×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Wypalenie zawodowe to udręka młodych lekarzy

Anna Górska
Kurier MP

Dlaczego zespół wypalenia zawodowego dopada coraz młodszych lekarzy – zastanawia się Paulina Zielińska, psycholog z Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie – Państwowego Instytutu Badawczego, Oddział w Krakowie.


Paulina Zielińska. Fot. MP

Anna Górska: Ile lat pracuje Pani w zawodzie?

Paulina Zielińska: Aktywnie jako psycholog zaczęłam pracę od 2009 roku, czyli już dwanaście lat.

Solidny staż. Czy to już moment, aby odczuć objawy wypalenia zawodowego?

Chyba jeszcze się trzymam (śmiech), mam wrażenie, że kontroluję sytuację, ale są momenty, gdy przeżywam coś, co nazywa się stresem w pracy. Jest to zupełnie naturalne oczywiście, znamy to wszyscy. Wtedy uruchamiam strategie, które pozwalają zredukować niekorzystny wpływ stresu i w moim przypadku najskuteczniej działa wsparcie społeczne. Na zespół, z którym pracuję, mogę liczyć i to pomaga.

Czy wiemy, kiedy najczęściej dopada wypalenie zawodowe: po pięciu, dziesięciu latach pracy?

Jest to bardzo ciekawy wątek. Bo odpowiedź wcale nie jest oczywista. Intuicyjnie wydaje się, że wypalenie zawodowe to domena starszych i doświadczonych lekarzy, bo wyznaczają sobie coraz mniej wyzwań, pojawia się pewna rutyna i nawet zmęczenie w codziennym działaniu.

Też bym szła w tym kierunku.

Błąd. Badania pokazują trend zupełnie odwrotny. Otóż okazuje się, że o ile w ogóle poziom wypalenia zawodowego wśród lekarzy jest wysoki, wyższy niż w populacji ogólnej, i sięga średnio ponad 50%, to niestety młodzi lekarze wydają się bardziej zagrożeni.

W jednym z badań, którym objęto bardzo dużą populację lekarzy, ponad 70% lekarzy rezydentów przejawiało symptomy wypalenia zawodowego! Podobny trend możemy zaobserwować u polskich lekarzy. To bardzo niepokojące, gdyż mowa o osobach młodych na początku swojej drogi zawodowej, którzy już na starcie przejawiają oznaki wyczerpania i zniechęcenia. Czas najwyższy bić na alarm.

Dlaczego młodzi na początku kariery są już wypaleni?

Czynników jest sporo, są one ukryte w różnych obszarach. Zazwyczaj mówimy o czynnikach wewnętrznych, związanych z osobą (cechy osobowości, indywidualne style radzenia sobie ze stresem, coś, co w psychologii nazywamy giętkością psychiczną – resilience). Znaczenie też mają płeć, dostępność wsparcia społecznego czy, jak podają jedne z badań, czytanie literatury pięknej, a nie tylko specjalistycznych, naukowych tekstów. Czytanie literatury zmniejsza ryzyko wypalenia zawodowego.

Czynniki mogą być też zewnętrzne, związane z instytucją pracy. Najczęściej lekarze wymieniają nadmierne obciążenie pracą, brak poczucia wpływu na pracę, niewystarczające wynagrodzenie, brak wsparcia w zespole, brak poczucia sprawiedliwości czy konflikt wartości.

Spójrzmy na kryteria zespołu wypalenia zawodowego. W obowiązującej wciąż u nas klasyfikacji ICD 10 i jej wersji 11 syndrom wypalenia zawodowego nie jest klasyfikowany jako jednostka chorobowa. Jego miejsce znajduje się wśród tzw. czynników wpływających na stan zdrowia, w sekcji problemów związanych z zatrudnieniem. Wypalenie odnosi się do stresu zawodowego, z którym pracownik nie jest w stanie sobie efektywnie poradzić, bo nie ma odpowiednich predyspozycji, wsparcia, warunki pracy są obciążające. Zaczyna on więc używać strategii nieefektywnych, co prowadzi do rozkwitu syndromu. Jest to więc stan, który może w znaczący sposób wpłynąć na nasze zdrowie, gdyż konsekwencją wypalenia mogą być kolejne problemy: stany depresyjne, lękowe czy uzależnienia.

Proszę wymienić objawy wypalenia zawodowego.

Tradycyjnie za Christiną Maslach, klasyfikacja ICD przejęła to ujęcie, wyróżniamy trzy główne objawy. Po pierwsze: wyczerpanie emocjonalne i fizyczne. Po drugie: cynizm, czyli pewna specyficzna postawa przyjmowana wobec pacjentów, ale też współpracowników, charakteryzująca się zdystansowaniem, przedmiotowym traktowaniem czy nawet wrogością. Trzeci symptom to poczucie braku osiągnięć, a więc subiektywne poczucie, że nie jest się skutecznym, nie czyni się postępów.

Jeśli spojrzeć na ten zestaw, możemy zauważyć tu pewną charakterystyczną dynamikę. Narastające przeciążenie, poczucie nieradzenia sobie wywołuje stan wyczerpania. Człowiek zaczyna uruchamiać mechanizm obronny, zupełnie naturalny, polegający na dystansowaniu się od stresora. Zaczyna unikać kontaktów z pacjentami, rozmów z nimi, angażowania się. W sposób naturalny rodzi to wewnętrzny konflikt, bo jednak chce być dobrym lekarzem, a więc pojawia się niezadowolenie z siebie.

Dlaczego więc u młodych ludzi mamy do czynienia z większym ryzykiem rozwoju wypalenia zawodowego?

Zastanówmy się, co może wywołać je u osób młodych. Lekarze rezydenci skarżą się na olbrzymie przeciążenie pracą, brak kontroli i wpływu na jakość wykonywanych świadczeń, brak wsparcia ze strony starszych lekarzy, problemy systemowe, niemożność przeprowadzania nowych procedur w sposób optymalny, niskie płace, trudne warunki. Jednocześnie są to ludzie pełni zapału, zaangażowania, którzy chcą się wykazać, uczyć.

Alaia Pines, jedna z teoretyczek wypalenia zawodowego, która ujmuje to zjawisko w kontekście egzystencjalnym, mówi, że wypalenie zawodowe dotyka te osoby, które startują z głębokim poziomem zaangażowania, wyidealizowanymi oczekiwaniami, przekonaniem, że praca jest istotnym czynnikiem nadającym sens życiu.

Gdy dochodzi do momentu zderzenia z rzeczywistością, rewizji oczekiwań, a zatem utraty złudzeń, pojawia się rozczarowanie. Taka osoba sobie myśli: to nie tak miało być, w takim miejscu pracy trudno znaleźć sens. Na początku ten człowiek wręcz płonął – jak obrazowo ujmuje to Pines – w chęci realizacji siebie, ale po utracie złudzeń i chęci zaangażowania się przechodzi w stan wypalenia zawodowego.

Wierzę, że wszystkie wyżej wymienione czynniki mogą wpływać na to, że młodzi czują się wypaleni.

Spróbuję przyjąć postawę sceptyka: system ochrony zdrowia w Polsce już dawno nie jest idealny. Czy fakt, że starsi lekarze nie wykazują teraz aż tak wysokiego poziomu wypalenia zawodowego, może oznaczać, że w młodości również byli bardziej oporni na wypalenie?

Nie wiemy, jak było u nich, zainteresowanie tematyką wypalenia zawodowego przypada na lata 70., zatem to stosunkowo świeży temat. Myślę, że warto porozmawiać z doświadczonymi lekarzami, jak to było, kiedy oni sami zaczynali karierę zawodową. Stawiam jednak hipotezę, że było podobnie. Niezależnie od siebie w latach 40. i 50. XX w. opublikowano kilka opisów przypadków osób, które stopniowo traciły swoja wewnętrzną energię i motywację do pracy, ale w tamtych czasach był to temat tabu.

Dlaczego?

Chyba trudno było przyjąć to, że profesjonaliści mogą postępować nieprofesjonalnie. Nie wiemy też, jak ci outsiderzy radzili sobie wówczas z tym problemem.

Czyli im bardziej doświadczony lekarz, tym większa szansa, że nie da się wypalić?

Takie mamy wyniki badań, staż pracy jest istotnym czynnikiem. Zapewne ma to związek ze wspomnianym urealnieniem oczekiwań dotyczących pracy, zakresu pomocy, jaki może wchodzić w grę w przypadku danego pacjenta. Myślę, że takie urealnienie jest jak najbardziej adaptacyjne i zdrowe. Czasem jednak mamy do czynienia z sytuacją, w której człowiek jakby zastyga w postawie cynicznej, jednocześnie nie mając już nadmiernych oczekiwań. Pozornie wydaje się to postawą chroniącą przed stresem, jednak ma swoje koszty.

Proszę wyjaśnić.

Lekarz zaczyna się dystansować fizycznie i emocjonalnie od człowieka, któremu ma udzielać pomocy, przestaje z nim głębiej pracować. Chroni go to od wejścia na poziom identyfikacji z pacjentem, chroni przed nawiązaniem więzi emocjonalnej z chorym, a więc zaangażowaniem. Tylko że wtedy spada poziom satysfakcji z pracy. Przestaje być ona tą istotną komponentą, budującą poczucie sensu. W tej sytuacji nie znajdziemy innego rozwiązania niż znalezienie złotego środka pomiędzy stopniem zaangażowania się a poziomem zdystansowania się, chronienia siebie przed nadmiernym emocjonalnym obciążeniem.

To nie jest łatwe. Proszę o praktyczne wskazówki. Jakie sygnały powinny zaniepokoić?

Na wypalenie zawodowe należy spojrzeć jako na pewne kontinuum. Zaczęlibyśmy od sytuacji stresowych, doświadczamy ich na co dzień w życiu prywatnym i w pracy. Stres jest nam niezbędny, służy przetrwaniu, adaptacji w środowisku. Ważne jest, aby nie doprowadzić do sytuacji, gdy stres zawodowy staje się przewlekły, wtedy zaczynają się dziać rzeczy niepokojące.

Proszę o przykłady.

Częste momenty poczucia przeciążenia, frustracje przeżywane są jako stan stresu, napięcia, zdenerwowania. Jeśli pojawia się poczucie, że jest to już ponad siły, lekarz zaczyna opuszczać pracę, bierze jeden dzień wolnego, za chwilę kolejny, zaczyna się dystansować od pacjentów, unikać rozmów z chorymi, ich rodzinami. Pojawiają się trudności w koncentracji, rozdrażnienie, z czasem często poczucie winy, stany lękowe i olbrzymia niechęć pójścia do pracy, na przykład rano, po przebudzeniu. Te sygnały można wiązać ze stresem przewlekłym i już za chwilę mogą one wywołać syndrom wypalenia zawodowego.

Kiedy objawy się nasilają i zaczynają utrwalać, utrwala się postawa depersonalizacji wobec pacjentów i osób, z którymi się pracuje. Nierzadko problemy zawodowe zaczynają oddziaływać na inne sfery życia, na przykład życie rodzinne.

Na tym nie koniec: lekarz za moment poczuje konflikt wewnętrzny: nie tak przecież chcę pracować, nie tak chcę żyć, nie mam w ogóle osiągnięć, satysfakcji – nawet z udanej operacji. Jeśli na tym etapie lekarz nie trafi do psychologa czy psychoterapeuty, istnieje ryzyko pojawienia się depresji, zaburzeń lękowych czy uzależnień. Im wcześniej wychwycimy te sygnały, tym większe prawdopodobieństwo, że uda się uniknąć większych problemów.

Kiedy lekarz widzi problem – co powinien robić?

Oczywiście profilaktyka to podstawa. Im lekarz więcej wie o tym, czym jest ten stan i jakie mogą być jego konsekwencje, tym szybciej będzie w stanie sobie pomóc. W profilaktyce wypalenia istotną rolę odgrywają wszystkie te czynniki, które wiążemy w ogóle ze zdrowym stylem życia. Zdrowa dieta, aktywność fizyczna, ale także dbanie o zdrowie emocjonalne. Uczenie się efektywnego radzenia sobie ze stresem, czy – i na to zwróciłabym szczególną uwagę – przyjrzenie się własnym przekonaniom na temat tego, jak rozumiem sens mojej pracy, gdzie widzę jej wartość.

Profilaktyka wypalenia zawodowego nie powinna koncentrować się jednak tylko na osobie, ale także na instytucji. Chodzi tu o eliminację, w takim zakresie, w jakim tylko jest to możliwe, tych czynników, które generują przewlekły stres w pracy. Pamiętajmy, że kłopoty ze zdrowiem będące wynikiem wypalenia zawodowego są kosztowne. Zwolnienia, absencje pracowników, niższa jakość pracy – to przekłada się na konkretne straty.

Jeśli już zaczynamy odczuwać, że wypalamy się, dobrze reagować na każdy z objawów tego wypalenia.

Omówmy je.

Wyczerpanie fizyczne i emocjonalne: przy pomocy specjalisty psychologa czy psychoterapeuty możemy popracować nad tym, jak radzić sobie lepiej z trudnymi emocjami i stresem – i to naprawdę jest możliwe. Wyniki badań pokazują, że osoby z wyższą inteligencją emocjonalną (a ją można rozwijać!) mają mniejsze ryzyko doświadczenia wypalenia zawodowego.

Podobnie działamy w przypadku drugiego objawu wypalenia zawodowego – cynizmu: warto przyjrzeć się, co jest w naszym przypadku podłożem przyjmowania postawy depersonalizacji. Osoba, która zmaga się z wypaleniem postrzega często pacjenta czy klienta jako „intruza”, dlatego stara się maksymalnie ograniczyć z nim kontakt, by zmniejszyć potencjalny stres.

Były takie bardzo ciekawe badania nad postawą stewardess wobec trudnych pasażerów. Jak wiemy, stewardessa powinna zawsze być uprzejma i pomocna, co zapewne czasem bywa trudne. Badania te zaowocowały koncepcją tzw. pracy emocjonalnej, która jest metodą głębszej analizy możliwych przyczyn zachowania się tych trudnych klientów (pasażerów, pacjentów, podopiecznych), co w rezultacie daje ogromną zmianę na poziomie przeżywanych emocji i nie prowadzi do przeciążenia nimi.

Badania pokazują, że praca terapeutyczna w nurcie poznawczo-behawioralnym daje najlepsze efekty w przypadku leczenia syndromu wypalenia zawodowego. Ten nurt opiera się na rozpoznawaniu, zrozumieniu i modelowaniu schematów myślowych, szczególnie tych, które nam nie służą. Jeśli ktoś ma nieadekwatne wyobrażenia na temat swojej pracy, swojej w niej roli, poziomu odpowiedzialności jaki na siebie bierze, to praca terapeutyczna zmierzałaby tu do urealnienia tych przekonań i być może zmiany perspektywy widzenia całej sprawy.

Brak poczucia osiągnięć: w tej sytuacji warto rozważyć pracę nad obrazem siebie, zastanowić się, czym jest dla nas praca, na czym polega jej sens, odszukać poczucie własnej wartości.

Pracodawca/kierownik/szef odgrywa też w tej historii istotną rolę, zwłaszcza w systemie ochronie zdrowia.

Na pewno. Podobnie, jak w ogóle sama instytucja, która także powinna stawać się miejscem, gdzie można zdrowo pracować.

Wielu odpowie: nie da się nic zmienić.

Jako praktyk poznawczo-behawioralny odpowiem, że to może być przekonanie bardzo ograniczające. Nie mamy na nic wpływu, tak jest od zawsze, nie jeden poległ na polu walki. Ale czy to jest prawda? Mam takie obserwacje, że jeśli zbierze się grupa osób, które założą, że choć trochę się da, to wtedy naprawdę może się udać. Nie muszę szukać daleko, bo w miejscu mojej pracy. Po latach starań od miesiąca mamy w końcu zakontraktowana z NFZ poradnię psychologiczną i możemy świadczyć pomoc każdej osobie w potrzebie, nie tylko naszym pacjentom, leczącym się w Instytucie. Był taki moment, kiedy pojawiła się we mnie myśl, że „to się nie uda”, ale – i tu znów wracam do tego, od czego zaczęłam – wsparcie społeczne robi, co trzeba, i choć nie zawsze jest tak, jak zakładamy, to jednak mamy wpływ na rzeczywistość. Być może tu należy szukać jakiegoś głębszego sensu.

Czy można mówić, że lekarze konkretnych specjalizacji są bardziej narażeni na wypalenie zawodowe?

Tak, dotarłam do wyników badań amerykańskich naukowców, którzy przebadali niemalże wszystkie lekarskie grupy zawodowe w USA. Ryzyko rozkłada się w sposób następujący. Najwyższa częstość występowania zespołu wypalenia zawodowego była typowa dla lekarzy medycyny ratunkowej. Tu sprawa jest jasna: czynniki generujące wypalenie zawodowe to konieczność podejmowania szybkiej reakcji, olbrzymia odpowiedzialność itd. Na drugim miejscu są lekarze medycyny rodzinnej. Podejrzewam, że są przeciążeni i dlatego znaleźli się tak wysoko w grupie ryzyka. Następnie najczęściej wypalają się anestezjolodzy i lekarze intensywnej terapii.

Najrzadziej na wypalenie zawodowe skarżą się patolodzy, dermatolodzy, pediatrzy i lekarze medycyny środowiskowej.

Powtórzę jednak, że najbardziej niepokojące jest to, że średnio co drugi lekarz wykazuje objawy zespołu wypalenia zawodowego. To musi się zmienić.

Rozmawiała Anna Górska

17.06.2022
Zobacz także
  • Coraz częściej jesteśmy wypaleni
  • Wypalenie nie minie samo
  • Wypalenie zawodowe jest zjawiskiem wielowymiarowym
  • Wypalenie zawodowe może zrujnować życie
  • Żeby się wypalić, najpierw trzeba płonąć
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta