W krajach wysokorozwiniętych 28% ciąż kończy się przez cięcie cesarskie – wynika z najnowszego raportu OECD. W Polsce – już niemal 40%. Jesteśmy pod tym względem w absolutnej czołówce, i nie jest to powód do dumy.
Fot. Grzegorz Celejewski/ Agencja Gazeta
Więcej cięć cesarskich niż w Polsce wykonuje się tylko w Turcji (53%), Meksyku (48,7%), Chile (47,7%) i Korei (45,2%). Jedynym pozytywnym sygnałem może być fakt, że choć udział cięć cesarskich w porodach ogółem w latach 2015-2017 nadal rósł, wzrost ten nie był już tak dynamiczny, jak w latach poprzednich.
W raporcie „Health at a Glance” OECD przedstawia dane dotyczące cięć cesarskich za lata 2000-2017. We wszystkich krajach wysokorozwiniętych zaobserwowano wzrost liczby cięć cesarskich w ogólnej liczbie porodów, ale podział na kraje, które z tym problemem sobie radzą, i na te, które nie radzą sobie zupełnie, jest bardzo widoczny.
Najniższy odsetek cięć cesarskich jest w Izraelu (14,8), Norwegii, Islandii, Holandii, Finlandii i Szwecji (między 16,0 a 16,5). Stosunkowo mało cięć (poniżej 20%) wykonuje się jeszcze na Litwie, w Estonii i Francji. Jednak raport OECD przypomina, że według WHO jedynie do 10% porodów powinno odbywać się drogą cięcia cesarskiego, gdyby wziąć pod uwagę medyczne kryteria do wykonywania takiej operacji. Gdy cięć wykonuje się więcej, nie mają one wpływu na poprawę statystyk okołoporodowych. Przeciwnie – mogą generować komplikacje i problemy zdrowotne – zarówno po stronie kobiet, jak i dzieci.
W Polsce wskaźnik cięć cesarskich rósł dramatycznie szybko między rokiem 2007 a 2014 – z poniżej 20% do ponad 35%. W ostatnich kilku latach nadal notowaliśmy wzrost, choć nie tak błyskawiczny.
Wśród krajów OECD najszybciej odsetek cięć cesarskich rośnie w ostatnim czasie w Korei, ale OECD zauważa również szybki wzrost w krajach, które do tej pory utrzymywały ten wskaźnik na dość niskim poziomie: m.in. w Czechach, na Słowacji, w Słowenii i Austrii.
Autorzy raportu wskazują, że wiele krajów wdraża działania naprawcze, starając się ograniczyć odsetek cięć cesarskich. W Australii w szpitalach wprowadzane są sztywne zasady przeprowadzania tych zabiegów i po każdym takim porodzie przeprowadzane jest „dochodzenie”, czy te zasady były przestrzegane. Wiele krajów zmniejsza też różnicę między kwotą, jaką szpital otrzymuje za cięcie cesarskie a ceną porodu naturalnego, tak by wykonywanie cięć nie było sposobem na zwiększenie przychodów szpitali.