×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (13)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Uchwalona przez Sejm nowelizacja ustawy o wynagrodzeniach minimalnych to policzek dla środowisk lekarzy i pielęgniarek. Przedstawiciele rządu mówią o historycznym wymiarze podwyżek, jakie czekają pracowników ochrony zdrowia. Duża część tych ostatnich zresztą nie ukrywa zadowolenia, choć wszystko wskazuje, że pensje w tym sektorze w stosunku do wynagrodzeń w gospodarce ciągle pozostaną upośledzone. Patrzenie na problem przez pryzmat wartości nominalnych przy dwucyfrowej i rosnącej inflacji nie ma sensu, ale refleksja przyjdzie dopiero za kilka miesięcy.


Prezydent Andrzej Duda na XXX Krajowym Zjeździe Delegatów NSZZ „Solidarność”. Fot. Przemysław Keler/ KPRP

Największa porażka. Prezydencki żart vs. rzeczywistość. Podczas inauguracji zjazdu NSZZ Solidarność prezydent Andrzej Duda pozwolił sobie na żartobliwe wspomnienie sprzed lat, połączone z mało wysublimowanym żartem z 67-letnią pielęgniarką, której po podwyższeniu wieku emerytalnego przez rząd PO-PSL przyszłoby zakładać pacjentowi cewnik.

Andrzej Duda chyba zbytnio się przejął świetnymi recenzjami i wyrazami uznania, płynącymi również (a może nawet przede wszystkim) ze strony obecnej opozycji i niezależnych mediów po jego wizycie w Kijowie (i szerzej – postawie wobec wojny w Ukrainie) i postanowił przypomnieć, po której stronie sceny politycznej bije jego serce. Zła wiadomość – wcale nie uderzył w Donalda Tuska. W tych dniach Naczelna Izba Pielęgniarek i Położnych opublikowała wstrząsający (choć nie stanowiący żadnej sensacji, te dane są tylko aktualizowane, natomiast problem podnoszony jest od lat) raport demograficzny. Ponad 29 proc. wykonujących zawód pielęgniarek i położnych to osoby, które już osiągnęły uprawnienia emerytalne. Większość z nich mieści się w przedziale 61-70 lat, ale są wśród nich i takie, które ukończyły 70 lat – i nadal pracują. Być może nie zakładają cewników, ale z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że owszem, wykonują również takie zadania. – W chwili obecnej brak jest zastępowalności dla tej grupy osób, a w kolejnych latach również nie prognozuje się takiej możliwości – piszą autorzy raportu.

To jedna strona medalu. O drugiej, również w minionym tygodniu, mówiła Zofia Małas, prezes NRPiP. Średnia długość życia polskich pielęgniarek to 62 lata. Statystycznej Polki, przed pandemią, niemal 82 lata. Pielęgniarki umierają z przepracowania, zapadają wcześnie – m.in. przez pracę zmianową, pracę na dwa, trzy etaty, stres i obciążenie psychiczne – na choroby nowotworowe. Jest ich mało, pracują za dwie. – Ratują system i domowe budżety, nie mają czasu zadbać o siebie – mówiła Zofia Małas. Z jednej strony więc w systemie pracują coraz starsze pielęgniarki, z drugiej – duża część umiera w stosunkowo młodym wieku. Taki jest rzeczywisty kontekst „żartu”, na jaki pozwolił sobie prezydent. I taki jest kontekst oklasków i śmiechów, na jaki pozwolili sobie członkowie związku zawodowego i goście oficjalnej części zjazdu.

Największy błąd. Płace minimalne. Nowelizacja ustawy o wynagrodzeniach minimalnych w ochronie zdrowia na pewno zostanie poprawiona w Senacie. – Przygotowuję poprawkę dla senackiej Komisji Zdrowia: lekarz ze specjalizacją – współczynnik 2,0, bez specjalizacji – 1,5, stażysta – 1,1. To niezbędne minimum. Oczywiście są również korekty przy innych zawodach medycznych. Ale propozycja ministra zdrowia dla lekarzy jest samobójem – poinformował na Twitterze senator Wojciech Konieczny. I nawet jeśli ten poziom nie jest satysfakcjonujący dla lekarzy (postulat trzech średnich krajowych dla specjalistów pozostaje aktualny), to wręcz więcej, niż domagał się od posłów OZZL (związek postulował współczynnik 1,7 dla specjalistów). Oczywiście, można powiedzieć, że wartość poprawek Senatu jest mniej więcej taka, jak prezent Jana Zamoyskiego dla króla Szwecji w czasie oblężenia Zamościa. Ani Karol Gustaw nie ucieszył się z ofiarowanych Niderlandów, ani podwyżki od Senatu nie ucieszą lekarzy, bo Sejm – można to założyć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością – odrzuci je w całości, tak jak odrzucił analogiczne poprawki w ubiegłym roku.

Co uderza w dyskusji nad ustawą o wynagrodzeniach minimalnych (bardzo słusznie duża część środowisk zwraca uwagę, że de facto reguluje ona w wielu zawodach i przede wszystkim miejscach pracy płace realne, a pracownicy nie mają możliwości negocjowania płac ponad ustawowe minimum), to cisza wokół kwestii zupełnie podstawowej, jaką jest poziom nakładów na ochronę zdrowia. Pojawiły się w minionym tygodniu informacje, jakoby minister zdrowia „nie życzył sobie”, by na konferencjach, w których uczestniczy resort zdrowia, w ogóle wątek nakładów był podnoszony, bo uznaje tę kwestię za „ostatecznie uregulowaną”. Jeśli nie na zawsze, to przynajmniej w dającej się przewidzieć perspektywie czasowej. Nic bardziej mylnego – wiadomo, że ustawa 7 proc. PKB w warunkach wysokiej inflacji może nie spełniać swojego podstawowego zadania, jakim jest utrzymanie choćby minimalnego wzrostu nakładów publicznych na ochronę zdrowia. Ba, może dojść do sytuacji, że w 2022 roku (a być może również w 2023) realne nakłady (liczone względem bieżącego PKB) spadną. Nie ma rzeczowej i prawdziwej dyskusji ani o sytuacji w ochronie zdrowia, ani o dostępności świadczeń, ani o jej jakości, ani o warunkach pracy – w tym wynagrodzeniach – bez dyskusji o nakładach na zdrowie. Dyskusji eksperckiej, wolnej od politycznych ograniczeń.

Politycznie moderowane dyskusje, których głównym motywem są szeroko zakrojone reformy, mają jedną potężną wadę. Nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością. Tą choćby, którą opisuje samorząd pielęgniarski w swoim raporcie. Z tą, o której zaalarmowali specjaliści z Kliniki Psychiatrii Dzieci i Młodzieży Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu, którzy w proteście przeciw fatalnym warunkom pracy odeszli z placówki. O powodach odejścia z pracy lekarze napisali w liście do ministra zdrowia i Naczelnej Izby Lekarskiej, opisując warunki, w jakich leczeni są pacjenci. „Trudno mówić o zachowaniu godności, gdy łóżkiem staje się materac leżący na podłodze koło brudownika lub toalety. Brakuje miejsc do siedzenia w jadalni, lekcje odbywają się w warunkach ciasnych pomieszczeń. Nie ma sal do odbywania rozmów z pacjentami (niejednokrotnie służy ku temu, np. stołówka, gdzie trudno o poufną konwersację) czy ich opiekunami. Nie zliczymy sytuacji, gdy objaśnianie np. zasad farmakoterapii odbyło się na oddziałowym korytarzu. Nie ma również pomieszczeń przeznaczonych na prowadzenie terapii zajęciowej, ani wystarczającej liczby łazienek i toalet. Wielu pacjentów stanowią dzieci w kryzysie psychicznym, po próbie samobójczej, prezentujące zachowania autoagresywne, agresywne, niepełnosprawne intelektualnie – wymienione warunki szpitalne nie tylko uniemożliwiają prowadzenie terapii oraz powrót do zdrowia, ale wpływają na eskalację konfliktów i zachowań destrukcyjnych, agresywnych”. Do tego, last but not least, kwestie kadrowe. „Brakuje personelu, co sprawia, że praca niejednokrotnie toczy się na granicy ludzkiej wytrzymałości. Nie wspominając o legalności takiego postępowania”.

Największe wyzwanie. Czujność epidemiczna. Do dziś małpia ospa została potwierdzona w dwudziestu czterech krajach świata. Eksperci oceniają, że nie ma potencjału epidemicznego zbliżonego do takich chorób jak grypa czy COVID-19, ale jednoznacznie zalecają zachowywanie czujności epidemicznej – zarówno na poziomie władz i instytucji odpowiedzialnych za zdrowie publiczne, jak i indywidualnym. WHO podkreśla, że kraje będą w stanie powstrzymać rozprzestrzenianie się małpiej ospy poprzez rygorystyczne śledzenie kontaktów osób zakażonych, bo w przeciwieństwie do SARS-CoV-2, który roznosi się poprzez maleńkie kropelki unoszące się w powietrzu – zwane aerozolami, małpia ospa rozprzestrzenia się w wyniku bliskiego kontaktu z płynami ustrojowymi, takimi jak ślina z kaszlu. W kontroli pomaga fakt, że zakażeni chorują objawowo.

Ministerstwo Zdrowia zareagowało, jak oceniają eksperci, w miarę szybko – po trzech tygodniach od pojawienia się pierwszych doniesień związanych z pojawieniem się przypadków małpiej ospy poza Afryką są zmiany w przepisach, które umożliwiają obowiązkową hospitalizację nie tylko osób chorych, z potwierdzonym zakażeniem, ale również podejrzanych o zakażenie lub zachorowanie oraz obowiązkową kwarantannę/nadzór epidemiologicznych osób, które mogły być narażone na kontakt z chorobą. Pozostaje mieć nadzieję, że zarówno wyłapanie przypadków zakażeń (jeśli się pojawią), jak i śledzenie kontaktów w przypadku małpiej ospy rzeczywiście okaże się wyzwaniem prostszym, niż gdy w grę wchodził SARS-CoV-2.

30.05.2022
Zobacz także
  • Studium kryzysu (12)
  • Studium kryzysu (11)
  • Studium kryzysu (10)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta