×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (39)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Nie ma lepszego przykładu na stan dysonansu, niż nakłady na ochronę zdrowia – utrzymywanie, że jest świetnie, a będzie jeszcze lepiej, że już jest ponad 6 proc. PKB na zdrowie, a lada rok będzie 7 proc., weszło decydentom w krew.


Fot. Sławomir Kamiński/ Agencja Wyborcza.pl

  • Raport Europejskiej Agencji Środowiska przeszedł bez większego echa, choć tak naprawdę powinien być najważniejszą informacją tygodnia
  • Przyznanie, że jesteśmy w złej sytuacji – czy to dotyczyło w niedawnej przeszłości pandemii i jej skutków mierzonych w liczbie zgonów, czy w tej chwili psychiatrii – byłoby zapewne niezgodne z linią propagandową
  • 5 grudnia senacka Komisja Zdrowia zajmie się ustawą o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty

Największa porażka. Raport o jakości powietrza. „Sezon grzewczy dopiero się zaczął, a polskie miasta już wskoczyły do czołówki rankingu najbardziej zanieczyszczonych na świecie dużych miast. Opracowuje go szwajcarska firma IQAir” – pisał w minionym tygodniu Bezprawnik.pl, przywołując aktualny „ranking hańby”, w którym na czwartym miejscu uplasował się Wrocław, wyprzedzając Delhi i Kalkutę. „Pierwszą dziesiątkę tego rankingu zamyka Kraków. Żadne inne europejskie miasta nie uplasowały się tak wysoko. Z Polski, wśród tych bardziej zanieczyszczonych, mamy jeszcze Poznań na 16. miejscu i Warszawę na 39. miejscu. A ponieważ jest to ranking tylko dużych miast, to nie należy sądzić, że Wrocław jest najbardziej zanieczyszczonym miejscem w Polsce. U nas prym wiodą mniejsze gminy. W tym gronie są też, niektóre uzdrowiska”.

Meldunki o znacząco przekroczonych normach stężenia zanieczyszczeń płynęły w tygodniu ze zdecydowanej większości regionów – nawet z Gdańska. Przyzwyczailiśmy się do nich i poniekąd zobojętnieliśmy, dlatego zapewne raport Europejskiej Agencji Środowiska przeszedł bez większego echa, choć tak naprawdę powinien być – obok zamieszania z rakietami Patriot – najważniejszą informacją tygodnia.

Zanieczyszczenie powietrza staje się jednym z głównych, a być może nawet podstawowym czynnikiem ryzyka przedwczesnych zgonów w krajach UE – podkreśla w nim EEA, przedstawiając dane, z których wynika, że w 2020 roku, z powodu złej jakości powietrza odnotowano w 27 krajach wspólnoty 238 tysięcy zgonów, więcej niż w 2019 roku (231 tys.), choć jakość powietrza w skali całej Unii się poprawiła. Ten wzrost niewątpliwie jest spowodowany pandemią COVID-19 (już udowodniono, że smog, zanieczyszczone powietrze pogarszają rokowania w przebiegu tej choroby, podobnie jak innych chorób dróg oddechowych). Ale prawdą jest też to, że jakość powietrza nie poprawia się w skali UE w takim samym tempie.

Jeśli chodzi o PM2.5, najwyższe bezwzględne liczby przedwczesnych zgonów w 2020 r. odnotowano we Włoszech (56300) Polsce (36500), Niemczech (28900), Rumunii i Hiszpanii. Patrząc na te dane trzeba jednak pamiętać, że Włochy mają o jedną trzecią mieszkańców więcej niż Polska, a Niemcy mają ich dwa razy więcej i gdyby przeliczyć zgony na liczbę mieszkańców, Niemcy wypadłyby nie tylko z pierwszej trójki, ale również z pierwszej piątki, a dystans Polski wobec Włoch skurczyłby się w sposób znaczący.

Autorzy raportu zwracają uwagę, że skutki zdrowotne zanieczyszczonego powietrza to nie tylko przedwczesne zgony, ale również wyższa zachorowalność. Ekspozycja na PM2.5 doprowadziła w skali UE do 175 702 lat życia z niepełnosprawnością (YLD) z powodu przewlekłej obturacyjnej choroby płuc. Zanieczyszczenia wpływają też na wyższą zapadalność m.in. na cukrzycę.

Na mapie UE-27 Polska należy do krajów o najciemniejszych – nomen omen – barwach. Gorsza sytuacja niż u nas jest tylko w Bułgarii (jeśli chodzi o kraje unijne, bo poza Unią jeszcze bardziej dramatyczne statystyki dotyczące wpływu zanieczyszczonego powietrza na zdrowie notują kraje bałkańskie, w tym Serbia oraz Bośnia i Hercegowina). Polski bilans 2020 roku to: 36500 przedwczesnych zgonów i 415,7 tysięcy utraconych lat życia.

Lepiej nie będzie. Komunikat, że trzeba palić „czym się da” mocno osadził się w świadomości dużej części społeczeństwa.

Całość raportu wraz z interaktywną mapą można znaleźć na stronie EEA: Wpływ zanieczyszczenia powietrza na zdrowie w Europie, 2022 r. — Europejska Agencja Środowiska (europa.eu)

Największy błąd. Psychiatria. Gdyby nie wdrożone reformy psychiatrii dorosłych oraz dzieci i młodzieży, bylibyśmy w kryzysowej sytuacji – ogłosił w minionym tygodniu minister zdrowia, gładko przechodząc nad faktem, że w tej kryzysowej sytuacji, jeśli chodzi o obszar psychiatrii, zdecydowanie jesteśmy. Można (nawet trzeba) założyć, że wprowadzane od kilku lat rozwiązania, czyli budowa ośrodków wsparcia środowiskowego uchroniły nas – prawdopodobnie – przed jeszcze gorszymi scenariuszami.

Przekaz ministra powinien być właśnie taki: gdyby nie wdrożone reformy, bylibyśmy w jeszcze gorszej (trudniejszej) sytuacji. Ale przyznanie wprost, że jesteśmy w złej sytuacji – czy to dotyczyło w niedawnej przeszłości pandemii i jej skutków mierzonych w liczbie zgonów, czy w tej chwili psychiatrii – byłoby zapewne niezgodne z linią propagandową. Wprowadzanie do przestrzeni publicznej twierdzeń, które powodują dysonans poznawczy (wizyta u psychiatry dziecięcego w ramach publicznego systemu – sześć, dziewięć miesięcy oczekiwania, mimo, że powinna być się odbyć pilnie, przykłady sypią się jak z rękawa) stało się już smutną normą, do której – niestety – opinia publiczna przez kilka ostatnich lat zdążyła się przyzwyczaić.

Co na to nauka? „Dysonans poznawczy, czyli stan nieprzyjemnego napięcia psychicznego, pojawiający się, gdy jednocześnie występujące elementy poznawcze, dotyczące poznawanego zjawiska, wydarzenia (np. obrazy, dźwięki, opinie i komentarze osób towarzyszących) są niezgodne ze sobą. (…) Stan dysonansu wywołuje dyskomfort i napięcie motywacyjne i związane z nim zabiegi, mające na celu zredukowanie lub złagodzenie napięcia. Może się to objawiać potrzebą zagłuszenia, zignorowania obrazu, lub dowolnego innego z wybranych bodźców, w tym informacji i opinii przekazywanych przez osoby towarzyszące procesom poznawczym.” Tyle skrótowa definicja, a pytanie, które się pojawia, brzmi: jak funkcjonowanie w stanie zaprogramowanego dysonansu poznawczego, gdy oficjalny przekaz rozmija się z doświadczaną rzeczywistością, wpływa na poziom zaufania do państwa?

Największy brak zaskoczenia. Plany awaryjne. Nie ma lepszego przykładu na stan dysonansu, niż nakłady na ochronę zdrowia – utrzymywanie, że jest świetnie, a będzie jeszcze lepiej, że już jest ponad 6 proc. PKB na zdrowie, a lada rok będzie 7 proc., weszło decydentom w krew, a i czwarta władza zbyt rzadko przypomina o papierowym wymiarze wskaźników i o tym, że tak naprawdę incydentalnie przebijamy (2021 rok) 5 proc. PKB, utrzymując się w przygnębiającym przedziale 4,7-4,9 proc. PKB.

5 grudnia senacka Komisja Zdrowia zajmie się ustawą o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, której tytuł precyzyjnie oddający treść powinien brzmieć „ustawa 5 proc. PKB na zdrowie”, gdyż uchwalone przepisy cementują – przynajmniej w perspektywie najbliższych dwóch, trzech, lat – wysokość publicznych nakładów na tym właśnie poziomie. Senatorowie opozycji mówią jednak nie o odrzuceniu ustawy (ze względu na inne zapisy, na które oczekuje środowisko lekarskie), ale na wyrzuceniu z niej całego bloku dotyczącego sfery nakładów na zdrowie. Ustawa wróci więc do Sejmu, gdzie już trwa mobilizacja po stronie PiS, by weto Senatu do rozwiązań finansowych odrzucić. Trzeba mieć nadzieję, że nie mniej mobilizuje się opozycja, bo – jak pisaliśmy w ubiegłym tygodniu – jednoznaczna postawa Konfederacji i głosowanie tym razem po stronie opozycji daje szansę, przynajmniej matematyczną, na utrzymanie stanowiska Senatu.

To, że rząd zakłada taki scenariusz, jest faktem – resort zdrowia twierdzi, że jeśli ustawa nie wejdzie w życie 1 stycznia, podjęte zostaną prace wprowadzające poprawki do projektu ustawy budżetowej na 2023 rok. Trzeba będzie bowiem znaleźć pieniądze na sfinansowanie zadań, które jeszcze przed uchwaleniem ustawy 5 proc. PKB na zdrowie „wypchnięto” z budżetu.

Samo to zresztą daje wiele powodów do przemyśleń. Ileż to razy, gdy opozycja pytała przy okazji prac nad innymi ustawami – na przykład, gdy wprowadzany był program Leki 75+, ale również gdy uchwalana była ustawa o Funduszu Medycznym – o źródła finansowania. O to, gdzie zapisane są pieniądze w budżecie na ten cel, posłowie PiS – i przedstawiciele resortu zdrowia – ze źle skrywaną pobłażliwością tłumaczyli, że zgodnie z porządkiem prawnym najpierw podstawa prawna musi wejść w życie, a następnie dokonuje się zmian w budżecie. Teraz, jakby nie patrzeć, odbyło się to według nieco innego porządku. Zgodnie natomiast ze starym powiedzeniem: Jak rząd mówi, że nie da, to nie da. Jak mówi, że da – to mówi.

28.11.2022
Zobacz także
  • Studium kryzysu (38)
  • Studium kryzysu (37)
  • Studium kryzysu (36)
  • Studium kryzysu (35)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta