×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (67)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

W systemie ochrony zdrowia pracuje kilka tysięcy lekarzy, przy kompetencjach których pojawił się właśnie poważny znak zapytania. O czym każą myśleć fatalne wyniki LEW i czy powinniśmy przechodzić nad nimi do porządku dziennego?

  • Poraża zarówno średni wynik egzaminu, jak i mikra liczba tych, którzy pokonali granicę 60 proc.
  • Czy Polska powinna importować lekarzy? Zapewne tak. Czy powinniśmy ich zatrudniać bez sprawdzenia, jaką wiedzą dysponują i czy mają wystarczającą znajomość języka? Nie
  • Niemożności porozumienia się z pacjentem oraz współpracownikami nie można pogodzić ani z bezpieczeństwem, ani z jakością procesu leczenia
  • Czy niekontrolowane mnożenie kierunków lekarskich nie zakończy się zgodnie z przewidywaniami samorządu lekarskiego? LEW pokazuje, że są mocne podstawy do obaw
  • Dynamika wzrostu zobowiązań potwierdza, że w finansach publicznych podmiotów nastąpiło rok temu trzęsienie ziemi
  • Komuś w rządzie (i niestety nie tylko) umknęło, że projekt, zanim trafi pod obrady Rady Ministrów, powinien przejść, choćby skrócone, konsultacje publiczne

Największy znak zapytania. Co nam mówi LEW? Niespełna 7 proc. lekarzy z dyplomami uzyskanymi poza Unią Europejską zdało w ostatniej sesji Lekarski Egzamin Weryfikacyjny. Poraża zarówno średni wynik egzaminu (93,2 punkty na 200 możliwych), jak i mikra liczba tych, którzy pokonali granicę 60 proc., czyli osiągnęli próg zdawalności. 51 osób na 752 zdających. Fakt, że maksymalny wynik to 140 punktów, już tak nie szokuje – z pewnością poważnym czynnikiem obniżającym osiągane rezultaty jest bariera językowa. LEW nie jest obowiązkowy: przez pięć lat lekarze spoza UE mogą pracować w Polsce bez weryfikowania wiedzy, bo tak postanowił w czasie pandemii rząd i parlament. Egzamin zdają ci, którzy chcieliby zostać tu na dłużej albo – wyjechać z Polski do innego kraju UE.

LEW zorganizowano już po raz piąty. I można byłoby się spodziewać, że jego wyniki (w poprzednich latach porównywalnie złe, choć lepsze niż najnowsze) dadzą decydentom do myślenia, a opinię publiczną postawią w stan alertu. Zakładając, że do egzaminu – jako prostszej od nostryfikacji dyplomu ścieżki uzyskania pełnego prawa wykonywania zawodu w Polsce i tym samym na terenie całej UE – podchodzą ci, którzy czują się na siłach, zasadnym wydaje się pytanie o stopień przygotowania do wykonywania zawodu – nawet w ograniczonym zakresie, na tyle, na ile pozwalają przepisy – przez całą grupę kilku tysięcy lekarzy, którymi minister zdrowia Adam Niedzielski zasilił system ochrony zdrowia. Minister nie raz i nie dwa tym zasileniem się chwalił, choć samorząd lekarski od początku – od jesieni 2020 roku, gdy podejmowano pierwsze decyzje w tej sprawie – przestrzegał, że dopuszczenie nie do enigmatycznego „rynku pracy”, ale do pracy z pacjentami osób o niezweryfikowanych kompetencjach jest pomysłem co najmniej ryzykownym.

Po raz kolejny okazuje się, że to czynnik społeczny miał rację. Czy Polska powinna importować lekarzy? Zapewne tak. Czy powinniśmy ich zatrudniać bez sprawdzenia, jaką wiedzą dysponują i czy mają wystarczającą znajomość języka? Nie.

Pojawiają się głosy, że o wynikach LEW zdecydowały nie tyle różnice programowe studiów medycznych, co skomplikowany sposób formułowania pytań w egzaminach lekarskich, a także – stres, większy u osób, dla których polski nie jest językiem ojczystym. Bo trzeba pamiętać, że LEW zdają również absolwenci uczelni medycznych (zwłaszcza ukraińskich), którzy zdecydowali się na studia za wschodnią granicą na przykład dlatego, że nie dostali się na nie w Polsce. Odpowiedź na pytanie, czy ta grupa zdających radzi sobie zauważalnie lepiej od pozostałych, byłaby niezwykle interesująca – gdyby była. Nie ma jednak takich danych.

Niewątpliwie zdawanie egzaminu w obcym języku jest stresujące, ale czy konieczność podejmowania decyzji terapeutycznych w realnym życiu nie jest obarczona stresem? Pod koniec ubiegłego roku podczas Kongresu Zdrowia Publicznego o tym, że do wykonywania zawodu lekarza potrzebna jest znajomość języka na poziomie wyższym niż taki, który umożliwia bezproblemową, codzienną komunikację (mówiąc inaczej, że nie wystarczy płynnie mówić po polsku, trzeba jeszcze sprawnie posługiwać się, w mowie i piśmie, terminologią medyczną), przekonywał Igor Pańkowski, lekarz z Ukrainy od wielu lat mieszkający w Polsce, kierownik SOR Szpitala MSWiA w Warszawie. To oczywiste i logiczne, niemożności porozumienia się z pacjentem oraz współpracownikami nie można pogodzić ani z bezpieczeństwem, ani z jakością procesu leczenia, nawet jeśli rząd podjął decyzję, że nie będzie tej oczywistości respektować.

Ale w kontekście wyników LEW, potwierdzających obawy (i stanowisko) izb lekarskich w sprawie otwarcia rynku pracy dla lekarzy spoza UE, warto pokusić się o chwilę refleksji: jeśli fakty (zdawalność egzaminu weryfikacyjnego to twarde dane) potwierdzają, że to samorząd – a nie ministerstwo – miał rację, czy druga operacja, przeprowadzana równolegle, czyli niekontrolowane mnożenie kierunków lekarskich w szkołach, które nic wspólnego do tej pory z medycyną nie miały, nie zakończy się zgodnie z przewidywaniami samorządu lekarskiego, a nie hurraoptymistycznymi wizjami ministerstw zdrowia oraz edukacji i nauki? LEW pokazuje, że są mocne podstawy do obaw. Które zresztą, warto to odnotować, coraz głośniej formułują nie tylko przedstawiciele samorządu lekarskiego, ale też uczelni medycznych.

„Poselska propozycja nowelizacji Karty Nauczyciela i innych ustaw dopuszcza kształcenie lekarzy na uczelniach niespełniających wymogów akredytacyjnych, a jedynie zatrudniających nauczycieli akademickich prowadzących badania z dziedziny nauk o zdrowiu. Tymczasem nauki o zdrowiu to na przykład kultura fizyczna” – mówił w ostatnim tygodniu w rozmowie z „Menedżerem Zdrowia” prof. Marcin Gruchała, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych. Można tylko popaść w zadumę, że przedstawiciele tego szanowanego grona zapomnieli o najprostszej zasadzie – lepiej zapobiegać, niż leczyć. Gdyby na wczesnym etapie procesu „dejakościzacji” procesu kształcenia przeddyplomowego podjęto interwencję, być może nie doszlibyśmy do sytuacji, w której kierunek lekarski będzie mogła otworzyć szkoła wyższa, w której znajdzie się dwunastu profesorów z dziedziny kultury fizycznej.

Największy brak zaskoczenia. Zadłużenie szpitali. W trzecim kwartale 2022 roku zobowiązania szpitali wzrosły skokowo o ponad miliard złotych. Wzrost kwartał do kwartału w ujęciu procentowym wyniósł ok. 6 proc. i był od dwóch do sześciu (!) razy wyższy niż w poprzednich kilku kwartałach. Trudno mówić o zaskoczeniu, bo szpitale od roku alarmują o konsekwencjach niedostosowania finansowania do kosztów, z jakimi są zmuszone się mierzyć. Kosztów w olbrzymiej części generowanych przez regulacje ustawowe. Dynamika wzrostu zobowiązań potwierdza, że w finansach publicznych podmiotów nastąpiło rok temu trzęsienie ziemi – choć nie ma (jeszcze?) odbicia w danych dotyczących zobowiązań wymagalnych.

Gdy teraz przedstawiciele szpitali samorządowych i samorządów powiatowych i wojewódzkich mówią o zbliżającej się kolejnej fali, która ponownie wstrząśnie ich finansami, patrząc na dane sprzed roku – czy można tego głosu nie traktować serio? Na pewno bardziej, niż powtarzane dokładnie tak jak przed rokiem zapewnienia decydentów, że wszystko zostało policzone, a szpitale otrzymają wystarczający zastrzyk finansowy, by poradzić sobie i z podwyżkami płac, i wzrostem wartości kontraktów i umów zewnętrznych.

Największe (mimo wszystko) zaskoczenie. Rozszerzanie darmowych leków. W czwartek po południu pojawiła się informacja o nadzwyczajnym posiedzeniu rządu, na którym podejmowano decyzję o noweli tegorocznej ustawy budżetowej. Porządek, według Polskiej Agencji Prasowej miał też obejmować przyjęcie projektu nowelizacji ustawy o refundacji leków (tzw. DNUR, duża nowelizacja ustawy refundacyjnej) oraz projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej poszerzający listę osób uprawnionych do darmowych leków o dzieci i seniorów 65+. Już w piątek rano okazało się jednak, że tym ostatnim projektem rząd się nie zajmie, co premier Mateusz Morawiecki z właściwą sobie swadą tłumaczył tak: – Podlega ona jeszcze dodatkowym analizom. Poszerzamy jeszcze jej zakres, dodajemy kolejne leki. Poprawiamy ją tak, żeby była jak najbardziej korzystna dla Polaków, jak najbardziej korzystna dla obywateli.

Premierowi najwyraźniej umknęło, że ustawa sama w sobie nie zawiera listy leków – ta powstaje przy okazji tworzenia przez Ministerstwo Zdrowia obwieszczeń refundacyjnych. A komuś w rządzie (i niestety nie tylko) – że projekt, zanim trafi pod obrady Rady Ministrów, powinien przejść, choćby skrócone, konsultacje publiczne. Tymczasem część mediów, również branżowych, pisała w piątek o „niespodziewanym” zdjęciu z porządku obrad rządu projektu, gdy tymczasem za niespodziewane można – i trzeba – było uznać jego pojawienie się w tymże porządku. Zwłaszcza, że choć ustawa ma być „jak najbardziej korzystna dla Polaków”, wcale nie jest przesądzone, że taka rzeczywiście będzie. Konsultacje mają sens, bo w ich trakcie zostaną sformułowane zastrzeżenia i wątpliwości dotyczące choćby źródeł finansowania całej operacji i wpływu nowych rozwiązań na dostępność świadczeń zdrowotnych w ogóle. Na zagrożenia związane z realizacją obietnicy wyborczej złożonej przez PiS bez zapewnienia dodatkowych środków (warto przypomnieć, że program bezpłatnych leków dla osób 75+ przez lata był finansowany z budżetu państwa, nie ze składek zdrowotnych) zwracała niedawno uwagę Federacja Przedsiębiorców Polskich.

12.06.2023
Zobacz także
  • Studium kryzysu (66)
  • Studium kryzysu (65)
  • Studium kryzysu (64)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta