W Krakowie już co czwarty szóstoklasista ma orzeczenie o dysleksji, we Wrocławiu - co piąty. W Warszawie dyslektyków jest najwięcej - 29,8% - donosi "Gazeta Wyborcza". W powiatach 100 km od Warszawy liczba uczniów z problemami nie przekracza 5%. W 2002 roku w Polsce orzeczenie dysleksji rozwojowej miało trochę ponad 7% uczniów, dziś to już nawet ok. 15% dzieci.
- Liczba wydanych orzeczeń o dysleksji nie odzwierciedla liczby dzieci z zaburzeniami. Do worka "dysleksja" wrzuca się wiele różnych trudności z czytaniem i pisaniem. Nie zawsze są to specyficzne trudności z uczeniem się. Odsetek zaburzeń rzeczywiście wzrasta, choćby z powodów medycznych, np. na świat przychodzi coraz więcej wcześniaków, które mogą mieć różne kłopoty. Ale to nie wyjaśnia aż takiego wzrostu - podkreśla prof. Marta Bogdanowicz, psycholog z Uniwersytetu Gdańskiego, założycielka i wieloletnia przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Dysleksji.
- W przeszłości o uczniach z dysleksją mówiono "zdolny, ale leń" - przypomina. - Niestety, dziś zdarzają się też cwaniacy, którzy próbują nawet nauczyć się, jakie są objawy dysleksji, by dostać "papier". Ale to może wyeliminować tylko dobra diagnostyka. A diagnozować trzeba jak najwcześniej, by wykryć prawdziwe zaburzenia, a nie głębokie zaniedbania środowiskowe - dodaje.