×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Niechaj przyjmie sakrament, potem zaniosą go do łóżka

Agnieszka Bukowczan-Rzeszut

Utworzony przez bł. brata Gerarda Tonque zakon św. Jana Jerozolimskiego, zwany dawniej joannitami lub szpitalnikami, a dziś – kawalerami maltańskimi, istnieje od ponad dziewięciu wieków. Zaskakująco współczesne rozwiązania z zakresu opieki nad chorymi i ich leczenia oraz organizacji szpitali pozwoliły joannitom zapisać się w historii medycyny.


Fragment obrazu Charlesa-Philippe’a Lariviere’a przedstawiającego koniec oblężenia Malty w 1565 r., XIX w. Fot. CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

  • Do głównych zadań braci szpitalników od początków ich istnienia należały opieka nad pielgrzymami i prowadzenie szpitali
  • Po przyjęciu do szpitala chorzy brali kąpiel. Jeśli stwierdzono podejrzenie choroby zakaźnej, trafiali do izolatek
  • Protokół leczenia zakładał najpierw udzielić choremu posługi duchowej, a dopiero później zająć się kurowaniem ciała
  • Chorzy otrzymywali szerokie, pojedyncze łóżka, przesłonięte zasłonami, do tego prześcieradło, koc, płaszcz i pantofle
  • W okresie rodyjskim chorym podawano posiłki na srebrnej zastawie, co sprzyjało zachowaniu sterylności
  • Na pomoc i leczenie w szpitalu mogły liczyć również kobiety, które otaczano opieką opartą na tym samym systemie organizacyjnym
  • Medycy szpitalni rekrutowani byli na uniwersytetach. Ich zadaniem było „badanie uryny i rozpoznawanie poszczególnych chorób oraz zalecanie właściwego postępowania”
  • U schyłku panowania krzyżowców w Ziemi Świętej istniało osiem szpitali joannitów

Dzieje powstania zakonu historycy wiążą z działalności kupców z włoskiego miasta Amalfi, rywalizującego z Pizą, Genuą i Wenecją. W drugiej połowie XI w. kupcy odrestaurowali podupadły klasztor św. Marii oraz stare hospicjum św. Jana Chrzciciela, założone pięć stuleci wcześniej przez Bizantyjczyków. Jeszcze przed I krucjatą (1096–1099) działał w obrębie opactwa przytułek dla ubogich i pielgrzymów, prowadzony najprawdopodobniej przez nienoszących habitów i nieskładających ślubów świeckich braci zobowiązanych do służby ubogim. Tworzyli oni wspólnotę podległą benedyktynom, ale kierującą się regułą św. Augustyna i dali początek późniejszemu zakonowi.

Po pierwszej krucjacie Frankowie (przybysze z zachodniej Europy) objęli panowanie w Lewancie, a wielu krzyżowców i pielgrzymów postanowiło pozostać w Ziemi Świętej, by przyłączyć się do opieki nad chorymi i potrzebującymi. Dołączenie do szpitalników umożliwiało – oprócz służby Bogu – pozostanie aktywnymi członkami społeczeństwa. Była to również szansa dla młodzieży szlacheckiej, znajdującej się na dalszych miejscach do sukcesji rodowych tytułów i majątków. Wybierali karierę mnicha-rycerza, realizując w ten sposób chrześcijański nakaz pomocy bliźnim, a oprócz ślubów czystości, ubóstwa i posłuszeństwa składali też obietnicę opieki nad chorymi.


Gerard Tonque, założyciel joannitów. Fot. Vertot abbé de, 1655-1735; Cavagna Sangiuliani di Gualdana, Antonio, conte, 1843-1913, former owner. IU-R, No restrictions, via Wikimedia Commons

Od braci służebnych pod opiekę Stolicy Apostolskiej

Oficjalne dokumenty Suwerennego Rycerskiego Zakonu Szpitalników św. Jana z Jerozolimy, z Rodos i z Malty – a także większość publikacji na ten temat – jako założyciela (institutor) i pierwszego zwierzchnika wymieniają bł. brata Gerarda Tonque. Wilhelm z Tyru pisał, że przed I krucjatą służył on w szpitalu od dłuższego czasu, ale nie mamy pewności co do jego pochodzenia. Mógł pochodzić z frankijskiego rycerstwa lub z kupieckiego środowiska Amalfii. Przez ok. 40 lat stał na czele nowej wspólnoty, która z niewielkiej grupy opiekujących się pielgrzymami braci służebnych podlegających benedyktynom przekształciła się w samodzielne zgromadzenie zakonne. Dzięki znajomości realiów Lewantu oraz wyjątkowym zdolnościom organizacyjnym i talentom politycznym, Gerard zaskarbił sobie i swojej wspólnocie uznanie oraz popularność wśród królów i książąt chrześcijańskich. Pociągnęło to za sobą liczne nadania dla zakonu, dzięki którym powstawały placówki na terenie Europy. U schyłku panowania krzyżowców w Ziemi Świętej istniało już osiem szpitali joannitów.

Gdy w 1113 r. papież Paschalis II ogłosił skierowaną do Gerarda bullę Pie postulatio voluntatis, on i jego towarzysze stali się samodzielnym (nieposiadającym już statusu braci służebnych) zakonem – Braćmi Jerozolimskiego Szpitala św. Jana (Fratres Hospitalis Sancti Johannis Hierosolymitani). Papież wziął nowo utworzony zakon pod opiekę Stolicy Apostolskiej, nadając tzw. Protectio Sancti Petri. Bezpośrednie zwierzchnictwo papieskie dawało szpitalnikom całkowitą niezależność od lokalnych hierarchów, zarówno w Ziemi Świętej, jak i w państwach europejskich. Kolejni przywódcy zakonu cieszyli się powszechnym szacunkiem, a ambasadorzy byli traktowani na równi z posłami dworów królewskich.

Suwerenny Rycerski Zakon Szpitalników Świętego Jana z Jerozolimy, z Rodos i z Malty, bo taka jest współczesna pełna nazwa bractwa, nadal utrzymuje stosunki dyplomatyczne jako niezależny podmiot prawa międzynarodowego, działa jako obserwator przy ONZ, UNESCO, UNICEF i Unii Łacińskiej, a także – zgodnie z wielowiekową tradycją – prowadzi działalność charytatywną i medyczną. Tradycja ta sięga czasów krucjat i warto ją przybliżyć, gdyż wiele ze stosowanych już w wiekach średnich rozwiązań ma zaskakująco współczesny wymiar.


Pałac Maltański przy Via Condotti 68. Fot. Willtron, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Najpierw spowiedź, potem kąpiel, na końcu leczenie

Do głównych zadań braci szpitalników od początków ich istnienia należały opieka nad pielgrzymami i prowadzenie szpitali, a także rozdawanie jałmużny. Pielgrzym o imieniu Teodoryk, który odwiedził szpital w 1169 r., zachwycał się urządzeniem i funkcjonowaniem placówki:

„Nie uwierzyłbym nikomu, gdybym nie zobaczył na własne oczy, jak wspaniałe są te budynki z wieloma pokojami i łóżkami, i innymi sprzętami do użytku biednych, słabych i chorych. Co za bogate miejsce i jak wspaniałomyślnie przeznacza fundusze, aby pomagać biednym i jak troskliwie opiekuje się żebrakami. Przechodząc przez ten pałac, w żaden sposób nie zdołałbym zliczyć, ilu ludzi w nim leżało, ale widziałem tysiąc łóżek”.

Po przyjęciu do szpitala chorzy brali kąpiel, co zapewne było podyktowane względami sanitarnymi i chęcią uniknięcia zarazy. Jeśli stwierdzono podejrzenie choroby zakaźnej, trafiali do izolatek, co było w wiekach średnich rzadką praktyką. Regulamin postępowania w przypadku epidemii ustalono za rządów wielkiego mistrza Emery’ego d’Amboise (kierował zakonem w latach 1503–1512) – wszystkich, którzy mogli mieć kontakt z chorymi izolowano na 40 dni, przybyszy obowiązywała zaś kwarantanna do czasu otrzymania świadectwa braku zakażenia. Aby pogrzebać zmarłego na chorobę zakaźną, należało otrzymać specjalne pozwolenie, wydawane przez komisję.

Reguła zakonna szpitalników z I poł. XII wieku głosiła w art. 16:

„(…) w obediencji, w której mistrz i kapituła szpitala zezwolili, kiedy chory (malade) przyjdzie tutaj, niechaj go wpuszczą, niechaj przyjmie Sakrament święty, wyznawszy najpierw grzechy kapłanowi, niechaj potem zaniosą go do łóżka i tak jak byłby panem, codziennie, zanim bracia pójdą na posiłek, niechaj łaskawie go nakarmią, według możliwości domu”.

Spowiedź była typowa dla mentalności i obyczajów epoki. Chrześcijańscy pacjenci mieli do dyspozycji co najmniej dwóch kapelanów. Po dopełnieniu spowiedzi przekazywali testament przeorowi. Wielki mistrz Jacques de Milly (1454–1461) sam dodał do statutów zakonnych artykuł zatytułowany De l’exemption du prieur de iinfirmerie, zgodnie z którym:

„Przeor infirmerii ma być dokładny i uważny w posłudze chorym, zwłaszcza we wszystkim, co dotyczy ich zbawienia. Dlatego też nakazujemy mu niczego w tym względzie nie pomijać. Odprawiać dla nich mszę, udzielać im sakramentów oraz wywiązywać się uczciwie ze wszystkich innych obowiązków”.

Protokół leczenia zakładał najpierw udzielić choremu posługi duchowej, a dopiero później zająć się kurowaniem ciała. Jak czytamy w książce Piersa D. Mitchella Medycyna podczas krucjat:

„Leczenie polegało wówczas przede wszystkim na zapewnieniu choremu opieki duchowej, w następnej kolejności pielęgniarskiej i dopiero na koniec medycznej. W ramach tej ostatniej lekarz badał pacjenta, oceniał jego stan zdrowia i jeśli było to możliwe, stawiał diagnozę. Leczenie chorób, których przyczyn upatrywano w zaburzeniach równowagi humorów (płynów ciała), rozpoczynano od zmiany diety, później włączano farmakoterapię, kąpiele lecznicze i ewentualnie zlecano upusty krwi, a jeśli i te zabiegi nie przynosiły rezultatów, uciekano się do chirurgii”.

W regułach zakonnych znajdował się szczegółowy opis form opieki nad chorym. Najpierw u wezgłowia łoża zbierało się czterech medyków do zbadania moczu, postawienia diagnozy i przepisania leków, maści i mikstur. Medycy szpitalni rekrutowani byli na uniwersytetach i według obowiązujących w placówkach szpitalników zasad powinni cechować się „wiedzą i praktyką, uczciwością, znajomością rzeczy i powagą”. Ich zadaniem było „badanie uryny i rozpoznawanie poszczególnych chorób oraz zalecanie właściwego postępowania”. Chirurgów było dwóch, a – wedle zalecenia wielkiego mistrza Jeana z Lastic, który kierował zakonem w latach 1437–1454 – mieli być „rozważni i dyskretni”. Przed podjęciem praktyki musieli złożyć przed medykami rodzaj egzaminu w celu zweryfikowania posiadanych kompetencji. Aptekarz był ściśle nadzorowany przez medyków, a w przypadku stwierdzenia złej jakości leków groziła mu grzywna, a nawet więzienie.


Paryski szpital Hôtel-Dieu ok. 1500 r. Fot. Public domain, via Wikimedia Commons

Srebrna zastawa i kołyska dla bobasa

Wielki mistrz Jean de Lastic nakazał: „(…) spisać na kawałku pergaminu statuty tyczące się gościnności, przytwierdzić do tablicy zawieszonej w Pałacu Chorych i wystawić na widok wszystkich, aby statuty, które zostały dla nich ułożone, były dokładnie przestrzegane”. Regulamin szpitalny wisiał więc w widocznym miejscu, aby każdy mógł się z nim zapoznać i sprawdzić, czy jest należycie przestrzegany.

Chorzy w szpitalu joannitów nie gnieździli się w ciasnocie i uwłaczających warunkach, lecz cieszyli wygodami jak na wieki średnie niemalże luksusowymi. Otrzymywali szerokie, pojedyncze łóżka, przesłonięte zasłonami, do tego prześcieradło (zmieniane 3 razy w tygodniu), koc, płaszcz i pantofle. Biały chleb, który był w tej epoce raczej rzadkim smakołykiem niż produktem powszednim (przynajmniej w warstwach niższych), stanowił tu podstawę diety. W okresie rodyjskim chorym podawano posiłki na srebrnej zastawie, co sprzyjało zachowaniu sterylności – wiedziano o antyseptycznych właściwościach srebra. Personel szpitalny obejmował brata szpitalnika, kierującego placówką w imieniu wielkiego mistrza (niemniej jednak raz w tygodniu osobiście odwiedzał on chorych – w ten sposób zmarł na dżumę Roger z Pins, który kierował zakonem w latach 1355–1365), braci-kierowników sal oraz ich pomocników (dziś powiedzielibyśmy „salowych”), a także serwientów. Medycy mieli przypisane konkretne sale, aby wzajemnie nie przeszkadzać sobie w pracy. Obchód odbywali rano i wieczorem w towarzystwie pomocników i cyrulików, na wypadek gdyby choremu należało upuścić krew. W razie potrzeby dostępni byli także chirurdzy, a w przypadku wzmożonego napływu rannych zwiększano liczbę miejsc w szpitalu, przekazując łóżka braci. Wiadomo na przykład, że po bitwie pod Montgisard w 1177 r. do szpitala trafiło 750 rannych, choć w tym samym czasie przebywało w nim 900 pacjentów.

Na pomoc i leczenie w szpitalu mogły liczyć również kobiety, które otaczano opieką opartą na tym samym systemie organizacyjnym, sprawowaną przez siostry św. Jana z Jerozolimy (damy joannitki). Potwierdza to opis tego szpitala autorstwa Jana z Wurzburga, który odwiedził go ok. 1170 r.:

„W różnych budynkach gromadzi się wielki tłum chorych ludzi, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Codziennie otrzymują opiekę, co wiąże się z wielkimi kosztami. Z rozmowy służących dowiedziałem się, że całkowita liczba chorych w czasie, kiedy tam byłem, wynosiła dwa tysiące. Co dzień wynoszono niekiedy ponad pięćdziesiąt ciał, a wciąż przyjmowano nowych chorych. Cóż więcej można powiedzieć. Ten dom karmi tak wiele istnień ludzkich”.

Przyjmowano także porzucone dzieci zwane „adoptowanymi dziećmi św. Jana”. Karmiły je mamki opłacane i nadzorowane przez damy joannitki. W źródłach znajdują się również zapisy o ciężarnych, które rodziły w szpitalu, otrzymując pełną opiekę, wyżywienie, a nawet kołyski dla swoich dzieci. Dziś krzyż maltański nadal oferuje opiekę młodym matkom w klinice położniczej betlejemskiego szpitala pw. Świętej Rodziny, częściowo finansowanego przez Francuskie Dzieło Szpitalne Zakonu Maltańskiego.


Opieka nad chorymi, obraz Domenico di Bartolo, XV w. Fot. Public domain, via Wikimedia Commons

Bankierzy, szpiedzy, osadnicy

Brat Gerard podczas swych długich rządów odbył wiele podróży po Europie. Dzięki jego działalności i wielu darowiznom możliwy był dalszy rozwój placówek. W chwili śmierci w 1120 r. pozostawił sprawnie działającą, usankcjonowaną prawnie wspólnotę z siedzibą w Jerozolimie i licznymi filiami w Europie, posiadającą stałe dochody z nadań, cieszącą się estymą i uznaniem zdobytymi podczas wypraw krzyżowych.

Szpital św. Jana w krótkim czasie stał się jedną z ważniejszych instytucji w Jerozolimie, wspieraną posiadłościami i dobrami darczyńców zarówno w Królestwie Jerozolimskim, jak i w Europie. Po II wyprawie krzyżowej (1147–1149) Europę Zachodnią i Środkową pokryła sieć placówek joannickich. Domy szpitalników, nazywane początkowo obedientiae, później także praeceptoriae (preceptorie), a od XIII wieku commendatoriae (komandorie, komturie), zarządzane były przez preceptora lub komtura i pogrupowane w przeoraty. Proces tworzenia i umacniania prowincji zakonnych oraz rozgraniczenie ich kompetencji terytorialnych i zakresów działalności trwał do końca XIII stulecia.

Bracia piastowali ponadto różne stanowiska na dworach królewskich, prowadzili także operacje finansowe. Zaznajomieni z realiami Ziemi Świętej szpitalnicy stali się dla pielgrzymów i krzyżowców, ale również władców i książąt jerozolimskich czy europejskich, cennym źródłem wiedzy, a nawet szpiegami.

Krzyżem i mieczem

Jednym z zadań braci szpitalników była popularyzacja idei krucjatowej oraz walka z poganami i muzułmanami. Początkowo ta strona działalności zakonu nie była tak widoczna. Zachowując pierwotne cechy charytatywne oraz miano szpitalników, zakon militaryzował się pod kierunkiem następcy brata Gerarda – Rajmunda du Puy (1120–1160). Pochodził on z prowansalskiej szlachty i przybył do Ziemi Świętej prawdopodobnie razem z I krucjatą, po której zdecydował się pozostać. Rozszerzył posiadłości joannitów w Jerozolimie, zajmując tereny i zabudowania opactwa benedyktyńskiego i budując w tym miejscu ogromny szpital (magnum et mirabile), który mógł pomieścić nawet 2000 pielgrzymów. W tym samym czasie rozpoczęto budowę szpitala w Akce, mającego służyć przybywającym drogą morską pielgrzymom jako przystanek w ich dalszej trasie. To Rajmundowi zakon zawdzięcza słynny, wciąż stosowany zwrot „Nasi panowie, chorzy”.

Rajmund jako pierwszy używał tytułu wielkiego mistrza, choć prawo do niego przełożeni zakonni posiadali oficjalnie dopiero od XIII w. Prowadził reformy zmierzające do przekształceń bractwa w kierunku działalności specyficznej dla zakonów rycerskich. Był to stopniowy, wieloletni proces z finałem w 1206 r. Organizacja zakonna szpitalników przypominała tę stosowaną przez templariuszy. Na szczycie hierarchii stał wielki mistrz i wysocy dostojnicy zakonu, którym podlegali bracia kapelani (duchowni), rycerze (wyłącznie synowie rodów rycerskich) i serwienci (wyłącznie ludzie wolni). Wzorem templariuszy, którzy uzyskali regułę zakonną w 1128 r., szpitalnicy również składali śluby rycerskie, a walka z niewiernymi była ich powinnością. Najpewniej od templariuszy szpitalnicy przejęli tytuł odpowiedzialnego za sprawy wojskowe konstabla (około 1126 r.), a później mistrza (około 1140 r.). Co ciekawe, podczas wyboru wielkiego mistrza obowiązywał zakaz wnoszenia broni – najwyraźniej krewcy bracia mieli w zwyczaju uciekać się do najcięższych argumentów.

W 1259 r. papież Aleksander IV zatwierdził wzór stroju zakonników i krzyż stosowany przez nich już za czasów pierwszych mistrzów. Joannici nosili czarne habity oraz czarne płaszcze z kapturem z naszytymi po lewej stronie białymi ośmiorożnymi krzyżami, znanymi dziś jako krzyże maltańskie. Do walki rycerze wkładali na zbroję czerwoną tunikę z białym krzyżem zakonnym. Pierwsze pewne źródła na temat wojskowej działalności szpitalników pochodzą z I połowy XII w. W 1136 r. król jerozolimski Fulko nadał im zamek i miasto Gibelin, a kilka lat później dalsze fortece.


Zdobycie tureckiego okrętu wojennego, XVII w. Fot. PHGCOM, Public domain, via Wikimedia Commons

Postrach Morza Śródziemnego

Po upadku Akki (1291 r.) i Królestwa Jerozolimskiego joannici przenieśli się na Cypr, rozpoczynając budowę potęgi morskiej zakonu. Posiadali na wyspie znaczne majątki, czerpiąc dochody z plantacji trzciny cukrowej. Budowa silnej floty miała na celu zagrożenie potędze muzułmańskiej – wobec braku możliwości walki z wrogiem chrześcijan na lądzie, była to jedyna możliwość realizacji wspomnianej powinności zakonu. Joannici działali jednak na zbyt małą skalę, przy niskich możliwościach mobilizacyjnych, toteż ich działalność miała raczej charakter najazdów łupieżczych, mało istotnych dla równowagi sił na tym obszarze.

W staraniach o odbudowanie pozycji militarnej i gospodarczej zakon włączył się w rywalizację o wpływy w północno-wschodniej części basenu Morza Śródziemnego między Genuą i Wenecją, wspierając Genuę. Nowy mistrz szpitalników, Fulko de Villaret, sprzymierzył się z Vignolo de Vignoli, który twierdził, że otrzymał Kos i część Rodos jako lenno od cesarza i obiecał przekazać zakonowi część zdobytych terytoriów.

We wrześniu następnego roku zakon otrzymał od papieża Klemensa V potwierdzenie prawa posiadania wyspy, rozpoczynając długi okres budowy joannickiego władztwa. Dzięki dalszym działaniom prowadzonym już z Rodos udało się zakonowi zdobyć ważne strategicznie punkty, zyskując kontrolę nad około 320 km wybrzeża Azji Mniejszej.

Na początku XIV w. Rodos była bastionem przeciwko rosnącym wpływom tureckim, a jednocześnie swego rodzaju korsarską ostoją. Dodatkowo joannici wynajmowali i wyposażali hiszpańskie i francuskie statki, które wysyłali przeciwko Turkom, a także oferowali schronienie chrześcijańskim korsarzom. Było to niewygodne dla Turków, zwłaszcza że zgodnie z zawartymi układami Rodos miało być wolne od piractwa. Po 1453 r. Turcy bezskutecznie zażądali, aby joannici podporządkowali się Porcie, a w 1480 r. stutysięczna armia wyruszyła przeciwko joannitom. Dzięki skutecznym zabiegom ówczesnego wielkiego mistrza Pierre’a d’Aubussona, który znacząco wzmocnił twierdzę, oblężenie się nie powiodło. Ostatecznie kolejny władca Imperium Osmańskiego, Sulejman zwany Wspaniałym, 1 czerwca 1522 r. wypowiedział zakonowi wojnę. Po długotrwałym, wykrwawiającym dla obydwu stron oblężeniu joannici musieli skapitulować. Pod koniec grudnia przyjęli honorowe warunki i wraz z 5000 mieszkańców opuścili wyspę. Podobno niespełna trzydziestoletni wówczas Sulejman, który darzył zakon i wielkiego mistrza ogromnym szacunkiem, powiedział na widok odpływających statków: „Zasmuca mnie, że muszę wypędzać z ojczyzny tego dzielnego, starego człowieka”.

Po kilku latach tułaczki joannici otrzymali od cesarza Karola V wyspę Maltę, która w 1530 r. została nową siedzibą zakonu, od tego momentu znanego pod nowym mianem. Konflikt z Imperium Osmańskim rozgorzał na nowo – Turcy ponownie oblegali Maltę od 18 maja do 11 września 1565 r., tym razem bezskutecznie. Na cześć wielkiego mistrza Jeana de la Valette, kierującego obroną wyspy, nowo wybudowana stolica otrzymała nazwę Valetty. Państwo zakonne utworzone przez szpitalników na Malcie istniało do 1798 r., kiedy wyspa została zajęta przez wojska Napoleona. Wskutek wojen napoleońskich zakon utracił większość komandorii na terenie Europy. Nie udało się również odzyskać Malty – podpisany w 1814 r. traktat paryski oddał wyspę pod panowanie brytyjskie. Ostatecznie nową siedzibę zakon obrał w Rzymie. Pałac Maltański przy Via Condotti 68 pozostaje do dzisiaj siedzibą wielkiego mistrza, a posiadłości w Rzymie i na Malcie mają status eksterytorialności.


Punkt humanitarnej pomocy medycznej Zakonu Maltańskiego na dworcu kolejowym Kraków Główny, kwiecień 2022 r. Fot. Zalasem1, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Agnieszka Bukowczan-Rzeszut – antropolog kultury, dziennikarka, tłumaczka i autorka związana z krakowskimi wydawnictwami Astra, Znak i Otwarte, autorka książki „Jak przetrwać w średniowiecznym Krakowie” (Astra 2018), a wspólnie z Barbarą Faron książki „Siedem śmierci. Jak umierano w dawnych wiekach” (Astra 2017).

Literatura:

  1. Dieter, B.J., Korsarze Chrystusa. Joannici – władcy Morza Śródziemnego, tłum. M. Dobija, Kraków 2010
  2. Flavigny, B.G., Joannici. Historia Zakonu Maltańskiego, tłum. A. Foryt, Kraków 2017
  3. Gąsiorczyk, P.K., Kilka uwag na temat śródziemnomorskiej działalności korsarskiej i pirackiej u progu czasów nowożytnych, „Textus et Studia” nr 2(26) 2021, s. 51–68
  4. Lange, T.W., Szpitalnicy - Joannici - Kawalerowie Maltańscy, Poznań 1994
  5. Mitchell, P.D., Medycyna podczas krucjat. Wojna, rany i średniowieczna chirurgia, tłum. N. Rataj, M. Józefowicz, Kraków 2021
  6. Runciman, S., Dzieje wypraw krzyżowych, t. 1-3, tłum. J. Schwakopf, Warszawa 1987
  7. Zieliński, A., Malta 1565, Warszawa 2004
14.10.2022
Zobacz także
  • Wzgardzone córy Hipokratesa
  • Z dziejów szpitali
  • Marzyciele, bogowie i wariaci
  • Od powietrza, głodu, ognia...
  • Z brudem przez wieki
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta