Barometr epidemii

Małgorzata Solecka
Agencja Gazeta

Epidemia, wszystko na to wskazuje, wkracza w decydujący etap. Trzeba się spodziewać jeszcze większych wzrostów zachorowań. Rozpoczynamy więc cotygodniowe podsumowania, w których wskażemy sukcesy, porażki, wyzwania i błędy.


DPS w Bochni, w którym wykryto zakażenia koronawirusem. Fot. Jakub Włodek / Agencja Gazeta

Gdy ponad miesiąc temu rozpoczynała się epidemia, pytaliśmy: Jak przejdziemy test wirusa? „W tym samym czasie, gdy polskie laboratoria zwiększają liczbę wykonywanych testów na obecność SARS-CoV-2, ten zaczyna testować rzeczywistą gotowość Polski na wypadek epidemii. Wiele wskazuje, że ten drugi test jest i będzie ważniejszy niż rosnąca – lecz wciąż stosunkowo niewielka – liczba potwierdzonych przypadków” – pisaliśmy. Oto rzut oka na wydarzenia mijającego tygodnia.

Największy sukces. Testy na koronawirusa. Po pierwsze, po świętach ruszy produkcja polskiego testu, który opracowali, w ciągu kilkunastu dni, w ramach wolontariatu, młodzi naukowcy z Poznania. Pieniądze na badania wyłożyło Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego – i była to decyzja ze wszech miar dobra. Polski test jest nie tylko kilka razy tańszy od tych, które kupujemy w Chinach czy Korei, ale również – w razie zawirowań z dostawami, o których mówił w wywiadzie dla MP.PL minister zdrowia, jest i będzie dostępny „od ręki”. Nie wiadomo jeszcze, czy Polska całkowicie przestawi się na własne testy – jeśli miałoby tak być, stanie się to zapewne za jakiś czas, gdy będą odpowiednie moce produkcyjne.

Po drugie, po raz pierwszy pękła bariera 10 tys. testów. Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że w tej chwili przepustowość laboratoriów jest jeszcze o kilka tysięcy większa, a celem – na dziś – jest zwiększenie jej do 20 tysięcy na dobę. To świetna informacja, bo bardzo powoli osiągamy cel, o którym eksperci mówili już od wielu tygodni, oceniając, że Polska dziennie powinna wykonywać minimum kilkanaście, dwadzieścia (a może nawet więcej) tysięcy testów. Tutaj jednak sukces trzeba opatrzyć sporym znakiem zapytania. Niewiadomą pozostają procedury, które – jak przyznaje Łukasz Szumowski – nie pozwalają wykorzystywać pełnej mocy laboratoriów.

Rekomandacja: Przy założeniu, że – jak twierdzi resort zdrowia – testów mamy pod dostatkiem, jeśli ministerstwo, rząd nie chcą doprowadzić do sytuacji, w której rzeczywistość w obszarze dostępności do testów będzie mocno rozjeżdżała się z deklaracjami, procedury wymagają pilnego – liczonego raczej w godzinach niż w dniach – przeglądu i naprawy.

Największa porażka. Sytuacja w domach pomocy społecznej. O problemie alarmujemy, podobnie jak inne media, od ponad tygodnia. To, że koronawirus zaatakuje domy pomocy społecznej można i trzeba było przewidzieć – i to, że nie zrobiono zawczasu nic, by zapobiec skutkom zakażeń w placówkach, w których przebywa grupa najwyższego ryzyka, osoby w podeszłym wieku i mocno schorowane, jest niewytłumaczalne.

Choć wyjaśnienie jest do bólu proste: „zawczasu” Polska się nie przygotowywała na koronawirusa wcale lub niemal wcale. Gdy epidemia stała się faktem, zaczęły się nerwowe działania pod wielką presją. Starając się zrobić wszystko w jednym czasie, skoncentrowano się na szpitalach, czy szerzej – systemie ochrony zdrowia. Zapomniano o DPS-ach. Można użyć tego słowa z pełną odpowiedzialnością, bo skoro dopiero w tej chwili, w szóstym tygodniu od pojawienia się pierwszego przypadku zakażenia, do DPS-ów trafiają pierwsze transporty maseczek ochronnych, to najlepszy dowód, że nikomu wcześniej nie przyszło to do głowy. Zapomniano albo zignorowano wystąpienie Rzecznika Praw Obywatelskich (połowa marca), który ostrzegał przed scenariuszem, który właśnie się realizuje. Nie zabezpieczono środków ochrony, nie zaprojektowano procedur. Strategia „jakoś to będzie” w czasie epidemii w ogóle się nie sprawdza, a gdy epidemia dosięga najsłabszych, następuje katastrofa. Zabrakło komunikacji, choćby z samorządami terytorialnymi. Te, na własną rękę próbując rozwiązywać problemy, odbijają się od urzędów wojewódzkich i stacji sanitarno-epidemiologicznych, szukając nie tyle wsparcia, co wiążących informacji.

Polska nie jest wyjątkiem. We Włoszech, Hiszpanii i Francji, sytuacja w ośrodkach dla seniorów była równie, a może nawet bardziej dramatyczna. Różnica polega na tym, że Polska – w przeciwieństwie do wymienionych krajów – miała kilka tygodni więcej na przygotowanie się do ataku wirusa. Ten czas został zmarnowany.

Rekomendacja: Natychmiastowe rozliczenie osób, którym podlega nadzór nad domami pomocy społecznej. Upublicznienie raportu o zaniedbaniach, dymisja, pociągnięcie do odpowiedzialności prawnej.

Największy błąd. Publiczne i ostentacyjne zignorowanie zakazu zgromadzeń w miejscach publicznych przez najwyższe władze państwowe – premiera i marszałek Sejmu na Placu Piłsudskiego w Warszawie, prezydenta RP na Wawelu w Krakowie.

Złożenie wieńców w dziesiątą rocznicę katastrofy smoleńskiej mogło się odbyć z zachowaniem reżimu, jaki rząd – słusznie – narzucił obywatelom. I za którego nieprzestrzeganie nakładane są drakońskie kary. Mogło. Wystarczyło, by dostojnicy państwowi podchodzili z wieńcami pojedynczo, w asyście jednego niosącego wieniec żołnierza. Optymalnie – w kilkuminutowych odstępach.

Co działo się i w Warszawie, i w Krakowie (choć w krypcie wawelskiej osób było mniej, natomiast z całą pewnością za dużo), widzieli wszyscy. Nikt natomiast nie widział, bo widzieć nie mógł, interwencji policji. I tak władza dała sygnał, że obóz rządzący (nie chodzi bowiem tylko o dostojników, w gronie składających wieńce na Placu Piłsudskiego był zarówno „szeregowy poseł” Jarosław Kaczyński, jak i jego kuzyn i inne zaufane osoby niepełniące żadnych funkcji publicznych) stoi ponad prawem, a w każdym razie – obok prawa.

Zwykły Polak nie może iść na cmentarz, by uprzątnąć przed świętami groby bliskich. Rodzic, który na godzinę wychodzi z trójką dzieci, by miały szansę wybiegać trochę energii, musi tłumaczyć się przed policją. Osoba, biegnąca samotnie po bulwarach czy lesie, musi liczyć się z mandatem. Mundurowi rzucają się w pościg za rowerzystami. W tym samym, dokładnie, czasie.

Odkładając na bok politologiczne i socjologiczne rozważania o dalekosiężnych konsekwencjach komunikatu, który popłynął do społeczeństwa, można się zastanawiać, jak wielu Polaków uzna, że tak naprawdę nie ma się czego obawiać, skoro bez wątpienia najważniejsza i najbardziej chroniona osoba w państwie może przebywać w tłumie innych osób (z których niemal każda, z tytułu obowiązków służbowych codziennie ma dziesiątki spotkań).

Rekomendacja: Nie ma możliwości naprawienia szkody. Można jej nie powiększać, przyznając publicznie, że doszło do naruszenia procedur. A osoby, które w tym naruszeniu uczestniczyły, powinny dobrowolnie wpłacić wysokie datki na walkę z epidemią (zbiera je również Caritas).

Największe wyzwanie: zabezpieczenie szpitali. 30 procent zakażeń ma miejsce w placówkach ochrony zdrowia, przede wszystkim w szpitalach – ujawnione w piątek dane GIS porażają, ale o żadnym zaskoczeniu mowy być nie może. Kilka szpitali w Polsce to tykające bomby biologiczne – z placówką w Radomiu na czele. Zabrakło środków ochrony, procedur i testów.

System kierowania do pracy przez wojewodów nie działa (do radomskiego szpitala zgłosiły się trzy osoby, skierowanych było dziewiętnaście). Brakuje, podobnie jak w przypadku DPS-ów, współpracy z samorządami – tym razem zawodowymi. Lekarze od tygodni alarmują i proszą, by włączyć izby lekarskie do sztabów kryzysowych, co mogłoby pomóc w pozyskiwaniu pracowników nie w drodze przymusu, a dobrowolnej deklaracji. Bez odzewu.

Rekomendacja: Państwo nie może zapominać, że w sytuacjach kryzysowych jest – ostatecznie – silne siłą swoich obywateli. Dostarczenie środków ochrony indywidualnej, wypracowanie możliwych do zastosowania procedur ochronnych dla wszystkich podmiotów i interwencyjne (skuteczne) działania w placówkach, które już zalała fala epidemii, i które samodzielnie nie mają szans się z nią uporać, to absolutne must do na najbliższe kilkadziesiąt godzin. Plus, oczywiście, testy. Również w Wielką Sobotę, Niedzielę Wielkanocną i Poniedziałek Wielkanocny. Jakkolwiek będzie to trudne: test, test, test!

11.04.2020
Zobacz także
  • Fundament to dezynfekcja rąk
  • Strach personelu
  • Wiarygodność liczb
  • Nie dotykać części twarzowej
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta