6-letnia pacjentka Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie przez kilka godzin tułała się po lecznicy w oczekiwaniu na badanie nerek, bo rodzice dwóch innych nastoletnich pacjentów nie wpuścili jej do sali chorych, gdy zakaszlała - pisze "Rzeczpospolita".
- Do tej pory emocje, obawy i lęki opiekunowie najczęściej odreagowywali na personelu medycznym. Po raz pierwszy dotknęło to pacjentkę i jej rodziców - mówi dyr. Robert Krawczyk. - Być może w tej sytuacji zabrakło interwencji lekarza.
- Przypadki, gdy na życzenie rodzica przesuwa się dziecko na inną salę, zdarzają się, ale na szczęście rzadko. W takich sytuacjach ostateczny głos ma lekarz, który ocenia, czy są przesłanki medyczne, by to zrobić - mówi rzecznik Szpitala im. M. Kopernika w Łodzi Adriana Sikora.
- Na szpitalnych oddziałach rodzice chcą mieć coraz większy wpływ na leczenie ich dzieci. Sugerują, jakie leki podać, jaką zastosować terapię. I na tej płaszczyźnie czasem dochodzi do wymiany zdań z personelem - przyznaje Magdalena Oberc, rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.
- W szpitalach nie leżą zdrowi, tym bardziej kaszlnięcie nie powinno być powodem do przenosin dziecka. Kwestie sporne powinien rozstrzygać ktoś z personelu. Dobrze, by był też przy tym psycholog, któremu łatwiej zrozumieć zawiłość emocji - uważa Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere".