×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Walka o zdrowie, życie i uśmiech dziecka to nasza misja

Katarzyna Siwiec
Kurier MP

Organizacyjnie połączenie dwóch tak różnorodnych jednostek w jedną całość to było nie lada wyzwanie – zaznacza Stanisław Stępniewski, dyrektor WSSD im. św. Ludwika w Krakowie oraz Małopolskiego Centrum Rehabilitacji w Radziszowie.

  • W Radziszowie powstaje Ośrodek Rehabilitacji i Diagnostyki Biometrycznej. Pierwszych pacjentów przywitamy z początkiem 2024 r.
  • Jesteśmy dumni z gabinetu chodu – laboratorium trójwymiarowej analizy ruchu, jedynego takiego na terenie woj. małopolskiego
  • W szpitalu im. św. Ludwika mamy wreszcie chirurgię i intensywną terapię. Pierwszej operacji po ponad stuletniej przerwie podjął się w 2021 r. prof. Jerzy Sułko
  • Na oddziale stacjonarnym brakuje miejsc dla dzieci z nerwicą, psychozami, depresją, bo trzeba ratować niedoszłych samobójców. To aż 80% naszych pacjentów psychiatrycznych
  • Mamy w planach, wspólnie ze Szpitalem Klinicznym im. doktora Józefa Babińskiego w Krakowie, utworzenie Małopolskiego Centrum Psychiatrii, z naciskiem na leczenie środowiskowe


Stanisław Stępniewski. Fot. arch. wł.

Katarzyna Siwiec: Od lipca 2015 r. kieruje pan dwoma szpitalami. Skąd pomysł, by połączyć dwie placówki?

Dyr. Stanisław Stępniewski: Obie znakomicie się uzupełniają. To dobre posunięcie, umożliwiające kompleksowe leczenie pediatryczne. Nasi mali pacjenci, którzy wymagają rehabilitacji, na przykład neurologicznej czy w zakresie narządu ruchu, mogą otrzymać pomoc w oddalonym o 30 km od krakowskiego szpitala Radziszowie. Bardzo szybko. Bez konieczności oczekiwania w długich kolejkach, co w przypadku dzieci ma ogromne znaczenie. Podobnych ośrodków mamy w naszym kraju tylko kilka, np. w Jastrzębiu Zdroju czy w... Ameryce (to miejscowość niedaleko Olsztynka). Ten w Radziszowie to jedyny na terenie Małopolski szpital rehabilitacyjny przeznaczony dla dzieci, choć ambulatoryjnie udzielamy pomocy również dorosłym. Dodam: pomocy świadczonej w ramach NFZ.

Spodziewał się pan decyzji o połączniu placówek? Jak pan w pierwszej chwili zareagował?

Byłem kompletnie zaskoczony, tym bardziej, że do tej pory niewiele łączyło nas z Radziszowem i nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy. Nie znałem problemów szpitala, jego specyfiki ani ludzi tworzących tamten zespół. Organizacyjnie połączenie dwóch tak różnorodnych jednostek w jedną całość to było nie lada wyzwanie, ale dla chorych dzieci okazało się to jednak bardzo proste; przenosimy pacjentów z jednego oddziału na drugi. Nie mamy już problemu z zapewnieniem dalszej opieki dziecku, które wymaga rehabilitacji.

Na połowę grudnia 2023 r. zapowiadał pan zakończenie pewnej ważnej inwestycji. Nic się nie zmieniło?

Skądże! W Radziszowie powstaje Ośrodek Rehabilitacji i Diagnostyki Biometrycznej. Nowy pawilon rehabilitacyjny o powierzchni ponad 1400 m2 już stoi. W lipcu umieszczono na jego wierzchołku tradycyjną wiechę. To była ogromna inwestycja, realizowana przy pomocy unijnego programu REACT-EU, Województwa Małopolskiego oraz dzięki wsparciu Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Zależało nam, by nowe centrum rehabilitacji, przeznaczone dla pacjentów korzystających z rehabilitacji dziennej przez parę godzin, było łatwo dostępne dla wszystkich, również tych, którzy poruszają się na wózkach, albo – nie dysponując własnym środkiem lokomocji – korzystają z komunikacji publicznej. Można bez większych trudności do nas dotrzeć, nowy pawilon sąsiaduje z drogą dojazdową. Pierwszych pacjentów przywitamy z początkiem 2024 r. W starym budynku na górze docelowo umiejscowimy oddziały stacjonarne. Jesteśmy teraz w trakcie wyposażania placówki w najnowocześniejsze urządzenia służące rehabilitacji, takie na miarę XXI wieku.

Na przykład? Z czego jesteście najbardziej dumni?

Z gabinetu chodu – laboratorium trójwymiarowej analizy ruchu. Jedynego takiego na terenie województwa małopolskiego, gdzie pacjenci otrzymają pomoc w ramach kontraktu z NFZ. Nowatorska metoda diagnostyczna polega na rejestrowaniu ruchu pacjenta poprzez system kamer i czujników ruchu rozmieszczonych w taki sposób, by śledzić ruch z wielu perspektyw. Tego rodzaju obserwacja umożliwia precyzyjne uchwycenie nieprawidłowości. Otrzymujemy informację, gdzie dokładnie tkwi problem, dzięki czemu możemy zaplanować najdogodniejszą formę dalszej terapii. Na przykład, mamy pacjenta po złamaniu nogi, który utyka. Dzięki temu urządzeniu dowiadujemy się, którą grupę mięśni należy rehabilitować z największą intensywnością.

Sama rehabilitacja też nie będzie zwykłą, nudną, konwencjonalną gimnastyką, bo przecież dzieci to pacjenci najbardziej wymagający. Będzie skomputeryzowana. Urządzenie, na którym się ćwiczy, będzie wyświetlać film, grę, kreskówkę, których zadaniem jest wymuszenie jakiegoś konkretnego ruchu ręką czy nogą. Cały proces będzie monitorowany, dzięki czemu uzyskamy informację, na co zwrócić szczególną uwagę w dalszej rehabilitacji pacjenta, by ten osiągnął maksymalną korzyść z ćwiczeń.

Podkrakowski Radziszów ma długą, związaną z lecznictwem historię. Co sprawiło, że właśnie tutaj, w latach 30. ubiegłego stulecia utworzono kolonie dla dzieci z ubogich rodzin?

Genius loci tego miejsca, położonego blisko Krakowa, ale wolnego od uciążliwego mikroklimatu dużego miasta leżącego w niecce. Dużo tu lasów, łąk, są nawet jeziora. Radziszów zasłynął jako miejscowość wypoczynkowa jeszcze pod koniec XIX w., mieszkańcy Krakowa (zwłaszcza dotknięci gruźlicą) chętnie spędzali tu lato, wynajmując pokoje u gospodarzy. Panowało przekonanie, że tutejsze powietrze zbawiennie oddziaływuje na płuca. Dawną kolonię przekształcono po wojnie w sanatorium rehabilitacyjne, dokąd trafiali chorzy z chorobą Heinego-Medina, która zbierała swoje żniwo w latach 50., a także cierpiący na choroby dróg oddechowych.

Drewniany budynek starego sanatorium (bardzo piękny) znajduje się kilkaset metrów od dzisiejszego szpitala. Dawno już trafił w prywatne ręce, lecz stoi opuszczony i niszczeje. Ten obecny, wybudowany w czasach Edwarda Gierka z końcem lat 70., miał służyć wyróżniającym się aktywistom dawnego systemu jako luksusowy dom wypoczynkowy i sanatorium. Wczasowicze skorzystali tylko z pierwszego turnusu, bo zbiegło się to w czasie z powstaniem Solidarności. Gmach został odebrany prominentnym właścicielom i przeznaczony na sanatorim rehabilitacyjne dla dzieci. Działo się to w 1980 r., na krótko przed ogłoszeniem stanu wojennego. Budynek dawnej kolonii, w którym ciągle jeszcze rehabilitowano niepełnosprawne dzieci, już wtedy bowiem był w opłakanym stanie. Tak się rozpoczęła historia nowego Radziszowa, oparta bardziej o szpital rehabilitacyjny, a nie sanatorium.

Dom wypoczynkowy, nawet najbardziej luksusowy, nie spełnia, jak się domyślam, dzisiejszych standardów szpitala rehabilitacyjnego dla dzieci.

Naturalnie, że nie. To budynek bogaty w niezłe, jak na tamte czasy rozwiązania architektoniczne, ale zawsze to jednak hotel, nie szpital. Pierwszy rok był trudny. Największym problemem były różnice poziomów, budynek miał wiele kondygnacji, działały tylko dwie windy osobowe, do których niemożliwością było wstawienie choćby łóżka. Wind transportowych nie było wcale. Dusiliśmy się na zbyt małej powierzchni, gdzie stłoczone były poradnie (rehabilitacyjna, ortopedyczna, neurologiczna), rehabilitacja stacjonarna, rehabilitacja dzienna, administracja, a oprócz tego przyjmowaliśmy jeszcze pacjentów dorosłych. Wszystko w budynku nieprzystosowanym dla naszych szczególnych pacjentów.

Dla osób niepełnosprawnych to był koszmar. Sprostaliśmy tym trudnościom, ale to i tak nie wystarczało. Tym bardziej, że wprowadziliśmy do Radziszowa rehabilitację neurologiczną, gdzie przyjmujemy dzieci z wadami wrodzonymi, porażeniami, spastycznością. To nowość, ponieważ do tej pory brakowało w całej Małopolsce tego rodzaju rehabilitacji dla dzieci w ramach NFZ, a są to pacjenci, którzy potrzebują leczenia natychmiast. W ich przypadku niezbędna jest rehabilitacja stacjonarna, a poza tym wymagają pobytu w ośrodku wraz z rodzicem. Dziś mamy dla tych pacjentów 35 łóżek, z początku oferowaliśmy tylko 12. Uciążliwe warunki sprawiły, że parę lat temu podjęliśmy decyzję o rozbudowie szpitala, powiększeniu placówki o nowy pawilon, wspomniany już Ośrodek Rehabilitacji i Diagnostyki Biometrycznej, w którym niebawem zaczniemy przyjmować pierwszych podopiecznych. Łatwiej zbudować coś nowego niż przeprowadzać remont starego budynku, tym bardziej, że było gdzie; teren wokół szpitala liczy 5,5 ha. Muszę przyznać, że bardzo dobra współpraca z Zarządem Województwa Małopolskiego we wszystkich inwestycjach naszego szpitala była kluczowa dla uzyskania końcowego sukcesu.

Dzieje polskiej pediatrii wzbogacają się zatem o nową kartę. Dwa dziecięce szpitale o bogatej tradycji stają się jednym organizmem.

Gwoli ścisłości – mamy jednak historię wspólną. To lata 70. i początek 80. ubiegłego stulecia, kiedy w ramach Specjalistycznego Zespołu Matki i Dziecka tworzyliśmy całość. Był to twór, nazwijmy to, administracyjny, obejmujący ponadto dwie inne krakowskie placówki: Szpital Ginekologiczno-Położniczy im. Rafała Czerwiakowskiego oraz dziecięce poradnie specjalistyczne przy Alei Pokoju. Mieliśmy wtedy jedną dyrekcję, stanowiliśmy jedną instytucję, jednak bez ścisłej, bezpośredniej współpracy.

„Ludwikiem” – kolebką polskiej pediatrii – kieruje pan od 2005 r., jeszcze dłużej pracuje pan tu jako lekarz. Okrągły jubileusz już za trzy lata; szpital ukończy 150 lat. Nie zapytam, co się zmieniło od czasów prof. Macieja Leona Jakubowskiego, założyciela szpitala, bo to materiał na grubą książkę. Ale czym możecie się pochwalić dzisiaj, jak poprawiał się los waszych pacjentów na przestrzeni kilku ostatnich lat?

Mamy wreszcie chirurgię i intensywną terapię. Uruchomienie nowych oddziałów stało się możliwe dzięki gruntownej przebudowie szpitala, dobudowaniu nowej części. Kiedyś operowały u nas takie sławy jak Ludwik Rydygier czy Maksymilian Rutkowski, a ostatni zabieg chirurgiczny miał miejsce w 1912 r. Wracamy więc do tradycji. Pierwszej operacji po ponad stuletniej przerwie podjął się w 2021 r. prof. Jerzy Sułko, wybitny ortopeda i traumatolog, a pacjentem był dziewięcioletni chłopiec z torbielą kości.

Nie chodzi nam o to, by wykonywać spektakularne przeszczepienia, skomplikowane zabiegi kardiochirurgiczne czy rozdzielanie bliźniąt syjamskich, o których rozpisują się szukające sensacji media. Chcielibyśmy zapewnić naszym małym pacjentom pomoc w tych przypadłościach, z którymi borykają się najczęściej, jak np. przepuklina czy usunięcie trzeciego migdałka. To zabiegi, na które jeszcze niedawno na terenie Małopolski dość długo trzeba było czekać. Pragniemy być przede wszystkim użyteczni, niekoniecznie od razu medialni.

Możemy pochwalić się wyjątkowym oddziałem reumatologicznym dla dzieci, który w moim przekonaniu, z nieukrywaną satysfakcją mogę stwierdzić, jest najlepszym oddziałem w Polsce, zajmującym się tą dziedziną medycyny pediatrycznej. Od lat kieruje nim wybitny specjalista dr hab. Zbigniew Żuber. Przebywają tu dzieci z całej Polski, biorący udział w programach leczenia biologicznego, nie tylko ze schorzeniami reumatologicznymi, ale również z chorobami ultrarzadkimi, jak np. mukopolisacharydozy.

Nasz zespół okulistyczny z powodzeniem leczy retinopatię wcześniaczą, maluchy nie muszą już być transportowane na Śląsk, gdzie do tej pory ratowano im wzrok.

Mamy Centrum Leczenia Mukowiscydozy, którą nasi specjaliści zajmują się od lat. Jesteśmy świadkami przełomu w leczeniu tej trudnej do opanowania choroby, nowe leki dają szanse na coraz dłuższe życie.

Od 2014 r., jako pierwszy ośrodek w Polsce, zajmujemy się dziećmi z FASD, czyli spektrum płodowych zaburzeń alkoholowych. To ogromny problem, proszę sobie wyobrazić, że dotyczy aż 0,7% dzieci urodzonych w naszym kraju, podczas gdy z wszystkimi innymi wrodzonymi wadami boryka się 0,2% dzieci.

Stworzyliśmy też program walki z otyłością, który wzbogaciliśmy o specjalne dwutygodniowe turnusy w Radziszowie, podczas których dzieci i młodzież zapoznają się z zasadami zdrowego stylu życia i żywienia.

Dodam, że nasz szpital to nowoczesna placówka na miarę XXI w. Dzięki Orkiestrze Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka dysponujemy szeregiem urządzeń diagnostycznych, wartych miliony złotych, których nie powstydziłby się żaden liczący się szpital pediatryczny na świecie, jak np. tomograf komputerowy, aparaty do USG najnowszej generacji, znakomity densytometr do badania gęstości kości, całe wyposażenie endoskopowe, najwyższej klasy japoński aparat rentgenowski, emitujący dawkę promieni porównywalną do dawki, którą zbieramy idąc ulicą, aparaty do diagnostyki mikrobiologicznej, umożliwiające błyskawiczne rozpoznanie sepsy i innych zakażeń oraz rezonans magnetyczny, cichy i przyjazny najmłodszym, umożliwiający bezstresowe badanie. Jurek Owsiak to nasz, nazwałbym to, Darczyńca Nie z Tej Ziemi. W podzięce otrzymał od nas medal Macieja Leona Jakubowskiego, najwyższe odznaczenie, jakie przyznaje nasz szpital.

Plany na najbliższą przyszłość?

Wyciągnąć z zapaści psychiatrię dziecięcą. Pogarszająca się kondycja psychiczna najmłodszych od dawna jest naszą ogromną troską. Przyjmujemy coraz więcej pacjentów z zaburzeniami odżywiania, problemami emocjonalnymi, uzależnieniami od urządzeń elektronicznych. Jednak w zastraszającym tempie przybywa dzieci po próbach samobójczych, niestety coraz młodsi chcą rozstać się z życiem. Nasz najmłodszy pacjent to ledwie siedmiolatek, który chciał się otruć lekami. Ostatnie dwa lata to prawdziwy dramat, spowodowany izolacją podczas pandemii i wojną za naszą wschodnią granicą. Na oddziale stacjonarnym brakuje nam miejsc dla dzieci z nerwicą, psychozami, depresją, bo trzeba ratować niedoszłych samobójców. To aż 80% naszych pacjentów psychiatrycznych. Pozostałe 20% to dzieci z anoreksją i tutaj też granica wieku przesuwa się w dół.

Nie od dziś wiadomo, że jakość opieki psychiatrycznej w Polsce pozostawia wiele do życzenia, psychiatrów jest za mało, a psychiatria dziecięca to specjalność jeszcze rzadsza. Dlatego mamy w planach, wspólnie ze Szpitalem Klinicznym im. doktora Józefa Babińskiego w Krakowie, utworzenie Małopolskiego Centrum Psychiatrii, z naciskiem na leczenie środowiskowe. Przymierzamy się do wybudowania pawilonu dedykowanego tylko psychiatrii. Stanie na przeciwko szpitala św. Ludwika, po drugiej stronie ul. Strzeleckiej.

Mali pacjenci wymagają szczególnego podejścia. O ileż łatwiej wyzdrowieć, mając przy sobie rodziców, którym w miarę możliwości zapewniamy miejsce przy dziecku. Wspierająca szpital Fundacja „Zdrowie Dziecka” dba o wyjątkową ofertę niestandardowych terapii, które urozmaicają szpitalną codzienność i sprawiają, że na chwilę zapomina się o chorobie, a nawet udaje się szybciej wrócić do zdrowia. Nikogo w „Ludwiku” nie dziwi widok psa na oddziale – od dawna wdrażamy dogoterapię, zapraszając specjalnie szkolone do pracy z dziećmi czworonogi wraz z opiekunami, mamy też zajęcia z hortiterapii, podczas których dzieci sadzą i obserwują rośliny. Wspólnymi siłami, wraz ze szpitalem w Radziszowie staramy się realizować swoją misję, czyli walczyć o zdrowie, życie i uśmiech dziecka – jak przed laty domagał się tego ojciec polskiej pediatrii, prof. Maciej Leon Jakubowski.

Rozmawiała Katarzyna Siwiec

24.11.2023
Zobacz także
  • Systematycznie rozwijamy program badań przesiewowych
  • Leczenie i profilaktyka w jednym
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta