×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Studium kryzysu (32)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Kilkanaście miliardów złotych w przyszłym roku, kilkadziesiąt w skali trzech najbliższych lat – o tyle może się realnie skurczyć „siła nabywcza” Narodowego Funduszu Zdrowia, jeśli PiS przeforsuje pomysł przerzucenia na barki płatnika finansowania pozycji, za które w tej chwili płaci budżet państwa. Optymalizacja wydatków oznacza oszczędności – na zdrowiu obywateli.

Minister zdrowia Adam Niedzielski. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl

  • Resort finansów „od zawsze” stał na stanowisku, że publiczny płatnik ma wystarczająco pieniędzy, by finansować bieżące wydatki na zdrowie
  • Powody do niepokoju ws. planowanego przejęcia przez NFZ finansowania zadań do tej pory przypisanych budżetowi państwa mają na dobrą sprawę wszyscy
  • Zainteresowanie szczepieniami przeciw COVID-19 dramatycznie spadło. Polska na tle Europy wypada źle
  • Szczepienia stały się sprawą niemalże prywatną, w której rola państwa, jeśli się nie wyczerpała, to została bardzo mocno ograniczona

Największa porażka. Pieniądze na zdrowie. A konkretnie – propozycja, by za ratownictwo medyczne, procedury wysokospecjalistyczne, szczepienia, programy leczenia hemofiliiHIV/AIDS, a także leki dla seniorów i kobiet w ciąży płacił NFZ. Gdyby założenia projektu ustawy, jakie zostały opublikowane w ostatnim dniu września sygnowało Ministerstwo Finansów, sprawa byłaby w zasadzie prosta. Resort finansów „od zawsze” stał na stanowisku, że publiczny płatnik – najpierw kasy chorych, potem NFZ – ma wystarczająco (a wręcz „za dużo”) pieniędzy, by finansować bieżące wydatki na zdrowie. Palców wszystkich kończyn u wszystkich członków kierownictwa Ministerstwa Zdrowia by nie starczyło, by policzyć projekty ustaw i rozporządzeń, do których strażnicy publicznej kasy nie zgłosiliby zasadniczej uwagi – finansowania należy szukać w ramach już przyznanych środków.

Jednak autorem założeń nie jest minister finansów, ale minister zdrowia. Minister, który równolegle forsuje (choć na razie bez większych sukcesów) projekt ustawy o jakości i bezpieczeństwie w ochronie zdrowia. Czy zubożenie potencjału płatniczego o kilkanaście miliardów złotych w skali roku przy realnych nakładach na zdrowie w wysokości 4,8 proc. PKB poprawi jakość opieki nad pacjentami, czy też może przeciwnie – znacząco ją pogorszy? Można oczywiście domniemywać, że tak jak i w innych kwestiach, decyzje w tej sprawie zapadły nie tyle poza, co ponad Ministerstwem Zdrowia, a Adam Niedzielski występuje tylko w roli wykonawcy. Można się zastanawiać, dlaczego w takim razie, gdy usłyszał o „propozycji”, nie złożył dymisji. Byłby to krok zupełnie zrozumiały, wręcz – oczywisty. Być może jest jednak zupełnie odwrotnie – podpisanie się pod tą niezrozumiałą z punktu widzenia polityki zdrowotnej decyzją było warunkiem sine qua non utrzymania stanowiska w ramach ciągle będącej w planach rekonstrukcji rządu?

Postawa ministra zdrowia w tej sprawie jest zagadką, ale o ileż bardziej zastanawia cisza, jaka panuje wokół tego tematu ze strony tych, którzy „przez siedem ostatnich lat” mocno gardłowali w sprawie podnoszenia publicznych nakładów na zdrowie. Od NSZZ Solidarność Ochrony Zdrowia poczynając, a kończąc na obecnym wojewodzie mazowieckim Konstantym Radziwille, autorze pierwszej wersji ustawy 6 proc. PKB na zdrowie oraz tym, który gwarantował dziesiątki, ba – w dłuższej perspektywie wręcz setki miliardów złotych DODATKOWYCH wpływów (dodatkowych, czyli ponad składkę zdrowotną) do budżetu NFZ, a także finansowanie szczepień ochronnych i leków dla seniorów z budżetu państwa (ustawy uchwalone w latach 2016-2017). Radziwille, który dążył – pytanie, na ile konsekwentnie i owocnie – do reetatyzacji systemu ochrony zdrowia, proponując likwidację NFZ i przejęcie finansowania wydatków przez budżet.

Mimo że od publikacji dokumentu na stronach rządowych minął tydzień, wątek planowanego przejęcia przez NFZ – już w przyszłym roku! – finansowania zadań do tej pory przypisanych budżetowi państwa bardzo słabo wybrzmiał w trakcie piątkowej debaty budżetowej. Posłowie, owszem, pytali o zmniejszony wobec tegorocznego poziom zapisanych w budżecie środków na zdrowie (pozostających do dyspozycji ministra właściwego do spraw zdrowia), ale tylko nieliczni dotknęli zasadniczego problemu „skoku na kasę NFZ”.

Dziwić może też względna cisza ze strony środowisk pracowników ochrony zdrowia oraz – jeszcze bardziej – organizacji pacjentów. Szybko zareagowały w zasadzie jedynie organizacje działające na rzecz pacjentów z hemofilią, które wręcz z przerażeniem komentują propozycje zmian w przepisach. Ale powody do niepokoju – i znacznie silniejszych reakcji – mają na dobrą sprawę wszyscy, którzy teraz lub w przyszłości będą korzystać ze świadczeń zdrowotnych. A więc – wszyscy. Tymczasem lwia część organizacji pacjentów przez ostatnie lata została przez decydentów „oswojona” – pod hasłami pacjentocentryzmu, budowania dialogu i zwiększania roli pacjentów w systemie. Czy Rada Organizacji Pacjentów, powołana w lipcu przy ministrze zdrowia, w której zadania wpisano m.in. opiniowanie projektów aktów prawnych, wyda w tej sprawie głos? I czy zrobi to z własnej inicjatywy, czy będzie czekać na oficjalne konsultacje publiczne właściwego projektu?

Jednym z kluczowych wątków dyskusji, jaka toczyła się w latach 2015-2017 (przeciętej w lipcu 2017 przez Jarosława Kaczyńskiego, który ogłosił odstąpienie od planów likwidacji NFZ) było bezpieczeństwo pieniędzy na zdrowie, gwarantowane odrębnym strumieniem pieniędzy płynących do Funduszu. Po likwidacji kas chorych i przeprowadzanej od lat centralizacji połączonej z podporządkowaniem płatnika ministrowi zdrowia, wydzielony strumień pieniędzy był (i jest) ostatnią realną korzyścią z utrzymywania systemu składkowego. Teraz się okazuje, jak ważną – gdy rządzący przeprowadzają pierwszą od lat próbę dokonania zamachu na te środki. Próbę z konieczności ograniczoną, ale – nie warto się w tej sprawie wahać – wyjątkowo pozbawioną skrupułów. Szczytem jest propozycja zasilenia środkami z funduszu zapasowego NFZ Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 – i sam fakt, że taka propozycja (zapowiedź) ujrzała światło dzienne, najlepiej oddaje intencje autorów, kimkolwiek by byli.

Największy błąd. Szczepienia przeciwko COVID-19. Nie tylko w Polsce. W skali świata zainteresowanie szczepieniami przeciw COVID-19 dramatycznie spadło. Na początku października dziennie wykonywano ok. 4,5 mln szczepień – dziesięć razy mniej niż w szczytowym momencie kampanii, czyli latem 2021 roku.

Dotyczy to również, a może przede wszystkim, krajów wysokorozwiniętych, w tym UE. Analiza danych ECDC nie napawa optymizmem. Co prawda podstawowy cykl szczepienia ma za sobą 72 proc. obywateli UE, ale pierwszą dawkę przypominającą przyjęła zaledwie nieco ponad połowa (54 proc.), zaś drugiego boostera – tylko 7 proc. populacji. Są oczywiście kraje, w których ten odsetek jest znacząco wyższy, czy to odnośnie do trzeciej dawki (świetnie poradziła sobie Portugalia, szczepiąc ponad dwie trzecie populacji), czy czwartej (tu liderem jest Szwecja, drugiego boostera ma za sobą co piąty mieszkaniec tego kraju).

Eksperci nie mają wątpliwości, że wysoki w ostatnich miesiącach odsetek zgonów nadmiarowych, obserwowanych w tej chwili w krajach europejskich (rekordowo wręcz wysoki w Portugalii, Hiszpanii i Włoszech, być może za sprawą fałszywego poczucia bezpieczeństwa w związku z pełnym zaszczepieniem seniorów), to pokłosie zaniechań w szczepieniu dawkami przypominającymi. Nowe mutacje SARS-CoV-2 nadal stanowią realne zagrożenie, jeśli trafiają do osób (grup) szczególnie narażonych na ciężki przebieg – nawet jeśli wolimy już o tym nie myśleć, zajęci wysoką inflacją, wojną w Ukrainie i spodziewanym kryzysem energetycznym.

Polska na tle Europy wypada źle, zarówno jeśli chodzi o schemat podstawowy (60 proc.), jak i (a może zwłaszcza) pierwszą dawkę przypominającą (niecałe 33 proc.). 5 proc. zaszczepionych drugim boosterem to nie jest wynik tak znacząco gorszy od unijnej średniej, ba – wśród krajów dawnego bloku wschodniego jesteśmy wręcz liderem w tej konkretnej statystyce. To, co powinno nas jednak niepokoić – i co stawia państwo i prowadzony przez nie program szczepień pod dużym znakiem zapytania – to struktura szczepień w podziale na grupy wiekowe. Ponad jedna trzecia osób powyżej 80. roku życia w Polsce nie rozpoczęła szczepień – najstarsi seniorzy są czwartą, co do odsetka zaszczepionych, grupą wiekową (wyższy odsetek zaszczepionych jest wśród siedemdziesięciolatków, a także sześćdziesięcio- i pięćdziesięciolatków), kuleją też szczepienia boosterami w tej grupie wiekowej. Dziennie wykonywana liczba szczepień – niespełna 40 tysięcy – nie napawa optymizmem, jeśli nawet przyjąć za dobrą monetę przewidywania ministra zdrowia, że kolejna fala pandemii przyjdzie nie wcześniej niż za dwa, może trzy miesiące.

Szczepienia przeciw COVID-19 stały się sprawą niemalże prywatną, o której można i warto dyskutować, ale w której rola państwa jeśli się nie wyczerpała, to została bardzo mocno ograniczona. Rząd nie traktuje – nadal – szczepień najstarszych seniorów jako priorytetu. To nie jest grupa, która byłaby targetem kampanii edukacyjnej, jaka właśnie została uruchomiona – choćby dlatego, że jądrem tej kampanii jest Internet. Problem niskiego poziomu ochrony seniorów można byłoby rozwiązać tylko organizacyjnie – gdyby był na to pomysł. A raczej, gdyby stworzono przestrzeń do myślenia o tym w kategorii problemu do rozwiązania.

10.10.2022
Zobacz także
  • Studium kryzysu (31)
  • Studium kryzysu (30)
  • Studium kryzysu (29)
  • Studium kryzysu (28)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta