, tak są też dzieciaki. Trudności emocjonalne mogą prowadzić do występowania objawów somatycznych – bólu serca, bólu głowy, jak też chorób psychicznych, depresji. Tu nie chodzi o to, że dziecko sobie wymyśla: „Dobra, od teraz udaję, że mam depresję, będę mieć z tego benefity”. Nie. To się odbywa na poziomie nieświadomym, kiedy np. dziecko ma ogromny deficyt uwagi albo przeżywa bardzo silny lęk, albo jest nadmiernie czymś obciążone i nie wie, jak to zmienić. Nie wie, jak sobie z tym poradzić. A ponieważ dużo dzieci korzysta obecnie z pomocy psychologów, czy psychiatrów, dużo dzieci bierze leki (na pewno więcej niż 20 lat temu) i dzieci o tym ze sobą rozmawiają, no to zdarza się, że „pożyczają” sobie takie sposoby. Ale to nie jest zarzut w stosunku do dzieci, czy nastolatków. To jest zarzut w stosunku do dorosłych. Bo to dorośli nie potrafią wskazać dziecku, które jest zagubione i bezradne, drogi do radzenia sobie z różnymi trudnymi emocjami, w efekcie czego dziecko rozwija jakieś objawy, np. choroby psychicznej. Chciałabym jednak zaznaczyć, że to nie dotyczy wszystkich dzieciaków, które korzystają z pomocy psychiatry. Żeby było jasne. Są choroby psychiczne u dzieci, a liczba depresji – depresji klinicznych – rośnie, podobnie zresztą, jak w populacji osób dorosłych.

I pobyt w szpitalu psychiatrycznym to niekoniecznie moda.

Szpital psychiatryczny nie jest fajnym miejscem. Pracowałam na oddziale psychiatrycznym dla dzieci w Józefowie. Mam pacjentów, których poznałam tam, kiedy mieli po 13 lat, teraz są osobami dorosłymi i widzę, jakie piętno wywarł na nich szpital. Nad tym nie da się przejść do porządku dziennego. To cały czas w tych ludziach jest. Najbardziej smuci mnie fakt, że czasami przychodzą do mnie dzieciaki i mówią, że już nie wytrzymują. Nie dają rady z wymaganiami, nie dają rady ze szkołą, nie dają rady z ciągłym gadaniem rodziców, że robią coś nie tak. I chcą iść do szpitala psychiatrycznego. Żeby odpocząć. Smuci mnie to bardzo, że taki tworzymy świat. Nie możemy odpuścić oczekiwań, wymagań. Nie potrafimy powiedzieć: „Dobra, na jakiś czas odpuszczamy wszystko – nie chodzisz do szkoły, nie rozładowujesz zmywarki, dajemy ci spokój”. Nie robimy tego, a dziecko prosi o umieszczenie w szpitalu. Co też jest iluzją.

Temat przepełnionych oddziałów psychiatrycznych dzieci i młodzieży znikł z czołówek, ale nie z rzeczywistości?

W zeszłym tygodniu próbowałam umieścić w szpitalu psychiatrycznym pacjenta, którego stan mnie niepokoi. W Józefowie powiedziano mi, że codziennie mają po 8–11 przyjęć. To nie są warunki do zdrowienia ani do odpoczynku.

Książka ma podtytuł „Czego nie wiecie o problemach swoich córek”, ale polecana jest nie tylko rodzicom dziewcząt, także wychowawcom. Czy nie warto byłoby zainteresować nią też rodziców chłopców? Mówi się o chłopcach w tej książce, od chłopców wiele w życiu dziewczyn zależy.

Nie da się oddzielić świata dziewcząt od świata chłopców. Skupiłyśmy się na dziewczynkach, ponieważ uznałyśmy, że dziewczynkom w okresie dojrzewania jest jednak trudniej niż chłopcom, zarówno z powodów biologicznych, jak i wymagań społecznych. I jest jeszcze aspekt psychiatryczny, bardzo istotny. Wiele objawów i trudności u dziewcząt objawia się inaczej niż u chłopców, bardziej subtelnie i z tego powodu są one później zauważane. Jeśli popatrzymy na wiek naszych pacjentów, to w wieku wczesnoszkolnym mamy bardzo wielu chłopców, a w nastoletnim przeważają dziewczynki. Często problemy nastolatek są podobne do tych, z jakimi zgłaszali się chłopcy – są to trudności rozwojowe, ADHD, autyzm – tylko że u chłopców zostały one po prostu wyłapane wcześniej. W świecie dziewcząt wszystko odbywa się w zawoalowany sposób.

Czy rodzice, kiedy zgłaszają się z dzieckiem do specjalisty, zdają sobie sprawę z tego, że będzie się on zajmował także nimi?

Wielu rodzicom wydaje się, że to jest tak, jak z dorosłymi, którzy idą do psychologa czy psychiatry i uzyskują dla siebie pomoc bez angażowania kogokolwiek. Z dziećmi i nastolatkami jest zupełnie inaczej. Im młodsze dziecko, tym bardziej potrzebne jest aktywne włączenie się rodzica w proces leczenia. Nie ma możliwości leczenia nastolatka bez ingerencji w system rodzinny, a czasami w życie rodziców jako jednostek. Często wysyłamy rodziców do psychologa, czy sugerujemy konieczność wizyty u psychiatry.

Czy droga dziecka do psychoterapeuty powinna prowadzić przez gabinet psychiatry?

Nie. Odwrotnie. Powinno być tak, że to do psychiatry dziecko trafia po wizycie u psychoterapeuty.
Pierwsze kroki, kiedy dzieje się coś niepokojącego, rodzice powinni kierować do psychologa czy psychoterapeuty, by ten wskazał, jak postępować dalej. Nie ma sensu czekać – a kolejki są ogromne – na wizytę u psychiatry, bo to bywają miesiące, a problem w tym czasie tylko się pogłębia. Poza tym mamy naprawdę wielu pacjentów, którzy nie powinni do nas trafić – wystarczyłoby, gdyby zostali skonsultowani przez psychologa. W naszym ośrodku przyjęliśmy zasadę, że nie ma wizyty u psychiatry bez konsultacji rodziców z psychologiem.

Samych rodziców?

Samych. Rodzice przychodzą do psychologa konsultującego, opowiadają z czym mają problem, zbierany jest bardzo dokładny wywiad i na tej podstawie otrzymują odpowiednie zalecenia. To może być pilna wizyta u psychiatry albo planowa, a w czasie oczekiwania psychoterapia albo terapia rodzinna, albo dziecko kierowane jest na diagnozę psychologiczną. W przypadku nastolatków zdarza się, że to dziecko mówi: „Mamo, potrzebuję pomocy, zapisz mnie do psychologa”. Dobrze, żeby rodzic towarzyszył wtedy dziecku, wiedział kim jest wybrany specjalista, jakie metody stosuje.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

„Nastolatki na krawędzi. Czego nie wiecie o problemach swoich córek” to cykl rozmów z psychiatrami – dr Agnieszką Dąbrowską i dr Marta Niedźwiedzką. Przeprowadziła je dziennikarka, Krystyna Romanowska. Książka ukazała się w styczniu 2023 r., nakładem wydawnictwa Muza.

08.02.2023
Zobacz także
  • Nie demonizować młodych ludzi
  • Dla chorego dziecka aktywność fizyczna może być lekarstwem
  • Psychiatra dziecięcy potrzebny od zaraz
  • 15 minut na tydzień
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta