W szpitalach i poradniach realizujących pakiet onkologiczny panuje nastrój wyczekiwania. - Nazwałbym to syndromem pierwszej faktury – mówi Medycynie Praktycznej dyrektor jednej z placówek. Objawy? Przede wszystkim natężenie myśli i pytań: „Zapłacą? Nie zapłacą? Ile zapłacą?”. Bo choć pakiet onkologiczny obowiązuje od niemal czterech tygodni, ciągle więcej wokół niego jest pytań niż odpowiedzi.
Z punktu widzenia NFZ problemu rozliczeń nie ma. - Świadczeniodawcy przedstawią sprawozdania w przewidzianym ustawowo czasie, na tej podstawie Fundusz wypłaci pieniądze za styczeń – mówi Agnieszka Gołąbek, rzecznik prasowy NFZ.
Problem polega na tym, że system informatyczny, w którym mają być sprawozdawane świadczenia wykonywane w ramach pakietu, ciągle nie działa. – To można traktować jako niedogodność techniczną, ale problem polega na tym, że nie do końca wiemy, co w tych sprawozdaniach ma się znaleźć – tłumaczą menedżerowie placówek.
Poczucie niepewności jest tym większe, że duża część szpitali i poradni zaangażowanych w pakiet onkologiczny w styczniu przeżywa prawdziwe oblężenie. Wyraźnie to widać zarówno w wielkich centrach onkologii (w gdańskiej placówce zdarzały się w pierwszym miesiącu roku takie dni, w których do rejestracji zgłaszało się 800-900 osób), jak i w mniejszych szpitalach. Gdzieniegdzie już zaczęły tworzyć się „kolejki w kolejkach” – np. do diagnostyki obrazowej. A placówki wstrzymują się z jakimikolwiek poważniejszymi decyzjami, dotyczącymi choćby zatrudnienia nowych specjalistów, do pierwszej płatności, jaką zrealizuje Fundusz. - Załóżmy, że znajdę jednego lub dwóch radiologów, żeby jeszcze wydłużyć czas funkcjonowania pracowni. A po dwóch miesiącach okaże się, że pracujemy dłużej, a pieniędzy jest mniej! - mówi menedżer średniej wielkości szpitala, w którym onkologia jest jedną z wiodących specjalizacji.
Szpitale czekają na płatność za styczeń, ale tak naprawdę dopiero kolejne, za luty i marzec mogą okazać się tym momentem, w którym świadczeniodawcy powiedzą „sprawdzam!” Funduszowi i ministrowi zdrowia. Zgodnie z założeniami pakietu onkologicznego, jeśli nie zostanie dotrzymany termin 9 tygodni od wstępnego rozpoznania do wdrożenia leczenia, NFZ zapłaci za takiego „pakietowego” pacjenta mniejszą stawkę. A już w tej chwili widać, że zmieszczenie się w 9 tygodniach może być, przynajmniej w niektórych chorobach onkologicznych, niewykonalne.
Chęć wyjścia z pakietu onkologicznego zadeklarowali m.in. hematolodzy w Poznaniu, dosadnie argumentując, że w żaden sposób nie mogą spełnić obietnic ministra zdrowia. Klinika Hematologii i Transplantacji Szpiku Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu jest tak oblężona, że na przyjęcie do szpitala pacjenci – ci bez zielonej karty – muszą czekać nawet trzy miesiące, a w poradni są zapisywani nawet na 2016 rok. W tej sytuacji honorowanie zielonej karty oznaczałoby, że kolejka już oczekujących na przyjęcie do szpitala czy na konsultacje jeszcze się wydłuży. A ponieważ klinika jeszcze na początku drugiej dekady stycznia nie miała podpisanego kontraktu na leczenie onkologiczne, decyzja o wyjściu z pakietu byłaby raczej formalnością.
Z naszych informacji wynika jednak, że nie tylko w Poznaniu i nie tylko hematolodzy rozważają swoją przyszłość w pakiecie. Przynajmniej w kilku placówkach specjalizujących się w leczeniu onkologicznym trwają obliczenia, co opłaca się bardziej: pozostać w pakiecie, móc leczyć pacjentów bez limitów, ale też ryzykować, że w razie przekroczenia terminu 9 tygodni NFZ zetnie i tak niskie stawki za wykonane świadczenia, czy też realizować leczenie onkologiczne na zasadach sprzed 1 stycznia 2015 roku.
- Co prawda stawki za świadczenia byłyby takie same, ale Fundusz nie miałby podstaw prawnych do ich obniżania, jeśli pacjent byłby diagnozowany dłużej – mówi nam jeden z dyrektorów. Pozostaje tylko pytanie o nadwykonania. Do tej pory NFZ płacił za nadwykonania w onkologii bez żadnych protestów, ponieważ są to procedury ratujące życie. Płacił z opóźnieniem, ale szpitale nie musiały nawet grozić sądem. Jak byłoby teraz, gdy limity zostały oficjalnie zdjęte przez ministra zdrowia – ale tylko w tych placówkach, które przystąpią do pakietu?
- Być może potrzebny byłby jeden czy dwa procesy sądowe, ale nie sądzę. Prawo do leczenia onkologicznego zgodnego z aktualną wiedzą medyczną, do leczenia ratującego życie, przysługuje pacjentowi, a nie placówce medycznej. Sądy już nie raz zabierały głos w tej sprawie. Fundusz musiałby płacić tak, jak do tej pory – przewiduje mój rozmówca.