Minister Zdrowia w czwartek podpisze rozporządzenie o wprowadzeniu w Polsce stanu zagrożenia epidemicznego. Daje ono ministrowi szereg uprawnień, w tym możliwość kierowania personelu medycznego do zadań związanych z zapobieganiem i zwalczaniem koronawirusa.
Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Minister Łukasz Szumowski oficjalnie poinformował w czwartek wczesnym popołudniem o zgonie 57-letniej pacjentki, zakażonej koronawirusem, dodając, że kobieta była z grupy wysokiego ryzyka powikłań, gdyż przyjmowała leki obniżające odporność. – To pokazuje, jak ważne jest, byśmy zrobili wszystko, by uchronić osoby podatne na zakażenie, u których przebieg choroby może być dramatycznie ciężki – dodał. Łącznie w całej Polsce zdiagnozowano już 49 osób chorych na COVID-19.
Zdaniem ministra, przynajmniej do tej pory, Polacy – ci, którzy zostali objęci kwarantanną, zdają egzamin z tej odpowiedzialności. Na ok. 1,2 tysiąca osób, pozostających w izolacji domowej, policja zgłosiła nieobecność szesnastu osób. Minister ponownie zaapelował do wszystkich, którzy mogą pozostać w domu, by nie wychodzili bez wyraźnej potrzeby. W sposób szczególny prosił o to młodzież, która od czwartku nie ma zajęć w szkołach i na uczelniach. – To nie jest czas wolny! – powtarzał Szumowski.
Minister informował też o kolejnych działaniach, jakie podejmuje rząd, by przygotować system ochrony zdrowia na pojawienie się dużej liczby zakażonych pacjentów. – Ich będzie przybywać w tempie wykładniczym. Za tydzień możemy mieć ich tysiąc. Polska jest jakieś dwa tygodnie za Francją czy Niemcami – przyznał.
W takim samym tempie ma przybywać wykonywanych testów. Minister stwierdził, że ich niewielka – w porównaniu z innymi krajami – liczba wynika właśnie z tego opóźnienia. – Wykonywaliśmy testy osobom, które wymagały ich wykonania zgodnie z wytycznymi WHO – stwierdził Łukasz Szumowski. Te zalecenia w tej chwili się zmieniają i testami będą objęci wszyscy kierowani na kwarantannę. Negatywny wynik testu nie będzie jednak zwalniał z obowiązku izolacji (testy są powtarzane po kilku i kilkunastu dniach).
Do poniedziałku dziewiętnaście szpitali w całym kraju – minimum jeden w województwie, w większych regionach więcej – zostanie przekształconych w szpitale zakaźne, do których będą kierowani pacjenci zakażeni koronawirusem. Te szpitale będą dedykowane ich leczeniu. Mają mieć minimum 10 proc. łóżek intensywnej terapii z zabezpieczonymi respiratorami, sale porodowe (zdarzają się zakażenia kobiet ciężarnych), sale operacyjne i zabiegowe – i możliwość leczenia pacjentów ze współistniejącymi chorobami. Te szpitale otrzymają bezpośrednio wsparcie centralne – w postaci specjalistycznych środków ochrony personelu. Minister zapewnił również, że NFZ zapłaci za ich funkcjonowanie „nawet wtedy, gdy miałyby stać puste”. – Pieniądze w tej chwili schodzą na dalszy plan – powiedział Szumowski.
Pozostałe szpitale, według ministra zdrowia, powinny same zabezpieczyć środki ochrony personelu – otrzymały na to 100 mln zł, które na podstawie specustawy rząd przeznaczył na dofinansowanie zakupów. – Te pieniądze mają pokryć różnicę w cenie, bo wiemy, że maski czy fartuchy, podrożały.
Z naszych nieoficjalnych informacji docierających ze szpitali wszystkich poziomów, wynika że środków ochrony w tej chwili nie ma, lub jest bardzo niewiele. Potwierdzają to zresztą sami lekarze. Prezydium OIL w Warszawie w środę wystosowało w tej sprawie apel „do centralnych władz publicznych”: - W związku z napływającymi do naszej Izby sygnałami dotyczącymi dramatycznych niedoborów środków ochrony osobistej dla pracowników ochrony zdrowia, wobec aktualnej sytuacji epidemiologicznej, apelujemy do centralnych władz publicznych o podjęcie natychmiastowych działań mających na celu uzupełnienie braków, przede wszystkim w zakresie jednorazowych masek chirurgicznych, fartuchów/kombinezonów, rękawic ochronnych i testów diagnostycznych spełniających standardy opisane w instrukcji Światowej Organizacji Zdrowia – czytamy.
Poszczególni lekarze przypominają, że jeśli placówka takich ochronnych środków nie zapewni, oni – zgodnie z prawem – mogą w skrajnych przypadkach wręcz odmówić świadczenia pracy.
Minister powiedział również, że uruchamiana jest produkcja środków ochrony. Z kolei Agencja Rezerw Materiałowych prowadzi i będzie prowadzić zakupy, ale – jak wynika z wypowiedzi ministra – głównie na potrzeby szpitali dedykowanych opiece nad pacjentami z koronawirusem. Być może zakupi również (jeśli oczywiście będą dostępne na rynku, bo kupować respiratory chcą również inne kraje, np. Norwegia chce zwiększyć swój zasób o ok. 20 proc.) również respiratory, których w szpitalach jest „nieco ponad 10 tysięcy”. Problemem jest to, że są one w zdecydowanej większości zajęte.
Dlatego zapytaliśmy ministra, czy rozważa odwołanie lub zawieszenie planowych zabiegów i operacji – takie decyzje podejmują już od kilku dni poszczególne placówki (nie dotyczy to jedynie onkologii). – To trudna decyzja, bo wiadomo, że w przypadku niektórych zabiegów w grę wchodzi możliwość pogorszenia się stanu zdrowia pacjenta, to zawsze powinno być brane pod uwagę. Jednak wiadomo również, że po operacjach część pacjentów wymaga pobytu na intensywnej terapii pod respiratorem, a te będą potrzebne pacjentom z ciężkim przebiegiem COVID-19 – przyznał Łukasz Szumowski.