Małgorzata Solecka. Fot. arch wł.
„Nie ma reformy bez pieniędzy. Żeby zatrzymać lekarzy w kraju, trzeba im dać 5 tysięcy zł brutto pensji” – mówił Konstanty Radziwiłł. Był rok 2006, zaczynał się VIII Krajowy Zjazd Lekarzy, a ówczesny minister zdrowia prof. Zbigniew Religa tłumaczył, że skokowy wzrost wynagrodzeń lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia jest nie do udźwignięcia dla finansów publicznych, dla budżetu NFZ.
– Lekarze i lekarze dentyści są w Polsce niegodnie wyzyskiwani, zarabiając tak małe pieniądze – ripostował prezes samorządu lekarskiego. Rzeczywiście, przed falą lekarskich protestów i zmianą przepisów, przeforsowaną w 2007 r. przez ministra Zbigniewa Religę, wynagrodzenia zasadnicze młodych lekarzy w trakcie specjalizacji rzadko przekraczały 1,5 tysiąca złotych. Prezes Radziwiłł mówił niegodnych o płacach w granicach 1-1,2 tysiąca złotych netto, wskazując, że to one są głównym powodem wypychającym młodych lekarzy – i lekarzy w ogóle – za granicę.
I konsekwentnie dopowiadał: minimum 5 tysięcy złotych brutto dla lekarza. Czyli – dwukrotność przeciętnego wynagrodzenia, które w 2006 r. wynosiło niespełna 2,5 tysiąca zł (dokładnie – 2 tysiące 477 zł). Warto pamiętać, że ówczesny budżet NFZ wynosił niespełna 35 mld zł – w tym roku przewidywane przychody wyniosą ok. 73 mld zł.
Lecz gdy dziś młodzi lekarze domagają się dwukrotności przeciętnego wynagrodzenia, minister zdrowia nazywa ich oczekiwania „wygórowanymi” i napomina, że chcą zarabiać więcej, niż wynosi zasadnicze uposażenie podsekretarza stanu (7,7 tys. zł brutto).
Lekarze-rezydenci mogą czuć się nie tylko rozgoryczeni, ale wręcz – obrażeni propozycją rozłożenia na pięć lat procesu dochodzenia do wynagrodzenia w wysokości średniej krajowej, co w żaden sposób ani nie odpowiada ich postulatom, ani nie rozwiązuje problemu demotywowania profesjonalistów – lekarzy, ale i pielęgniarek – do podejmowania pracy w Polsce.
Na portalach społecznościowych młodzi lekarze zaczynają się mobilizować do ostrzejszych form protestu. Może urlop na żądanie, a może skoordynowana akcja oddawania krwi w jednym dniu? Na pewno – obecność delegacji w sobotę na Miodowej – pod Ministerstwem Zdrowia pikietę protestacyjną organizuje Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych. – Musimy walczyć razem – przekonują liderzy Porozumienia Rezydentów OZZL.
Konstanty Radziwiłł, jak dziesięć lat temu prof. Zbigniew Religa, obiecuje stopniowe zwiększanie i nakładów na ochronę zdrowia, i wynagrodzeń pracowników tego sektora. Dziesięć lat temu lekarze nie dali ministrowi kredytu zaufania, nie chcieli czekać. Fala lekarskich protestów na wiosnę i latem 2007 roku i protest pielęgniarek były jednym z elementów, które przyczyniły się do porażki wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Może nie najbardziej istotnym, ale całkowicie pomijać ich znaczenia nie można.
Czym różni się obecna sytuacja od tej sprzed dziesięciu lat? Chyba tylko statystykami – jeszcze mniej pielęgniarek, jeszcze większa gotowość młodych lekarzy do wyjazdu z kraju.
I, chyba, znacząco większe rozgoryczenie pod adresem ministra.