×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (68)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Czy z uchwalanych w byle jaki sposób ustaw wyrosną dobre owoce, czy w kolejnych latach przyjdzie się mierzyć ze skutkami podejścia: lepsza taka ustawa, niż żadna; potem się ewentualnie poprawi?


Wiceminister Piotr Bromber na konferencji KRAUM. Fot. twitter.com/MZ_GOV_PL

  • Rzeczywistość szybko falsyfikuje zapisy ustawowe i okazuje się, że król za każdym razem jest nagi, nawet jeśli rządowa propaganda sukcesu stanowi inaczej
  • Choć nie udaje się rozwiązać starych problemów, to przynajmniej przybywa nowych

  • Na tym samym posiedzeniu, na którym uchwalono „pakiet jakościowy”, Sejm przyjął też poselski projekt nowelizacji Karty Nauczyciela (sic!), w którym zliberalizowano po raz kolejny – a tak naprawdę zniesiono – wymogi, jakie musi spełnić szkoła wyższa, by otworzyć kierunek lekarski
  • Jakie szanse na dostosowanie się do rekomendacji KRAUM mają te szkoły, które w tej chwili uruchamiają kierunki lekarskie lub zrobią to na podstawie znowelizowanych właśnie przepisów?
  • Choć powinno to być już jasne od trzech tygodni, nadal nie wiadomo, czy i ewentualnie jak wysoką dotację podmiotową przekaże budżet państwa do Narodowego Funduszu Zdrowia w 2024 r.

Największy brak zaskoczenia. Pakiet jakościowy. Sejm uchwalił „pakiet jakościowy” w kształcie przedstawionym przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, przygotowanym przez ministra zdrowia. Ustawa wprowadzająca Fundusz Kompensacyjny Zdarzeń Medycznych została przyjęta ponad politycznymi podziałami – opozycja zagłosowała „za” mimo odrzucenia jej poprawek. W przypadku ustawy o jakości jednomyślności już nie było, ale i odrzucone poprawki miały znacznie większy ciężar gatunkowy, a formułowane podczas czterech dni prac zastrzeżenia wobec proponowanych przepisów dotyczyły kwestii fundamentalnych. Opozycja wstrzymała się więc od głosu, a ostateczna bitwa o ustawę, czy też ustawy, odbędzie się w lipcu, gdy swoje stanowisko przedstawi Senat.

To chyba najdłuższa bitwa legislacyjna, której koniec a to majaczy na horyzoncie, a to znów się oddala – i chyba mało komu (poza, naturalnie, ministrem zdrowia) chce się śledzić losy „jakości”. Zwłaszcza, że cudzysłów jest tu jak najbardziej uzasadniony, bo żadnej gwarancji, że z ustawy o jakości wyniknie prawdziwa jakość, nie ma. Czy wynikną problemy? O tym przekonamy się dopiero wtedy, gdy nowe przepisy zaczną wchodzić w życie, choć doświadczenie każe sądzić, że i tu zaskoczenia nie będzie i problemy się pojawią, co więcej – według scenariuszy kreślonych przez opozycję i ekspertów w trakcie prac legislacyjnych. To żaden cud jasnowidzenia ani tym bardziej spisek. To efekt bylejakości w tworzeniu prawa, abstrahowania od realiów, w których ma ono działać. Efekt przyjęcia za pewnik, że tylko większość parlamentarna ma rację, a jeśli jej nie ma – patrz wyżej, ma. Tymczasem gdy spojrzymy na zdecydowaną większość uchwalonych w ostatnich latach ustaw, okazuje się, że rzeczywistość szybko weryfikuje (czy też raczej falsyfikuje) zapisy ustawowe i okazuje się, że król za każdym razem jest nagi, nawet jeśli rządowa propaganda sukcesu stanowi inaczej. Obawy i zastrzeżenia stają się rzeczywistością, co oznacza, że choć nie udaje się rozwiązać starych problemów, to przynajmniej przybywa nowych. Przykład? Ustawa 7 proc. PKB na zdrowie chociażby. Nie zwiększyła realnie poziomu finansowania zdrowia ze środków publicznych, natomiast – jak się wydaje – na dobre (a w każdym razie na długo) zablokowała dyskusję publiczną o konieczności takiego zwiększenia, tworząc miraż wzrostu nakładów.

Największe (mimo wszystko) zaskoczenie. Jakość kształcenia. Na tym samym posiedzeniu, na którym uchwalono „pakiet jakościowy”, Sejm przyjął też poselski projekt nowelizacji Karty Nauczyciela (sic!), w którym zliberalizowano po raz kolejny – a tak naprawdę zniesiono – wymogi, jakie musi spełnić szkoła wyższa, by otworzyć kierunek lekarski. Zmiany otworzą drogę do kształcenia przyszłych lekarzy uczelniom, które nie spełniały warunków poddania się ostatniej ewaluacji jakości działalności naukowej. Nowelizacja przepisów przeszła obok – choćby – sejmowej Komisji Zdrowia, bo pracowała nad nią Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży, a w posiedzeniach nie uczestniczyli przedstawiciele zainteresowanych środowisk – na przykład samorządu lekarskiego czy Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych. Poziom dyskusji dostosowany był do jakości, nomen omen, propozycji zawartych w nowelizacji. – Zmiany mają być wprowadzone po to, żeby można w każdej gminie otworzyć uczelnię medyczną kształcącą lekarzy – ironizowała posłanka Katarzyna Lubnauer (KO), przypominając, że zajęcia dla przyszłych lekarzy powinny się odbywać w szpitalu wieloodziałowym, optymalnie – klinicznym. Zgodnie ze standardami kształcenia, potrzebne jest też prosektorium. – Niektóre uczelnie, które w tej chwili proponujecie, mają prosektorium w odległości nawet do prawie 200 km. Tak jest np. w Elblągu – mówiła. – To wasz furiacki atak – ripostował Zbigniew Dolata (PiS) dodając: – Gdybyście nie daj Boże doszli do władzy, to znów mielibyśmy ogromny deficyt lekarzy. Dlatego konieczna jest trzecia kadencja Prawa i Sprawiedliwości.

W trakcie słownych utarczek (naprawdę trudno to nazwać dyskusją czy też debatą) przerzucano się argumentem pamięci: posłowie PiS twierdzili, że wyborcy zapamiętają opozycji, że nie chciała, by lekarze mogli się kształcić w mniejszych ośrodkach, opozycja twierdziła, że Polacy zapamiętają PiS zdemolowanie jakości kształcenia lekarzy. Ostatecznie za nowelizacją zagłosowali tylko posłowie PiS oraz współpracujący z klubem posłowie małych kół i niezrzeszeni, zaś zdecydowana większość opozycji wstrzymała się od głosu. Weto Senatu do uchwalonej nowelizacji Karty Nauczyciela jest więcej niż przesądzone – choćby ze względów formalnych, ustawa nowelizuje przepisy kilkunastu innych ustaw, jest – nawet jak na standardy ostatnich lat – przykładem wyjątkowego pogwałcenia sztuki legislacji, więc w lipcu Sejm będzie się nią musiał zająć ponownie.

Jak na ironię, w dniu uchwalania nowelizacji Karty Nauczyciela, w której zaszyto kolejne obniżenie progu wymagań dla szkół planujących otwarcie kierunku lekarskiego, w murach Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przedstawiciele kilkunastu akademickich uczelni medycznych zaprezentowali rekomendacje dotyczące kształcenia kadr medycznych (nie tylko lekarskich). Wśród nich można odnaleźć również te dotyczące zapewnienia kształcenia studentów w szpitalach klinicznych czy utrzymanie akademickości kształcenia przyszłych medyków, zwłaszcza lekarzy. – Te rekomendacje są zbieżne ze standardami kształcenia, jakie przygotowujemy – mówił obecny podczas konferencji KRAUM wiceminister zdrowia Piotr Bromber. Jakie szanse na dostosowanie się do rekomendacji mają te szkoły, które w tej chwili uruchamiają kierunki lekarskie lub zrobią to na podstawie znowelizowanych właśnie przepisów? Przewodniczący KRAUM, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, prof. dr hab. Marcin Gruchała podkreślił, że rekomendacje są wskazówką dla wszystkich uczelni i przypominają o odpowiedzialności, jaka wiąże się z decyzją o kształceniu przyszłych lekarzy.

Największy znak zapytania. Finanse. Choć powinno to być już jasne od trzech tygodni, nadal nie wiadomo, czy i ewentualnie jak wysoką dotację podmiotową przekaże budżet państwa do Narodowego Funduszu Zdrowia w 2024 roku. Nie wiadomo tym samym, czy ustawa 7 proc. PKB na zdrowie zadziała (po raz pierwszy) siedem lat po jej uchwaleniu, czy też nadal – choć trudno w to uwierzyć – mapa drogowa dochodzenia do określonego w ustawie pułapu wydatków publicznych na zdrowie będzie się realizować bez angażowania budżetu państwa.

Pewny natomiast jest wzrost kosztów w systemie ochrony zdrowia związany z wejściem w życie nowej kwoty bazowej, według której świadczeniodawcy będą musieli przeliczyć wynagrodzenia i wypłacić pracownikom należną waloryzację (zwaną podwyżkami). Oraz ponieść inne, związane z tą operacją koszty (wzrosną kontrakty, wzrosną też koszty usług zewnętrznych w związku z wyższą pensją minimalną obowiązującą powszechnie). Czy wystarczy pieniędzy w wysokości 7,5 mld zł, jakie zapowiedział minister na drugie półroczne 2023 roku? Jednym tak, innym – nie. Czyli podobnie jak w ubiegłym roku. Dyrektorów szpitali i dużą część ekspertów niepokoi podwójne wydawanie tych samych pieniędzy: z owych 7,5 mld zł pieniądze mają iść jednocześnie na wzrost kosztów funkcjonowania i zwiększenie dostępności do świadczeń. Innymi słowy – więcej dostaną ci, którzy przyjmą więcej pacjentów. Pracodawcy przypominają: więcej świadczeń to wyższe koszty. Pieniądze na podwyżki i pozostały wzrost kosztów powinny pochodzić z lepszej wyceny procedur wykonywanych w dotychczasowym wolumenie. Minister jest jednak zdeterminowany, by na jednym ogniu upiec dwie pieczenie, problem polega jednak na tym, że jedyne, co może w ten sposób uzyskać – to nie dywagacja, tylko fakt potwierdzony danymi za ubiegły rok – to kolejny wzrost zadłużenia szpitali. Pytanie, jak w warunkach permanentnej straty realizować wymagania projakościowe, które mocno wybrzmiewało w Sejmie w ostatnim tygodniu, pozostaje otwarte.

19.06.2023
Zobacz także
  • Studium kryzysu (67)
  • Studium kryzysu (66)
  • Studium kryzysu (65)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta