Koronawirus w natarciu

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Wzrost liczby przypadków zakażenia SARS-CoV-2 spowodował, że minister zdrowia Łukasz Szumowski wraca z urlopu. Premier Mateusz Morawiecki już nie mówi, że koronawirus jest w odwrocie. Przeciwnie – wspomina o możliwości przywracania obostrzeń, w tym wprowadzeniu kwarantanny dla przyjeżdżających zza granicy. Choć wszystko wskazuje, że za rozprzestrzenianie się wirusa odpowiadają przede wszystkim rodzime imprezy.


Minister zdrowia Łukasz Szumowski. Fot. Łukasz Cynalewski/ Agencja Gazeta

Od kilku dni notujemy wzrost liczby nowych przypadków zakażenia koronawirusem. We wtorek – 502, w środę – 512. W czwartek – rekordowe 615 nowych zakażeń. Media poinformowały, że w związku z tym przebywający na Suwalszczyźnie Łukasz Szumowski przerwał urlop. Minister zdrowia jeszcze zdalnie polecił sporządzenie szczegółowego raportu na temat nowych przypadków, a w piątek ma pojawić się w resorcie zdrowia.

Patrząc wstecz, obecność ministra powinna pomóc. Przynajmniej w opanowaniu przekazu, kierowanego do społeczeństwa. To, co kiedyś było mocną stroną – czyli spójność komunikacyjna, od dłuższego czasu jest już tylko wspomnieniem.

Najprostszy przykład: egzekwowanie obowiązku zasłaniania nosa i ust (tak naprawdę powinien być już zastąpiony przez obowiązek noszenia masek, bo wynalazki typu naciągnięty na nos T-shirt czy zwiewny szal zaplątany luźno wokół twarzy stanowią wątpliwą ochronę). Wydaje się proste i logiczne, że obowiązek ten (jeśli ma być obowiązkiem!) powinien być egzekwowany. – Rząd nie będzie stał za każdym obywatelem i pilnował, czy zakłada maskę – mówi tymczasem jeden z ekspertów ministerstwa, sugerując że upominanie tych, którzy obowiązku nie dopełniają, jest powinnością obywateli. Nic bardziej absurdalnego. Obowiązek powinien spoczywać na tych, którzy zarządzają daną przestrzenią publiczną (sklepy, kina, hotele etc.), z wykonawczą rolą policji. To takie proste! I działa – za granicą. Kluczowa nie jest przy tym wysokość kary, ale jej nieuchronność. Mandat mógłby być nawet o połowę niższy, gdyby było jasne, że będzie nałożony. Lub, że będzie nałożony z dużym prawdopodobieństwem. Od czasu do czasu słychać co prawda, że poszczególnie miasta zwracają się do policji o pomoc w kontrolach środków komunikacji publicznej, ale nic nie słychać o efektach takich akcji (ani nawet o tym, że zostały przeprowadzone).

Kolejny przykład – wesela. Są źródłem zakażeń, jeśli nie głównym, to jednym z najważniejszych (przykład – Małopolska). O tym, że przyniosą falę nowych przypadków zakażenia, eksperci mówili zanim pierwsza impreza się odbyła. Przyniosły. Rząd dopuścił organizowanie imprez do 150 osób, teraz zaś się okazuje – mówi się o tym publicznie – że limit ten nie jest przestrzegany. I że ktoś (sanepid? policja?) powinien sprawdzać, czy impreza jest liczbowo legalna, czy też nie. Ale przecież to, czy gości na weselu bawi się 149, czy 152 nie ma najmniejszego znaczenia. Nie mają też, niestety, dużego znaczenia warunki, w jakich wesele się odbywa. Wesela sprzyjają bliskim kontaktom, są zaprzeczeniem dystansowania. I podobnie jak imprezy w nocnych klubach są wymarzonym rozsadnikiem dla patogenu.

Patogenu, który nie jest w odwrocie – jak twierdził premier Mateusz Morawiecki. – Nie był to intelektualny sukces – skomentował w czwartek, czyli po ponad trzech tygodniach od dnia, w którym padła ta kontrowersyjna wypowiedź, prof. Włodzimierz Gut. Trudno jednak przyjąć, że errare humanum est, więc premier palnął piramidalne głupstwo. Słowa o odwrocie i sezonowości wirusa padły w konkretnym kontekście, jako element kampanii prezydenckiej, przekazu skierowanego przede wszystkim do seniorów, by nie bali się głosować i 12 lipca wyszli z domów.

Koronawirus jest w natarciu i niezależnie od tego, że w Ministerstwie Zdrowia rozpoczął kilka dni temu prace zespół, opracowujący strategię na drugą falę pandemii, potrzebne są szybkie i trafne decyzje – natychmiast. Ale już widać, że nie wystarczy, tym razem, sama publikacja listy nakazów i zakazów. Państwo musi wziąć odpowiedzialność za skuteczność egzekucji – martwe zapisy demoralizują. Jeśli 70-80 proc. Polaków w ogóle nie przestrzega nakazu zasłaniania nosa i ust, pozostali mają coraz mniejszą motywację, by jednak zaleceniom się podporządkowywać. Część, oczywiście, będzie to robić niezależnie od wszystkiego, ale jak duża, biorąc pod uwagę, że zakładając maskę siebie chronimy w minimalnym stopniu?

Nie pora na zakazy jeżdżenia na rowerze, biegania czy spacerowania po lesie. Pora na takie decyzje władz, które sprawią, że w miejscach otwartych do użytkowania będzie można czuć się nieco bardziej bezpiecznie niż w tej chwili.

31.07.2020
Zobacz także
  • Wzrost liczby zakażeń to konsekwencja zluzowania i nieprzestrzegania obostrzeń
  • CBOS: zakażenia boi się 59% Polaków
  • Maseczki z materiału muszą mieć minimum dwie warstwy, by były skuteczne
  • COVID-19 - aktualne zasady i ograniczenia
  • Szumowski: trzeba przygotować się na najgorsze
  • "To efekt nieuzasadnionej wiary, że najgorsze za nami"
  • Kraska: przygotujemy strategię na jesień
  • FPZ: koronawirus nie ma wakacji
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta