Przewodniczący Prezydium Rady Społecznej „Wspólnie dla zdrowia” prof. Paweł Górski w wywiadzie udzielonym niedawno PAP ujawnił niechcący (?), jakie mogą być efekty narodowej debaty o zdrowiu.
Prof. Paweł Górski. Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Prof. Górski twierdzi, że raport wieńczący debatę będzie „dokumentem strategicznym dla wszystkich ministrów zdrowia, dlatego że będzie się opierał o twarde dane odnoszące się do warunków zdrowotnych naszego bytowania”. Jednak pytany o to, dlaczego rządzący nie sięgają do istniejących już modeli strategicznych funkcjonowania ochrony zdrowia, dokumentów powstałych po podobnych debatach toczonych w przeszłości (choćby do rekomendacji tzw. „białego szczytu”), odpowiada: – Muszą być modyfikowane w odniesieniu do nowych danych; do nowej sytuacji.
Cóż więc stanie na przeszkodzie przyszłemu rządowi, bez względu na to, jaka partia znajdzie się u władzy, by schować do szuflady sprawozdanie z narodowej debaty, bo „sytuacja się zmieniła”, bo „trzeba na nowo przeanalizować działanie systemu”.
Prof. Górski uważa, że do tej pory „nie udało się też sformułować tego w postaci apolitycznego dokumentu, który miałby obowiązywać wszystkich zarządzających systemem ochrony zdrowia”. Jednak partie polityczne realizują (lub nie) swoje polityczne programy, a nie apolityczne plany. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? W dodatku jakim cudem ten właśnie dokument miałby być apolityczny i co to właściwie znaczy? Przecież we wnioski z debaty będzie wpisana tak czy owak jakaś ideologia, czy to komercjalizacja, czy dekomercjalizacja, centralizacja lub decentralizacja, prywatyzacja bądź komunalizacja albo nacjonalizacja. Czy naprawdę można liczyć, że przyszły rząd podporządkuje się takiemu dokumentowi wbrew wyznawanej ideologii?
– Na dnie duszy żywię obawy, że wypracujemy cele strategiczne, a później np. jakieś niezadowolenie w takiej czy innej grupie zawodowej może uszczknąć coś z tego programu strategicznego – przyznał rozmówca PAP. Ja natomiast na dnie duszy żywię obawy, że program strategiczny ulegnie zmianie raczej pod wpływem polityków. Prof. Górski mówi, że „jeżeli jednak dokument tworzony przez ludzi, których w sposób oczywistych należy uznać za kompetentnych, zostanie odrzucony, to [ministrowie i urzędnicy – red.] będą ponosić odpowiedzialność przed Bogiem i historią”. Czyli przed nikim.