×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (27)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Gdyby brać na poważnie słowa premiera, można byłoby odnieść wrażenie, że polska ochrona zdrowia w ciągu siedmiu lat wykonała milowy krok i znalazła się w gronie krajów, które wydają adekwatne do potrzeb pieniądze na zdrowie. Spoiler alert: nie wykonała.


Fot. Adobe Stock

  • Fakt, że publiczne nakłady na ochronę zdrowia się podwoiły, nie mówi tak naprawdę niczego innego
  • Inflacja, co w połączeniu z już widocznym i zakładanym w budżecie spowolnieniem gospodarczym może stanowić mieszankę piorunującą, a raczej mrożącą, również dla ochrony zdrowia
  • Milion sprzedanych testów to miara porażki oficjalnego, publicznego systemu monitorowania pandemii

Największy brak zaskoczenia. „Koszyk Dudy”/7 proc. PKB. Mateusz Morawiecki, prezentując we wtorek projekt budżetu na 2023 rok zapowiedział, że w 2023 roku wydatki na ochronę zdrowia przekroczą 6 punktów procentowych liczonych do PKB. – Osiągniemy cel, nawet go przekraczając na poziomie około 6,2-6,3 proc. Padły też wielkie liczby, które – można domniemywać – mają paraliżować zdolność krytycznego myślenia po stronie opinii publicznej. Premier przekonywał, że w 2015 rok, gdy PiS przejmowało władzę, publiczne wydatki na zdrowie wynosiły ok. 77 mld zł (w rzeczywistości – niemal 80 mld zł, ale to rzeczywiście „drobiazg”), zaś w 2023 roku przekroczą 160 mld zł. Brzmi imponująco i powinno zamknąć usta krytykom.

Jednak czy na pewno? W końcówce tygodnia „Fakt” przypomniał niewygodne fakty, weryfikując cenę tzw. koszyka Dudy. Mało kto pamięta, jak liderzy kampanii PiS z 2015 roku, Andrzej Duda i Beata Szydło udali się na zakupy do polskiego i słowackiego dyskontu, aby przekonać opinię publiczną, że dzięki własnej walucie i nieprzyjęciu euro Polska cieszy się niskimi cenami – niższymi niż Słowacja, która zdecydowała się wejść do strefy euro. Za koszyk z dziewięcioma produktami (w jego skład weszły: chleb, mleko, margaryna, sok pomarańczowy, jajka, jajko niespodzianka, cukier, ser żółty i olej) w Biedronce przyszły prezydent zapłacił wtedy 37,02 zł. – Śladem prezydenta Andrzeja Dudy wybraliśmy się na zakupy do Biedronki – informował czytelników w minionym tygodniu tabloid, przypominając, jak rosły ceny „koszyka Dudy” na przestrzeni ostatniego roku: „3 września 2021 r. za zakupy w Biedronce zapłaciliśmy 46,37 zł. W styczniu br. koszyk z takimi samymi zakupami kosztował już 57,36 zł. W maju jego cena sięgnęła już 66,89 zł. Teraz za te same produkty zapłaciliśmy już ponad 70 zł. To daje nam wzrost wartości koszyka Dudy w ciągu roku o ponad 50 proc.”

Mówiąc precyzyjnie, wartość prezydenckiego koszyka (nieco zmodyfikowanego, bo część towarów musiała być zastąpiona zamiennikami) wyniosła 72,74 zł – czyli niemal 100 proc. więcej, niż w 2015 roku.

Oczywiście, można powiedzieć, że wzrost cen żywności wyprzedza ogólny poziom inflacji, ale nawet zakładając pewne uproszczenie, trudno nie dostrzec, że za ten sam koszyk siedem lat po objęciu władzy przez PiS płaci się – po prostu – dwa razy więcej. I fakt, że publiczne nakłady na ochronę zdrowia się podwoiły, nie mówi tak naprawdę niczego innego. Co prawda stać nas na trochę inny wachlarz produktów (świadczeń), system oferuje bardziej innowacyjne terapie – ale generalnie ani dostępność się nie poprawiła, ani nie nastąpiła żadna rewolucja, patrząc od strony jakościowej. Nie mogła, gdyż wzrost nakładów względem PKB jest mikry. To nie „ponad 6 proc.”, jak przekonuje premier, względem 4,5 proc. z 2015 roku, ale 4,9 proc. względem 4,5 proc. Więcej? Oczywiście. Dużo więcej? Absolutnie nie.

Największe wyzwanie. Inflacja. Sprawy nie będą szły w dobrym kierunku, bo wszystko wskazuje, że zarówno w najbliższych miesiącach jak i w przyszłym roku karty będzie rozdawać wysoka inflacja, co w połączeniu z już widocznym i zakładanym w budżecie spowolnieniem gospodarczym może stanowić mieszankę piorunującą, a raczej mrożącą, również dla ochrony zdrowia. To, co szczególnie martwi, a w każdym razie powinno, to urzędowy optymizm autorów budżetu, którzy do projektu wpisali jednocyfrową inflację – mimo braku przesłanek, że osiągnęliśmy szczyt. Tymczasem w sierpniu, mimo optymistycznych prognoz o możliwym spadku inflacji, ta wspięła się na kolejny szczyt – 16,1 proc. W następnych miesiącach będzie zaś mniej przesłanek przemawiających za spadkiem – przeciwnie, początek sezonu grzewczego raczej zwiększy presję inflacyjną, zaś niezależni eksperci prognozują, że gdy osiągniemy szczyt, trzeba się liczyć z tym, że dość długo Polska będzie się na nim utrzymywać. Oparcie budżetu na niedoszacowanej inflacji jest korzystne z punktu widzenia rządu – bo podatkiem inflacyjnym może finansować dużą część wydatków. Ile wart jest ten inflacyjny pieniądz, można się jednak przekonać, zaglądając do „koszyka Dudy”.

Największy błąd. Kryzys grzewczy. Już w środku lata w Niemczech, Francji, Hiszpanii i innych krajach europejskich rozpoczęły się kampanie edukacyjne, skierowane do obywateli na temat konieczności zaciskania energetycznego pasa – władze wiedzą, że nie wystarczą same oszczędności czynione przez instytucje publiczne czy placówki komercyjne. Oszczędzać musi zacząć przysłowiowy Kowalski, gdziekolwiek by nie mieszkał. Trudno odpędzić skojarzenia z latami II wojny światowej, kiedy w Wielkiej Brytanii, toczącej walki w sposób inny niż pozostałe kraje kontynentu, patriotyczną powinnością każdego obywatela – łącznie, a może przede wszystkim, z członkami rodziny królewskiej – było oszczędzanie elektryczności i ogrzewania, a do historii przeszła kreska namalowana, na polecenie Jerzego VI, na królewskich wannach na wysokości 12 cm, wyznaczająca limit nalewanej wody.

W Polsce takiej kampanii brak. Samorządy podejmują decyzje o wyłączaniu oświetlenia, fontann. W sklepach, w centrach handlowych można już od tygodni odczuć oszczędności – przykręcono klimatyzację, wygaszono część świateł. Ale przekaz do społeczeństwa płynie zupełnie odmienny. – Trzeba w tej chwili palić wszystkim, oczywiście poza oponami i tymi podobnymi rzeczami, (...) bo po prostu Polska musi być ogrzana – stwierdził Jarosław Kaczyński w sobotę, podczas spotkania z w Nowym Targu. Prezes PiS, który „wrócił na trasę”, kontynuując przerwany kilka tygodni temu objazd po Polsce podkreślał, że „węgla będzie przybywać i wszyscy, którzy potrzebują się ogrzać, na pewno go otrzymają”. Węgiel, a raczej w dużym stopniu miał węglowy, rzeczywiście spływa do Polski, i wsłuchując się w słowa prezesa PiS nie ma wątpliwości, że również ten nie spełniający żadnych norm będzie spalany – ku chwale i ogrzaniu. To, że udowodniono zależność między rosnącą śmiertelnością również z powodu COVID-19 a poziomem smogu, nie ma najmniejszego znaczenia. Tak, jakby liczyło się tylko to, że zmarli nie głosują, a ci, którzy (z)marzną – mogą zagłosować nie po myśli.

Dlaczego Francuz, Niemiec czy Hiszpan może usłyszeć od swoich liderów, że ta zima będzie inna, cięższa, że trzeba się liczyć z wyrzeczeniami i – co więcej – trzeba się na nie nastawić i przygotować, a częścią tych przygotowań jest nauczenie się określonych nawyków życia w trybie oszczędzania, a Polak – nie? Tu nasuwają się proste, co nie znaczy nieprawdziwe, analogie z czasem pandemii. Hiszpanie, Włosi, Francuzi, Niemcy, słyszeli prosty przekaz: w tym szczególnym stanie każdy musi zrezygnować z części swojej wolności. Nosić maski, zaszczepić się. W olbrzymiej większości się zastosowali – kierując się poczuciem odpowiedzialności za dobro wspólne. W tym samym czasie Polacy słyszeli od rządzących o domniemanym genie sprzeciwu, który nie pozwala na zastosowanie podobnych środków nad Wisłą. Że to raczej gen warcholstwa, któremu rządzący ani nie potrafią, ani nie chcą się przeciwstawiać, nie trzeba nawet wspominać.

Największy znak zapytania. Milion testów. Oficjalnie – szósta fala opada. Również oficjalnie – w sierpniu w aptekach sprzedano ponad milion testów, zaś można założyć, że największą grupę osób, które na samodzielny test się decydują, stanowią ci, którzy dostrzegli u siebie objawy zakażenia. W oficjalnych statystykach ich nie ma, a to, czy decydują się na dobrowolną samoizolację, zależy tylko od ich dobrej woli, poczucia odpowiedzialności czy też – po prostu – świadomości. Wirus, jak przyznają eksperci, stał się oczywiście dużo mniej zjadliwy i nawet duża – nie wiadomo jak duża – liczba zakażeń nie przekłada się na obciążenie szpitali, większość pacjentów, którzy tam trafiają, nie potrzebują tak naprawdę niczego poza obserwacją i „uspokojeniem emocji” (COVID-19 jako rozpoznanie ciągle wzbudza lęk, zwłaszcza wśród osób starszych, niezależnie od tego, czy są zaszczepieni czy nie). Jednak, jak niedawno ostrzegali eksperci Polskiej Akademii Nauk, byłoby karygodnym błędem zakładanie, że zagrożenie minęło i opieranie strategii na kolejne miesiące na „jakosi” („jakoś to będzie”) – co wydaje się faktycznym wyborem decydentów.

Milion sprzedanych testów to miara porażki oficjalnego, publicznego systemu monitorowania pandemii, ale i pytanie o jej rzeczywiste rozmiary i przebieg, tak kilka tygodni wstecz jak i – przede wszystkim – w najbliższych dniach i tygodniach, w związku z powrotem dzieci i młodzieży do przedszkoli i szkół. To też pytanie o otwarcie dostępu do drugiego boostera dla osób młodszych niż sześćdziesięciolatkowie oraz dostępność nowych szczepionek. Realnej, nie deklarowanej – jeśli miałaby przesunąć się w czasie, tempo szczepień teraz dostępnymi szczepionkami może zaś budzić obawy, że nie będzie „jakoś” tylko „jak zwykle”.

05.09.2022
Zobacz także
  • Studium kryzysu (26)
  • Studium kryzysu (25)
  • Studium kryzysu (24)
  • Studium kryzysu (23)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta