×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (31)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Michał Dworczyk nie jest już szefem Kancelarii, Premiera a po jego dymisji politycy PiS nie ustają w publicznych podziękowaniach za lata dobrej pracy. Czy w najbliższych dniach czeka nas fala kolejnych podziękowań związanych z rekonstrukcją rządu? I za co te peany?


Michał Dworczyk. Fot. Krystian Maj/ KPRM

  • Michał Dworczyk stał się twarzą walki z pandemią, gdy w sierpniu 2020 r. odszedł z rządu minister Łukasz Szumowski
  • Wdowa po człowieku, który na zlecenie MZ miał ściągać do Polski respiratory, przerwała milczenie
  • Wtłaczanie do zbiorowej świadomości optymistycznych przekazów nie sprzyja szerzeniu się gotowości do poddania się szczepieniom
  • Inflacja rozbija ułudę o skokowym wzroście nakładów na zdrowie, jaką karmili i karmią opinię publiczną politycy

Największy znak zapytania. Przesilenie rządowe. Media donosiły o możliwej zmianie na stanowisku premiera, ale jednak nie tym razem. Mateusz Morawiecki zostaje, ale prawdopodobne – wręcz pewne – wydają się zmiany w rządzie. Jak szeroka tym razem będzie rekonstrukcja gabinetu, na ile prezes PiS pozwoli Morawieckiemu samodzielnie przemeblować gabinet i w jakich obszarach PiS widzi największy potencjał eskalacji społecznego niezadowolenia (wymiana odpowiedzialnego ministra zawsze daje choćby propagandowe „nowe otwarcie”, które można wykorzystać do uspokojenia nastrojów)? Od odpowiedzi na te pytania zależy, jak się wydaje, również los obecnego szefostwa Ministerstwa Zdrowia.

Rekonstrukcja zaczęła się w piątek. Nie minął tydzień od pochwał, wygłoszonych przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego pod adresem Michała Dworczyka, jak szef Kancelarii Premiera i najbliższy współpracownik Mateusza Morawieckiego podał się do dymisji – przy czym samodzielność tej decyzji należy opatrzyć potężnym znakiem zapytania.

Dworczyk stracił stanowisko, by ocalał – choćby przejściowo – premier. Obu polityków łączy to, że coraz większa grupa najbardziej wpływowych ludzi w PiS ma ich dość. Wobec Morawieckiego nie ma alternatywy, a prezesowi Kaczyńskiemu, jak donoszą media, na wyjazdowym posiedzeniu klubu wyrwało się, że w tej chwili nie ma również większości potrzebnej do zmiany premiera. Jesteśmy u progu największego od ćwierćwiecza kryzysu gospodarczego – zwiastują go coraz wyższa inflacja, która prędzej czy później schłodzi, jeśli nie zamrozi, gospodarkę (opartą od lat na fundamencie wewnętrznej konsumpcji), a większość parlamentarna jest iluzoryczna.

Trudno nie poświęcić Michałowi Dworczykowi choćby kilku zdań – to przecież on stał się twarzą walki z pandemią, gdy w sierpniu 2020 roku odszedł z rządu minister zdrowia Łukasz Szumowski. To Dworczyk, jak podkreślał tydzień temu Jarosław Kaczyński, organizował szpitale covidowe, to on przygotował Narodowy Program Szczepień. Cóż, że część szpitali covidowych była bardziej wydmuszkami niż placówkami, które realnie zmieniały dostępność opieki dla pacjentów z COVID-19, a Polska po blisko dwóch latach akcji szczepień ma jeden z najsłabszych odsetków zaszczepionych? Michał Dworczyk, o którym jeszcze wiosną 2021 roku mówiono, że znakomicie zorganizowany program szczepień (był taki moment, bardzo krótki, gdy Polska wręcz była liderem wśród dużych krajów UE) może stać się dla niego trampoliną, która wyniesie go nawet na stanowisko premiera. A potem zaczął się wyciek ze skrzynki mailowej, który – niezależnie od autorów całej operacji – powiedział zainteresowanym Polakom bardzo wiele nie tylko o polskiej polityce, ale również o walce z pandemią. Upolitycznionej i podporządkowanej celom PR.

Największy brak zaskoczenia. Afera respiratorowa. Wdowa po Andrzeju Izdebskim, który na zlecenie Ministerstwa Zdrowia miał wiosną 2020 roku ściągać do Polski respiratory, przerwała milczenie i w rozmowie z Wirtualną Polską pośrednio potwierdziła, że za całą operacją stały od początku służby specjalne. Dlaczego? – Powiedział tylko, że dostał pieniądze i ma natychmiast te respiratory ściągać. (…) Z różnych krajów to szło. Z Pakistanu to wiem, że trzeba było zapłacić łapówkę, żeby Pakistan zrezygnował i żeby te respiratory poleciały do nas. Na pewno trzeba to było załatwić na lewo – stwierdziła.

Nikt, kto ma choć odrobinę wiedzy na temat tego, jakim państwem jest Pakistan, nie ma wątpliwości, że uzyskanie zgody na rezygnację z kontyngentu respiratorów nie byłoby możliwe – nawet za łapówkę – gdyby nie zgoda „czynników wojskowych”. Pakistanem rządzi armia, a specjalistyczny sprzęt medyczny w tym regionie ma wartość znacząco większą niż w Europie. Łapówka, zapłacona z pieniędzy polskiego podatnika – m.in. dlatego konieczna była przedpłata – była koniecznym, ale ostatnim elementem transakcji, która nie byłaby możliwa bez udziału wojskowych. Po obu, wszystko na to wskazuje, stronach.

W obszernym wywiadzie pojawiają się inne, interesujące wątki. Choćby taki, że ktoś z ministerstwa obiecywał Andrzejowi Izdebskiemu „inny kontrakt” w zamian za milczenie. Janusz Cieszyński, który w 2020 roku odpowiadał m.in. za zakup respiratorów, zaprzecza i zapowiada kroki prawne. Trudno się dziwić, to typowa sytuacja „słowo przeciw słowu”, choć gdyby jakaś instytucja (optymalnie niezależna prokuratura lub w przyszłości komisja śledcza) pokusiła się o rekonstrukcję, dzień po dniu, godzina po godzinie, dokument po dokumencie, całej historii, mogłoby się okazać, że słowa wdowy nie są aż tak bardzo nieprawdopodobne i nie stoi za nimi wyłącznie żałoba i ludzkie pretensje wobec tych, którzy – patrząc z perspektywy Ewy Izdebskiej – zostawili jej męża na pożarcie.

Największy błąd. Komunikacja w sprawie pandemii. W Polsce mamy trwały trend spadkowy liczby zakażeń. Nie spodziewamy się, by w najbliższych tygodniach a nawet miesiącach on się odwrócił. Wzrost liczby hospitalizowanych z COVID-19 to rezultat tworzenia się ognisk epidemicznych w szpitalach, nie ma powodu do niepokoju. Co prawda w innych krajach europejskich widać już wzrosty zakażeń, ale my spodziewamy się apogeum kolejnej fali na przełomie grudnia i stycznia.

To wszystko zdania, które mogliśmy usłyszeć w ostatnim tygodniu z ust ministra zdrowia i jego współpracowników. W jaki sposób mają one uświadomić dużej części społeczeństwa, że czeka nas bardzo trudna jesień (i zima), a szczepienia – na skutek ogólnego zmęczenia pandemią i odstąpienia od takich środków ostrożności jak dystans społeczny i noszenie masek – pozostają pierwszą i ostatnią linią obrony przeciw SARS-CoV-2? Wtłaczanie do zbiorowej świadomości optymistycznych, głównie lub wyłącznie, przekazów, nie sprzyja szerzeniu się gotowości do poddania się szczepieniom – ani przyjęcia dawek przypominających, ani (tym bardziej) zmianie decyzji i przyjęciu szczepień podstawowych.

A jak wygląda sytuacja w Europie? W ostatnim tygodniu liczba nowych zakażeń (t/t) zwiększyła się na Starym Kontynencie o 14 proc. Są kraje, które notują ogromne spadki, ale są też takie – jak Niemcy, Francja czy Austria – w których wzrosty oscylują wokół 60 proc. We Włoszech i Danii zanotowano o jedną trzecią więcej zakażeń niż tydzień wcześniej, a z Wysp Brytyjskich płyną informacje nie tylko o zakażeniach, ale też o dużym wzroście hospitalizacji (w niektórych miejscach w Wielkiej Brytanii szpitale zaczynają odwoływać planowe leczenie). Zakażenia wywołują przy tym zupełnie nowe subwarianty Omikronu. Czy i jaki mają potencjał, by się rozprzestrzenić i wywołać kolejną falę? Na razie widać tylko – przez ciągle bardzo dużą liczbę zakażeń – nieskończoną wręcz zdolność do mutacji ciągle w obrębie tego samego wariantu.

Największe wyzwanie. Pieniądze. Inflacja we wrześniu przekroczyła 17 proc. i nic nie wskazuje, by szybko wyhamowała. Coraz bardziej realne staje się osiągnięcie pułapu 20 proc. Prezes NBP mówił co prawda niedawno o czekającym nas „płaskowyżu” (jednoznacznie pandemiczne skojarzenia z „wypłaszczaniem” fali), ale należy się obawiać, że jeszcze nie osiągnęliśmy szczytu. Niezależnie od czynników zewnętrznych (wojna, wysokie ceny surowców), złoty jest w opałach a Polacy z przerażeniem patrzą na stan swoich portfeli, analizując rachunki, jakie im przychodzi płacić.

To samo dotyczy ochrony zdrowia. Inflacja rozbija ułudę o skokowym wzroście nakładów na zdrowie, jaką karmili i karmią opinię publiczną politycy, w drobny mak. Problem polega na tym, że podobny los czeka dużą część publicznego (i nie tylko) sektora. Przy wysokiej inflacji ustawa 7 proc. PKB na zdrowie z zaszytą w niej metodologią N-2 nie chroni nie tylko wzrostu, ale może nie ochronić nawet realnego odsetka wydatków na zdrowie na poziomie ok. 5 proc., zwłaszcza jeśli nałoży się na to prawdopodobne spowolnienie gospodarcze.

03.10.2022
Zobacz także
  • Studium kryzysu (30)
  • Studium kryzysu (29)
  • Studium kryzysu (28)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta