Walka z pandemią po szwajcarsku

Jerzy Dziekoński

Szwajcaria jest krajem, który stosunkowo mocno odczuł skutki pandemii. I stosunkowo szybko sobie z nią poradził. Dr Daniel Koch, pełnomocnik szwajcarskiego rządu ds. COVID-19 nie wyklucza, że obostrzenia, w okrojonej formie, wrócą, ponieważ „otwarcie” kraju przyniosło wzrost liczby zakażeń SARS-CoV-2.

Fot. pixabay.com

Jednym z panelistów konferencji „Sukcesy i wyzwania w czasie COVID-19 w Szwajcarii i w Polsce. Wnioski na przyszłość” był dr Daniel Koch, konsultant ds. zarządzania kryzysowego i komunikacji, pełnomocnik szwajcarskiego rządu ds. COVID-19, który przedstawił przebieg pandemii w tym kraju. Pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem potwierdzono w Szwajcarii stosunkowo późno, zwłaszcza w odniesieniu do sąsiadujących Włoch. Było to pod koniec lutego br., kiedy w północnych Włoszech sytuacja zaczynała wymykać się spod kontroli.

– Epidemia rozwijała się bardzo szybko – relacjonował dr Koch, potwierdzając swoje słowa liczbami: w stosunkowo niewielkim kraju (8,6 mln mieszkańców) w pierwszej połowie marca notowano po 2 tys. nowych zakażeń tygodniowo. Szczyt przypadł na koniec marca, kiedy to w ciągu tygodnia zanotowano 7,3 tys. przypadków.

– Oznacza to, że w ciągu doby przyrastało ponad tysiąc przypadków. Było to tym bardziej niepokojące, że największe przyrosty były notowane tylko w niektórych regionach – głównie w południowej części kraju oraz w Genewie – mówił pełnomocnik szwajcarskiego rządu.

– Tak szybko jak epidemia osiągnęła swój najwyższy pułap, tak szybko zaczęła się cofać. Na początku maja pierwsza fala zakażeń dobiegła końca. Od początku epidemii do dzisiaj (2 lipca) w Szwajcarii potwierdzono ponad 31 tys. przypadków oraz 1,7 tys. zgonów spowodowanych COVID-19 – podsumował.

Dr Koch dodał również, że hospitalizowano ponad 4 tys. osób. – Nasze szpitale były jednak dobrze przygotowane, ich możliwości zostały szybko poszerzone, żeby były w stanie poradzić sobie z napływem dużej ilości chorych, także wymagających intensywnej opieki – wyjaśnił.

Lekarz przyznaje, że opanowanie pierwszej fali zachorowań było możliwe dzięki wprowadzeniu ograniczeń w kontaktach społecznych. Najpierw był to zakaz zgromadzeń publicznych dla ponad 1000 osób. Ograniczenie szybko zwiększono do 300, a potem do 5 osób. Zamknięto handel i usługi. Otwarte pozostały jedynie sklepy spożywcze.

– Nigdy nie zarządzono kompletnego zamknięcia, ale rekomendowano, żeby ludzie zostali w domu, żeby ci, którzy mogą pracowali w domach oraz żeby pomóc osobom starszym. Odpowiedź społeczeństwa na obostrzenia była bardzo dobra, co zaowocowało szybkim spadkiem ilości zachorowań – relacjonował dr Koch.

Od maja Szwajcaria zaczęła stopniowo znosić restrykcje. Obecnie, pomijając zgromadzenia i wydarzenia publiczne, wszystko działa jak przed początkiem pandemii. Odbywa się to jednak z obostrzeniami dotyczącymi zapewnienia środków bezpieczeństwa. Ostatnia decyzja dotyczyła zniesienia obowiązku używania maseczek w transporcie publicznym i weszła w życie 1 lipca.

Dr Koch podkreśla, że znoszenie restrykcji wynikało z kilku przesłanek – opanowania pierwszej fali zakażeń, oczekiwań społecznych oraz sytuacji ekonomicznej. Jako jedne z ostatnich, zniesiono obostrzenia dotyczące klubów nocnych. Jak przyznał Koch, było to bardzo trudne ze względu na bardzo restrykcyjne zasady bezpieczeństwa.

W ciągu ostatnich tygodni wyraźnie widać, że szwajcarzy wraz z poluzowaniem obostrzeń zaczęli zachowywać się mniej restrykcyjnie, co zaowocowało niemal natychmiastowym wzrostem zachorowań. Tylko 1 lipca potwierdzono ponad 130 nowych przypadków. Dla porównania w maju, kiedy wygaszano epidemię, Szwajcaria notowała 4 przypadki COVID-19 dziennie.

– Mamy dokładnie zaplanowaną strategię postępowania, według której każdy przypadek powinien być szybko wykryty, określone kontakty i zarządzona kwarantanna – mówi dr Koch i przyznaje, że w przypadku drugiej fali zachorowań w Szwajcarii można spodziewać się ponownego wprowadzenia ograniczeń. Tym razem jednak obejmowałyby one wyselekcjonowane obszary aktywności społecznej i dotyczyłyby poszczególnych regionów najmocniej dotkniętych epidemią. Nie byłby to powszechny lock down jak poprzednio.

– Jednym z niespodziewanych efektów epidemii było to, że poszczególne regiony kraju w różnym stopniu odczuły jej skutki. Najbardziej boleśnie odczuli je mieszkańcy południa, Genewy i okolic, natomiast część granicząca z Niemcami i Austrią najmniej. Dlatego mamy do czynienia z różną percepcją zagrożenia. Populacja niemieckojęzyczna odbiera zagrożenie jako mniej znaczące niż populacja włosko- i francuskojęzyczna. Jeżeli będziemy ponownie musieli wprowadzić w kraju ograniczenia, będą one musiały być w większym stopniu dostosowane do lokalnych uwarunkowań – przekonywał dr Koch.

Przyznał on ponadto, że stopniowanie obostrzeń w odniesieniu do kategorii ryzyka może być niebezpieczne.

– Sądzę, że powinniśmy podjąć kroki zapobiegawcze dla grup ryzyka, ale nie możemy koncentrować się tylko na nich – stwierdził. – W sytuacji drugiej fali zachorowań, konieczne byłoby zahamowanie, a to wymaga zastosowania restrykcji w odniesieniu do całej populacji. Myślę, że skupianie się jedynie na grupie najbardziej narażonej na ryzyko zgonu może być niebezpieczne. Musimy pamiętać o tym, że wirus sam się nie rozprzestrzenia, przekazują go między sobą ludzie. Dlatego trzeba wejść w interakcję ze społeczeństwem, żeby kształtować bezpieczne zachowania.

06.07.2020
Zobacz także
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta