×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (6)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Pół miliarda zakażeń w skali globu – tę granicę przekroczymy dosłownie lada moment, zapewne w poniedziałek. I choć kolejna fala Omikronu wydaje się w Europie opadać – w ujęciu tygodniowym liczba nowych przypadków zmniejszyła się o jedną czwartą, liczba zgonów na Starym Kontynencie praktycznie się nie zmieniła, zaś w części krajów wyraźnie wzrosła – w Wielkiej Brytanii o 31 proc., a w Hiszpanii – aż o niemal 280 proc. Omikron, choć wyraźnie mniej zjadliwy, wcale nie jest niegroźny. Poza Polską.


Minister Adam Niedzielski odbiera nagrodę Wizjoner Zdrowia tygodnika „Wprost”. Fot. MZ

Największy znak zapytania. Testowanie. Wykonywanie testów u pacjentów bezobjawowych nie ma sensu, bo przy niskim stopniu rozprzestrzenienia wirusa w olbrzymiej większości dają one wyniki fałszywie pozytywne, zarówno testy antygenowe jak i PCR – ten komunikat Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, wydany w końcówce ubiegłego tygodnia, przez kolejnych siedem dni rozpalił do białości dyskusje w mediach społecznościowych (i, na szczęście, nie tylko). Po tygodniu sporów, szeregu analiz i obalania tez postawionych przez urzędników AOTMiT, Agencja wydała kolejny komunikat, w którym stwierdziła, że obliczenia, jakich dokonała, były... błędne. Jednocześnie utrzymała w mocy negatywną rekomendację dla przesiewowego testowania. Bo tak.

Kto się oburza, niech przestanie. Nihil novi sub sole, chciałoby się powiedzieć, i na pewno – nic zaskakującego. AOTMiT wyliczyła na przykład ostatnio, że jeśli placówki medyczne otrzymają dodatkowo 4,5 proc. wartości kontraktu, a stracą 3 proc. (bo jednocześnie zabierze im się dodatek na środki ochrony indywidualnej), to faktyczne 1,5 proc. zrekompensuje im inflację. Która w marcu osiągnęła 10,9 proc., ma rosnąć – zdaniem prezesa NBP Adama Glapińskiego ps. Jastrząb – do czerwca (warto zapytać, którego roku), a na horyzoncie jest nowelizacja ustawy o wynagrodzeniach minimalnych pracowników ochrony zdrowia, która oznacza wielomiliardowe wydatki dla podmiotów medycznych. „To skomplikowane” – chyba tak byłoby najwłaściwiej oznaczyć relacje łączące AOTMiT z rzeczywistością.

Po sprostowaniu błędnych obliczeń eksperci spodziewali się wycofania rekomendacji, ale to oznaczałoby, że jednak ktoś (budżet państwa? NFZ?) będzie płacić szpitalom i innym placówkom za prewencyjne testowanie pacjentów. A nie po to wykonywano całą tę operację z testami, których w tej chwili jeszcze bardziej nie będziemy wykonywać, by jednak otwierać ścieżkę dla diagnostyki covidowej. To wszystko w sytuacji, w której tuż za naszą granicą przetacza się kolejna, ekstremalnie wysoka fala zakażeń. Niegroźny Omikron, nazywany chętnie „grypą” lub „grypką”, w marcu 2022 roku w Niemczech pochłaniał dziennie więcej ofiar niż w czasie wiosennej fali 2021 roku. Mimo dużego odsetka osób zaszczepionych (większego niż w Polsce). Dzienna liczba zgonów (średnia siedmiodniowa) w znakomicie zaszczepionej Wielkiej Brytanii osiągnęła poziom z listopada, gdy za zakażenia odpowiadała bardziej zjadliwa Delta.

W Polsce śmiertelność z powodu COVID-19 oczywiście maleje i będzie maleć. Podobnie, jak liczba zakażeń. Nie ma testowania, nie ma informacji o zakażeniach. Nie ma zgonów z powodu COVID-19. Jak mówią eksperci – pacjenci będą umierać po prostu z powodu zapalenia płuc.

Największy sukces/porażka. Szczepienia przeciw grypie. Wyraźnie zwiększył się odsetek zaszczepionych przeciw grypie Polaków. Wśród seniorów zdecydował się na to więcej niż co piąty. To niewątpliwy sukces, nawet jeśli – z powodu braku dostępu do danych RARS – eksperci nie są pewni, czy zaszczepionych ogółem w ostatnim sezonie zostało 9, czy może jedynie 7 proc. z nas.

Jeśli jest niewątpliwy sukces, dlaczego porażka? Nawet optymistyczne 9 proc. to poziom, z którego trudno czuć dumę. Jednak porażką – klęską wręcz – jest to, co z naszym quasi-sukcesem robimy: ponieważ wiadomo, że nic tak nie sprzyja kontynuowaniu trendu, jak stałość warunków, Ministerstwo Zdrowia zawczasu ogłasza ich diametralną zmianę, czyli – na przykład – odstąpienie od bezpłatnych szczepień dla pracowników ochrony zdrowia i innych, którzy powinni być szczególnie chronieni. Oficjalny powód – stosunkowo małe zainteresowanie, które przysporzyło resortowi zdrowia problemów, bo wizja konieczności utylizacji setek tysięcy dawek wymusiła decyzję o powszechnym dostępie do bezpłatnych szczepień. Być może nie byłoby to w ogóle potrzebne, gdyby dobrej decyzji o bezpłatnych szczepieniach dla wybranych grup zawodowych i wiekowych towarzyszyła profesjonalna organizacja procesu szczepień (łącznie z zagwarantowaniem dostępu do szczepionek na początku sezonu, gdy zainteresowanie jest największe, bo spora część teoretycznie objętych prawem do bezpłatnego szczepienia, mając w pamięci doświadczenia z sezonu 2020/2021, zaszczepiła się na własną rękę, kupując szczepionki w aptekach). Gdyby jednak decydenci „umieli w profesjonalną organizację procesu szczepień”, nie mielibyśmy niespełna 60-proc. poziomu zaszczepienia przeciw COVID-19, więc znów – nihil novi sub sole.

Największe wyzwanie. Bezpieczeństwo epidemiczne. Jeśli minister zdrowia myślał, że Polacy posłuchają jego rekomendacji odnośnie do zasłaniania nosa i ust w zamkniętych przestrzeniach publicznych, spektakularnie się pomylił. Nie posłuchali, o czym można się przekonać zarówno w mniejszych i większych sklepach, kościołach, jak i środkach transportu publicznego. Nie posłuchali w jakichś 95 proc., bo kilka procent maski nadal zakłada, starając się reagować ze spokojem – lub nie reagować wcale – na uwagi w stylu: „Przecież już nie trzeba się męczyć”.

Ta niefrasobliwość wdziera się też do placówek medycznych, w których obowiązek zasłaniania nosa i ust został utrzymany do końca kwietnia. Nie tylko i nie przede wszystkim pacjenci nie bardzo się palą do jego przestrzegania. Wszyscy jesteśmy zmęczeni pandemią i nie tylko coraz mniej boimy się wirusa, ale zdajemy się już w niego nawet nie dowierzać. Ostrzeżenia, płynące ze strony sporej części ekspertów rozpatrujemy w kategoriach czarnowidztwa, a przewidywania WHO dotyczące zagrożenia nowymi wariantami – jak czcze pogróżki. Wirus przecież zmutował w kierunku mniej zjadliwego i już nie musimy się go bać.

Jak przy takim podejściu promować postawy prozdrowotne – choćby w zakresie szczepień przeciw COVID-19? W ostatnich dniach eksperci, powołując się na wyniki badań, stwierdzili, że odporność stadna w przypadku COVID-19 w praktyce nie istnieje (co każe postawić ogromny znak zapytania przy przesłankach, na podstawie których minister zdrowia i jego współpracownicy zarządzili odwrót od wszystkich obostrzeń pandemicznych). W sposób szczególny warto powtarzać: przebycie zakażenia nie daje trwałej odporności, nie chroni ani przed powtórną infekcją, ani przed ciężkim przebiegiem. Reinfekcje są na porządku dziennym, w przypadku osób nieszczepionych zdarzają się nawet po upływie 2,5-3 miesięcy.

Największa wątpliwość. System ochrony zdrowia. Czy Ministerstwo Zdrowia zdecyduje się – po dwóch latach kryzysu pandemicznego i w środku trwającego kryzysu uchodźczego – na wprowadzanie zapowiedzianych reform, przez znaczącą część ekspertów i praktyków ocenianych raczej w kategorii deform? Jaki będzie los projektów ustaw o jakości w ochronie zdrowia (ze zdeformowanym, ale i tak kłującym w oczy część Zjednoczonej Prawicy systemem no fault), o modernizacji szpitali? Czy programy pilotażowe w kluczowych obszarach systemu doczekają się wdrożenia w całym kraju, czy też zostanie to przesunięte – bo jak wiadomo, koordynacja i kompleksowość w ochronie zdrowia kosztują, najpierw trzeba zapewnić większe finansowanie, żeby potem spodziewać się oszczędności, a i tych nie należy rozpatrywać w kategoriach celu do osiągnięcia.

Pieniądze, które z jednej strony wydają się płynąć do systemu szerokim strumieniem (NFZ właśnie zatwierdził zmianę planu finansowego na 2022 roku, powiększając pulę środków na świadczenia o ponad 9 mld zł), z drugiej – rozpływają się, jeszcze zanim trafią na konta świadczeniodawców (inflacja). W takiej sytuacji zasadne staje się pytanie, czy nie mamy do czynienia – po raz kolejny – ze zjawiskiem rolowania nadziei na lepsze „kiedyś”? W perspektywie dwóch, trzech miesięcy okaże się nie tyle, „czy”, co „w jakim stopniu” odpowiedź brzmi: oczywiście, że tak.

11.04.2022
Zobacz także
  • Studium kryzysu (5)
  • Studium kryzysu (4)
  • Studium kryzysu (3)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta