Koncentrowanie się wyłącznie na zmniejszeniu poziomu PM2,5 w powietrzu może przynieść jeszcze większe zagrożenie dla zdrowia - informuje czasopismo „PNAS”.
Fot. pixabay.com
W wielu miastach na cały świecie stężenia pyłu zawieszonego o maksymalnej średnicy 2,5 mikrometra (PM2,5) naruszają wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Jednym z istotnych źródeł tego rodzaju zanieczyszczeń są pojazdy.
Jak jednak wykazały amerykańsko-chińskie badania, samo zmniejszenie zanieczyszczenia PM2,5 może nie poprawić jakości powietrza w mieście. Okazało się, że PM2,5 wychwytuje pył o jeszcze mniejszej średnicy cząstek – poniżej 50 nanometrów. Wcześniejsze prace pozwoliły powiązać obecność tak drobnego pyłu z problemami zdrowotnymi, w tym wadami wrodzonymi.
Podczas gdy większość wcześniejszych badań odbywała się w laboratoriach, najnowsze eksperymenty przeprowadzono w warunkach polowych w Pekinie, a także w zamkniętej komorze z uruchomionym samochodem.
Jak się okazało, wysokie stężenia PM2,5 w zanieczyszczonym powietrzu zmniejsza stężenie najdrobniejszych cząstek pyłu, wychwytując je. Powstawaniu tych najdrobniejszych cząstek pyłu sprzyjają uwalniane przez samochody lotne związki organiczne (LZO).
Dlatego działaniom zmierzającym do obniżenia poziomu PM2,5 powinno towarzyszyć ograniczenie emisji LZO przez samochody – inaczej zwiększy się zanieczyszczenie powietrza jeszcze bardziej szkodliwymi od PM2,5 najdrobniejszymi cząsteczkami.
Całkowite zaprzestanie stosowania benzyny i oleju napędowego ograniczyłoby zarówno emisję PM2,5, jak i LZO. Jak zaznacza jeden z autorów badań, Renyi Zhang z Texas A&M University, rozwiązaniem mogłyby być samochody elektryczne. Na razie stanowią one mniej niż 0,5 proc. z ponad miliarda jeżdżących po drogach całego świata pojazdów. Poza tym, także samochody elektryczne mogą uwalniać PM2,5 z opon i klocków hamulcowych.