×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Obywatel lekarz

Katarzyna Sajboth-Data
Kurier MP

Bliskie mi jest obywatelskie zaangażowanie. Od młodości byłem oddany sprawom społecznym i musiałbym zdradzić samego siebie czy zaprzeczyć swoim ideałom, by uznać, że otacza mnie taka bylejakość i nijak jej nie zaradzę, więc poprzestanę na słuchaniu Beethovena, czytaniu Szymborskiej i oglądaniu obrazów Rembrandta - mówi prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra.


Prof. Bogdan de Barbaro. Fot. Jakub Ociepa/ Agencja Gazeta

Katarzyna Sajboth-Data (MP): Co stało za Pana decyzją o publicznym wyrażaniu swoich poglądów politycznych i światopoglądowych?

Prof. Bogdan de Barbaro: Nie przekonuje mnie ograniczanie samego siebie do roli zawodowej. Lubię, kiedy sportowiec poza tym, że np. szybko biega, opowiada o swoich przekonaniach, a artysta poza tym, jaką sztukę tworzy, mówi o tym, jakie ma poglądy na życie. Dlatego nie widzę powodu, żeby lekarz czy psychoterapeuta nie miał również wyrażać swojego światopoglądu.

Wierzę też, że ma to pewien sens społeczny, np. spojrzenie psychoterapeuty na sprawy ogólne może pogłębiać społeczne widzenie danego problemu, tym bardziej, że żyjemy w świecie skłonnym do uproszczeń.

Ujawniając swoje poglądy polityczne mam przekonanie, że nie są one fanatyczne. Odróżniam to, co jest w moim przekonaniu dobrem, a co złem społecznym i uważam, że należy o tym mówić. Jednocześnie nie mam ochoty ani prawa stawiać indywidualnych diagnoz na odległość. Nawet jeżeli narzucają mi się pewne skojarzenia odnośnie do psychiki pojedynczych polityków, uważam za niedopuszczalne wypowiadanie się na ten temat. Tego zresztą dotyczy tzw. zasada Goldwatera, uznająca za nieetyczne diagnozowanie osób publicznych bez osobistego badania i zgody badanej osoby. I tej zasady przestrzegam.

Jeśli zatem wyrażanie swoich poglądów nie jest niczym niewłaściwym, to czy lekarz może je wyrażać zarówno poza gabinetem, jak i w nim?

Wiem, że czasami lekarze wchodzą w ten rodzaj zażyłości z pacjentami, że podczas wizyty wymieniają uwagi na temat bieżących spraw społecznych. Takie rozmowy bywają więziotwórcze. Z pewnością lekarz nie powinien wdawać się w spór ideologiczny z pacjentem, ponieważ prymarna jest ich wzajemna relacja i poczucie bezpieczeństwa pacjenta.

Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że obecnie tematy polityczne pojawiają się w gabinecie psychoterapeuty regularnie. A ostatnio coraz częściej, bo narasta napięcie społeczne, a pacjenci to napięcie wnoszą w rozmowę terapeutyczna. Pacjenci poruszają te problemy, np. w kontekście kryzysu rodzinnego, którego tło - albo pretekst - stanowią poglądy polityczne.

Nasycenie wrogością w przestrzeni publicznej jest tak wielkie, że abstrahowanie od tego w odniesieniu do psychiki jednostki byłoby sztuczne. To tak jakby w gabinecie terapeutycznym nie rozmawiać o problematyce seksualnej tylko dlatego, że seksualność jest strefą intymną.

Zastanawiałbym się bardziej nie nad tym, czy lekarz może takie wątki podejmować, a nad tym, na ile dialogiczne a na ile walczące jest jego podejście. Lekarz nie powinien wykorzystywać swojego autorytetu do narzucania prywatnych poglądów. Takie zachowania uważałbym za niedopuszczalne. Wyznacznikiem zdrowego dialogu jest także to, aby nie hołdował poglądom fanatycznym – niezależnie od tematu rozmowy.

Ważna jest także adekwatność miejsc wobec słów czy wydarzeń. Czym innym jest publikacja prasowa, publiczny wiec a czym innym gabinet lekarski. Każdej z tych sytuacji towarzyszy inny kontekst, a zatem naturalne jest wypowiadanie się z różnych „części siebie”, co nie oznacza niespójności. Gdy jestem na wiecu, biorę w nim udział jako obywatel, w trakcie sesji w gabinecie jestem terapeutą i staram się przydać temu, kto przyszedł do mnie po pomoc, gdy rozmawiam z Panią, staram się wyrazić własne przekonania, z nadzieją, że komuś się one przydadzą. Ale zdaję sobie sprawę, że niektórzy terapeuci wierzą w możliwość pełnego oddzielenia własnej osoby jako terapeuty od siebie jako obywatela. Myślę, że w dzisiejszych czasach taka izolacja nie jest możliwa. Ale bez przesady: konta na Facekooku nie posiadam.

A nie bał się Pan, że z powodu upubliczniania swoich poglądów straci Pan część pacjentów?

Świadomie zrezygnowałem z tej hermetyczności i gdybym miał cofnąć czas, zdecydowałbym się na to samo. Cenię sobie ten komfort życiowy, że nigdy nie byłem skazany na udawanie.

Zazwyczaj, gdy pacjent lubi swojego lekarza, zakłada, że ten ma takie poglądy jak on sam. Dowiadując się, że jest inaczej, może być bardziej skłonny do rozmowy z nim albo zniechęcić się do utrzymywania z nim relacji czy wręcz ograniczyć zaufanie do niego. Czy zdarzyło się Panu doświadczyć utraty zaufania Pana pacjenta z powodu głoszonych przez Pana poglądów politycznych?

Problem jest złożony. Jestem przekonany, że to, co nazywamy poglądem politycznym, fundamentalnie wiąże się z emocjami. Ludzie różnią się poglądami politycznymi nie tylko w zależności od tego, jakie są ich doświadczenia życiowe, ale też w zależności od poziomu lęku, agresji i dojrzałości emocjonalnej czy też od zgody na dostrzeżenie złożoności rzeczywistości. Jedni potrzebują widzieć rzeczywistość zero-jedynkową, inni mają w sobie tyle wewnętrznej siły, żeby widzieć rzeczywistość złożoną, czasem nawet nie pozbawioną dylematów, konfliktów i  sprzeczności. Poglądy polityczne mają więc swoje tło emocjonalne, mogą być pewnego rodzaju lustrem tego, w jaki sposób ktoś widzi świat, np. czy woli ludzi karcić, czy woli ich zrozumieć.

Bywa tak, że jestem terapeutą osoby, która ujawnia swoje poglądy polityczne i zna moje, pozostające w sprzeczności z jej własnymi. Mimo tego dobrze się nam współpracuje i nie zajmujemy się wzajemnie przekonywaniem się do swoich racji. Jednak pracowałem też z parą zwolenników partii mnie odległej i w pewnym momencie przestali do mnie przychodzić. Nie wiem dlaczego i nie daję sobie prawa dopytywać, ale nie wykluczam, że uznali, że im się nie przydam, skoro prezentuję odmienny światopogląd. Swoich przekonań nie wygłaszałem do nich, ale mogli gdzie indziej się z nimi zapoznać.

Powiedziałbym też, że ograniczenie zaufania wobec lekarza może wynikać nie tyle z różnicy poglądów, co z poziomu fanatyzmu którejkolwiek ze stron. Ponieważ fanatyzm zniekształca postrzeganie i interpretowanie rzeczywistości, czyniąc spustoszenie w sposobie myślenia. W tym spektrum na jednym biegunie byłaby pryncypialność, a na drugim – zgoda na rozbieżność. Im będziemy bliżej drugiego bieguna, tym ciekawsza może być rozmowa, podczas której różnice nie przeszkadzają, tylko rozwijają. Ale to już dotyczy nie tyle gabinetu terapeutycznego co rozmów towarzyskich.

A czy ze strony środowiska lekarskiego doświadczył Pan zarzutów dotyczących ujawniania przez Pana swoich poglądów?

15.11.2019
strona 1 z 2
Zobacz także
  • Co nam daje muzyka?
  • Fotografia
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta