Czy zawarte w projekcie nowelizacji ustawy o zdrowiu psychicznym zmiany odetną część pacjentów od możliwości uzyskania pomocy a specjalistom z obszaru zdrowia psychicznego utrudnią lub wręcz uniemożliwią wykonywanie zawodu? Takie między innymi obawy wybrzmiewały podczas wtorkowego posiedzenia parlamentarnego Zespołu ds. Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży.
Fot. pexels.com/ Cottonbro Studio
Duża część dyskusji koncentrowała się wokół definicji psychoterapii i psychoterapeuty, które mają zostać wpisane do ustawy. Zgodnie z projektem, psychoterapia to metoda leczenia zaburzeń psychicznych i somatycznych, wymagająca od pacjenta współpracy i zaangażowania oraz chęci i umiejętności nawiązania szczególnej relacji interpersonalnej z psychoterapeutą, mająca na celu usunięcie zaburzeń zdrowia przez zmianę sposobów przeżywania, poznawania i zachowania. Psychoterapeuta ma spełniać – łącznie – warunki określone dla osoby posiadającej certyfikat psychoterapeuty (przepisy rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień), może to być też osoba, która jest specjalistą psychoterapii dzieci i młodzieży.
– Naszym założeniem od samego początku było to, żeby zrównać wymogi dotyczące kompetencji osób, które zajmują się psychoterapią, prowadzą psychoterapię, z tymi, które są w systemie publicznym – tłumaczyła Dorota Olczyk, zastępca dyrektora Departamentu Zdrowia Publicznego w Ministerstwie Zdrowia. – Pacjenci, czy to korzystający z psychoterapii w systemie publicznym, czy też prywatnym, powinni mieć zapewnione oddziaływania i wsparcie osób, które posiadają pewne kompetencje. Czyli tak, jak mamy obecnie w systemie opieki zdrowotnej: ukończone minimum dwa lata szkolenia psychoterapeutycznego, własną psychoterapię i pracę pod superwizją. Głównym założeniem wprowadzenia dwóch definicji do ustawy było zapewnienie bezpieczeństwa i wysokiej jakości świadczeń także pacjentom korzystającym z usług na rynku prywatnym.
Renata Mizerska, prezes Polskiej Rady Psychoterapii przyznała, że regulacja zawodu psychoterapeuty i jego samorządu jest jedną z kluczowych kwestii do uregulowania. Ale nie powinna dokonywać się – w jej ocenie – w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego, a w osobnej ustawie o zawodzie psychoterapeuty, której ciągle nie ma. – Nowelizacja to próba regulacji zawodu w ustawie o ochronie zdrowia psychicznego. Jak sama nazwa tej ustawy wskazuje, służy do czegoś innego, a jednocześnie reguluje kwestie zawodowe. W kwestii definicji zabieg, który zaproponowało Ministerstwo Zdrowia, odwołuje się do istniejącego rozporządzenia koszykowego. Śmiem twierdzić, że to nic nie zmienia. Definicja pozostaje ta sama, a wręcz jest ograniczona o grupę psychoterapeutów spoza rynku publicznego — mówiła. W jej ocenie nie tylko nie poprawi to jakości udzielanych świadczeń, ale spowoduje jej spadek i dostępność ze względu na nieuwzględnienie w zapisach ustawy osób, które są w trakcie szkolenia (dyrektor Olczyk uznała nieuwzględnienie osób w trakcie szkolenia za „przeoczenie”).
Renata Mizerska krytykowała również samą definicję psychoterapii. Jej zdaniem nie opisuje ona, czym jest psychoterapia. Nie opisuje też, jakie świadczenia są udzielane i są potrzebne w placówkach finansowanych z NFZ. Jako przykład podała lecznice pierwszego poziomu referencyjnego dla dzieci i młodzieży, gdzie leczy się nie tylko zaburzenia psychiczne: jest to miejsce na pomoc dzieciom i rodzinom w radzeniu sobie z problemami po to, aby nie rozwinęły się zaburzenia psychiczne.
Podczas posiedzenia nie zabrakło też innych wątków. Prof. Błażej Kmieciak, przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofilii, nie ukrywał obaw dotyczących propozycji związanych z leczeniem psychiatrycznym i umieszczaniem pacjentów w szpitalu psychiatrycznym bez ich zgody. – W proponowanej nowelizacji wprowadzono bardzo szerokie spektrum objawów, umożliwiających hospitalizację psychiatryczną bez zgody pacjenta. Wprowadzono możliwość leczenia bez jej zgody osoby, która doświadcza zaburzeń psychicznych. To rodzi wiele pytań – podkreślał. – Nowelizacja ustawy zamienia chorobę psychiczną na zaburzenia psychiczne, co oznacza, że przykładowy Adaś Miauczyński mógłby być leczony bez zgody w szpitalu psychiatrycznym, oczywiście za zgodą sądu, po opinii biegłych psychiatrów, wyłącznie na podstawie diagnozy zaburzenia psychicznego, a nie tylko zaburzenia natury psychotycznej.
W ocenie eksperta „nowelizacja ustawy poszła trochę za daleko”. – Jeżeli ją czytamy, to widzimy zaburzenia psychiczne oraz inne zaburzenia, które zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną mają charakter zaburzeń psychicznych, a jednocześnie wiemy, że szpital psychiatryczny, w myśl obecnej nowelizowanej ustawy, to między innymi oddział uzależnień. Gdyby spojrzeć na te zapisy literalnie, moglibyśmy leczyć bez zgody na przykład pacjentów uzależnionych od narkotyków, bo są osobami z zaburzeniami psychicznymi. To jest wątpliwe z perspektywy prawnej – podkreślał prof. Kmieciak.
Obydwa wątki połączył w swojej refleksji prof. Janusz Heitzman. Wiceprezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego ocenił, że w projekcie nowelizacji ustawy psychoterapia, jako uznana metoda leczenia, powinna się znaleźć, ale ta, która została zaproponowana, jest zbyt szeroka i przede wszystkim – niedopracowana. – To, że definicje psychoterapii i psychoterapeuty znalazły się w nowelizacji ustawy, to jest postęp w stosunku do 1994 roku, kiedy ustawa powstawała. Twórcy tamtej ustawy myśleli przede wszystkim o tym, żeby chroniła ona wolność człowieka, który jest chory psychicznie. Dzisiaj zmieniły się czasy, zmieniły się warunki, a słowo „choroba psychiczna” stało się terminem stygmatyzującym. Dlatego cały świat przeszedł w określenia „zaburzenia psychiki” – tłumaczył.
W jego opinii psychiatrzy dzielą się na konstytucjonalistów, którzy chcą stać na straży wolności, i psychiatrów praktyków, którzy myślą przede wszystkim o dbaniu o życie i zdrowie człowieka z zaburzeniami psychicznymi – niezależnie od tego, jak szeroko patrzymy na te zaburzenia. Ale ważnym wątkiem jest też dbanie o standardy postępowania, o to, by lekarz był przekonany, że działa zgodnie z wiedzą medyczną i etyką zawodową.
– Trzeba pamiętać o tym, że człowiek ma prawo do kryzysu psychicznego. Nie chciałbym, żeby ktoś mnie pozbawiał tego prawa i kierował do szpitala psychiatrycznego. Bo ja chcę się wypłakać, bo ja chcę się zmienić, niekoniecznie będąc związanym – stwierdził. – Czy ustawa może być nadużywana do celów kontroli społecznej? Można się nad tym zastanowić, czy przez ustawę nie chcemy zbytnio medykalizować różnych przejawów życia społecznego? – zastanawiał się, apelując, by nie kończyć dyskusji nad ustawą na jednym posiedzeniu. – Musimy patrzeć na kwestię praw i wolności człowieka również przez pryzmat możliwości ich ograniczenia przez ustawę o ochronie zdrowia psychicznego. Musimy dawać gwarancje osobom z zaburzeniami psychicznymi i gwarancje dla tych, którzy dbają o zdrowie człowieka – zwracał uwagę.