×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Wypalenie zawodowe może zrujnować życie

Ewa Stanek-Misiąg

„Zagrożone są zwłaszcza osoby ambitne. Ale też takie, które nie myślą realistycznie, nie potrafią ocenić, co mogą, a czego nie mogą zdziałać w pracy. Także pracoholicy. Mam na myśli taki rodzaj pracoholików, którzy poza pracą nie mają w życiu innych przyjemności. Następuje u nich takie zawężenie na jednym polu” – mówi psycholog, dr Joanna Heidtman.

Joanna Heidtman
Dr Joanna Heidtman, fot. arch. własne

Ewa Stanek-Misiąg: Czy wypalenie zawodowe można pomylić ze zmęczeniem lub znudzeniem pracą?

Dr Joanna Heidtman: Tylko początkowo. Kiedy jesteśmy bardzo skupieni na wykonaniu jakiegoś zadania, coś nas mocno pochłania, to w końcu poczujemy zmęczenie. Znudzenie to też nic dziwnego. Zwłaszcza, gdy robimy coś, co nas specjalnie nie interesuje. Tak się czasem zdarza. Jeśli jednak potrafimy się po wysiłku zregenerować, jeśli mamy w życiu aktywności, które budzą nasz żywy zapał, to nie widzę problemu. Kłopoty zaczynają się, gdy wypoczynek nas nie regeneruje, nie przywraca nam sił i gdy tracimy wszelkie pozazawodowe zainteresowania. Nazwa „wypalenie” dobrze oddaje ten stan. Czujemy się wypaleni wewnętrznie. I dotyczy to nie tylko pracy, ale całego naszego życia.

Z wypalenia zawodowego można sobie zdać sprawę po powrocie z urlopu?

Może tak być. Myślę nawet, że dość często tak się dzieje. Ktoś źle się czuje w pracy, wyjeżdża na urlop, a po powrocie nie widzi poprawy. Było źle i źle jest nadal.

Ale co to konkretnie znaczy, czym się manifestuje wypalenie zawodowe?

Lista objawów jest długa. Czujesz się nadmiernie obciążony/-a pracą, emocjonalnie i fizycznie. Masz wrażenie, że jesteś wyssany/-a z sił. Nie potrafisz się odprężyć. Sen nie daje ci odpoczynku. Ograniczasz zaangażowanie w pracę. Obowiązki wypełniasz mechanicznie. Dystansujesz się nie tylko od pracy, ale także ludzi – współpracowników, klientów, pacjentów. Bywasz nieuprzejmy/-a. Spada twoja samoocena, poczucie skuteczności. Psycholog społeczna, Christina Maslach...

Pionierka badań nad wypaleniem zawodowym

...mówi, że na wypalenie składają się: emocjonalne wyczerpanie, depersonalizacja i poczucie braku skuteczności. Chodzi o stan chroniczny, który utrzymuje się mimo oderwania od pracy. Towarzyszą mu objawy psychosomatyczne, jak bezsenność. Życie w ciągłym napięciu, mobilizacji, w stresie powoduje obniżenie odporności i prowadzić może do różnego rodzaju chorób.

Wkraczamy w obszar odpowiedzi na pytanie, czym grozi wypalenie zawodowe, jeśli nic z nim nie zrobimy. Czy wśród konsekwencji może być też na przykład rozwód?

Tak, wypalenie zawodowe wpływa na nasze relacje w ogóle, nie tylko w pracy. Wycofujemy się. To dotyczy i relacji towarzyskich, i przyjacielskich i też bliskich związków. Bardzo często wypaleniu towarzyszy obniżony nastrój, nadpobudliwość, irytacja. To się zawsze odbija na relacjach z ludźmi. Ignorując objawy wypalenia zawodowego, naprawdę można sobie zrujnować życie, na wielu płaszczyznach.

Ale lekarstwem – jak podejrzewam – niekoniecznie jest zmiana pracy czy ucieczka na wieś?

Problem z wypaleniem zawodowym polega na tym, że człowiek nie potrafi się zregenerować. Nie radzi sobie ze stresem.

Może być tak, że powodem wypalenia jest zła organizacja pracy. Co mam na myśli: sprzeczne oczekiwania, niejasno sformułowane role zawodowe, brak środków do wykonywania zadań. To prowadzi do poczucia bezradności. Zagrożone są zwłaszcza osoby ambitne. Ale też takie, które nie myślą realistycznie, nie potrafią ocenić, co mogą, a czego nie mogą zdziałać w pracy. Także pracoholicy. Mam na myśli taki rodzaj pracoholików, którzy poza pracą nie mają w życiu innych przyjemności. Następuje u nich takie zawężenie na jednym polu. „Rzucę to wszystko i wyjadę do Kościerzyny” albo „w podróż dookoła świata” to często pierwszy odruch, kiedy człowiek czuje, że coś jest nie tak. Podróż czy długie wakacje są generalnie super pod warunkiem jednak, że przyniosą nam regenerację. A problem z wypaleniem zawodowym polega na tym, że człowiek – jak już mówiłam – nie potrafi się zregenerować. Nie radzi sobie ze stresem. Albo myśli, że sobie radzi, bo się „znieczula” alkoholem. Zmiana pracy w takiej sytuacji nie przyniesie poprawy, której oczekujemy. Trzeba się nauczyć technicznej obsługi stresu. Pomocna może być praca z psychoterapeutą.

Kto – biorąc pod uwagę zawód, płeć, wiek – jest najbardziej narażony na wypalenie?

Ze wszystkich grup zawodowych pracownicy ochrony zdrowia. Także pracownicy socjalni. To są zawody, w których kontakt z drugim człowiekiem ma szczególnie niesymetryczny charakter: jedna osoba pomaga, a druga przyjmuje bądź nie, tę pomoc. Wśród lekarzy największym ryzykiem obarczeni są onkolodzy. W tej specjalności dochodzi do bolesnego zderzenia wyobrażeń z rzeczywistością. Mówię o skuteczności leczenia, ale też o dostępie do niego. Kiedy nie ma środków do działania, poczucie bezradności rośnie.
Co ciekawe, wypalenie zawodowe częściej dopada młodszych niż starszych. To dowód na to, że problem nie wynika ze zmęczenia pracą, ale z nierealistycznego podejścia do swojej sprawczości.
Bardziej narażone są osoby samotne niż te, które mają rodziny. Bliskie relacje są naszym polem regeneracyjnym, pozwalają zachować zdrowy balans między życiem a pracą. Do wypalenia predysponuje perfekcjonizm i silne utożsamianie się ze swoją pracą. W kwestii płci panuje parytet.

Oddanie pracy okazuje się zgubne

Tak, jeśli ktoś nie potrafi o siebie zadbać. Jest taka opowieść o pieszej wędrówce. Idziemy, wpada nam drobny kamyk do buta, czujemy dyskomfort, ale nie zatrzymujemy się, żeby go wyjąć. Zaciskamy zęby i choć boli coraz bardziej, idziemy dalej. Nie okażemy przecież słabości. Aż robi się rana, która uniemożliwia dalszy marsz. To bardzo dobrze pokazuje proces dochodzenia do wypalenia zawodowego. A wystarczyłoby zrobić sobie przerwę, wyjąć kamyk, przewietrzyć nogi...

Czyli kluczem jest odpowiednie zarządzanie stresem?

Zasadniczą sprawą jest realistyczne myślenie. Trzeba wiedzieć na co mamy wpływ w pracy, a na co nie. Ważna jest umiejętność asertywnego zachowania, żeby ono było asertywne, ale jednocześnie empatyczne. Dobrze jest mieć jakiś sposób na swoją głowę, powiem to kolokwialnie. Metodę, która zatrzyma zamartwianie się, tworzenie negatywnych scenariuszy przyszłości. Pomocne są codzienne rytuały: sen, posiłki, aktywność fizyczna. Nasze „pola zastępcze”, czyli te obszary życia, które nie są pracą, ale nas napędzają i regenerują za razem. To, co nas co nas „karmi” emocjonalnie, psychicznie, fizycznie. Otoczenia prawdopodobnie nie zmienimy, ale to możemy dla siebie zrobić.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

Dr Joanna Heidtman, psycholog, trener biznesu
www.businessdoctors.pl
www.sensolab.pl

30.08.2019
Zobacz także
  • Żeby się wypalić, najpierw trzeba płonąć
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta