×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Język stygmatyzujący ofiary choroby alkoholowej

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Polska ma problem z nadmierną konsumpcją alkoholu, ten problem dotyczy przede wszystkim mężczyzn, choć oczywiście prowadząc działania w zakresie zdrowia publicznego nie można tracić z radarów również trendów postaw i zachowań kobiet – mówi dr Tadeusz Jędrzejczyk, specjalista w dziedzinie zdrowia publicznego, były prezes NFZ, obecnie dyrektor Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.


Dr Tadeusz Jędrzejczyk. Fot. Włodzimierz Wasyluk

  • Nie jest prawdą, że kobiety, również młode kobiety, piją więcej lub nawet tyle samo, co mężczyźni
  • Nie oznacza to, że nie ma problemu spożywania, również ryzykownego, alkoholu przez kobiety
  • Z punktu widzenia zdrowia publicznego – mówimy o osobach chorych i powinniśmy skupiać się na profilaktyce
  • Nawet jeśli uwzględnić działania przeciw pijanym kierowcom, to za mało, by uznać, że mamy politykę zwalczania nadmiernego spożycia alkoholu
  • Kupujący alkohol powinien móc przeczytać, że jest on czynnikiem ryzyka chorób układu krążenia, nowotworów, stłuszczenia wątroby, zapaleń trzustki
  • W szkołach potrzebni są specjalnie przygotowani edukatorzy zdrowotni, którzy potrafiliby młodych ludzi wyposażyć w wiedzę
  • Kraje północnej Europy mają jedne z najlepszych rezultatów, jeśli chodzi o wskaźniki sięgania po alkohol przez uczniów

Małgorzata Solecka: Co myśli lekarz, specjalista w dziedzinie zdrowia publicznego, gdy słyszy słowa o „dawaniu w szyję przez młode Polki” i o tym, że „mężczyźni mogą ryzykownie pić alkohol przez dwadzieścia lat przed popadnięciem w uzależnienie, a kobietom grozi ono już po dwóch latach”?

Dr Tadeusz Jędrzejczyk: Staram się racjonalizować i patrzeć na temat maksymalnie merytorycznie, na ile to tylko jest możliwe. Konieczne jest oczywiście w tym przypadku całkowite odejście od konwencji, w której kilka dni temu wypowiadał się lider Zjednoczonej Prawicy, bo ona zupełnie nie licuje z wagą sprawy.

Po pierwsze, nie jest prawdą, że kobiety, również młode kobiety, piją więcej lub nawet tyle samo, co mężczyźni. Nie piją tyle samo, wszystkie dane z badań o tym świadczą. Oczywiście to nie oznacza, że nie ma problemu spożywania, również ryzykownego, alkoholu przez kobiety, że nie ma na przykład problemu kupowania przez panie w różnym wieku butelek o małej pojemności, zwanych potocznie małpkami – to zresztą wielki marketingowy sukces producentów napojów alkoholowych.

Polska ma problem z nadmierną konsumpcją alkoholu, ten problem dotyczy przede wszystkim mężczyzn, choć oczywiście prowadząc działania w zakresie zdrowia publicznego nie można tracić z radarów również trendów postaw i zachowań kobiet.

Warto też zwrócić uwagę na sam język.

Bardziej odpowiadający pogawędkom przy rodzinnym stole, ewentualnie?

To również. Ale przede wszystkim stygmatyzujący ofiary choroby alkoholowej. Oczywiście, można powiedzieć, że ryzykowne spożywanie alkoholu, które do niej prowadzi, jest indywidualną decyzją jednostki. Jednak bardzo często przyczyny, dla których te osoby zaczynają ryzykownie pić, też nie są do końca ich wyborem. Na pewno patrząc z punktu widzenia instytucji państwa, zdrowia publicznego – mówimy o osobach chorych i powinniśmy się skupiać na profilaktyce. Tu zaś instytucje naszego państwa wielkich osiągnięć nie mają.

Co się udało, a czego nie udało się zrobić przez – przywołując klasyczny zwrot – siedem ostatnich lat?

W istocie niewiele. Wprowadzono dwie, w sumie drobne, zmiany, które na pewno trudno uznać za adekwatne do wagi problemu. Po pierwsze, udało się niespełna dwa lata temu wprowadzić opłatę od butelek o małej objętości, czyli tzw. małpek. Razem z opłatą cukrową stanowi to sin tax i na pewno dobrze, że zostało wprowadzone, choć skuteczność jeszcze trudno ocenić. Pytanie, czy Polki i Polacy przez przypadek nie kupują teraz częściej alkoholu w większych opakowaniach i nie porcjują w domach, zwłaszcza w okresie rosnącej inflacji, wydaje się całkiem zasadne.

Druga rzecz, którą zrobiono, to nieco zwiększono kompetencje samorządów gminnych do ograniczania czy regulowania czasu pracy sklepów sprzedających alkohol. Gminy mogą teraz wydawać pozwolenia na sprzedaż w określonych godzinach, a nie przez całą dobę.

To dobry kierunek.

Tak. Tam, gdzie to rozwiązanie już wprowadzono, nie potwierdziły się obawy o rozwój czarnego rynku obrotu alkoholem i powrót niesławnych melin z czasów PRL. Samorządy widzą zaś mniej przypadków zakłóceń porządku publicznego – więc widać, że rozwiązanie, choćby w tym zakresie, działa. Warto jednak zaznaczyć, że na razie niewiele samorządów skorzystało z możliwości, jakie dają im przepisy. I tu na pewno pojawia się znak zapytania, dlaczego tak się stało i czy samorządy mogłyby zrobić więcej. Warto wszakże podkreślić, że dobre rozwiązania działają „zaraźliwie” i sukces w jednym miejscu daje szanse na inny. Sama regulacja mogłaby zresztą pójść w stronę jeszcze większej elastyczności, na przykład poszerzając kompetencje organów stanowiących o ustanowieniu poziomu obciążenia dla handlujących podmiotów, oczywiście na podstawie przejrzystych i jednolitych kryteriów.

A czego się zrobić nie udało? Jakie decyzje powinny zapaść, by można stwierdzić, że Polska prowadzi realną walkę z nadmierną konsumpcją alkoholu?

Absolutnie podstawowa kwestia to sprzedaż alkoholu na stacjach benzynowych. Jesteśmy pod tym względem raczej wyjątkiem. Co więcej, utrzymywanie tego stanu rzeczy stoi w jawnej sprzeczności nie tylko z deklaracjami w sferze zdrowia publicznego, ale też realnymi działaniami służb państwa, czyli walką z plagą pijanych kierowców. Tu jeszcze przed 2015 rokiem zmieniło się bardzo dużo na plus, trzeba docenić konsekwentną kontynuację tych wysiłków.

Drugi zupełnie odpuszczony temat to ekspozycja alkoholu w sklepach. Klient widzi przede wszystkim alkohol, zwłaszcza w mniejszych sklepach – ściana lub ściany butelek bardzo rzucają się w oczy. Oczywiście dla sklepów alkohol jest wymarzonym towarem, bo nie dość, że zawsze jest na niego popyt, to jego przydatność do spożycia jest długa, więc prawie nie ma ryzyka biznesowego. Idąc za ciosem – kwestie marketingu i ostrzeżeń. W przypadku papierosów, tytoniu, udało się to przeprowadzić, są ostrzeżenia zajmujące dużą część powierzchni opakowania. To samo powinno się stać w przypadku alkoholu. Kupujący powinien móc przeczytać, że alkohol jest czynnikiem ryzyka chorób układu krążenia, nowotworów, stłuszczenia wątroby, zapaleń trzustki. W mojej opinii, opakowania powinny być wręcz ujednolicone – producenci powinni mieć możliwość dokonania wyboru spośród zamkniętej puli wzorów, na przykład płaskich, brązowych butelek, dających możliwość dobrej ekspozycji ostrzeżeń.

Podczas konferencji poświęconych zdrowiu publicznemu, gdy pojawia się temat alkoholu, zwykle pada też stwierdzenie, że w Polsce ciągle jest on za tani. W domyśle – podnieśmy akcyzę. To dobry kierunek myślenia?

W mojej ocenie, uwzględniając siłę nabywczą, w Polsce alkohol nie jest jakoś drastycznie tańszy w porównaniu do innych państw. Radykalna podwyżka mogłaby nie tyle uruchomić, bo on oczywiście cały czas działa, ale wzmocnić nielegalną produkcję alkoholu. Warto tu przypomnieć, że w ostatnich latach zliberalizowano przepisy i osoby fizyczne mogą zgodnie z prawem więcej produkować na własny użytek. Wysoki poziom ceny skłonić może do podjęcia ryzyka, jeśli potencjalny zysk będzie wysoki, a kontrola państwa słaba.

Oczywiście warto pamiętać, że dochody z akcyzy od używek stanowią pokaźną pozycję w budżecie państwa, stąd zapewne decyzja wobec zwiększającego się deficytu środków publicznych będzie brana pod uwagę choćby z tego powodu. Gdyby jednak do tego doszło, w określonym odsetku te pieniądze powinny trafiać bezpośrednio do Narodowego Funduszu Zdrowia.

Czy można postawić tezę, że przez ostatnich siedem lat państwo nie prowadziło skutecznej walki z nadmierną konsumpcją alkoholu?

Innej tezy wręcz nie dałoby się obronić, biorąc pod uwagę, że przeprowadzono jedynie dwie drobne zmiany przepisów. Nawet jeśli uwzględnić bardziej surowe i konsekwentne działania przeciw pijanym kierowcom, to za mało, by uznać, że mamy politykę zwalczania nadmiernego spożycia alkoholu. Na bliskim horyzoncie mamy ocenę długofalowych skutków pandemii na zjawisko, a także proces zwiększania się nierówności majątkowych, które po krótkim zahamowaniu znowu się w Polsce zwiększają i jak wiemy z badań, przyczyniają się do pogłębiania spożycia alkoholu.

A może po prostu dwie kadencje rządów Zjednoczonej Prawicy w obszarze zdrowia publicznego należy uznać za porażkę? Gdy minister zdrowia przy okazji omawiania wyników badań zdrowia ośmiolatków ogłasza powstanie międzyresortowego zespołu, który ma przygotować założenia strategii na rzecz zdrowia dzieci, warto chyba pamiętać, że przynajmniej od 2015 roku na szczeblu parlamentu i rządu mówi się o konieczności działań ponadresortowych. I tylko się mówi, przygotowując kolejne prezentacje.

Sukcesów rzeczywiście nie ma wiele. Jeśli jesteśmy przy uzależnieniach, cały czas w grze jest pomysł powołania jednej agencji zajmującej się uzależnieniami. Nie mówię, że to jest zły pomysł. Ale bardziej niż zmian organizacyjnych brakuje refleksji. Skoro wiemy, jakie grupy najczęściej popadają w uzależnienia czy ryzykownie spożywają, już konkretnie, alkohol – należałoby w pierwszym rzędzie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego tak się dzieje, a potem – co można zrobić, żeby temu przeciwdziałać. I to zrobić. Być może odpowiedzią byłoby oddziaływanie na poziomie pracodawców i współpraca w tym obszarze z pracodawcami.

To na pewno byłoby bardzo ważne, ale bądźmy realistami: państwo nie potrafi walczyć o prozdrowotne wybory, również w obszarze uzależnień, tam, gdzie wydawałoby się, ma pełnię możliwości i ta walka jest nie tylko oczywistością, ale wręcz obowiązkiem. Mam na myśli szkoły, przede wszystkim szkoły ponadpodstawowe. Przyzwolenie dużej części rodziców, ale też bezradność pedagogów na palenie papierosów, również w okolicach szkół, ale też na spożywanie alkoholu, poza może wycieczkami szkolnymi, jest wręcz szokujące. Jeśli pojawia się temat uzależnień, to przede wszystkim w kontekście narkotyków.

Jak bumerang wraca temat dobrego programu nauki o zdrowiu. Niczego nie odejmując nauczycielom biologii, którzy – jeśli są dobrze przygotowani – mogą sensownie przekazywać wiedzę na ten temat, w szkołach potrzebni byliby specjalnie przygotowani edukatorzy zdrowotni, którzy potrafiliby młodych ludzi wyposażyć w wiedzę, uzbroić ich i przygotować do dokonywania dobrych wyborów. Choćby wyjaśniając, przede wszystkim nastolatkom płci męskiej, jakie procesy odpowiadają za to, że tak trudno oprzeć się wpływowi grupy czy reklamom, albo dlaczego sięgają po używki, by zaimponować kolegom czy koleżankom – i jak można to zmienić. Młodzi ludzie potrzebują takiej samoświadomości, żeby móc lepiej wybierać. Czy to w sytuacjach, gdy mają możliwość sięgnięcia po alkohol, czy wtedy, gdy decydują, jak będą się odżywiać, po jakie napoje sięgać. Jeśli ludzie nie mają samoświadomości, są bezbronni wobec machiny marketingowej. Na pewno osiągnięcie takiej samoświadomości nie jest poza zasięgiem intelektualnym naszej młodzieży.

Czy są jakieś przykłady dobrych praktyk w innych krajach europejskich, jeśli chodzi o walkę ze spożywaniem alkoholu przez starszą młodzież i młodych dorosłych? W USA granicą wieku legalnej sprzedaży alkoholu jest 21 lat.

Czytając wyniki europejskiego badania EDAS z 2019 r. (European Survey School Project on Alcohol and other Drugs – red.) można wyciągnąć wniosek, że wciąż dobrym wzorem pozostają kraje północnej Europy: Norwegia, Islandia, Szwecja, Niderlandy i Finlandia. Obecnie mają jedne z najlepszych rezultatów, jeśli chodzi o wskaźniki sięgania po alkohol przez uczniów, bez czego trudno osiągnąć dobre rezultaty później. To głównie efekt konsekwentnej, prowadzonej od lat polityki w tym zakresie. Niestety, jednocześnie szereg krajów, zarówno ze wschodniej części (Łotwa, Litwa, Rumunia), jak i zachodniej (Hiszpania, Portugalia) ma spore problemy. Polska nie ma wcale najgorszych rezultatów, jednak wiele wskazuje na to, że kryzys w systemie edukacji nieuchronnie doprowadzi i w tym zakresie do negatywnych konsekwencji – oczywiście razem z innymi, ważnymi czynnikami, które kształtują rodzime wzorce konsumpcji i nadużywania napojów alkoholowych.

Rozmawiała Małgorzata Solecka

10.11.2022
Zobacz także
  • Uzależnienie od alkoholu
  • Bezpieczne picie alkoholu
  • Leczenie uzależnienia od alkoholu
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta