×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (65)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Poruszanie się w dwóch równoległych planach, tym realnym i tym malowanym na potrzeby bieżącej polityki i bliskiej przyszłości wyborczej, jest niewątpliwie męczące. Prawda czasu i prawda ekranu, jak w „Misiu” Stanisława Barei, tylko że AD 2023.


Minister zdrowia Adam Niedzielski. Fot. twitter.com/MZ_GOV_PL

  • Budżet płatnika nie jest z gumy, a za kilka tygodni do szpitali będą musiały popłynąć dodatkowe środki, zaczęło się więc poszukiwanie obszarów do „racjonalizacji wydatków”
  • Gdyby nawet prawdą było 6,5% na zdrowie (nie jest, bo wydatki na zdrowie odnoszone są do PKB sprzed dwóch lat), to i tak do średniej UE brakowałoby nam 2,5 pkt. proc.
  • Polska dołączyła do grona około 120 krajów świata, w których prowadzone są programy szczepień przeciwko HPV
  • Wbrew deklaracjom i zapewnieniom ministra zdrowia prace nad pakietem jakościowym na majowym posiedzeniu Sejmu nie ruszyły z miejsca

Największy brak zaskoczenia. Jakość legislacji. Ile jest warta pozytywna rekomendacja rządu dla poselskiej poprawki, w dodatku takiej, która została wniesiona w porozumieniu i – można domniemywać – na życzenie strony rządowej? Niewiele, jak pokazują wydarzenia minionego tygodnia, a konkretnie prace nad ustawą o niektórych zawodach medycznych, która stała się zresztą kolejną „śmieciówką”, wykorzystaną przez obóz rządzący do upychania rozwiązań, które z „innymi zawodami medycznymi” nie mają nic wspólnego.

Sam proceder wrzutek opisywaliśmy wielokrotnie i z tej perspektywy nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Ot, psucie prawa, psucie systemu – dzień jak co dzień, normalna praktyka sejmowa, do jakiej zdążyliśmy przywyknąć w ciągu ośmiu ostatnich lat. Tak, poprzedniej koalicji też zdarzały się legislacyjne koszmary i kompromitacje, ale w nieporównywalnie mniejszej skali. Na pewno bez tego nieznośnego wręcz rozmachu i przede wszystkim ostentacji.

A jednak wszystko wskazuje, że weszliśmy na zupełnie nowy poziom absurdu. W piątek wieczorem (Komisja Zdrowia projektem ustawy o niektórych zawodach medycznych zajmowała się zaledwie w czwartek) Ministerstwo Zdrowia w mediach społecznościowych ogłosiło „wycofanie” zaakceptowanej przez posłów, przy pozytywnej rekomendacji rządu (w osobie wiceministra Piotra Brombera) poprawki, której efektem – mówiąc w największym skrócie – byłoby zrujnowanie systemu ratownictwa medycznego. Wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia, Bolesław Piecha, zgłosił bowiem poprawkę, zgodnie z którą dla specjalistycznego zespołu ratownictwa medycznego medianę czasu dotarcia na miejsce wezwania określono „w skali miesiąca nie większą niż 20 minut”, gdy do tej pory obowiązuje 8 minut w mieście i 15 minut poza miastem.

Powiedzmy to jeszcze raz: w czwartek ministerstwo forsuje – wbrew zdecydowanym głosom opozycji – poprawkę w Komisji Zdrowia, zostaje ona większością głosów przyjęta, w piątek to samo ministerstwo ogłasza „wycofanie” przyjętej poprawki. Czy to kończy temat, albo – jak lubi mówić rzecznik Ministerstwa Zdrowia – czyni kwestię bezprzedmiotową? Bynajmniej.

Warto zapytać, kto i dlaczego przygotował blok poprawek dotyczący ratownictwa medycznego (bo oprócz wydłużenia mediany czasu dotarcia mamy też poprawkę, nota bene utrzymaną, określającą procentowy udział zespołów wyjazdowych „S”, czyli z lekarzem, na 10 proc. ogólnej liczby ZRM) w takim trybie, bez konsultacji, bez uzasadnienia (bo uzasadnienie, jakie usłyszała komisja, można uznać za wręcz żałosne: nie ma lekarzy chętnych do jeżdżenia w karetkach). Kto go zgłosił, wiadomo, ale kto za ten pomysł ponosi odpowiedzialność? Posłowie opozycji, wydaje się zasadnie, zaczęli łączyć kropki: w grudniu nowelizacja ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty przekazała do NFZ finansowanie ratownictwa medycznego bez dotacji z budżetu państwa. Budżet płatnika nie jest z gumy, a za kilka tygodni do szpitali będą musiały popłynąć dodatkowe środki, zaczęło się więc poszukiwanie obszarów do „racjonalizacji wydatków”.

Warto spojrzeć też na kontekst: poprawka została zgłoszona, zaaprobowana przez wiceministra zdrowia i przyjęta przez posłów na niespełna dobę przed tym, jak miały ruszyć prace nad projektem ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. Takie to właśnie bezpieczeństwo – trzykrotne niemal zwiększenie mediany czasu dojazdu karetki „S” do pacjenta. Taka to jest realna jakość. I w systemie, i w tworzeniu jego ram prawnych.

Największy znak zapytania. Pieniądze w systemie. Jeszcze nigdy system ochrony zdrowia nie był tak finansowo doceniony – przekonywał w minionym tygodniu minister zdrowia Adam Niedzielski. Docenienie to mierzy się miarą 5,07 proc. PKB wydatków publicznych na zdrowie – tyle, według niezależnych ekonomistów, mogą one wynieść w tym roku, choć Ministerstwo Zdrowia mierząc je własną miarą, przekonuje, że sięgną niemal 6,5 proc. PKB. Dwie wiadomości dla ministra zdrowia, obydwie złe. Po pierwsze, gdyby nawet prawdą było owe 6,5 proc. (nie jest, bo wydatki na zdrowie odnoszone są do PKB sprzed dwóch lat), to i tak do średniej UE brakowałoby nam 2,5 pkt. proc., bo najnowsze dane unijne mówią o wydatkach publicznych oscylujących wokół 9 proc. Łatwo policzyć, że wydając 5 proc., jesteśmy w UE pariasem. Po drugie, inni to widzą – może nawet lepiej niż rodzimi eksperci, zgodnie zresztą z zasadą, że z dystansu widzi się rzeczy takimi, jakimi są, nawet jeśli bez niuansów. – Niedofinansowanie systemu, a co za tym idzie wysoki wskaźnik współpłacenia pacjentów, to poważne bolączki polskiej ochrony zdrowia. Z analizy greckiego Instytutu Badań Polityczno-Ekonomicznych i Społecznych IPOKE wynika, że polska ochrona zdrowia znajduje się w grupie najbardziej niedofinansowanych systemów w UE – mogliśmy przeczytać w minionym tygodniu w udostępnionej mediom analizie prof. Johna Yfantopoulosa, badacza Instytutu Badań Polityczno-Ekonomicznych i Społecznych IPOKE, autora analizy „Wpływ niedoinwestowania na dostępność leków i usług zdrowotnych w Polsce”.

Naukowiec nie ma wątpliwości, że owe bolączki przełożyły się również w czasie pandemii na rekordowo wysoką nadmiarową śmiertelność oraz znaczące skrócenie średniej długości życia. To zresztą nie jest bardzo odkrywcza teza, bo dokładnie takie same wnioski były i są prezentowane w raportach organizacji międzynarodowych z ostatnich lat.

Największe zaskoczenie. Polska w elicie. 1 czerwca, w Dzień Dziecka, startują szczepienia przeciwko HPV. Gdy już było wiadomo, że decyzja zostanie ogłoszona 26 maja, w Dzień Matki, można się było spodziewać propagandowego zadęcia, ale rzeczywistość pobiła wyobrażenia na głowę, bo słowa, jakie padły podczas konferencji prasowej, niebezpiecznie ocierały się o kabaret. – Dzisiaj dołączamy do najlepszych (...), do grupy państw, która od wielu lat prowadzi kampanie o szczepieniach, którym udało się w znacznym stopniu zredukować skalę zachorowań – powiedział między innymi minister Adam Niedzielski. Premier wspominał coś o elicie i o tym, że dla każdej matki najważniejsze jest dobro jej córki (fakt, że szczepienie jest przeznaczone również dla chłopów, umknął szefowi rządu, jak również to, że część matek córek nie ma, i co wtedy?), a także, że dla systemów neoliberalnych zdrowie jest towarem, a dla rządu PiS – bezcenną wartością.

Ale skupmy się na rozbiorze wypowiedzi Adama Niedzielskiego. Znów zła wiadomość. Niejedna. Polska nie dołączyła, na razie, do najlepszych, a do grona około 120 krajów świata, w których prowadzone są programy szczepień przeciwko HPV. Patrząc z tej perspektywy, jeśli politycy mieli ochotę z tej okazji wystąpić publicznie, to raczej należałoby się spodziewać przeprosin i skruchy, że tak późno. Jedną sprawą są zapowiedzi z bieżącej kadencji (2018 rok), drugą – że wtedy, kiedy „najlepsi” zaczęli wdrażać szczepienia przeciwko HPV (rok 2007, Australia) również rządziło Prawo i Sprawiedliwość. I wówczas temat tych szczepień w ogóle nie wszedł do agendy publicznej debaty. Tak, nie wszedł również w ciągu następnych dziesięciu, dwunastu lat – i odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada również na polityków obecnej opozycji. I na pewno dobrze się stało, że został podjęty przez rząd, jednak sprzedawanie tego w kategoriach osiągnięcia czy sukcesu jest nie tylko grubą przesadą, nawet jak na realia kampanii. Jest po prostu fałszowaniem rzeczywistości.

Ale w wypowiedzi ministra jest ukryta jeszcze przynajmniej jedna manipulacja. Minister sugeruje, że rozpoczynając program powszechnych szczepień przeciwko HPV, Polska dołącza do grona państw, którym udało się w znacznym stopniu ograniczyć skalę zachorowań na nowotwory HPV-zależne. To oczywista nieprawda. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób program będzie realizowany i jaki poziom zaszczepienia uda się nam osiągnąć. Kraje, które osiągnęły sukces na polu walki z nowotworami, najpierw przez ponad dekadę na masową skalę szczepiły populację nastolatków – najpierw, w przypadku Australii, samych dziewcząt (2007-2012), od 2013 roku również chłopców. Ale nie można też nie przypomnieć, że przywoływana przez polityków Australia jest bliska wyeliminowania raka szyjki macicy nie tylko dzięki szczepieniom, ale również prowadzonemu z ogromną konsekwencją już od ponad trzydziestu lat programowi badań przesiewowych w kierunku tego nowotworu.

Totalny brak zaskoczenia. Ustawy o jakości. Wbrew deklaracjom i zapewnieniom ministra zdrowia prace nad pakietem jakościowym na majowym posiedzeniu Sejmu nie ruszyły z miejsca. Ruszą być może na kolejnym „najbliższym posiedzeniu Sejmu”, czyli w połowie czerwca. Być może, bo na linii Ministerstwo Zdrowia – Komisja Zdrowia wyraźnie iskrzy. Być może ponad dwutygodniowa przerwa pozwoli stonować atmosferę. Choć z drugiej strony, będzie to czas, w którym szpitale i samorządy dokładnie przeliczą swoje koszty i porównają je z algorytmem podnoszenia wycen, przygotowanym przez AOTMiT. Dowiemy się zatem, w jakiej realnej – a nie deklaratywnej – rzeczywistości przyjdzie im realizować obecne zadania w drugim półroczu 2023 roku. Obecne zadania i ewentualnie nowe, które niesie ze sobą ustawa o jakości. Może to stanowić ważny kontekst dla decyzji posłów, zarówno opozycji, jak i obozu rządzącego.

29.05.2023
Zobacz także
  • Studium kryzysu (64)
  • Studium kryzysu (63)
  • Studium kryzysu (62)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta