Trzeba nadal stosować metodę DDM, czyli dystans, dezynfekcja, maseczka i wtedy razem ze szczepieniami to zadziała – powiedział kardiolog, lipidolog, epidemiolog chorób serca i naczyń prof. Maciej Banach, dyrektor Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi.
Fot. pixabay.com
Prof. Banach ma nadzieję, że za rok pandemię uda się zwalczyć. "Nie chciałbym, aby fakt bliskiej perspektywy szczepionki był dla kogokolwiek usprawiedliwieniem zaniechania dotychczasowych metod zabezpieczenia" - podkreślił. "Przed masowymi szczepieniami nadal utrzymujmy dystans, stosujmy dezynfekcję, nośmy maseczkę. Wtedy te metody, razem ze szczepieniami, pozwolą skutecznie zwalczyć koronawirusa" - przewidywał naukowiec.
Duża liczba zakażeń w październiku spowodowały - zdaniem kardiologa - ponowny wzrost obserwowanego już wiosną zjawiska odkładania wizyt lekarskich, diagnostyki zabiegów i operacji, szczególnie, jeśli chodzi o schorzenia płuc i choroby serca.
"Apelowaliśmy: nie czekaj, bo w szpitalu masz znacznie mniejsze ryzyko zakażenia niż na stacji benzynowej czy w sklepie" - przypomniał lekarz. "Październik był ciężki, ale jest jedna rzecz, która wyróżnia ten okres w porównaniu z pierwszą falą - nawet wtedy, kiedy jest rekordowa liczba zakażeń, wiemy, jak postępować" - mówił.
"Wiemy, jak podczas pandemii skutecznie i bezpiecznie pacjenta zdiagnozować i leczyć" - zapewnił dyrektor Instytutu Centrum Zdrowie Matki i Dziecka w Łodzi (ICZMP).
Zdaniem profesora Banacha możliwość czasowego zawieszenie leczenia przy rozmaitych schorzeniach podczas epidemii należy rozpatrywać bardzo indywidualnie. "U jednego pacjenta, który odłoży badania nic się nie stanie, a drugi może dostać zawału mięśnia sercowego" - ostrzegł kardiolog.
"Dlatego chcę podkreślić, że możemy podczas pandemii skutecznie leczyć choroby serca i naczyń - podkreślił. "Wówczas, jeśli ktoś z pacjentów kardiologicznych zachoruje na COVID-19, będzie mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia powikłań" - zaznaczył. Szef łódzkiego ICZMP przypomniał, że choroby serca mogą, ale nie muszą powodować cięższego przebiegu COVID-19.
"Większość przyczyn zgonów - nawet do 80 proc. w podawanych statystykach pacjentów covidowych - to czynniki ryzyka lub choroby współistniejące" - zwrócił uwagę epidemiolog chorób serca i naczyń. "Czyli to nie są zgony związane tylko z COVID-19, ale to skutek zakażenia SARS-CoV-2, który nakłada się na istniejące, często źle kontrolowane i leczone choroby" - mówił profesor.
"Te czynniki ryzyka to m.in. współistniejąca choroba sercowo-naczyniowa, otyłość, cukrzyca, zaburzenia lipidowe. Jeśli wystąpią przy COVID-19, mogą powodować cięższy przebieg choroby" - wyjaśnił Banach. "Jeśli mamy jakieś objawy naszej choroby podstawowej, nie bójmy się - skorzystajmy z rozmowy telefonicznej z lekarzem, który poradzi, jaki rodzaj diagnostyki czy leczenia jest konieczny" - zachęcał profesor.
Zdaniem Macieja Banacha nie ma żadnych wątpliwości, że palenie tytoniu zwiększa ryzyko cięższego przebiegu COVID-19. "Palenie tytoniu uszkadza nabłonek dróg oddechowych" - ostrzegł Banach. "Wtedy następuje tzw. remodeling, czyli stopniowy, ale postępujący i nieodwracalny zanik funkcjonalności dróg oddechowych, co pogłębia ryzyko powikłań przy COVID-19" - wyjaśnił.
U wieloletnich palaczy - jak dodał lekarz - występuje przewlekła, obturacyjna choroba płuc, która też zwiększa ryzyko cięższego przebiegu śródmiąższowego zapalenia płuc, które powoduje COVID-19. "Ponadto, jeśli palimy, nie mamy maseczki, co dodatkowo naraża nas na zakażenie koronawirusem" - ostrzegł prof. Banach.