×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Poradnik człowieka zestresowanego
Część 2. Praca zawsze kosztuje

Ewa Stanek-Misiąg

Pierwsza rada: nie angażuj się całym sobą, aby nie zatracić swojej tożsamości. Buduj inne miejsca i relacje, poza pracą, w których zrealizujesz swoje potrzeby, zrealizujesz siebie w innych rolach, niż pracownik.


Fot. iStock.com

Odcinek 2: Praca zawsze kosztuje

Praca jest jednym z najczęściej powtarzających się słów na liście najbardziej stresujących wydarzeń życiowych opracowanej przez psychiatrów, Thomasa Holmesa i Richarda Rahe’a.
Listę otwiera śmierć współmałżonka oszacowana na 100 jednostek. Na czele stresujących pracowniczych wydarzeń, z 47 jednostkami, znajduje się zwolnienie z pracy. Pozostałe to m.in. przejście na rentę lub emeryturę (45), rozpoczynanie nowej pracy zawodowej (39), zmiana stopnia odpowiedzialności w życiu zawodowym (29), początek lub zakończenie pracy zawodowej współmałżonka (26), starcia z szefem (23).
Liczba jednostek stresu uzbieranych przez rok przekłada się na prawdopodobieństwo zachorowania na poważną chorobę w ciągu kolejnych dwóch lat.


Aleksandra Glinka, fot. arch. własne

Ewa Stanek-Misiąg: Co zrobić, żeby praca nie kosztowała nas tak dużo?

Aleksandra Glinka: Zaczęłabym od uwagi, że stres jest czymś subiektywnym. Te same okoliczności dla jednych są mocno stresujące, a dla innych nie aż tak bardzo. To wynika z doświadczenia życiowego oraz osobowościowych predyspozycji. Zjawisko skutecznego radzenia sobie ze stresem i sposobu funkcjonowania pod presją wyjaśnia psychologiczny konstrukt zwany odpornością psychiczną.

Przytoczona lista Holmesa i Rahe’a zbiera wydarzenia, wobec których nie możemy przejść obojętnie i – tak jak pani słusznie zauważyła – wiele z wymienionych zdarzeń dotyczy pracy, a łączy je jeszcze to, że wszystkie wiążą się z istotną zmianą w życiu osoby. Tymczasem dla człowieka charakterystyczne jest dążenie do stałości, przewidywalności. W ostatecznym rozrachunku chcemy wiedzieć czego możemy się spodziewać po danym dniu.

Ale są też ludzie, którzy lubią zmiany.

Oczywiście! Tacy, którzy je chętnie inicjują. Sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej, kiedy są nimi zaskakiwani. A tak się często dzieje w pracy. Praca to jest miejsce, w którym w dużym stopniu zależymy od innych ludzi – od klientów, od przychylności pracodawcy, od kolegów i koleżanek, a także od zewnętrznej sytuacji danego przedsiębiorstwa. W pracy mamy ograniczony wpływ na wiele czynników, między innymi, takich jak: atmosfera, promowane wartości, nastawienie i osobowość przełożonych, dobór współpracowników etc. Do wielu okoliczności musimy się dostosować, przyjąć, że „takie są”. Ograniczone możliwości przewidywania i wpływania na różne okoliczności sprawiają, że środowisko pracy jest dla wielu z nas stresujące. Poza tym mamy naturalną skłonność do odtwarzania w pracy pewnych schematów rodzinnych, przenoszenia zachowań z prywatnego życia. Nie jest możliwe, aby w miejscu pracy określić zachowania człowieka odpowiednimi procedurami i przepisami.

Spędzamy w pracy mnóstwo czasu, tam się zaprzyjaźniamy, przywiązujemy do miejsca i ludzi, a tu nagle ktoś nam mówi: „dziękujemy panu, już pana pracy nie potrzebujemy”.

Pani jest bardzo łaskawa, mówiąc, że ktoś dziękuje.

I co wtedy czujemy? Pustkę. Dokładnie taką, jak w sytuacji, gdy umiera nam ktoś bliski. Tracimy część naszego życia. A przecież od początku było wiadomo, że umawialiśmy się nie na przyjaźń i dozgonną troskę, tylko na wymianę: pan wypełnia na rzecz naszej firmy takie i takie obowiązki, a w zamian dostaje określone pieniądze i benefity. Umawiamy się na taką wymianę do momentu, gdy każda ze stron uznaje ją za korzystną.

Z reguły nikt nam nie zapłaci za dodatkowe zaangażowanie na rzecz firmy, a trzeba też wiedzieć, że na szkoleniach uczy się menadżerów, aby potrafili mobilizować ludzi do robienia czegoś więcej, do wypełniania swoich obowiązków z większym zaangażowaniem, z „wkładaniem serca w swoją pracę” – czegoś, co nie jest wprost zapisane w kontrakcie. Biznes bardzo to lubi i nazywa to inspirującym przywództwem (śmiech)...

To proszę nam teraz podpowiedzieć, co mamy robić, żeby siebie ochronić.

Pierwsza rada: nie angażuj się całym sobą, aby nie zatracić swojej tożsamości. Buduj inne miejsca i relacje, poza pracą, w których zrealizujesz swoje potrzeby, zrealizujesz siebie w innych rolach, niż pracownik. Miej własną rodzinę i poświęcaj jej największą uwagę oraz dbaj o relacje z przyjaciółmi i bliskimi z rodziny swojej i męża lub żony.

Rodzice nigdy nas nie zapytają, kim jesteśmy z zawodu. Dla nich jesteśmy Beatą czy Krzysztofem. W małżeństwie też widzimy siebie jako ludzi, nie patrzymy na siebie przez pryzmat pełnionych ról zawodowych.

Rada druga: miej jakieś zajęcie, pasję, hobby, które naprawdę lubisz. Zajęcie, które – gdy je wykonujesz – daje ci poczucie szczęścia, lekkości, wolności. Ktoś maluje, ktoś gra na instrumencie, ktoś śpiewa w chórze, ktoś strzela...

Wolałabym, żeby mówiła pani: biega.

Mój mąż zajmuje się strzelectwem sportowym i widzę, że to jest teraz dla wielu mężczyzn coś interesującego. To sport, który bardzo rozładowuje napięcie.

Każdy sport jest dobry, tylko że to naprawdę musi być coś, co się lubi. Wielu mężczyzn w okolicach czterdziestki zaczyna czuć w ciele po raz pierwszy jakąś słabość, więc biega, żeby sobie udowodnić, że daje jeszcze radę. Ja mówię o czymś takim, co sprawia przyjemność i nie trzeba się do tego zmuszać. Czytanie, majsterkowanie, tańczenie, uprawianie ogródka. Zajęcie, przy którym można się wyłączyć.

Rada trzecia jest bardzo przyziemna: miej oszczędności i zadbaj o niskie koszty codziennego życia.

Łatwo powiedzieć.

Moim zdaniem powinniśmy mieć na koncie sumę, która zapewni nam rok życia bez pracy. Da czas, żeby się otrząsnąć, przemyśleć wszystko na nowo, gdyby zaszła taka potrzeba.

Utrzymywanie niskich kosztów życia to z kolei uczenie siebie, że do szczęśliwego i zdrowego życia wcale nie potrzebujemy tak wiele.

Jest jeszcze coś, co uważam za duży czynnik stresogenny, jak mówimy o pracy. Jest to kredyt. Zdarza się, że ludzie mają tak wysokie raty, że kiedy jedno z małżonków straci pracę, to drugie ze swojej pensji nie utrzyma rodziny. Zdarza się, że osoby mają epizody depresyjne lub inne problemy zdrowotne nie z powodu tego, że nie układa się im w pracy, tylko dlatego, że przytłacza ich świadomość obciążenia finansowego, jakie wzięli na siebie. Myślą wtedy: jeśli by się cokolwiek wydarzyło w pracy, to co ja wtedy zrobię? Pracuję w gabinecie z wieloma klientami, którzy z tego powodu cierpią na duszności, obniżenie nastroju lub ataki paniki.

Ze stresu?

Tak. Jeśli osoba zrobiła wszystkie badania medyczne i nie wykazały one żadnej choroby, wówczas patrzymy na osobę psychologicznie – na to jak myśli, co czuje, w jaki sposób funkcjonuje w życiu.

Zawsze kiedy się coś dzieje w ciele, gdy czujemy dyskomfort, ból, zauważamy zmiany w naszym zachowaniu, w pierwszej kolejności powinniśmy pójść do lekarza i zrobić badania. Jedna z moich klientek opowiadała, że zdarzało jej się stracić kontakt z otoczeniem, na sekundę, dwie, stoi z dziećmi na ulicy i nie wie, co się działo przed chwilą. Tak działa stres. Ktoś inny ma palpitacje serca, nagle czuje się roztrzęsiony. Ciało wysyła sygnał: „czuję się przeciążone” To, co nas boli, na co chorujemy, ma głębokie znaczenie, mówi wprost o problemie.

Chodzi o to, że brzuch boli ze strachu?

Tak, mniej więcej (śmiech)... A kłopoty z wątrobą często wiążą się z niewyrażonymi emocjami złości.

No to co robić, kiedy ogarnia nas niepokój, jak uspokoić kołatanie serca?

W takich sytuacjach najprostszym sposobem jest praca z oddechem. Są różne techniki – począwszy od prostych ćwiczeń po praktykowanie głębokiej medytacji czy modlitwy.

Pamiętajmy, że stres jest nam potrzebny w życiu – po to, aby działać, aby realizować siebie i rozwijać swoje możliwości, jednak taki jego poziom, który jest dla nas mobilizujący do działania. Zbyt niski poziom stresu działa demotywująco, natomiast zbyt wysoki jest destrukcyjny.

Dobry stres to taki, na który możemy się przygotować i którego dawka nie jest za duża.

Tak działają ważne egzaminy w szkole. Mamy szansę się do nich przygotować i naszą aktywność odpowiednio rozłożyć w czasie. W ten sposób większość z nas jest w stanie je przejść i w ten sposób zbudować swoją odporność psychiczną. Wydarzenia, których nie możemy przewidzieć, jak śmierć kogoś bliskiego, ciężka choroba, utrata pracy, niespodziewany rozwód nie zbudują naszej odporności. Zwykle po takich wydarzeniach czujemy mniej siły, jesteśmy mniej stabilni emocjonalnie lub nawet ciężko chorujemy.

Bo to nie jest prawda, że co nas nie zabije, to nas wzmocni.

Szkodliwa bzdura!

Ludzie mówią też „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. Zawsze wtedy odpowiadam, że lepiej nie być wystawianym na takie próby i nie musieć sprawdzać swoich bliskich. Dlaczego? Bo jest duża szansa, że na kimś się zawiedziemy, to znaczy ktoś postąpi inaczej, niż tego oczekiwaliśmy. A to kosztuje dużo emocji i zawsze wybija nas z równowagi.

Aleksandra Glinka – psycholog biznesu, coach systemowy, psychoterapeutka. Prowadzi Centrum Psychologiczno-Konsultingowe SYNERGIA MANAGEMENT w Krakowie oraz Gabinet Psychologiczno-Coachingowy SYNERGIA.
www.grupasynergia.com

Rozmawiała: Ewa Stanek-Misiąg

10.01.2019
Zobacz także
  • Poradnik człowieka zestresowanego
    Część 1. Przewlekła choroba dziecka
  • Rozbroić stres
  • Stres ostry, stres przewlekły
  • Dolegliwości psychosomatyczne: Jak leczyć chorych na stres
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta