W ciągu dziewięciu miesięcy tego roku w Polsce podjęto 3818 prób samobójczych, a 2869 z nich zakończyło się śmiercią. W całym 2011 r. prób było 4184, w tym 3062 zakończonych zgonem. Jako przyczyny eksperci coraz częściej wskazują kłopoty finansowe i mobbing w pracy.
"Brak pieniędzy, pracy czy mobbing są ostatnią kroplą, która przepełnia czarę goryczy i skłania ludzi do targnięcia się na życie" – mówi "Rz" prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny. "Z naszej praktyki wynika, że kiedy do braku pracy, pieniędzy i długów dochodzą kolejne, np. eksmisja, to bywa, że kończy się to tragedią" – dodaje Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.
Mobbing wbrew stereotypom ma miejsce nie tylko w firmach prywatnych, ale też w urzędach państwowych, gdzie szefom jest trudno zwolnić niechcianego pracownika. "Rz" przypomina tragedię 32-letniej pracownicy MOPS w Łodzi, która rzuciła się pod pociąg. Jej bliscy i współpracownicy nie mają wątpliwości, że wpływ na jej decyzję miały szykany ze strony przełożonych. Sprawą zajmuje się prokuratura.
Według prof. Nęckiego na wzrost liczby prób samobójczych "wpływ ma bardzo zły stan psychiczny ludzi, którzy nie mieszczą się w trwającym wyścigu szczurów. Nie nadążają za pracą i za zdobywaniem środków na utrzymanie rodziny".
Z kolei psycholog prof. Janusz Czapiński podkreśla, że jest "wrogiem łatwego wyjaśniania problemów i twierdzenia, że przez kryzys jest więcej zamachów samobójczych. Mówiąc obrazowo, gdyby nie decydująca kropla, np. utrata pracy, czara mogłaby się nie przelać jeszcze przez wiele lat". Dodaje, że ok. 60% zamachów samobójczych ma związek z depresją, a wiele innych z alkoholem czy narkotykami. Prof. Czapiński przypomina, że "każdy samobójca z dużym wyprzedzeniem wysyła do otoczenia sygnały. Trzeba mieć otwarte oczy i uszy, bo ciąg zdarzeń, które zachodzą w głowie takiej osoby, można zatrzymać".
