×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (8)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Teraz, gdy w Polsce pandemia już się skończyła… – gdy takie słowa padają na konferencji, organizowanej przez podległe Ministerstwu Zdrowia instytucje, trudno się dziwić powszechnemu – również wśród pracowników ochrony zdrowia – lekceważeniu nadal obowiązującej w placówkach medycznych zasady zakrywania nosa i ust. Twierdzenie o końcu pandemii nie wynika z faktów, ale głęboko rezonuje w społeczeństwie.


Fot. Roman Bosiacki/ Agencja Gazeta

Największy błąd. Brak wiedzy. Nie testujemy, nie mamy wiedzy na temat rozprzestrzeniania się wirusa w populacji. Nie wiemy też, czy i ewentualnie jak się zmienia. Naukowcy obawiają się mutacji i rozprzestrzeniania się wariantów łączących zjadliwość Delty i zakaźność coraz bardziej doskonałych wersji Omikronu – w krajach, w których nie zaprzestano jeszcze dość intensywnego (zwłaszcza w porównaniu z Polską) testowania widać potencjał takich „mutantów”. Nasz rząd, zwłaszcza minister zdrowia, kurczowo trzyma się teorii o braku poważnego zagrożenia ze strony Omikronu – choć lekarze przestrzegają, że i ten wariant, nawet w przypadku łagodnego przebiegu, może pociągać za sobą zarówno poważne komplikacje (choćby udary), jak i rujnujący zdrowie long-COVID.

Polska w czasie dwóch lat pandemii nie była championem w budowaniu strategii walki z patogenem na wiedzy (przede wszystkim medycznej), ale przez dłuższy czas przynajmniej zachowywano pozory. Teraz nastał czas wyparcia – i głosy ekspertów nie są nawet dopuszczane do głównego nurtu debaty politycznej. Decydenci przechodzą nad nimi do porządku dziennego. Nie słyszą czy udają, że nie słyszą – efekt jest podobny. Powszechne zwątpienie udziela się zresztą niemal wszystkim. Opadają maski, w przenośni i dosłownie. Nawet w przychodniach (w szpitalach, podobno, również, choć tam ma być „nieco” lepiej) i zwłaszcza w aptekach, choć do końca kwietnia obowiązuje tam zasłanianie nosa i ust, prawidłowo założona maska to coraz rzadszy widok. Także podczas konferencji medycznych – maski są raczej wyjątkiem niż regułą.

Brak wiedzy i totalna negacja wszystkiego, co było „dawane do wierzenia” przez dwa lata to niebezpieczna mieszanka. Być może rzeczywiście nie musimy się martwić o covidowe „dziś”, ale „jutro” może nadejść szybciej, niż zakładają optymistycznie nastawieni decydenci. Gdy minister zdrowia mówi o wrześniu, pokłada nadzieję w założeniach, pod którymi podpisuje się tylko część ekspertów.

Największy brak zaskoczenia. Teoria o odporności. Mamy lepszą odporność przeciw COVID-19 niż inne państwa – stwierdził w minionym tygodniu minister zdrowia. To efekt, zdaniem ministra, zarówno poziomu wyszczepialności, jak i wielu zakażeń w falach, jakie które się przez Polskę w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Choć teza może się wydawać na pierwszy rzut oka zaskakująca – jednocześnie nie zaskakuje wcale. Polska, w przekazie tego rządu, ze wszystkim radzi sobie przecież lepiej, dlaczego nie miałaby więc zbudować lepszej odporności?

Teoria, czy też wizja, ministra zdrowia ma oczywiście kilka słabych punktów. Pierwszy to ten, że żadne badania naukowe nie potwierdzają, by nawet dwu, trzykrotne zakażenie dawało trwałą odporność i chroniło nie tylko przed kolejnym zakażeniem, ale również – przed ciężkim przebiegiem. Taką ochronę, w większości przypadków, dają szczepienia. Te w Polsce zakończyły się brakiem sukcesu, bo tak trzeba traktować 60 proc. poziom zaszczepienia pełnym schematem i ok. 30 proc. poziom przyjęcia boostera.

Swoje twierdzenie Adam Niedzielski opiera na wynikach badań, wskazujących że minimum 90 proc. polskiej populacji posiada przeciwciała. Czy w innych populacjach jest inaczej? Nic na to nie wskazuje, by miało tak być – zwłaszcza w populacjach krajów, które osiągnęły lub przekroczyły 90 proc. poziom zaszczepienia, a jednocześnie notowały od jesieni 2021 roku bardzo duże wskaźniki zakażeń. Polska na ich tle, patrząc w oficjalne dane, wypadała zresztą naprawdę blado: gdy pod koniec stycznia w doskonale zaszczepionej Portugalii średnia siedmiodniowa liczby zakażeń w przeliczeniu na milion mieszkańców sięgała 5,5 tys., w Polsce w tym czasie maksimum fali omikronowej otarło się o 1,3 tys. Nawet jeśli założymy, że dwie fale w Polsce trwały dłużej, i tak – patrząc na dane z takich krajów jak Wielka Brytania, Hiszpania, Francja czy Niemcy – wyraźnie widać, że wszędzie zakażenia również były powszechne (i udokumentowane na dużo wyższym niż w Polsce poziomie). Pośrednio Adam Niedzielski przyznaje więc, że testowanie nie było naszą najmocniejszą stroną w czasie wysokiego zagrożenia epidemicznego – a teraz zrezygnowaliśmy z niego niemal całkowicie. Również, co jest szokujące, w miejscach, w których ze względu na bezpieczeństwo pacjenta testowanie powinno być stosowane rutynowo. Nota bene – wypowiedź o końcu pandemii w Polsce padła w kontekście spodziewanej lepszej dostępności świadczeń medycznych, podczas konferencji „Bezpieczeństwo pacjenta”, która odbyła się w piątek w Gdańsku i była współorganizowana przez Rzecznika Praw Pacjenta.

Największa porażka. Konflikt wokół szczepionek. Polska odmówiła przyjęcia dostaw szczepionek przeciw COVID-19, wstrzymała płatności. Na taki krok, co warto podkreślić, zdecydowaliśmy się – przynajmniej na razie – tylko my, wykorzystując (to naprawdę właściwe słowo) kryzys humanitarny jako zasłonę dymną. Bo w sporze o dawki chodzi oczywiście o pieniądze – w perspektywie krótkoterminowej o te, które Polsce się należą z powodu dużych wydatków związanych z uchodźcami, w perspektywie dłuższej – i to jest właściwe tło – o pieniądze z KPO, zablokowane z powodu sporu o praworządność.

Czy minister zdrowia i rząd pamiętają jeszcze o perspektywie pandemicznej? O tym, że być może za kilka miesięcy lub rok znów będziemy czekać aż ktoś (Komisja Europejska) wynegocjuje dla nas zakup nowych szczepionek? Zaklęciami o końcu pandemii nie kończy się pandemii – jej skutki ograniczają, przede wszystkim, szczepienia. Dlaczego, po raz kolejny, pozycjonujemy się niemal na zewnątrz UE, a w każdym razie dobrowolnie wychodzimy na jej obrzeża? Z nadmierną podażą dawek problem mają wszystkie unijne kraje, to efekt swoistego overbookingu, zakontraktowania wielokrotności potrzebnych dawek – potrzebnych do zaszczepienia całej populacji, a całą lub niemal całą populację udało się zaszczepić przecież tylko nielicznym. Kłopot źle zaszczepionej Polski jest oczywiście proporcjonalnie być może trochę większy – ale nie dramatycznie. Wydaje się, że rozsądną strategią, uwzględniającą tę najwłaściwszą perspektywę utrzymującego się cały czas zagrożenia epidemicznego, byłoby działanie wewnątrz wspólnoty i próba znalezienia rozwiązania problemu, zamiast – tworzenia nowego pola konfliktu. W czym oczywiście jesteśmy mistrzami i nawet nie musimy tego udowadniać.

Największe wyzwanie. Szczepienia dzieci i młodzieży z Ukrainy. Za miesiąc, 24 maja, obowiązek szczepień wynikających z PSO obejmie pierwsze tysiące młodych Ukraińców, a w ciągu dwóch, trzech tygodni będzie ich około miliona. Lekarze POZ i eksperci podkreślają, że nic nie wskazuje, by Ministerstwo Zdrowia miało realny, dający się zastosować, plan na przełożenie przepisów ustawowych na rzeczywistość, czyli faktyczne objęcie młodych Ukraińców obowiązkiem szczepień, a okres przejściowy – czyli trzymiesięczna karencja pobytowa – nieuchronnie zmierza do końca.

Rozwiązania techniczne są: jest wycena pierwszej wizyty szczepiennej, podczas której lekarz POZ ułoży indywidualny kalendarz szczepień, jest wycena kolejnych wizyt – wszystko w schemacie jednorazowych płatności, bo osoby, które ze świadczeń zdrowotnych korzystają i będą korzystać tylko na podstawie specustawy, nie mogą być wciągane na listy POZ (oczywiście, sytuacja zmienia się diametralnie, jeśli uchodźca podejmuje pracę i zostaje z tego tytułu objęty ubezpieczeniem zdrowotnym). To akurat nie budzi kontrowersji. Największym problemem będzie jednak skłonienie uchodźców do podjęcia tematu szczepień – w ciągu dwóch miesięcy, jak wynika z danych przekazywanych mediom, na zaszczepienie dzieci (na zasadzie dobrowolności) zdecydowało się zaledwie kilkuset opiekunów. To wieszczy nie tyle kłopoty, co wręcz – klęskę. A w każdym razie – niedającą się przełamać fasadowość wprowadzanych rozwiązań.

25.04.2022
Zobacz także
  • Studium kryzysu (7)
  • Studium kryzysu (6)
  • Studium kryzysu (5)
  • Studium kryzysu (4)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta