×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Co oznacza dla dziecka ciągły kontakt z ekranem

Beata Igielska
zdrowie.pap.pl

Mniej więcej w wieku 12 miesięcy dziecko stawia swoje pierwsze kroki, bo chce wiedzieć, co tam dalej jest. Kiedy ma smartfon, nie musi tego robić – zaznacza prof. n. hum. Jagoda Cieszyńska-Rożek z Katedry Logopedii i Zaburzeń Rozwoju w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie.


Fot. Adobe Stock

  • W czasie swobodnej percepcji pole widzenia ma 200 stopni, w czasie patrzenia na ekran – od 6 do 7 stopni
  • Dziecko musi opanować język mówiony i bardzo wcześnie opanować czytanie, żeby wysokie technologie nie zniszczyły mu struktur mózgu
  • Czytanie ze zrozumieniem jest możliwe tylko wtedy, kiedy dziecko najpierw wykształci odpowiednie struktury mózgowe, a dopiero potem będzie korzystało ze smartfona
  • Pokolenie, które teraz ma już dzieci, ma problemy z pokazywaniem emocji. Oni wchodzili w wysokie technologie zbyt wcześnie
  • Trzeba być świadomym, że na ekranie małe dziecko nie widzi tego, co my widzimy, także wtedy, gdy jest to teoretycznie rysunek dla dziecka

Beata Igielska: Gdy widzę niemowlę w wózku z telefonem komórkowym w ręku, za każdym razem powstrzymuję się, żeby mamie nie zwrócić uwagi... Co znaczy dla takiego dziecka obcowanie z płaskim ekranem?

Prof. n. hum. Jagoda Cieszyńska-Rożek: Fakt korzystania z nowych technologii: komputera, tabletu, smartfona, telefonu, wpływa na budzenie się czy kształtowanie struktury ciała migdałowatego. Ta struktura jest odpowiedzialna za empatię, za współodczuwanie, a to jest podstawa do rozwoju w ogóle, a do rozwoju języka przede wszystkim.

Druga sprawa to rozwój kory czołowej.

Trzecia to w ogóle kształtowanie umiejętności społecznych.

Czwarta, nieoczywista, gdy mówimy o dziecku siedzącym w wózku – rozwój ruchowy, który będzie miał wpływ na cały układ nerwowy dziecka.

To po kolei omówmy te cztery aspekty: rola ciała migdałowatego.

Jest ono wraz z korą skroniową odpowiedzialne za coś, co nazywam czytaniem twarzy, a neurobiolodzy mówią o odczytywaniu mimiki i ruchów gałek ocznych innych osób. Ciało migdałowate odpowiedzialne jest m.in. za naśladowanie. Kiedy mama patrzy na jakiś obiekt i nazywa go, dziecko też na to patrzy. Powinno się dziać także odwrotnie, czyli mama patrząc na dziecko, widzi, w którą stronę dziecko obraca twarz i na co patrzy. Wówczas mówi: „To jest piesek, to motylek”.

Gdy dziecko patrzy w ekran, czytanie twarzy nie jest możliwe. Nie będzie też możliwe odczytywanie mimiki, gdy mama powie: „O, jaki śliczny motylek!”. Albo: „Ojej, jaki duży pies!”. Znaczenia budują się także przez to, co widać na twarzy.

Odwołam się do badań neurobiologicznych, odnoszących się do ruchów gałek ocznych. Przez 20 sekund obserwowano ruchy gałek ocznych osób dorosłych, podczas swobodnej percepcji. Kiedy spacerują i np. oglądają wystawy, wykonują od 40 do 100 dowolnych ruchów gałek ocznych zawiadywanych przez ośrodek mieszczący się w polach czołowych mózgu. Te pola u dziecka dopiero się rozwijają, są niezwykle ważne, bo mają wpływ nie tylko na rozwój poznawczy, ale także na rozwój społeczny, na rozumienie reguł.

Tak więc podczas tzw. swobodnej percepcji jest od 40 do 100 ruchów gałek ocznych. Gdy czytamy – od 40 do 55. Kiedy zaś dziecko patrzy w telefon, komputer, tablet, smartfon – od 5 do 7 ruchów gałek ocznych! Wydawało mi się, że gdy to napiszę w książce, w artykule, to do ludzi dotrze. Bardzo się pomyliłam.

Czyli, gdy małe dziecko patrzy się w smartfon, eliminuje ruchy akomodacyjne oka?

Właśnie tak i przez to nie tworzy struktury, która zawiaduje dowolnymi ruchami gałek ocznych. Druga sprawa to zawężanie pola widzenia. W czasie swobodnej percepcji pole widzenia ma 200 stopni, w czasie patrzenia na ekran – od 6 do 7 stopni. Kiedy badam dzieci, nie tylko te w wieku poniemowlęcym, gdzie mogę stosować już testy, ale też takie w wieku 8-9 miesięcy, pokazuję im zabawki, próbuję zobaczyć, czy dziecko podejmie naśladownictwo, okazuje się, że te „ekranowe” dzieci nie podejmują naśladownictwa.

Po drugie, nie widzą tego, co się znajduje w bocznych częściach pola widzenia, tylko to, co jest centralne.

Jak koń z klapkami na oczach…

Tak, tak. I te dzieci, które bardzo wcześnie i na długo dostawały wysokie technologie, w teście, który robię od 2. roku życia, w którym mają złożyć obrazek z trzech części – jeśli jest on w bocznym polu widzenia, nie widzą go... A musimy pamiętać o tym, że najważniejszy jest rozwój kory czołowej, która pozwala na czytanie mimiki, czytanie twarzy i działań. Małe dziecko zaczyna rozumieć język dzięki naszej mowie ciała, gestykulacji, ruchom ramion, całej głowy, ale także zaczyna sprawdzać, czy dobrze powiedziało. U zdrowych dzieci są to cudowne momenty, kiedy dziecko na widok piłki powie: „Piła” i patrzy na mamę, na jej oczy, widzi uśmiech, kiwanie głową i w taki sposób uczy się mówić. Sprawdza, czy dobrze powiedziało, czy mama tę wypowiedź zrozumiała.

Niepokoi fakt, że uzależnienie od wysokich technologii mocno wpływa na strukturę ciała migdałowatego, które jest także odpowiedzialne za rozpoznawanie emocji i czytanie sygnałów społecznych.

To funkcja, czyli używanie jakiejś struktury ją buduje. Struktury odpowiedzialne za kształtowanie się języka, co jest najważniejszą ludzką umiejętnością, są przede wszystkim w korze skroniowej i w korze czołowej. Kiedy dziecko uczy się mówić, zaczyna być gotowe do najważniejszej zdobyczy człowieka, czyli zaczyna się przygotowywać do czytania ze zrozumieniem.

Obserwuję u moich studentów, którzy już wyrośli w czasach wysokich technologii, że ci, którzy nauczyli się czytać wcześniej, jeszcze przed zerówką, nie mają problemów z czytaniem artykułów naukowych w sieci. Ci zaś studenci, którzy są mocno uzależnieni od wysokich technologii, a to widać gołym okiem, bo np. studentka cały czas trzyma w ręku smartfon, mają ogromne kłopoty ze znalezieniem artykułu, który polecam.

Chcę też, żeby sprawdzili, jak bardzo rozprasza ich to, co się pojawia z boku: reklamy, informacje. Ci uzależnieni nie znajdują artkułu.

Stosuję też moje ulubione pytanie na kolokwium ze środka artykułu, a uzależnieni studenci twierdzą, że tego w ogóle nie było w artykule. Czytają tylko jego tytuł, początek i koniec, tak jak czyta się krótkie wpisy w mediach społecznościowych.

Czy rozwój tego typu dysfunkcji poznawczych zaczyna się już w bardzo wczesnym dzieciństwie?

Oczywiście. Mówię o wysokich technologiach jako o zagrożeniu, ale nie jestem „dziadersem” i nie proponuję, żebyśmy byli amiszami. Ja tylko twierdzę, że dziecko musi opanować język mówiony i bardzo wcześnie opanować czytanie, żeby wysokie technologie nie zniszczyły mu struktur mózgu. Bo gdy odwołujemy się do rozwoju filogenetycznego, czyli do rozwoju człowieka w dziejach ludzkości, widzimy, że na początku człowiekowate, kiedy wymyśliły pierwsze narzędzie – pięściak – posługiwały się nim ponad milion lat. Tak długo przystosowywała się kora mózgowa do tego, żeby podzielić zadania na takie, które lepiej aktywują prawą korę i takie, które lepiej aktywują lewą. Wtedy dochodzi do wyboru dominującej ręki. Kształtowanie się ręczności trwało bardzo długo, a my chcemy, żeby małe dziecko, które nie wykształciło jeszcze struktury, dostało już wysoko rozwinięte narzędzie, którego prawidłowe użycie od tych struktur zależy.

Oczywiście, wysokie technologie są niezwykle ważne do zdobywania informacji – widzę, jakie mają możliwości intelektualne nasze dzieci biorące udział w badaniach eksperymentalnych, które uczyły się czytać już po 1. roku życia, a czytały w wieku 3 lat. Niektóre z nich w tym roku zdawały maturę, ze znakomitymi wynikami. Korzystają z wysokich technologii, szukają informacji i z łatwością znajdują je, bo czytali bardzo wcześnie. Ale czytanie ze zrozumieniem jest możliwe tylko wtedy, kiedy dziecko najpierw wykształci odpowiednie struktury mózgowe, a dopiero potem będzie korzystało ze smartfona.

Czyli te wysokie technologie opóźniają mowę, powodują kłopoty z czytaniem. Ale na początku rozmowy wymieniła Pani także negatywny wpływ na rozwój fizyczny. Czy chodzi o ruchy szyją? Dziecku patrzącemu się w ekran nie pracuje szyja.

Nie pracuje całe ciało! Proszę zwrócić uwagę, jakie ruch ma przełożenie na całe ciało, nie tylko dzieci, ludzi starszych też. Nie tylko na fizyczną stronę, ale także na możliwości intelektualne. Dziecko siedzi przed ekranem i przestaje przemierzać przestrzeń.

Mniej więcej w wieku 12 miesięcy stawia swoje pierwsze kroki, bo chce wiedzieć, co tam dalej jest. Kiedy ma smartfon, nie musi tego robić. Straszne jest, gdy w restauracji rodzice wyciągają tablet i dziecko nawet nie wie, co je, nie czuje smaku, nie żuje, tylko odgryza i połyka. Te ekranowe dzieci, gdy są starsze, wolą siedzieć.

Jest tendencja, żeby jak najdłużej dziecko jeździło w wózku. Kiedy moje pokolenie wychowywało dzieci, to jak tylko dziecko zaczynało chodzić, to za rączkę i na spacer.

Obecnie przebywam w Hiszpanii i widzę, jak bardzo dużo trzylatków jeździ w wózku ze smoczkiem. To samo widziałam w Stanach Zjednoczonych. Wózek powoduje zamknięcie dziecka przed ruchem. Plus śmieciowe jedzenie, które otrzymują nawet dzieci przed 1. rokiem życia: kuleczki w torebce, czipsy. To wszystko zawiera tak dużo cukru, że dziecko zupełnie inaczej zaczyna rozwijać swoje ciało. Szczególnie w USA jest bardzo dużo cukru i chemicznego, przetworzonego jedzenia. W Polsce też już obserwujemy nadmierną otyłość dzieci spowodowaną brakiem ruchu. Po prostu dzieci dziś nie chodzą, tylko jeżdżą w wózeczku...

... gdzie mają zamocowany ekranik na specjalnym stelażu.

Tak, a także specjalne wkładki na umieszczenie tabletu w budkach wózków dziecięcych, nawet dla niemowląt.

Czwarta sprawa, którą Pani na początku wymieniła, to umiejętności społeczne. Gdy jeździłam z moim małym synem do Centrum Zdrowia Dziecka z powodu zapaleń ucha, cała poradnia była oblepiona komunikatami, że obcowanie małego dziecka z ekranem, z telewizorem, owocuje zachowaniem takim, jakby dziecko było autystyczne.

Mam rodziców, którzy spodziewając się dziecka, wyeliminowali telewizor, bo od 6. miesiąca ciąży dziecko słyszy dźwięki, rozpoznaje je. W telewizji mamy nieustanny wyrzut reklam...

Przy ich słuchaniu małe dzieci zastygają. Dlaczego?

Czasem mówię rodzicom, że można spróbować dziecko ukłuć szpilką w czasie reklamy i ono nie zareaguje. Tam jest podprogowy sposób działania. Po pierwsze bardzo szybko zmienia się obraz, więc dziecko widzi tylko plamy barwne. Reklamy są nagrywane w taki sposób, że pół sekundy brakuje do scalenia obrazu. Taką reklamę więc można oglądać 50 razy. Jest podwyższona głośność dźwięku, mniej więcej o 20 decybeli, ale na tle muzyki. A małe dziecko dopiero rozwija swoją lewą korę skroniową do przetwarzania języka, a nie ma jeszcze pełnej aktywności tej struktury, za to aktywuje się pierwsza funkcja prawej kory, która odbiera melodie, akcent, rytm. Dlatego dzieci czasem potrafią powtórzyć piosenkę czy liczenie po angielsku, nie potrafiąc jeszcze nic powiedzieć. Taka jest struktura przekazu telewizyjnego.

Czyli z tego, co Pani mówi, TV w domu jako tło to kiepski pomysł przy małym dziecku.

Tak, to jest straszne. To samo dotyczy radia. Badałam ostatnio dziewięciomiesięczną dziewczynkę, która nie mogła oderwać wzroku od mojej twarzy, gdy jej pokazywałam fotografie osób wypowiadających samogłoski. Gdy pokazywałam te fotografie, przerzucała wzrok na mnie, żeby usłyszeć i zobaczyć, co i jak mówię. Pytam mamę, dlaczego to dziecko, dobrze rozwijające się, nie gaworzy. W końcu przyznała się, że słucha bardzo agresywnej muzyki. Wstaje rano, jest wkurzona, że nie może iść do pracy, a mąż idzie, włącza muzykę i ona towarzyszy jej przez cały dzień. Poprosiłam, żeby mi pokazała, jak się bawi z dzieckiem. Wyjęła dizajnerskiego, szarego, a więc modnego słonika, nawet bez guziczka w miejscu oka i mówi do tego dziecka: „Zobacz, to jest słonik”. Dziecko w ogóle na nią nie zwracało uwagi.

Ale jak pokazałam swoje zabawki i zaczęłam mówić: „Ooo, tu słoń, trrrąba”, dziecko natychmiast na mnie patrzyło.

Bo to jest tak, że pokolenie, które teraz ma już dzieci, także ma problemy z pokazywaniem emocji. Oni wchodzili w wysokie technologie zbyt wcześnie, gdy nie wykształciły im się wszystkie połączenia między strukturami kory mózgowej.

Jeszcze raz podkreślam: wysokie technologie nie są złe. Tylko musimy nauczyć się z nich odpowiednio korzystać. Struktury czytania twarzy są potrzebne potem do czytania tekstu.

Dlatego powtarzam, że najważniejsza rzecz, jaką możemy dać małemu dziecku, to nauczyć je czytać, zanim pójdzie do zerówki i nauczy się, że litery się rozpoznaje. A przecież litery nie mają znaczeń. Znaczenie ma tylko słowo zapisane, sylaba też ma znaczenia. Jeśli dziecko zaczyna się uczyć w zerówce metodą przez głoskowanie, nie wykształci swojego potencjału. Co ważne jednak i warto pokreślić: potencjalność rozwoju nie oznacza pewności właściwego jego przebiegu. To, że dziecko ma potencjał intelektualny, nie oznacza, że go wykorzysta.

Szkoła Krakowska pisała o pewnych sprawach wiele lat temu. A teraz, eureka, jest japońskie badanie, że dziecko rozwija się przez kontakt z matką twarzą w twarz. To prawie jak „amerykańscy naukowcy”...

Tak, ma pani rację, mówiliśmy o tym już dawno temu, ale dopiero, jak ktoś z zewnątrz coś pokaże, zaczyna być ważne.

A propos Japończyków. Kilkanaście lat temu wymyślili asystenta dla dzieci z cechami autyzmu, taką lalkę wielkości dziecka. Bez mimiki, bo tak było dzieciom z autyzmem łatwiej patrzeć na twarz. Twórcom tego wynalazku wydawało się, że wychodzą naprzeciw potrzebom dziecka z autyzmem. Nie. Potrzeby mózgu dziecka, nawet autystycznego, są takie, żeby umiało czytać twarz.

W czasie pandemii przeprowadzałam badania. Miałam dwie grupy dzieci: w wieku 2-4 miesięcy i wieku 8-9 miesięcy. Pierwsza cecha autystyczna – brak kontaktu wzrokowego. Matki podjęły terapię, mówiłam im online, co mają robić i sprawdzałam, jak pracują z dziećmi. Te maluszki w wieku trzech miesięcy, które nie miały kontaktu wzrokowego z matką, to są dziś trzy, czterolatki dobrze funkcjonujące. Zaś te dziewięciomiesięczne dzieci, które powróciły na prawidłową ścieżkę rozwoju, to te, których matki katorżniczo pracowały nad pobudzeniem struktur do czytania ruchu.

Na koniec zróbmy podsumowanie, co oznacza dla małego dziecka w wieku do 3 lat ciągły kontakt z ekranem?

Przede wszystkim budujemy zupełnie inne połączenia w strukturach mózgu, hamujemy rozwój struktur odpowiedzialnych za kształtowanie się języka, nie aktywujemy ciała migdałowatego odpowiedzialnego za empatię, uczenie się zachowań społecznych, ale także za rozpoznawanie emocji pozytywnych i negatywnych. Ciało migdałowate rośnie w zależności od tego, jak jest używane.

Rozwój kory czołowej związany z rozumieniem języka i odpowiedzialny za dowolne ruchy gałek ocznych – patrzę na to, co mama nazywa, patrzę na to, co nazwałam, czy mama na to spojrzała. To dzięki ciału migdałowatemu i korze czołowej budują się umiejętności społeczne. Nieustanne korzystanie z wysokich technologii powoduje zaburzenia rozwoju ruchowego i motywacji do ruchu, co wpłynie nie tylko na fizyczny rozwój dziecka, ale i na rozwój poznawczy, intelektualny.

Mówiąc krótko, ekran dla malucha oznacza opóźniony rozwój mowy.

Tak, ale i opóźniony rozwój intelektualny. Nawet jeśli rodzice są wykształceni i mają wysoki iloraz inteligencji i dziecko ma potencjalność rozwoju, to wcale nie oznacza, że jego rozwój będzie przebiegał właściwie. Rozwój oznacza, że coś się tworzy, a coś się tworzy, jeśli dziecko jest prawidłowo aktywne. A aktywność przed tabletem prawidłowa nie jest.

Trzeba być świadomym, że na ekranie małe dziecko nie widzi tego, co my widzimy, także wtedy, gdy jest to teoretycznie rysunek dla dziecka: kotka, pieska, kwiatka. To dlatego, że te rysunki są dla niego czystą abstrakcją. Dziecko musi najpierw zobaczyć psa, zanim rozpozna schematyczny rysunek i uzmysłowi sobie, że to taki piesek, który biega po podwórku.

Płaski ekran nie ma efektu trójwymiarowego, przestrzennego. Dlatego to, co dziecko na nim widzi, jest abstrakcją. Do dziecka w wózku trzeba mówić. Ale tylko w odwróconym w stronę rodzica wózku, tak żeby dziecko miało kontakt twarzą w twarz. Najpierw dziecko musi się otworzyć na najbliższych, dopiero później na świat. Rodzice mówią mi, jaką różnicę zobaczyli, gdy obrócili wózek – dziecko półroczne wreszcie zaczęło na nich zwracać uwagę.

A czy jak te małe dzieci siedzą z ekranami, reagują na swoje imię?

Nie. Słyszą tylko to, co w smartfonie. A tam jest muzyka, czyli aktywna jest prawa kora. Chodziło o bezpieczeństwo hominidów, a potem pierwszych ludzi. Dźwięki informowały o zagrożeniu.

Jak dziecko ma potem lubić czytanie, skoro w książeczce nic się nie rusza?

W dodatku, gdy czyta się książkę, trzeba kręcić głową, przerzucać uwagę z jednej linijki na drugą. To linearne czytanie jest uzależnione od tego, jak szybko dziecko nabyło system językowy. Dziecko, które wcześnie zaczyna mówić, także gotowe jest wcześnie do czytania.

Czyli najlepiej niemowlętom i małym dzieciom w ogóle nie dawać ekranów, a do 12. roku życia dziecka ograniczać ich używanie?

Tak. Ale jeszcze jedno jest ważne: dopóki dziecko nie nauczy się mówić, nie może oglądać bajek w telewizji. Druga rada, nie mówić do dzieci, tylko z nimi rozmawiać, dialog jest podstawą nabywania języka, rozwoju społecznego i empatii. Kiedy mówimy do gaworzącego niemowlęcia sylaby, dajemy mu czas na odpowiedź, budujemy dialog. To zaowocuje tym, że w szkole nie będzie mieć trudności w skupieniu uwagi i w czytaniu ze zrozumieniem. U wielu dzieci ekranowych, nie u wszystkich, występują trudności z liczeniem, rachowaniem. Pojawiają się błędy typu przestawianie cyfr, znaków. Bo rachowanie też jest linearne.

Rozmawiała Beata Igielska, zdrowie.pap.pl

Prof. n. hum. Jagoda Cieszyńska-Rożek – psycholog i logopeda, pracuje w Katedrze Logopedii i Zaburzeń Rozwoju w Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Jest dyrektorem merytorycznym Centrum Metody Krakowskiej. Jej zainteresowania naukowe dotyczą autyzmu, dysleksji, dwu- i wielojęzyczności, nabywania i rozwoju systemu językowego dzieci z zaburzeniami komunikacji językowej. Jest twórcą Symultaniczno-Sekwencyjnej Nauki Czytania®, wykorzystywanej w przedszkolach, szkołach, poradniach w Polsce, w Międzynarodowej Szkole CSI w Lyonie, w Szkole SEN w Dublinie. Jest współautorką podręcznika do nauki czytania „Kocham szkołę” oraz opiekunem merytorycznym podczas pisania podręczników do nauki języka polskiego w szkołach polonijnych przygotowanych w polskiej szkole SEN w Dublinie. Wraz z dr hab. Martą Korendo, prof. UP przygotowała pierwszy polski wystandaryzowany i znormalizowany, przesiewowy test do badania zagrożenia dysleksją SWM dla dzieci od 3. do 7. roku życia, wydany przez Centrum Metody Krakowskiej.

22.09.2023
Zobacz także
  • Pogarsza się sprawność fizyczna dzieci
  • "Warto się wstrzymać z ekranową inicjacją"
  • Kontakt dzieci ze smartfonami zaburza rozwój
  • Szyja smartfonowa – nowe zjawisko w dziecięcej Poradni Leczenia Bólu
  • Czy za dużo czasu przed ekranem psuje wzrok?
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta