×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (18)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

W Europie w ostatnim tygodniu liczba nowych potwierdzonych przypadków zakażeń SARS-CoV-2 wzrosła o jedną trzecią, a liczba zgonów – o blisko 10 proc. Kraje wysokorozwinięte czekają na dopuszczenie nowych szczepionek przeciwko COVID-19 z nadzieją, że podanie kolejnego, ulepszonego, boostera zapobiegnie jesiennej fali zakażeń. Letnią mógłby ograniczyć, bo nie powstrzymać, powrót do racjonalnych w czasie pandemii zachowań.


Fot. Adobe Stock

Największe wyzwanie. Prewencja. Hala odlotów lotniska Okręcie, piątek 1 lipca. Tysiące pasażerów czekających na odprawę bagażową, do kontroli bezpieczeństwa, w kolejkach do bramek – w znakomitej większości bez masek. W zasadzie, poza pasażerami odlatującymi na Daleki Wschód, konkretnie do Chin, masek nie ma nikt. Wijąca się kolejka, w której oczekują przede wszystkim młodzi Azjaci, otacza stanowisko, przy którym pracują osoby w białych, szczelnych kombinezonach. Zupełnie jak duchy z przeszłości, bo przecież pandemii w Polsce już nie ma.

Minister zdrowia mówi wprawdzie, odnosząc się do gwałtownego wzrostu liczby potwierdzonych przypadków zakażeń w Polsce, że w lipcu musimy się liczyć z kolejnymi sporymi wzrostami. – Zakładamy, że w lipcu codziennie 300 tys. osób będzie miało kontakt z COVID-19 – powiedział w wywiadzie dla PAP. – Dziennie będzie następowało 300 tys. immunizacji w całym kraju – stwierdził. Jednak w jego opinii nie stworzy to żadnego zagrożenia dla wydolności systemu opieki zdrowotnej. Dlaczego? Kluczem jest odporność uzyskana w drodze szczepienia oraz przechorowań. Niedzielski przypomniał, że według majowych badań „ponad 90 proc. społeczeństwa ma przeciwciała na COVID-19”.

Minister konsekwentnie abstrahuje od tego, co wynika z badań nad nowymi subwariantami Omikrona. A wiadomo mianowicie, że dużo łatwiej omijają one ochronę, jaką dają szczepienia, niż pierwotny Omikron, a nawet jego pierwsze subwarianty. Dodatkowo, nawet przy oryginalnym Omikronie wiadomo było, że podstawowy cykl szczepień nie wystarczy, że konieczny jest, do optymalizacji ochrony (i tak przecież niezupełnej, ale wystarczającej w zdecydowanej większości przypadków do uniknięcia ciężkiego przebiegu) booster. Trzecią dawkę przyjęło ok. 30 proc. Polaków, w grupach senioralnych – niespełna 50 proc. Czwarta dawka jest dostępna dla nielicznych, a Ministerstwo Zdrowia nie przedstawia jasnej ścieżki postępowania – czy, na przykład, 80-latek, który zdecyduje się teraz na drugi booster, będzie mógł jesienią liczyć na kolejną dawkę, uwzględniającą warianty omikronowe? Taki komunikat z pewnością przekonałby przynajmniej część seniorów do sięgnięcia w tej chwili po szczepionkę.

To jednak nie wszystko. Dominujące w tej chwili subwarianty – naukowcy zastanawiają się wręcz, czy nie powinny zostać one uznane za odrębny wariant SARS-CoV-2, z łatwością omijają ochronę naturalną. I to nie tylko tę uzyskaną po zakażeniu wariantem Delta (czy wcześniejszymi), ale też po zakażeniu pierwszymi Omikronami. Eksperci od dobrych kilku tygodni tłumaczą, że przechorowanie COVID-19 w styczniu czy lutym nie chroni przed możliwością reinfekcji w tej chwili. Mówiąc inaczej – 90 proc. Polaków z przeciwciałami wcale nie jest tak bezpieczna, jak wykłada to Adam Niedzielski. Zaś poziom zabezpieczenia osób starszych w Polsce przedstawia bardzo wiele do życzenia, a to te grupy są najbardziej narażone na ciężki przebieg COVID-19 i zakażenia w tych grupach mogą skutkować problemami dla systemu ochrony zdrowia. Czego i eksperci i lekarze pracujący w szpitalach boją się w tej chwili najbardziej.

Największy znak zapytania. Letnia fala. Europa w ostatnich tygodniach stała się ponownie epicentrum pandemii. Liczba nowych zakażeń w świecie wzrosła w minionym tygodniu o 15 proc., ale na Starym Kontynencie – o 34 proc. O 9 proc. wzrosła też liczba zgonów, podczas gdy wskaźnik dla całej populacji globu to jedynie 1 proc. Dysproporcje są ogromne, a wnioski powinny być oczywiste.

Koronawirus szaleje tuż za naszą zachodnią granicą: w ostatnim tygodniu Niemcy zanotowały ponad 700 tysięcy zakażeń – 100 tysięcy zakażeń dziennie. Olbrzymie ilości nowych przypadków mają też Włochy, Francja, Hiszpania i Grecja. Patrząc na dane dotyczące testowania, widać wyraźnie, że „zapał” do testowania we wszystkich tych krajach wyraźnie osłabł – nawet Grecja, wykonując ponad 9 testów dziennie w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców, daleko odeszła od swoich rekordów (wskaźnik w szczycie wynosił ponad 40). Niemcy i Hiszpania – wskaźnik ok. 1, Włochy i Francja – ok. 3. Odsetek pozytywnych wyników szokuje, wynosi od ponad 20 do nawet ponad 40 (Niemcy) procent.

Co odróżnia Polskę? Polska testować przestała. 0,09 testu dziennie w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców powoduje, że naprawdę nie mamy powodu do zadowolenia, patrząc na niski – na tle Europy – odsetek testów pozytywnych (niespełna 6 proc.). Lekarze z części szpitali informują, że nawet jeśli przeprowadzają testy i dają one wynik pozytywny – nie mają możliwości ich raportowania. W tej chwili wykonanie testu na obecność SARS-CoV-2 wymaga albo wyłożenia pieniędzy (komercyjnie jest to cały czas możliwe), albo wyjątkowego samozaparcia, jeśli chcemy to zrobić w systemie publicznym. Mało kogo stać na jedno i drugie, zwłaszcza gdy z mediów sączy się informacja, że w zasadzie on jest, ale nie musimy się już jego bać.

Czy aby na pewno? W krajach Europy Zachodniej, które obserwują – to ważne słowo, bo zakłada uważność śledzenia – wzrost zakażeń, w ślad za tym notowana jest również większa liczba zgonów z powodu COVID-19. Rekordowo wysoki wzrost – niemal 80 proc. tydzień do tygodnia – zanotowały Niemcy. Jak wynika z danych, choćby w Wielkiej Brytanii, umierają głównie osoby starsze, których przed ciężkim przebiegiem choroby i jej powikłaniami nawet trzecia dawka nie chroni w 100 procentach. Do rangi symbolu urósł już przebieg COVID-19 u 81-letniego dr. Anthony Fauciego, który otrzymał nawet cztery dawki szczepienia i mimo to musiał być hospitalizowany.

Największy błąd. Komunikacja. Nie testujemy, więc dane, jakie publikuje i ogłasza Ministerstwo Zdrowia, są całkowicie niewiarygodne. Budowanie na nich jakiegokolwiek spójnego i wiarygodnego przekazu jest z tego powodu niemożliwe, zaś ostrzeżenia formułowane przez ministra i jego współpracowników brzmią jak kiepski żart. I tak są odbierane, można przypuszczać, przez znakomitą większość opinii publicznej. Lekarze obawiają się skutków budowania – już nie od tygodni, ale od miesięcy – fałszywego poczucia bezpieczeństwa. I tego, że w przeciwieństwie do wielu krajów, które są w stanie zareagować na nowe reguły gry, które narzucają jeszcze bardziej transmisyjne subwarianty Omikrona – na przykład przez przedłużanie lub przywracanie obowiązku zasłaniania nosa i ust w zamkniętych pomieszczeniach, polscy decydenci wychodzą z założenia, że Polacy nie są w stanie pojąć i zaakceptować podstawowych środków bezpieczeństwa, bo nie.

Największe zaskoczenie. Propaganda sukcesu. Niby obecna już tak długo, a ciągle może zadziwić. W sobotę dowiedzieliśmy się – z ust prezesa Prawa i Sprawiedliwości – nie tylko tego, że euro jest przewartościowane o kilkadziesiąt procent, i tak naprawdę jest warte „nie 4,5 czy 5 złotych” ale „3 złote albo mniej”, ale i tego, że polscy lekarze już nie przyjmują propozycji pracy w niemieckich szpitalach, bo tam płaci się mniej, a PiS zapewnia „dobry europejski poziom finansowania ochrony zdrowia”. 2 lipca 2022 roku w Białymstoku padły te słowa, i warto zapamiętać datę. Dwa dni po tym, jak GUS ogłosił, że inflacja w czerwcu wyniosła 15,6 proc. Kilka tygodni po tym, jak Naczelna Izba Lekarska poinformowała, że w ostatnich miesiącach liczba pobranych zaświadczeń, koniecznych do podjęcia pracy w UE, jest największa od pierwszej fali emigracji zarobkowej lekarzy po akcesji.

Padła też kwota – 160 mld zł – która ma być w tym roku wydana na zdrowie. Skąd i jak? Do tej pory z estymacji wynikało, że będzie to raczej 145 mld zł (góra), ale prezes, jak można przypuszczać, wie więcej. Być może będzie to i 160 mld zł. Jednak zestawianie tej kwoty z 74 mld zł z 2015 roku ma sens taki, jak… trudno nawet znaleźć odpowiedni przykład. Jednak gdy poczekamy kilka miesięcy i poznamy pierwsze szacunki dotyczące wartości nominalnej PKB za 2022 rok, okaże się jaki – realnie – odsetek stanowiły wydatki na zdrowie i jak one się mają do „dobrego europejskiego poziomu”. – Idziemy w stronę zabezpieczenia naszemu społeczeństwu takiej ochrony zdrowia, jak jest na Zachodzie. Bo rzeczywiście, jeszcze dzisiaj można powiedzieć, że tam jest lepsza. Ale już niedługo nie będzie lepsza – mówił prezes. I można się zastanawiać, czy z tej wypowiedzi płynie coś w rodzaju satysfakcji podszytej groźbą, że na Zachodzie się pogorszy, czy też to „idziemy” powinniśmy kojarzyć z inną obietnicą prezesa sprzed nie tak dawnego przecież czasu, gdy mówił, że jesteśmy „coraz bliżej prawdy” w ustaleniach przyczyn katastrofy smoleńskiej.

04.07.2022
Zobacz także
  • Studium kryzysu (17)
  • Studium kryzysu (16)
  • Studium kryzysu (15)
  • Studium kryzysu (14)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta