×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Kontredans proceduralny, czyli włoska ścieżka po polsku

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Najważniejsze to nie popełnić błędów, jakie w lutym popełniały Włochy – powtarzają od tygodni eksperci i publicyści. – Cały czas grozi nam włoski scenariusz – przyznaje publicznie Łukasz Szumowski. Minister zdrowia odnosi się oczywiście do konieczności przestrzegania zasad dystansowania społecznego, ale włoski scenariusz realizują w tej chwili sami decydenci. Dlaczego?

Minister zdrowia Łukasz Szumowski. Fot. Michał Ryniak/ Agencja Gazeta

Rozmiary epidemii we Włoszech mają źródło w chaosie – informacyjnym, proceduralnym – jaki zapanował w pierwszych tygodniach epidemii. W niejednoznaczności i braku konsekwencji w podejmowanych decyzjach. W tym, że całkiem „po włosku” mówiono „A”, myślano „B”, a robiono – jeszcze całkiem coś innego. Najbardziej spektakularne były zarządzenia dotyczące dystansowania społecznego. Wygaszanie aktywności społecznej zostało do granic możliwości rozciągnięte w czasie, w dodatku bez jasnej komunikacji, co wolno, a co jest zakazane. Gdy koronawirus zbierał śmiertelne żniwo, w stolicy Lombardii ciągle funkcjonowały restauracje – choć „tylko” do 18.00 i ze stolikami rozsuniętymi na odległość metra.

W Polsce, w przeciwieństwie do Włoch, społeczna kwarantanna do tej pory przebiega bez większych problemów. Natomiast w obszarze przepisów i procedur udowadniamy, niestety, że Polacy to Włosi Północy.

Po pierwsze, testy. Fakt, że w dwa dni świąt liczba testów oscylowała wokół 5 tysięcy na dobę, jest racjonalnie niewytłumaczalny, zaś wyjaśnienia Ministerstwa Zdrowia – co najmniej śmieszne. Resort zdrowia i Główny Inspektorat Sanitarny ponoszą pełną odpowiedzialność za drożność procedur związanych z testami – od początku do końca. Jeśli takich procedur nie ma (a wiele na to wskazuje, że – używając kolokwialnego wyrażenia – „każdy sobie rzepkę skrobie” w zakresie zlecania testów, przesyłania próbek itd.), to również obciąża instytucje, które – zgodnie z przepisami obowiązującymi w stanie epidemii – biorą na siebie pełną odpowiedzialność za zarządzanie kryzysem. Dramatycznie mała liczba testów to nie „przykra wiadomość”. To skandal.

Po drugie, zakażenia personelu. Minister zdrowia deklaruje, słusznie, że zapobieganie tym zakażeniom jest absolutnym priorytetem. Temu mają służyć transporty środków ochrony indywidualnej, temu ma służyć zapowiedziana przez resort zdrowia zmiana legislacyjna, która wprowadzi zasadę „jeden medyk, jeden etat”. Ministerstwo Zdrowia wokół tego pomysłu wykonuje figury pasujące raczej do XVIII-wiecznych tańców dworskich niż do odpowiedzialnego procesu decyzyjnego. Komunikat wiceminister zdrowia do pracowników medycznych (apel o ograniczenie miejsc pracy do jednego), list ministra Łukasz Szumowskiego z apelem o samoograniczenie, próba wpisania ograniczenia miejsc pracy do ustawy – w sposób mało precyzyjny i przede wszystkim z pominięciem gwarancji odszkodowania dla pracowników za utracone zarobki – to wszystko trudno uznać za próby rozwiązania problemu, który niewątpliwie jest trudny do rozwiązania. Z jednej strony – konieczność utrzymania całego systemu w stanie gotowości do leczenia pacjentów. Systemu, który opiera się – niemal w całości – na ponadwymiarowym czasie pracy lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych. Z drugiej – świadomość, że permanentny przepływ między placówkami zdrowotnymi (a także między placówkami zdrowotnymi i opiekuńczymi, typu DPS) dramatycznie zwiększa ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa. MZ w tym tygodniu ma przedstawić projekt rozwiązania tej kwadratury koła.

Po trzecie, samowolka. W cieniu dramatu w domach pomocy społecznej, pozostawionych de facto samym sobie, rozgrywa się nie mniejszy dramat skoszarowanych w warszawskiej Szkole Głównej Służby Pożarniczej. U kilkudziesięciu (na ponad trzystu) podchorążych już potwierdzono zakażenie, a procedura testowania trwa. I choć w mediach od trzech dni głośno jest o dymisji osoby odpowiedzialnej za ciąg złych decyzji i zaniedbań, konkretów brak. Trwa natomiast festiwal propagandy, tak jakby słowa i deklaracje ważyły więcej niż fakty. Zamiast izolatek – materace na korytarzach. Zakażonym jedzenie dostarczają zdrowi koledzy, dysponujący minimalnymi środkami ochrony (chałupnicze maseczki).

Nie ma wątpliwości, że sytuacja obciąża kierownictwo szkoły – i w pewnym momencie z pewnością konsekwencje zostaną wyciągnięte (we wtorek po południu minister spraw wewnętrznych i administracji odwołał z funkcji prorektora zastępcę komendanta SGSP do spraw operacyjnych Jarosława Zarzyckiego). Ale stan epidemii oznacza również możliwość podejmowania błyskawicznych decyzji naprawczych. Skoro każdy obywatel, w myśl przepisów, może być ukarany mandatem czy grzywną za złamanie zasad nałożonych przez rząd, dlaczego nie można wymusić stosowania procedur (a nie tylko zapewniania, że się je stosuje) na instytucjach publicznych? Zwłaszcza, jeśli sprawa dotyczy nie miejsca, które byłoby odizolowane, położone na uboczu, kilka czy kilkanaście kilometrów od większych skupisk ludzkich. Nie. SGSP znajduje się w centrum Żoliborza, a studenci – ku przerażeniu sąsiadów – przemieszczają się pomiędzy budynkami szkoły ulicami (z powodu trwającego bodaj trzeci rok zamknięcia kładki łączącej rozdzielone ulicą części uczelni).

Po czwarte, chaos. Od czwartku wszyscy, pozostając poza domem, muszą nosić maseczki, albo raczej – zasłaniać usta i nos. To stan prawny na dziś, więc łatwo można sobie wyobrazić, że w czwartek maseczki będą mieć prezenterzy programów informacyjnych, dziennikarze w radiu i najmłodsze nawet dzieci, wyprowadzane przez rodziców na krótkie spacery. Tak, niemowlaki i dwulatki również. Ministerstwo Zdrowia chyba zdało sobie sprawę z absurdu, bo już zapowiedziano zmiany w rozporządzeniu. Nie wszystko da się wytłumaczyć presją czasu. Przeciwnie – trwająca od ponad miesiąca epidemia powinna już wykształcić minimalną kulturę stanowienia prawa, które nie powinno – jeśli to nie jest uzasadnione – podlegać nieustannym modyfikacjom. Bo akurat w sprawie obowiązku noszenia maseczek sytuacja rozwijała się bardzo powoli i Ministerstwo Zdrowia miało szmat czasu, by przygotować przepisy precyzyjne i, co najważniejsze, logiczne. Nie wykorzystało tej możliwości.

15.04.2020
Zobacz także
  • Mniej niż 25 proc. mocy
  • "To musi być dla nas przestrogą"
  • Barometr epidemii
  • Fundament to dezynfekcja rąk
  • "System ciągle jest wydolny"
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta