W Wielkiej Brytanii trwają próby szybkich testów na koronawirusa, które dają wyniki w ciągu 20 minut - poinformował w czwartek minister zdrowia Matt Hancock. Ogłosił on też, że od przyszłego tygodnia zaczną być przeprowadzane testy na obecność przeciwciał.
Fot. pixabay.com
Szybkie testy sprawdzające, czy ktoś jest zakażony mogą być przełomem w powstrzymywaniu epidemii. Obecnie próbki wymazu pobieranego z nosa bądź gardła przewożone są do laboratoriów, gdzie są badane, w efekcie cała procedura może trwać nawet kilka dni. Tymczasem szybkie testy, o których mówił Hancock, nie wymagałyby w ogóle laboratoriów.
"Wyniki będą od ręki. Chcemy się dowiedzieć, czy będzie skuteczny na większą skalę. Jeśli zadziała, wprowadzimy go tak szybko, jak tylko będziemy mogli" - powiedział podczas rządowej konferencji prasowej. Poinformował też, że próby testów prowadzone będą przez sześć tygodni i uczestniczyć w nich będzie do 4 tys. osób.
Hancock poinformował również, że brytyjski rząd kupił od firm Roche i Abbott ponad 10 mln testów na obecność przeciwciał, które pozwalają sprawdzić, czy ktoś miał koronawirusa w przeszłości. Od przyszłego tygodnia testom takim będą poddawani pracownicy służby zdrowia, domów opieki oraz ich pensjonariusze.
"To ważny kamień milowy i dalszy postęp w naszym krajowym programie testów. Nie jesteśmy jeszcze w stanie powiedzieć, że ci, którzy uzyskują pozytywny wynik w tych testach na przeciwciała, są odporni na koronawirusa. Ale w miarę jak nasze rozumienie choroby będzie coraz lepsze, rola tych testów na obecność przeciwciał będzie kluczowa" - powiedział.
W Wielkiej Brytanii przeprowadzono od początku epidemii ponad 3 mln testów na obecność koronawirusa - przeprowadzanych przy pomocy wymazów, czyli sprawdzających aktualne zakażenie. W ciągu ostatniego miesiąca możliwości testowania zostały znacząco zwiększone i celem jest przeprowadzenie przed końcem maja co najmniej 200 tys. takich testów dziennie.